Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po separacji, rozwodzie, zdradzie - już nie jestem nic warta...

Anonymous - 2008-04-05, 23:51

siedzę właśnie przy naszym maleństwie ,ciągle się budzi,męczy go strasznie katar ,kaszle i ząbkuje dodatkowo ,znów pół nocy nieprzespanej, a mąż jest w drugim pokoju ,tak blisko ...a tyle jest przeszkód...
Anonymous - 2008-04-06, 07:37

Ewano - spokojnie. Daj mu czas na przemyślenie tego wszystkiego. Zachowuj spokój. A kiedy przyjdzie czas, omówcie to wszystko, aby zacząć nowy, być może lepszy rozdział. Powodzenia!
Anonymous - 2008-04-07, 09:23

Piszesz Ewano, ze po spowiedzi bylo lepiej - więc zacznij systematycznie przystepować do sakramentów, do spowiedzi co miesiąc, albo nawet co 2 tygodnie.
Mówie o tym z własnego doswiadczenia - nawet się nie zorientowałam, gdy zaczęłam przystepować co miesiqac do spowiedzi, wszystko w moim zyciu zaczeło sie prostowac, zaczęłam widzieć wszystko inaczej, odzyskałam spokój i pogodę ducha.
Sakramenty są autentycznie źrodlem łaski, Bóg tylko czeka, żebysmy z nich skorzystali.
Ty nic nie musisz, nie musisz sam walczyć - oddaj wszystkie swoje niepokoje Bogu - On sam działa.
To takie banalne, ale tak jest!!!

Anonymous - 2008-04-07, 14:13

Greg.
Ja wszystko co miałem madrego i głupiego do napisania napisałem już na forum. Niewiele mam do dodania. Ale sledze cały czas to co się dzieje a sytuacja ewany przywołała wspomnienia i pomyslałem że może w tym jednym przypadku potrafię coś pomóc.

Ewano
Im więcej zdobywam dystansu do wszystkiego co przeszedłem tym bardziej upewniam się że niezaleznie od sytacji - czy jestesmy zdradzani czy też sami zdradzisliśmy - jesli chcemy budować na nowo, jesli chcemy byc wierni danemu słowu, musimy w pełni zaufac Bogu. Musimy podjąc tę decyzję sami bez gwarancji że Bóg poprowadzi nas drogą, którą oczekujemy. Bo może sie okazać że bedziemy musieli długo czekać czasami całe życie. Że Bóg ma wobec nas inne plany.

To bardzo, bardzo trudne. Można powiedzieć nieludzkie i szalone. Ja miałem dużo szczęścia ale nie wiem co by było gdybym go tyle nie miał. Dlatego jestem jak najdalszy od potepiania wszystkich, którzy nie potrafia zaufać. Którzy opuszczeni przez małzonków pragną szukać szczęścia na własna rekę.

Ty tez musisz się przygotowac na wielki wysiłek. Jeśli chcesz prawdziwie ratowac małżeństwo zaufaj Bogu. Módl się i bądź cierpliwa. To będzie trwało lata nim dojdziecie do równowagi, nim rany sie zagoją. Blizny zostaną na zawsze. Nie buduj sobie żadnych scenariuszy. Nie oczekuj wiele od męża. Jest tylko człowiekiem, któremu świat zawalił się na głowę. Módl się za niego bo on też bez Boga nie da rady. Może bedziecie cały czas razem a może rozstaniecie się na jakiś czas. Wszystko to będzie dla ciebie próbą nadziei.

Bedę się za was modlił

pozdrawiam
jarek

Anonymous - 2008-04-12, 14:05

tracę nadzieję... :-( jesteśmy tak daleko od siebie...

mówił że chce mieć kobietę którą będzie mógł kochać i ona będzie go kochała ,szczerze i spontanicznie, ja tak nie umiem... moje pomysły są i były głupie, nieodpowiednie,nie w tej chwili co trzeba...

...i zamknęłam się w sobie i nie potrafię otworzyć ,kocham go w sercu... przytulam, całuję w marzeniach... czasem jak trzymam na rękach nasze maleństwo i on podchodzi blisko, czuję wtedy jego piękny męski zapach i aż się gorąco robi i dziwnie w środku... :cry:

tak bym chciała cofnąć czas,wymazać, wyrzucić to co złe

Anonymous - 2008-04-12, 22:56

ewana napisał/a:
moje pomysły są i były głupie, nieodpowiednie,nie w tej chwili co trzeba...

to są słowa Twojego męża, czy twoje myśli ?
dlaczego się zamknęłaś? jeśli kochasz, pokaż Mu to... podejdź... przytul i pocałuj prawdziwie, nie w marzeniach...
Ewana... odwagi!!! :-)

Anonymous - 2008-04-14, 09:16

Ewana
To że twój mąż tak mysli i mówi to normalne. Ja tez tak myślałem i mówiłem. Dwa razy chciałem się rozwodzić. Było już postanowione.
Twój mąż jest w tej chwili emocjonalnie rozchwiany. Przezywa traumę. Musisz byc przygotowana na wszystko.

