Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po separacji, rozwodzie, zdradzie - nie wiem juz nic - rozwalilo sie chyba prawie wszystko

Anonymous - 2008-11-30, 19:18

emem

Mam ostatnio tez ciezkie dni, wiec pisze dosc bezposrednio - napisales:
"że przegram - wiem"

no to jak wiesz, to faktycznie juz zrobic sie nic nie da. No bo przeciez to pewnik prawda? Co tam jakies swiadectwa nawet 15 osob mowiacych, ze chocby i z najgorszych dolow/zdrad wychodzili.

Do znudzenia:
"Jesli mowisz, ze dasz rade - masz racje
Jesli mowisz, ze nie dasz - tez masz racje"

Pisalem o warsztatach Leszka Kaplera "Móc więcej". Jesli jestes z Wawy - spotkaj sie z tym facetem. Moze Ci ulozy nastawienie i wszystko sie zrobi prostsze.
http://www.kryzys.org/vie...p?t=79&start=15

emem macie sakrament - to czego przez zdrade M. nie bylo mi dane doswiadczyc i przez co ja tu jestem miotajac sie, czy byc. Majac sakrament i laske Pana ze soba mozecie wszystko przewalczyc. A tak jak ktos wspominal - jesli sie nawet napotyka mur, to go mozna cegielka po cegielce rozbierac.

A Ty znowu piszesz o dzielnicach innych, mieszkaniach. No czlowieku a co Ci po tych wszystkich dobrach materialnych. Jak przykladnym ojcem z daleka?
Moze i zona zaslepiona, moze oglupiala a moze i zdradza. Ale Ty teraz swoim pesymizmem i rezygnacja wyrazasz jawna zgode na najgorsza rzecz jaka sobie mozecie zrobic.

A Ciebie od pierwszego postu uwieral ten bezruch "no bo to Ona jest, czy nie", "czy juz dzielic majatek?" , "jestesmy, czy rozwod"?
Chcesz sobie spieprzyc w zyciu - a prosze. A co z terapia?
Ja tez nikogo nie sluchalem iles miesiecy jak mi ludzie madrzejsi radzili. Brnalem jak kretyn w bagno. I co? I teraz w tym siedze i moge sie najwyzej walic w glowe, ze moglem byc tak glupi.

19 listopada napisales, ze zona sie zgodzila na odbudowywanie/terapie/probe, ale miales nadal mieszkac osobno. A wez teraz stan przed lustrem i powiedz tak szczerze. Czy przez ten czas 11 dni to TY nie narzekales Jej, ze nie chcesz zawieszenia? Ze mimo, ze jest to jakis niewielki gest z Jej strony to TOBIE to nie odpowiada?

Zycze i Tobie i Wam naprawde jak najlepiej.
Ale Ci nie przyklepne do glupoty, bo nazwe to po imieniu.
Kojarzy mi sie jeszcze "Jesli Bog ze mna, ktoz przeciwko mnie".
Popros Go, a bedzie z Toba. I Cie wyprowadzi i jeszcze bedziecie szczesliwi. Nawet jesli pomieszkasz teraz oddzielnie przez 2 miesiace, albo 4. Ale kolejne 20 lat mozecie byc razem!!
Juz chyba mi tylko zostalo sie za Ciebie pomodlic.
Powodzenia

Anonymous - 2008-11-30, 19:21

czerwona nikt niczego nie wmawia....pamietaj to emem pisze i znasz tylko wypowiedz jednej strony...czy jesteś pewna że to nie jego odczucia..nie ....zwolnij....czerwona masz dobre dni ..ale widze chyba dopadło cie znowu....widzę kupę złości..poco na co...kobieto jesteś fajną babką i daj spokój z nerwami...taka stara domena złośc szkodzi piękności...
a kobiety kochają być piękne.....niech facet czyta...co chce przeciez to nie wyrocznia co tu napisane..pozbiera ,uporządkuje i wnioski wyciągnie sam....my jego losu nie budujemy..a nieraz warto zobaczyć jak widza to inni.............odzwierciedlę do siebie ja na początku też widziałem to inaczej!!!!!!!!!!!

