Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Dyskusja - Jak przyciągnąć ojca do dziecka

Anonymous - 2008-10-28, 17:38
Temat postu: Jak przyciągnąć ojca do dziecka
Jestem matką 3letniego chłopczyka. Moje małżeństwo przechodzi juz 10 miesięczną nieformalną separację. Mąż całkowicie odsunął się ode mnie, nie wiem gdzie mieszka, co robi, nie odbiera tel. Z dzieckiem kontaktuje się bardzo nieregularnie i tylko przez pól godz do godz i to wtedy gdy przyjeżdza do rodziców w odwiedziny. Nie kontaktuje się telefonicznie z dzieckiem, nie łoży na jego utrzymanie. Dodam też, ze nie jest biologicznym ojcem dziecka i teraz pewnie sam przed sobą usprawiedliwia się tym że zerwał całkowicie kontakt. Dziecko bardzo cierpi, ponieważ jest z nim ogromnie związane. Codziennie pyta o tatę i w zabawach nieustannie go wspomina. Mimo wielokrotnych prób rozmowy, mąż agresywanie daje mi do zrozumienia zebym dala mu święty spokój. Proszę o poradę bo naprawdę nie wiem jak wpłynąć na mężą aby kontaktował się z dzieckiem.
Anonymous - 2008-10-28, 23:48

Witaj Kaziu,

W temacie pytasz " Jak przyciągnąć ojca do dziecka".
Czy Ty chcesz aby Twój mąż wrócił tylko dlatego, że dziecku brakuje ojca?
Czy może jednak pragniesz uzdrowienia WASZEGO MAŁŻEŃSTWA?

Poczytaj trochę postów...
Najpierw Bóg
Potem Współmałżonek
A dopiero na trzecim miejscu Dzieci.

Jeśli taka będzie hierarchia ważności - dużo spraw się samo układa...
Może warto abyś się zastanowiła, czy na pewno chcesz powrotu męża? Dla niego samego - nie dla zyskania opiekuna dziecka?
Może on tego nie odczuł, że to on jest ważny sam w sobie a nie tylko jako ojciec dla twojego dziecka?
Nie zamierzam tutaj ABSOLUTNIE oskarżać Cię, bo nic nie usprawiedliwia odejścia współmałżonka, ale nie napisałaś zbyt wiele o swojej sytuacji...
Co się właściwie stało? Czy jest jakiś konkretny powód odejścia męża?

[/b]

