Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Uniewaznienie

Anonymous - 2008-10-11, 22:59

mami to dobra wiadomość ,bo już zżerało mnie poczucie winy ,napisze człowiek ale nie chciał żle ..nauka i jescze raz nauka...przynajmiej dojrze jeszce swoje podknięcia dla mnie to plus
Anonymous - 2008-10-12, 00:47

dzięki wszystkim:)
Norbert
mojego małżeństwa nie dało sie ratować , byłam mężatką 3 lata nie mam dzieci , moj maz biorac ze mna slub zrobił to jak powiedzial do naszego świadka dla swiętego spokoju bo tak wypadało i za daleko to zaszło a po za tym juz wtedy planował rozwód jako mniejsze zło potrafił zarazem kłamac mi prosto w oczy ze mnie kocha choc utrzymywał w tajemnicy przez całe nasze małżeństwo związek z kobieta poznana miesiąc przed naszym ślubem o czym nie miałam pojęcia gdyż wierzyłam w jego słowa i nawet łzy, całe małżeństwo prowadził odrębne życie poświęcone pracy, tej kobiecie i innym przygodnym "koleżankom" praktycznie dom traktował jak hotel w którym siedziałam sama i żyłam mrzonkami i jego kłamstwami, na rocznice ślubu kupił mi zmywarkę ale nawet nie pocałował. W końcu zażądał rozwodu bo nie chce być dłużej moim mężem choć byłam podobno dobra zona ale on nie chce mieć domu dzieci i chce robić karierę i ze cały czas mnie okłamywał .. To tak pokrótce choć to dłuższa historia ... uważasz ze można ratować małżeństwo które było zawarte w kłamstwie i perfidii jednej ze stron? Uważasz ze jest tu cokolwiek do ratowania?
pozdrawiam Iwona

Anonymous - 2008-10-12, 09:14

Yvette..nie do mnie nie do nas ludzi na tym forum należą takie decyzje,będąc juz jakis czas na tym forum zobaczyłem jedno ...nikt z nas nie jest psychologiem..nikt z nas ..nie winien cokolwiek mocno sugerowac my w naszych problemach mozemy jedynie ..powiedziec(napisac) o swoich sytuacjach...powiedziec o odczuciach..i tyle..nieraz
pomoc słowem..wsparciem w ciężkiej chwili ale nigdy podejmowac kroków typu to trzeba tak,powinieneś/powinnas tak nie mamy takiego prawa a niektórzy działając we własnych emocjach tak robią...yvette...to ze twój mąz okazał sie palantem nie pierwszy, świat taki jest...przyjdzie i jego chwila na otwarcie oczu...czy zycie z takim człowiekiem ma wartośc ty sama najlepiej wiesz...ja w tej chwili winienem przeprosic za moja pierwsza odpowiedz..
choc miała na celu ..podkreslenie jak wielka wartośc dla ludzi mocno w to wierzących
ma sakrament...dla twojego faceta była to przygoda jedna z wielu,dla ciebie podejrzewam była to wielkie sprawa ...teraz pozostało wyzwanie walki z zaprzeczeniem własnych odczuć.....i o to mi chodziło jak to jest trudne...nasze decyzje..jakie człowiek podejmuje nieraz w emocjach
bo na dzisiaj nie widzimy inaczej,nie ma innej drogi...jutro okaże sie dla nas kleską..tym sumieniem jakie nas gryzie....i nie mysle o twoim małżeństwie bo z tego co napisałas to
jakies jedno wielkie bagno tylko o tym że ty traktowałas to wszystko powaznie nie jak przygodę...powodzenia yvette...pamiętaj jedno nieraz szcześcia szukamy tak daleko
a okazuje się że jest tak blisko rozejrzyj się!!!!!!!

Anonymous - 2008-10-12, 22:29

Norbert - brawo za odwagę i przeprosiny dla Iwony.
Cieszę się również z tego, że zauważyłeś, ze sakrament małżeństwa ma ogromną wartość, ale niekoniecznie dla tych, którzy odchodzą - być może nigdy, chociażby tak jak mąż Iwony (tak wynika z jej opowiadań) nie zdawali sobie sprawy z tego czym jest sakrament, małżeństwo.
Wystarczy rozejrzeć się wokoło, głębiej zastanowić.
NORBERT napisał/a:
choc miała na celu ..podkreslenie jak wielka wartośc dla ludzi mocno w to wierzących
ma sakrament...

Norbert w lipcu 2006 roku pani psycholog powiedziała mi, że można ratować każde małżeństwo, bez względu na to co się wydarzyło ale potrzeba chęci obojga małżonków. Obojga małżonków...
Psycholog związana z Kościołem, doświadczona...
Nie bardzo wtedy wierzyłem w jej słowa.
Po tych dwóch latach oddalenia mogę wyznać - nie ma małżeństw duchowych.
Pani psycholog miała rację - małżeństwo to związek, a związek tworzy para. Na siłę nikogo nie zmusisz.
Postaw pytanie - kogo tak naprawdę kochasz: tą, tu i teraz??? Czy obraz, który nosisz w sercu??? Czy można kochać obraz? wyśniony ideał? czy to jest małżeństwo z tą, tu i teraz czy fikcja, którą tworzysz bo nie masz odwagi przyznać się, że coś się nie udało - nawet jeżeli to nie ty zawiniłeś, odszedłeś???
Pozdrawiam Norbert i życzę Ci powodzenia.

Anonymous - 2008-10-12, 22:54

Zgodze się Wito ja zawsze pisze że trzeba dwojga,akurat w naszym zwiazku nawaliłem ja...czy do końca czy całkowicie to duże pytanie i dalej.....czy kocham wysniony ideał,obaz-
nie bo nie ma ideałów kocham kobiete fajna ,normalną ,usmiechniętą ,o czystym sercu jaka poznałem ...lecz czy ta kobieta kocha mnie..dzisiaj nie wiem...i kogo kocha tez dokładnie nie wiem....codziennie żyję i nic nie wiem..pozdrawiam cie Wito....rozejzyj sie dookoła wszedzie jest szczęscie trzeba je tylko zbierac


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group