Anonymous - 2008-11-30, 19:34

Norbert , ok. - nie chcę się złościć , nikogo napuszczać , podpuszczać itd. Tylko czasem denerwuje mnie Wasz ( chodzi mi teraz o rożnych forumowiczów w różnych postach ) spolegliwy i lekko "żebraczy " ton. czasem trzeba kimś wstrząnąć , czasem trzeba pokazać stanowczość , czasem trzeba to pokazać samemu sobie - powiedzieć sobie - nie dam się więcej tak traktować. nie wiem jak jest sytuacja u emema - co się stało , co nawaliło ale facet chce to naprawić a żona ma muchy w nosie , więc proszę nie piszcie mu , że jest popaprany i ma się nadal kajać . Nie musi oczywiście składać pozwu o rozwód a nawet nie powienien skoro to żona chce rozwodu - ale powienien się szanować - zawsze i wszędzie .
Szczerze - wyczułeś mnie Norbert , jadę znów na złości - taką mam fazę ale naprawdę przelewa mi się , ten mój skalał własne gniazdo, od paru dni chodzę po domu i powtarzam : co to za gość , co to za gość , niewart jednej łzy. taką mam fazę , za parę dni pewnie znów wejdę w łkania , długo tak będę miała ? Lekko się można wykończyć , czy ktoś z Was nie chciałby pojechać na rok do Tybetu ?

Anonymous - 2008-11-30, 19:44

Czerwona - my nie usprawiedliwiamy zony emema

Ale On tu jest, a Ona nie.
I wiadomo, ze to Ona teraz psuje i jest zaslepiona.
Jego mozemy zagrzewac do walki o ICH wspolne malzenstwo.

Mam nadzieje, ze da sie namowic :-)

Anonymous - 2008-11-30, 19:46

Tybet fajowska rzecz.....rozumiem czerwona czy tak długo bedziesz miała ....to zalezy od Ciebie jak szybko zaaklimatyzujesz swoją sytuację pamiętasz co napisałem równowaga..płacz i uśmiech ..złośc i fajny nastrój....to sa emocje one towarzyszą kazdemu zdrowemu człowiekowi...widzisz to co napisałem szkoda nieraz nerwów ..i szkoda złowrogiego podejścia ...przecież i tak nic to nie zmieni...nikt z nas nie ma wpływu na innego człowieka......ani ty..ani ja ..i pewnie nikt tutaj....rady dla emem..są na podstawie tego co sam napisał....a bije z tego prosty wzgląd ...
1.mamona
2.człowiek sukcesu
3.zimny pusty dom

widzisz są czerwona kobiety jakie się cieszą że facet znika z domu..prawie go brak
im to nie przeszkadza .....ale sa kobiety jakie oczekują ciepła,normalnego męża,normalnego domu...dają sygnały...kolego jest nie o,k ...zrób cos z tym
a facet jak załapie to coś z tym zrobi...a jak tępy to nazywa to gderaniem

a żona wypala się ...wypala się i mówi koniec!!!!!!!!!!!!!!!

Anonymous - 2008-11-30, 19:54

Tak , tylko czasem ta walka o ... może być jednoznaczna z walką z....Czasem naprawdę trzeba odpuścić-dać odetchnąć drugiej stronie , zostawić ją ze swoimi myślami , kiedy my odpuszczamy - druga strona nie ma z czym walczyć i może zacząć zastanawiać się czego tak naprawdę chce. sami wiecie , że taki napieranie na kogoś , kto teoretycznie podjął już decyzję - przynosi zazwyczaj odwrotny skutek. Ja ze swojego doświadczenia wiem , że napieranie powoduje , że druga strona ucieka na koniec świata, inicjowanie kolejnej rozmowy w moim przypadku przynosiło odwrotny skutek - prośby w stylu przemyś, zastanów się , nie tak szybko itd. tylko utwierdzały go w słuszności decyzji. Jestem przekonana, że gdybym powiedziała w pewnym momencie : ok. jak chcesz , zrobisz jak uważasz , ja się godzę- spowodowałoby zmianę zachowania po drugiej stronie - zacząłby się zastanawiać a tak na ślepo przede mną uciekał . Finał znany . Tyle z mojego podwórka . A ja zastanawiam się dlaczego byłam taka głupia i tak walczyłam zaciekle - wszystko przeciwko mnie . Im bardziej Emem będzie chciał tym bardziej jego żona nie będzie chciała - takie jest moje zdanie . czasem właśnie mądra walka polega na wycofaniu się - ale mogę się mylić.