Anonymous - 2008-10-29, 09:32
Temat postu: RE
Witaj Agnicho! Bardzo dziękuję Ci za zainteresowanie się moim problemem, bo rzeczywiście jestem w kropce- problem mnie przerasta. Postaram się przybliżyć moją sytuację. Z moim mężem poznaliśmy się jako nastolatkowie. Łączyła nas wielka miłość i pomimo sprzeciwu jego rodziców po sześciu latach narzeczeństwa pobraliśmy się. Na marginesie moja teściowa jest matką zaborczą i żadna kobieta nie spełniała jej wymagań jako synowa. Zawarliśmy katolicki związek małżeński, no i wesele było z wielką pompą. Początkowo mieszkaliśmy z teściami, ale jak się domyślasz to była gehenna dla mnie i męża gdyż teściowa miała bardzo mocny wpływ na swojego syna. W konsekwencji wyprowadziliśmy się do moich rodziców w tym czasie teściowa nie próżnowała i nadal kształtowała mój negatywny obraz. Oficjalnie zaś nasze stosunki były pozytywne. Za wszelką cenę z mężem chcieliśmy się usamodzielnić, ale teściowie podjęli decyzję, że owszem będziemy mieszkać osobno tyko, że na ich podwórku, bo taniej, a i tak sami sobie nie damy rady. I tak żyliśmy na wspólnym podwórku przez kolejne 10 lat. Teściowie żyli naszym życiem, opowiadali o nim znajomym, uczestniczyli w naszych konfliktach, próbowali je rozwiązywać oczywiście w dobrej wierze, wspierali nas finansowo. I tak kształtował się wspaniały obraz naszej dużej rodziny, wspólne wakacje, imprezy i totalne zagarnianie nas dla siebie. My z mężem wcieliliśmy się chcąc nie chcąc w rolę dzieci, które trzeba traktować JAK DZIECI NAGRADZAĆ I KARAĆ. LUDZIE, co ja przeżyłam - totalne ubezwłasnowolnienie. Oczywiście cała ta sytuacja rodziła w nas podświadomy dyskomfort, konflikty, mąż zaczął popijać, uciekać do garażu, oddalał się ode mnie. Teściowa kształtowała moją negatywną opinie wśród znajomych i tłukła mężowi, że jestem konfliktowa, wariatka, ze mam złe geny. Czego ja nie próbowałam, żeby to wszystko zmienić.Niestety mój mąż coraz bardziej nie akceptował mnie, a z moich starań drwił razem z rodzicami. Po dziesięciu latach starań o dziecko pojawiło się ono poprzez medyczne wspomaganie. Wtedy jako matka stałam się bardziej wymagająca od męża, chciałam, aby był dobrym ojcem, dziecko chorowało, teściowie odciągali męża ode mnie i dziecka, maź był nadal synkiem rodziców- szalał. Samodzielnie wyjeżdżał na wakacje, prowadził swoje życie, słuchał ciągle wtrącających się rodziców. Przy najmniejszym problemie wyprowadzał się do matki. To trwało około 1,5 roku. Przed Świętami Bożego Narodzenia mąż nie wytrzymał, powiedział, że wybiera matkę i nigdy już z nami nie będzie odchodzi. Prosiłam, błagałam, nigdy tak się nie poniżyłam jak wtedy. Ja poprostu wpadłam w totalną panikę. . Mąż w tej chwili całkowicie zerwał ze mną kontakt, chce zagarnąć wszystko dla siebie. Nie kontaktuje się z dzieckiem. Żyje w obcym mieście, tam pracuje i powiedział, że nigdy nie wróci. Moja teściowa i jej znajomi obwiniają mnie o rozpad małżeństwa tj. że z taką wariatką to nie da się żyć.Trywialnie teraz jego rodzice pomagają mi przy opiece nad dzieckiem! Bo niestety nie mam przy sobie bliskich osób do pomocy. Zastanawiam się nad separacja, bo boję się skutków jego niodpowiedzialnego zachowania.
Anonymous - 2008-10-29, 20:20

Kaziu, ja nie lubię takich postów.....bo mąż, bo teściowie, bo Oni.......od razu włączami się takie czerwowe światełko....
Bo ja zrobiłam wszystko.....a On nie chce do dziecka ....

Kaziu, bo to nie jest prawda.
Bo porawda jest taka, że to Ty chcesz do męża i wydaje Ci się, że przez dziecko coś zdziałasz.
A tu nic !
To nie tak....nie tak !

Z tego co wyczytałam z Twojego postu -
teściowie wtrącali się do Waszego zycia, ale Wy i tak blisko Nich.
Mąz słaby, ubezwłasnowolniony od rodziców....
A Ty zrobiłaś wszystko...
Ale On odszedł....
Poszedł sobie w siną dal....uciekł od rodziców, odszedł od Ciebie....wreszcie znalazł taką siłę w sobie, żeby sie uniezaleznić....od wszystkiego, od wszystkich....od Was wszystkich .


A Ty męża nie chcesz ?
Chcesz tylko, żeby On zainteresował sie dzieckiem!
A czego mąż chce ?


Czego Ty chcesz dla siebie ? Dla siebie Kaziu ?? Nie mówię o dziecku ....czego Ty dla siebie ? Pozdrawiam ! EL.


P.S. Nie Ty możesz przyciągnąć dziecko do ojca, to nie Ty możesz to zrobić, bo to jest sprawa między dzieckiem a ojcem.

