Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po separacji, rozwodzie, zdradzie - odbudowywanie

Anonymous - 2008-06-15, 18:42
Temat postu: odbudowywanie
Minęło już sporo czasu odkąd znów jesteśmy razem. Przyznam, że nie jest łatwo. Ale tak trzeba...
Muszę wiele rzeczy zaakceptować, po prostu to przyjąć. Nie ma sensu walczyć...
To takie czasem drobiazgi, ale przecież nie zmienię tego człowieka. Jeśli ten dom ma jakoś funkcjonować, to ja muszę dalej na tym posterunku trwać.
Od dłuższego czasu to ja pracuję, mąż zajmuje się domem. Tak się złożyło. Teraz będzie musiała nastąpić zmiana. Ale niestety to ja muszę mu szukać pracy, pisać życiorysy itp. Przychodzę do domu o 18 i siedzę nad ogłoszeniami, przy komputerze do późna. Rano znów do pracy. Nie mówię, że nic nie robi, ale mam wrażenie, że zbyt dużo spada na mnie. Jestem w ciąży, która jest zagrożona. I właśnie się dowiedziałam, że to ja chciałam tego dziecka i muszę go w tym wspierać. W pewnym sensie to prawda - ja chciałam, bo to jedyny sens życia... Ale kto powiedział, że ja w ogóle urodzę..? To już 23 tydzień i zbliżają się najbardziej ryzykowne tygodnie. Sytuacja zdrowotna się nie poprawia... Jak się nie uda teraz to może to być koniec macieżyństwa w ogóle... I ze względu na wiek i komplikacje ginekologiczne... A jeszcze do tego wymówka mojej mamy, że mogłam pójść do lekarza... Jak bym wiedziała, że jest tak źle to bym poszła...
A mąż właśnie przeziębił się, boli go gardło, ma gorączkę... Rozumiem, nic przyjemnego, ale ja nawet nie mogłam do kościoła z dzieckiem wyjść, bo on nie chciał (tak ciężko chory) zostać sam na 2 godziny.
Złość mnie ogarnia w takich momentach. Mam ochotę krzyczeć i niszczyć wszystko.

Anonymous - 2008-06-15, 18:54

Droga Anno30 , ale nie mówić nic i pozwolić by złość rosła - to jest to wstęp do niszczenia ... tak mi sie wydaje . Czy mówiłaś mężowi o tym co tu napisałaś ?
Anonymous - 2008-06-17, 21:06

On wie, co ja na ten temat myślę. Po prostu to taki człoweik, że w sytuacji trudnej, stresowej wycofuje się, i na dodatek tymi swoimi - trochę wydumanymi - problemami obciąża innych. No ale to, co dla mnie problemem nie jest, dla niego jest.
To są często drobiazgi, może nie warto sobie tym głowy zawracać, zwłascza, że przecież jest tyle ludzi, którzy mają realne problemy... Muszę go zaakceptować takiego, jakim jest, przecież go nie zmienię...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group