[ Dodano: 2008-11-30, 19:59 ]
Że mamona i człowiek sukcesu - to nic , ważne , że jemu nie przewróciło się w głowie ( przynajmniej tak wyglada to z postów) , żonie chyba owszem . Pieniądze szczęścia nie dają - często je skutecznie niszczą , człowiek wierzy albo w Boga albo w pieniądze - i to jest święta racja.

Anonymous - 2008-11-30, 20:04

oczywiście pełna twoja racja ....i zobacz przeciez dostaje rady dla siebie ..z moich odpowiedzi bije ..działaj dla siebie...w swoim duchu...nie wal kamieniem jak w ciebie walą
a wazeliniarstwo....bez przesady facet winien byc facetem tylko nie przesadnie!!!!!!!!
a oczekiwania na tkzw akty łaski drugiej strony????? kazdy z czymś takim zle się czuje
czytając wszystko co ludzie na forum mu odpisują to jedyne i proste
FACET RATUJ RODZINĘ ALE Z MĄDRYM I ZDROWYM PODEJŚCIEM...

Anonymous - 2008-11-30, 20:09

Ja ze swojego doświadczenia wiem , że napieranie powoduje , że druga strona ucieka na koniec świata, inicjowanie kolejnej rozmowy w moim przypadku przynosiło odwrotny skutek - prośby w stylu przemyś, zastanów się , nie tak szybko itd. tylko utwierdzały go w słuszności decyzji.

Czerwona... faktycznie masz gorszy dzien,ale mam nadzieje,że to "końcówka"....jutro będzie nowy, lepszy :-)
Nie o kajaniu mowa była, ale właśnie o odpuszczeniu i zajeciu się sobą.
Emem wciąz pyta o przepis na skuteczną rozmowe, a takiej nie ma.... zwłaszcza, gdy dwoje ludzi tak naprawdę gubi się w swoim "chceniu" i emocjach.

Anonymous - 2008-11-30, 20:32

wiecie, trochę mnie już wkurza ta jazda z mamoną, która pewnie zaczęła się od złego sformułowania postu (mojego).
więc napiszę więcej, chcecie to uznajcie to za przechwałki:
- pracowałem w różnych miejscach przez ostatnie 12 lat, w niektórych dla idei (ze 3 lata). pracowałem też w wielkim biznesie i 'na swoim', pracowałem najlepiej jak potrafię dla polskiego kościoła (konkretnie - jedna z diecezji i parafia z problemami finansowymi; BEZ WYNAGRODZENIA). efekt tego jest taki, że osobistego majątku zasadniczo nie mam (poza wspominianym domem, pięcioletnim samochodem - dziś wszystko żony, poza kredytem który spłacam).za to co roku dostaję średnio kiladziesiąt listów -osobistych, nie do firmy - od hospicjów, domów dziecka, fundacji itd. nigdy nie robiłem tego dla reklamy (nie jestem osobą publiczną), żadnych korzyści z tego nie miałem. gazetki ściennej z rysunkami z domów dziecka też nie robiłem w biurze. to nie było po to.
(choć i tak mam brata złośliwca, który zawsze mówił - wspieraj więcej, ale zawsze odbierałem to jako pozytywny doping).
ok, jadałem w resturacjach, ubierałem się porządnie. pije mało, ale rzeczywiście nie bełty.
ta kasa nie była (i nie jest) celem w sobie, wierzę w to.
niespełna dwa lata temu rzuciłem świat mamony, zająłem się spokojniejszą pracą (te wyjazdy co 2-3 miesiące na 2 tygodnie). wracając do polski w październiku wiedziałem, że to był ostatni wyjazd. teraz będę w domu, dwa trzy miesiące tylko w domu, bez pracy. a potem spokojniejsza praca tu, albo wspólny wyjazd z rodziną zagranicę (tak, chciałbym, żeby moje dzieci mogły poznać inny system edukacji).
były różne sukcesy. był taki czas, że mogłem teoretycznie brylować na salonach. zaróno wtedy, jak i dziś miałem to w nosie.
wolę pojechać z dziećmi do lasu i zjeść na obiad kiełbaski z grilla (one), a ja co innego (nie jem mięsa).
wyluzujcie proszę z tą mamoną.
błędy popełniłem ogromne, wiele. ale gdyby tylko chodziło o kasę to uwierzcie - nie postowałbym z Wami tu, tylko charczał za pieniądzem w jakiejś korporacji.
cieszę się, że jest tylu, chcących mi i innym podobnym pomóc. Wasze uwagi są dla mnie niezmiernie cenne, podobnie przygany, ala kasa to chyba boczny tor, zmyłka.