Anonymous - 2008-10-29, 21:39

W tej sytuacji jestem przede wszystkim matką i tylko dobro mojego dziecka jest dla mnie najważniejsze. Droga El Twoja wypowiedz zainspirowała mnie do tego, że mąż może myśleć o tym, że wykorzystuję dziecko do tego, aby przyciągnąć go do domu. Otóż moje intencje są całkowicie pozbawione myśli o sobie, liczy się tylko dziecko i robię to tylko dla niego, bo jest za małe, aby walczyć o swoje. Jestem świadoma, że jak mąż już teraz zerwie kontakty z dzieckiem, to już raczej mało prawdopodobne, aby je kiedyś odnowił. JA dla siebie chcę spokoju i po tym jak wiele granic przekroczył mój mąż nie widzę na dzień dzisiejszy innego rozwiązania jak separacja. To niestety smutne. Chcę też, aby mąż utrzymywał kontakty z dzieckiem, chociaż na tyle na ile zwykle wyznacza to sąd. Mój mąż chce żyć pełnią życia, tak jak jemu się podoba, bez ograniczeń-tak twierdzi.
Anonymous - 2008-10-30, 09:05

Kazia......
to mąz jest ojcem czy nie jest ojcem? Bo jak nie jest ojcem to nie jest jego dziecko..... inna sprawa na ile świadomie podejmował decyzję o tym nie-biologicznym ojcostwie...... może to są skutki ????

Chcę zrobić taką wiwisekcję Twojego postu i może to byc nie za przyjemne dla Ciebie,ale może też Ci pomóc spojrzeć trochę inaczej na siebie,na meża,na swoja sytację.............
Piszesz:"Łączyła nas wielka miłość i pomimo sprzeciwu jego rodziców po sześciu latach narzeczeństwa pobraliśmy się"

No cóz...... na samym początku mieliście lub może bardziej miałaś brak akceptacji.... a to ważne.Bo mimo że nie żenimy sie/wychodzimy za mąż za teściów czy rodziny naszych współmałżonków ,to jednak te rodziny mają znaczący wpływ na małżonków.Poprzez wychowanie,tradycje rodzinne,zachowania,nawyki czy dusfunkcje.Bardzo rzadko brane jest to pod uwagę przed ślubem przez młodych..... ot,kochają sie i już.Albo wydaje sie im że sie kochają........Reszta nie ważna.Albo nieistotna.A pózniej żal.............

Dalej piszesz o teściowej:"Na marginesie moja teściowa jest matką toksyczną i żadna kobieta nie spełniała jej wymagań jako synowa"

Od zwasze tak ją oceniałaś?? Bywają i takie mamusie,ale bardzo często jest tak że to synowe bardzo pomagają teściowym aby stawały sie jeszcze bardziej toksyczne.A jak było u Ciebie??

Dalej:"Za wszelką cenę z mężem chcieliśmy się usamodzielnić, ale teściowie podjęli decyzję, że owszem będziemy mieszkać osobno tyko, że na ich podwórku, bo taniej, a i tak sami sobie nie damy rady"

Oj........... cos mi tu manipualcją pachnie...... jak za wszelką cenę top za wszelką.To Wy nie byliście dorośli w chwili małżeństwa i potem? nie mieliście odwagi póść na swoje? A jednocześnie nie zabrakło Wam determinacji by wziąć śłub-jak pisałaś - przy sprzeciwie teściów?? Czy to aby nie wygodnictwo było z tym nie poradzeniem sobie????
Cholera......... jak do małżęństwa to dojrzali,nawet sobie radzą,jak do ponoszenia konsekwencji swoich czynów to juz nie dojrzali.................. i teściowie za nich decyzję podejmują..............

Kazia,czytaj co piszesz:"Teściowie żyli naszym życiem, opowiadali o nim znajomym, uczestniczyli w naszych konfliktach, próbowali je rozwiązywać oczywiście w dobrej wierze, wspierali nas finansowo"

Jak wspierali Was finansowo to normalne że chcieli wiedzieć na co dają kasę,jak mieszkaliście razem to jasne że żyli Waszym życiem.....( tak jak Ty teraz chcesz żyć życiem swojego synka).byli,sa rodzicami męża i teściami Twoimi.Byłoby czymś prawie że nienaturalnym w naszej kulturze gdyby odizolowali sie od Was zupełnie.
Bo zapewne chodziło im o dobro ich dziecka.........tak jak Tobie w kolejnym poście.....Twoje zachowania saą O>K> ich nie????Ty masz prawo i obowiązek napisać że Twój syn jest najważniejszy i nic wiecej się nie liczy.Ale teściowej nie dawałaś i nie dajesz takiego prawa(swoją drogą teściowa z racji wielku powinna być mądrzejsza)

Dalej piszesz:"I tak kształtował się wspaniały obraz naszej dużej rodziny, wspólne wakacje, imprezy i totalne zagarnianie nas dla siebie"

a ja zapytam???? a Wy byliście samodzielni?samowystarczalni? sami na urlop nie mpogliście pojechać? bez teściów? a na imprezy Waszego środowiska tez z teściami chodziliście? Czy może to totalne zagarnianie było wybiórczo wygodne? jak kasa to ok.? jak w związku z tym pewnogo rodzaju podporządkowanie sie to juz nie.............?????