uff. sorry, jeśli kogoś dotknąłem, nie o to chodziło

Anonymous - 2008-11-30, 21:05

...i sie wyjaśniło.

Wierzę że czujesz sie dotkniety i być może przez to zrezygnowany,ale tez nie możesz winić nas za taki odczyt, ponieważ tak własnie sam siebie przedstawiłeś.Chciałes byc szczery... wyszło jak wyszło.
Emem...spokojnie,koniec z mamoną.
Teraz zwyczajnie odpuść...bo to najlepsze co na ten moment możesz zrobić.
Dotąd nie miałeś szans na wykazanie sie, żyłeś sam...wróć do domu i pokaz na co Cię stać... z zachowaniem własnej godności i szacunku do samego siebie.
To jest możliwe ...uwierz!

Anonymous - 2008-11-30, 21:05

Emem - nie taki był sens moich postów, wcale nie mam gorszego dnia-
Lena , czytam posty Nałoga i reaguję na nie.Chłop cięzko pracował na dom , taka jego rola - nie jest żadnym popaprańcem .
Ja nie mam nic przeciwko pieniądzom ani ciężkiej pracy bo sama pracuję i doceniam tych , którzy się starają , wiem tylko ,że niektórych pieniądze niszczą - tych , którzy zaczynają w nie tylko wierzyć i uważają , że wszystko można kupić. Nie ganię nikogo za zarabianie pieniędzy - widzę jednak ,że dobrobyt w pewnych sytuacjach niestety niszczy . Ja to nawet wiem . Do pieniędzy trzeba mieć charakter, wiedzieć , co jest w życiu naważniejsze - nie piszę tego do Ciebie Emem .
Ja wiem , że jeśli ludzie są szczęsliwi wystarczą im wczasy w polskim lesie - co więcej tacy właśnie ludzie są szczęsliwsi od tych którzy "bujają się" w dziwnych egzotycznych miejscach bo potrzebują coraz większych atrakcji żeby ze sobą wytrwać. Nie bierz tego do siebie Emem - nie taka była moja intencja . Czasem właśnie tak jest ,że człowiek pracuje , zarabia , planuje a kiedy naprawdę wydaje się ,że jest u celu, że coś wreszcie osiągnął - ktoś niszczy wszystko jednym pociągnięciem ręki , wszystkie plany padają , wszystko , co wydawało się ważne , staje się całkowicie nieważne , trzeba wrócić do punktu wyjścia bo druga strona ma takie kaprycho.
Nie wiem , dlaczego uważacie , że mam gorszy dzień - tak ,jak już pisałam , trzeba odbrązawiać tych współmałżonków. Trzeba znaleźć złoty środek.

Anonymous - 2008-11-30, 21:11

Nie wiem , dlaczego uważacie , że mam gorszy dzień
to widac i wcale nie musiales tego mowić/pisać.....
jadę znów na złości - taką mam fazę ;-)
ponadto pisałaś o kajaniu, a my nie o tym przeciez.

Anonymous - 2008-11-30, 21:28

dzięki leno :)
choć zapewne wiesz, że często jak się wali to człowiek ma takiego spida do działania, a tu rzeczywiście trzeba na luz.
tyle, że dla jednego wstrzymanie to miesiące dla drugiego godziny. ja oczywiście z tych drugich ;)
a poza domem już jestem od sierpnia w zasadzie (ok, byłem dwa tygodnie między wyjazdami, które doliczam tu do czasu mego 'kawalerstwa').
ciężko czekać kolejne dni na głupie godzinę czy dwie rozmowy. spierać - porozmawiajmy/jestem zmęczona rozmowami itd.
dlatego zdecydowałem się konczyć formalnie. to oczywiście nie oznacza, że będzie rozwód.
ale może będzie...
nie jestem w stanie zaakceptować ogranicznia kontaktu z dziećmi (ustalonego i takumiarkowanie: dwa popołudnia do rana następnego dnia i co 3 weekend ze mną).

Anonymous - 2008-11-30, 22:16

o,k emem sorry za mamone ..lecz tak odczytałem....lecz nie gniewaj sie czas jaki zorganizowałes był napiety troche zagubiłes droge do domu....nie wiem jak naprawde jest bo to wiesz ty ....ale zastanów sie przez 1-sekundę czy zonie nie znudziło sie to wieczne czekanie na mężulka....czy w ten sposób nie chce ci pokazać ja czekałam zawalcz o mnie poczekaj teraz troche ty.....i emem zwolnij nie przeskoczysz góry pospiech to złe żródło podpowiedzi w pospiechu człowiek się gubi....wolne działanie to wolne myslenie...wolne myslenie to spokój serca a o to tu chodzi.....cos ci powiem ja tez chciałem leciec ...załatwiac już....a przez to właziłem w coraz większe błoto....i nagle wlało mi sie w buty poczułem zimno i stwierdziłem kurcze zwolnij człowieku bo zwarjujesz albo pikawa ci nawali.....ja dokładnie teraz już wiem jezeli coś się ma dziac to wymaga to swoich cykli
....emem co ci doradzic znajdz całkiem wolny dzien dla siebie weż kartke napisz po prawej wszystkie za...po lewej wszystkie na nie .....na samym dole kartki wypisz wszystkie najwspanialsze chwile z waszego małżenstwa wspólne i razem z dzieciakami.....potem chwilę odsapnij i zobacz jak to wyglada na tej kartce znajdziesz w spokoju odpowiedz na swoja przyszłośc.....

Anonymous - 2008-12-01, 10:27

Czerwona............ wywołałas mnie wiec odniosę się do tego co piszesz:
- tu,na forum jest Emem,jego żony tu nie ma,Emem pisze posty,ja je czytam i wybacz,ale nie będe odnosił sie do żony Emema ...bo jej tu nie ma........... więc takie pisanie to pisanie na Berdyczów,szkoda czasu.
-to że za kryzys w małżeństwie odpowiada w znacznym stopniu facet-maż-ojciec to dowiedzione i sam sie o tym wielokrotnie przekonałem.Więc pisze do Emema,bo on jest facetem.
-utożsamiam sie z tym co pisze Emem tylko na podstawie tego co On pisze.A fakty opisuje,czasami je trochę przyciemnia,czasami podkoloruje,ale sens z nich wychodzi jak się czyta ze zrozumieniem i w całości.