Dalej...... piszesz:"LUDZIE, co ja przeżyłam - totalne ubezwłasnowolnienie"
A co zrobiłaś aby sie wyrawać z tego ubezwłasnowolnienia? Czy tylko ciosałaś mężowi kołki na łbie?

Dalej piszesz:"BYŁAM ULEGŁA, AGRESYWNA, DOBRA, SZLONA, MODNA, WYLUZOWANA, CZYLI WSZYSTKO DLA DOBRA ZWIĄZKU!"
A czy zapytałaś drugiej strony związku czego ona by chciała?Czy włąśnei tego? Może właśnei ta Twoja agresja,luz,uległość,szaleństwo przekraczało pewne granice akceptacji??? Może zostawiało za mocne blizny czy ślady?
Łatwo sie rani,łatwo sie podważa swoją reputację..........ale długo,oj długo trzeba pracowaćna jej odbudowanie.......................

Do tego jeszcze pewnie konflik i wzajemne obwinianie za niemożność bycia rodzicami////..................... czy na tym tle nie było ostrych konfliktów???

Generalnie kaziu ,piszesz o znaczącym wkładzie teśció na rozpad Waszego związku............ choć paradoksalnie -jak piszesz- to ci żłi teściowie teraz sa jedynym Twoim oparciem....................

Piszesz że miałas starzystkę............i maż poszedł z ta starzystką w sina dal.......... to czy nie było Was stać aby wynająć nawet małe lokum,ale być u siebie całkowicie???
Wiesz.......... mam wrażenie,czytam to, że w Twoim poście jest totalne obciażenie kogos innego za kryzys.A na kryzys w małżeństwie w większości przypadków pracują raczej dwie strony,nie tylko jedna.I gdzie jest Twoje miejsce?
I jak napisałą El............. Twój mąż miał Was wszystkich dość ..........i dał nogę......... no,zabrakło chłopu odwagi by walnąc pieścią w stół i zadbać o rodzinę....... to podwinał ogon i uciekł ze stażystką.Zysk ma taki że 10 lat młodszą od żony.......... I wydaje mu sie że odważny jest.Zdecydował.
\Kazia........... zobacz jak dużo w Twoim poście jest (CHCĘ) w we wszystkich przypadkach i odmianach.Ale cały jest ambaras aby dwoje (wszyscy) chcieli na raz.
Nie tylko Ty.
Bo Ty to możesz sobie chcieć................ i co z tego???? jak on nie chce???

A jak on nie czuje sie ojcem Twojego dziecka???? To co?????

Kazia.......... mam wrażenie że dziecko jest dla Ciebie prawanem,tarczą i narzędziem w walce z mężem,tesciami i otoczeniem.

Anonymous - 2008-10-30, 09:20

No i co tu dodać do odpowiedzi Nałoga ?

Kaziu..musisz zrozumieć jedno...my nie chcemy Cie tu skrzywdzić, ale otworzyć Twoje oczy, którą są zamknięte na to co ważne !

Musisz najpierw rozdzielić to CO TY CHCESZ..... od tego...CO TY MOŻESZ !!

Bo Ty możesz sobie tylko chciec, żeby dziecko miało ojca....ale TY NIC Z TYM ZROBIĆ NIE MOŻESZ !

Zauważ - chcenie a Twoje możliwości .

Ty chcesz....ale niestety nie masz na to wpływu.

Więc - luzik.....nie dasz rady nic zdziałać samym chceniem !

Ty chesz, żeby dziecko miało ojca....

A czego chce mąż ? Tego samego czego Ty ?

A czego chce dziecko ??