Emem -jak pisze- poświęcił się w znacznym stopniu działalności charytatywnej,choć jakiś tam majątek zgromadził ,pisał o tym ,pisał o podziale majatku......a ponieważ pisał sporo na ten temat pewnie dlatego mimochodem został odebrany jako materialista.
Ale problemem jest małżeństwo Emema,nie jego kasa,majątek.To tylko sprawy uboczne.
I to Emem ma problem,nie godzi sie z takim rozwojem sytuacji.
Niewątpliwie popełnił błądy........ jakie??? za mało go znam by diagnozować w konkretach.
Jedno jest bezsporne....... napisanie Ememowi że winna jest wszystkiemu jego żona nic nie daje Ememowi,nic................. może tylko utwierdzać go w poczuciu skrzywdzenia. Powiem dalej..... pomaga mu takie pisanie w wypychaniu swojej roli w tym kryzysie,pomaga mu zamienić poczucie winy ,zagłuszyć sumienie i przezucić poczucie winy na żonę.Zamienić na poczucie krzywdy.Poczuć sie usprawiedliwiony w błedach.To niczego nie zmienia,niczemu nie służy..... tylko pogłębieniu kryzysu.
Emem potrzebuje lustra,szuka go facet-wielka chwała mu za to- i byłoby wilczą przysługą aby utwierdzac go w przekonaniu że on nie ma nic do roboty ze sobą,bo żona jego jest tylko dysfunkcyjna.

Czerwona,wiesz............ ja tez kiedyś tak reagowałem ,podobnie jak Emem.No bo pracowałem na dom,zapewniałem godziwe warunki,karty kredytowe,samochody, dom,ogród,pomoc domowa,ogrodnik do ogrodu, nieograniczona kasa ........... tylko ja sam byłem nieobecny.Byłem ciałem niby w domu,z rodziną,niby.............. tak naprawdę to ja byłem nieobecny.Byłem egzekutorem moich praw i obowiązków rodziny.
Mimo uwag żony na ten temat, kiedyś powiedziałem żonie ,że łatwiej byłoby mi się z nią rozwieść niż ograniczyć moje interesy.................. pycha,pycha........ Ja nie uważałem w swoim zadufaniu,pysze,egoizmie,egocentryżmie że u nas jest możliwy kryzys małżeński.
Przyszedł............. on był przez długi czas,ale ja nie chciałem go widzieć.
Przerzucałem winę na żone................ czepia sie baba,ma wszystko i sie czepia....... a Ona chciała i chce bym ja był dla rodziny,dla niej,był rozmawiał z nią,rozmawiał ....a nie tylko mówił do niej to co ja chiałem jej mówić.Bo następował zanik komunikacji małzeńskiej.Myśmy do siebie mówili,ale nie słuchali siebie nawzajem.Ja nie słuchałem.Zaliczyłem dno.Upadek.Nałog alkoholizmu.
Interesy stały sie mało ważne.Została rodzina,Żona.

Czerwona,pokazywanie Ememowi jego wizerunku ,jego odbioru przez mnie,czy innych forumowiczów nie ma pokazać mu jaki on jest BEEEEE .To ma pokazać co ewentualnie on robi BEEEE ,co może poprawić.
A to ogromna różnica.Sugestiom poprawy,utozsamieniu podlegaja czyny...... nie człowiek,nie Emem.
Czyny ,konsekwencje czynów są największym problemem dla Emema.
I to że Emem cięzko pracował na dom jest tak naprawdę w tej chwili balastem dla Emema.
Bo jego ciężka praca okazała się marnością,mało ważnym ale destrukcyjnym elementem zycia.Bo pracował,gonił i zgubił komunikację.Wiele zrobił dobrego innym,ale zagubił gdzieś małzeństwo,swoje powołanie,swój charyzmat-sakrament małżeństwa.
Kiedyś byłem na pogrzebie bliskiem mi osoby.......... zostały wygłoszone mowy pochwalne,wymienione wiele rzeczy które zrobił dla ogółu,dla innych.zasługi,zasługi.....
Niedawno rozmawiałem z synem tegoż człowieka............. powiedział mi takie zdanie:miło słuchac było tych mów,widzieć te tłumy na pogrzebie............. ale ojciec nie dał mi wzorca jak być małżonkiem,ojcem gdy byłem dzieckiem.Naprawił dużo będąc chorym i walcząc z nowotworem przez kilka lat,ale wszystkiego nie zdąrzył naprawić.
Emem tez robił dla innych.............. ale czy nie kosztem tych dla których został powołany,czy nie kosztem rodziny??????

Teraz może jest czas naprawy.
pięknie o tym napisała Lena w świadectwach.................


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group