Odpowiesz, że dziecko za małe na decydowanie.....a ja Ci powiem, że Ty nie masz prawa zmieniać chcenia męża, za to masz prawo tak zająć się dzieckiem, żeby Ono było szczęśliwe !! Z Tobą !! Bo taka jest Twoja rola i obowiązek.....zadbać o dziecko jak tylko możesz i potrafisz....TY !! Takie masz możliwości, bo akurat to właśnie zależy tylko od Ciebie...co Ty jako matka dasz dziecku- Ty a nie mąż !

Nie szukaj ojca na siłę....szkoda Twoich sił, nerwów ...i tak na siłę nic nie zdziałasz.

Ale możesz prosić Boga o dobre ( wg Boga) rozwiązanie Waszej sprawy, o szczęście dla dziecka, dla Ciebie i błogosławieństwa dla męża. EL.

Anonymous - 2008-10-30, 13:17

Ustosunkuję się najpierw do wypowiedzi Nałga. Jesteś wielki i z pokorą chylę czoła przed tak mądrym człowiekiem. Żałuję też, że wcześniej nie spotkałam nikogo tak wspaniałego, kto pomógłby mi spojrzeć na swoje życie właśnie w taki sposób. W 100% zgadzam się z Twoją oceną mojej sytuacji i osobiście nie uważam się za osobę bez winy! Byłam i nadal jestem "mała", choć coraz bardziej się staram dojrzeć i nawet mi wychodzi. Winę za rozpad podzieliłabym jednak na trzy (ja, mąż, teściowie). Niestety wcześniej i teraz zresztą też trudno mi wyciągać wnioski ze swojego postępowania. Przyznam się do całkowitej niemocy i bezsilności w swoim związku szczególnie w końcówce przed kryzysem. Trzech na jednego plus maluszek to zbyt wielki ciężar na moje plecy. Nie dałam rady, załamałam się, nie umiałam i nie umiem walczyć o swojego męża. Mam teraz wrażenie, że on też tego nie chciał. W tej chwili czuję, że muszę podołać wymaganiom samotnego rodzicielstwa i tyle. Jak widać z moich postów nadal żyję w świecie marzeń i tak sobie dumam, że dobrze by było, aby chociaż synek miał ojca, choćby daleko od siebie.Dziękuję, również El za tak mądre słowa. Jednak bardzo trudne jest dla mnie, gdy dziecko pyta gdzie jest tata? Co robi?, Dlaczego do mnie nie dzwoni i nie odwiedza?. Nie mogę też patrzeć NA TO JAK MOJE DZIECKO PODUPADA NA ZDROWIU, POGŁĘBIA SIĘ U NIEGO ALERGIA I JEST TAK ZESTRESOWANE, ŻE BOI SIĘ MNIE NAWET PUŚCIĆ do pracy, bo przecież w świadomości dziecka tato pojechał do pracy i praca mu tatę zabrała więc może i zabierze mamę. Tłumaczę synkowi to na wszystkie sposoby, zajmuję czas i daję tyle miłości na ile potrafię. Nie potrafię wybaczyć mężowi jego tchórzostwa i jestem zła na niego i tę moją stażystkę.Pozdrawiam i dziękuję.Kazia
Anonymous - 2008-10-30, 14:02

Kaziu piszesz - "Jednak bardzo trudne jest dla mnie, gdy dziecko pyta gdzie jest tata? Co robi?, Dlaczego do mnie nie dzwoni i nie odwiedza?. Nie mogę też patrzeć NA TO JAK MOJE DZIECKO PODUPADA NA ZDROWIU, POGŁĘBIA SIĘ U NIEGO ALERGIA I JEST TAK ZESTRESOWANE, ŻE BOI SIĘ MNIE NAWET PUŚCIĆ do pracy, bo przecież w świadomości dziecka tato pojechał do pracy i praca mu tatę zabrała więc może i zabierze mamę.

Kaziu, a teraz czytaj siebie samą jeszcze raz . Piszesz, że to dla Ciebie bardzo trudne, że ....czytaj wyżej. TO JEST TRUDNE DLA CIEBIE !

Mam obawy, że wdrukowujesz w swoje dziecko swoje trudności, obawy i lęki ! Ono to przejmuje od Ciebie , Ty Mu to dajesz !

Wiesz, dziecko nie nauczy sie nigdy jeździć na nartach, gdy jego matka będzie stała przy nim i krzyczała głośno, żeby uważało, że nie może na to patrzć, że aaaaaaaaa.
I nie pokocha przyrody, robaczków, zuków itp, gdy matka powie mu, że to okropne, fuj, obrzydliwe itp !!
I nigdy nie zaakceptuje swojego ojca, nie pokocha, gdy matka będzie Mu tłumaczyła, że ojciec cos tam.

Kaziu....ojciec jest w pracy , wyjechał, nie mieszka już w Wami ! Co innego możesz powiedziec dziecku, co Mu tłumaczyć?? Ojca nie ma, bo ocjec Was zostawił i nie mieszka juz z Wami. Ale ojciec jest !! I dziecko nadal go ma , może kochac ojca ! Może do Niego wysłać kartkę z laurką, może zadzwonić, pogadać. Ale nie może ojcu narzucać swojej woli, żądań itp.
Jeżeli ten ojciec czuje sie ojcem. Ale jeżeli nie czuje sie ojcem.....nic nie zrobisz.
Nie masz wyjścia Kaziu, musisz to zaakceptować !

Kaziu, a to, że Twoje dziecko podupada na zdrowi, ma alergię ....ej Kobito....chcesz za to oskarżyć męża ?? Chcesz cos na Niego przerzucić ??

Że nie che Cie puścić nawet do pracy
( ŻE BOI SIĘ MNIE NAWET PUŚCIĆ do pracy, bo przecież w świadomości dziecka tato pojechał do pracy i praca mu tatę zabrała więc może i zabierze mamę)
.....Kaziu, zaczynam sie bać ?? Co się dzieje z Twoim dzieckiem ? To juz nie wina ojca, bo go nie ma .
Polecam Ci skorzystanie z porady u specjalisty i musi to być fachowiec - psycholog od małych dzieci .
Pokazujesz tu ciągle swoje i tylko swoje lęki....przerzucasz je mam wrażenie na swoje dziecko . To sa Twoje obawy i Twoje interpetacje.
Dziecko samotnej matki nie boi sie, jest zdrowe i szczęśliwe .


" Tłumaczę synkowi to na wszystkie sposoby,"........wiesz, może juz Mu więcej za dużo nie tłumacz

..zajmuję czas i daję tyle miłości na ile potrafię. ........o , to tak, jak najbardziej i jak nawięcej !!


Nie potrafię wybaczyć mężowi jego tchórzostwa i jestem zła na niego i tę moją stażystkę" .- ....to rozumiem, podoba mi się, że potrafisz to jasno i prosto nazwać. Ale co z tym dalej zrobisz ? Bo coś trzeba ? Szkoda życia na trzymanie złości w sercu . Zrób cos z tym...np, zamień na większą miłośc do siebie i radosniejsze życie z syneczkiem ! Nie jesteś sama ! Masz synusia, masz nas i masz Boga i Jego nieograniczoną moc i miłość .
Przytulam !! EL.

Anonymous - 2008-10-30, 17:50

Kazia....odpuść,nie wbijaj mi pychy do góry..... i tak mam ją soprą.
I tez jestem "popaprany" ...jestem alkoholikiem.trzeżwym co prawda ale alkoholikiem.

A co do tego co napisałaś:"Winę za rozpad podzieliłabym jednak na trzy (ja, mąż, teściowie"........... winę ponosi Twój mąż ,bo Was zostawił.Ty ponosisz odpowiedzialność za swoje małżeństwo,za kryzys,za być może zaniechanie wzięcia pełnej( z Twojego zakresu) odpowiedzialności za małżeństwo.
A teściowie?????? no cóż........... na tyle na ile im pozwoliliście mieszać,na ile byliście i jesteście dorośli.

Dalej piszesz:"Przyznam się do całkowitej niemocy i bezsilności w swoim związku szczególnie w końcówce przed kryzysem"

To dobrze że jesteś bezsilna,tylko obawiam sie czy Ty mylisz bezsilności z bezradnością.

Bo bezsilna to jesteś ale nie bezradna.Możesz wystąpić o alimenty,o separację ,o rozdzielność majątkową,możesz pójść na terapię,do psychologa,możesz poszukać speca od Twoich kontaktów z dzieckiem.To jest ważne.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group