Najgorsze co możesz teraz zrobic to zamknąc się w sobie, odsunąć. Przepraszam za porównanie ale musisz byc teraz jak ten psiak wierny, który mimo że dostaje klapsa nadal merda ogonem i okazuje swemu panu oddanie i przywiązanie. O ile mąż cię nie poniża, nie stosuje przemocy fizycznej czy psychicznej tak właśnie powinnaś się zachowywać. okazywac miłóść mimo wszystko, wbrew jego emocjom. Po prostu musisz trwać i cierpliwie czekać.

I musicie dużo rozmawaić. Musisz powiedzieć mu wszystko co chce wiedzieć. Jesli zapyta odpowiadaj prosto szczerze.

Módl się o mądrośc dla siebie i męża

pozdrawiam
Jarek

Anonymous - 2008-04-14, 13:14

Szczerze proponuję spotkanie z dobrym psychologiem.
Poczucie winy i żalu w stosunku do własnych czynów, potrzeba oceniania, osądzanie i również samousprawiedliwiania przyczynie się do jeszcze wiekszego rozchwiania emocjonalnego.
Nie wiem czy wam się uda ale ważne czy tobie się uda odnaleźć spokuj, radość i cel swego życia a przede wszystkim szczerze uznać i przyjąć siebie i wybaczyc sobie jako największemu dobru tj dziecku Bożemu.
Pozdrawiam i zyczę duzo sił

Anonymous - 2008-04-14, 23:41

dziękuję Wam że się odezwaliście to dla mnie bardzo ważne,nie mam tu nikogo z kim mogłabym porozmawiać

[ Dodano: 2008-04-15, 00:06 ]
Kasiu te słowa powiedziałam do męża i przyznał mi rację w zupełności,powiedziałm taż że m.in. dlatego nie powinniśmy być razem bo nie będziemy szczęśliwi

[ Dodano: 2008-04-15, 00:20 ]
Jarku myslę że już przeszliśmy wszystkie etapy jeśli mozna to tak nazwać, pytał mnie na początku ale ja nie mogłam się zdobyć na odwagę żeby powiedzieć całą prawdę do końca,kłamałamże już nic, że to wszystko,kłamałam w oczy a serce się rozrywało bo nie chciałam tak,nie chciałam kłamać,tak się bałam że go stracę...
powiedziałam wreszcie całą prawdę ale mam za swoję bo mój mąż mi nie wierzy, mówi że nadal kłamię i zaznacza że jest mu to w zupełności obojętne ,ja jestem obojętna,jużmnie nie chce,nie wyobraża sobie ze mną życia... ja wcale się nie dziwię bo jak można by nadal z kimś kto Cię ,,zabił,,?? kto złamał serce, zmarnował ci życie,,,

nie wiem co będzie ze mną,jestem martwa,nie umiem się śmiać,cieszyć ,już nic nie umiem i zawdzięczam to komu?? samej sobie

niedługo wracamy do kraju i ja z dziećmi mam już tam zostac,potem rozwód... i koniec
powiedziałam że będę czekać na niego,że zawsze będziemy małżeństwem ,na co powiedział że się mogę się niedoczekać,że połamałam wszystkie przysięgi .... niewiem co będzie

Anonymous - 2008-04-15, 08:14

Ewana - jesteś cudowną kobietą. I wierz mi Twój mąż jest szczęściarzem, że Ciebie wybrał i kiedyś to doceni. To że potrafiłaś przyznac się do błędu przed nim, przed Bogiem i przed samą sobą bardzo dobrze o Tobie świadczy.
Uważaj na te kłamstwa, one potrafią zrobic dużo złego, ale nie wracaj już do przeszłosci. To bolesne i lepiej na razie zostawic te sprawy.
Masz dla kogo życ. Przede wszystkim dla Boga, a przez Niego dla Twojej rodziny. Oni potrzebują Jezusa. Wierz mi, bez Jego pomocy sami nic nie możemy.

Anonymous - 2008-04-15, 08:33

Agunia wiem że by mi się przydała taka wizyta...

od długiego już czasu czuję że wszystkie niepowodzenia męża to moja wina,wszystkie jego nerwy... nawet to że niema miejsca na parkingu kiedy właśnie to ja wymyśliłam żeby jechać do tego sklepu, że deszcz pada,że dziec9i coś chcą... on się zaraz denerwuje,przeklina... a jak mają przyjść znajomi jacyś to już całkiem... boję się że zaraz coś znów powie,że wróci do przeszłości,lubi mnie upokażać przy kimś, więc mało się odzywam i siedzę z gośćmi z resztą mamy małego brzdąca którego to jak zawsze ja mam na rękach...
czuję jak z dnia na dzień przybywa ciężaru moich win,czuję się okropnie i podle ,już nie daję rady żyć w takim stanie, czuję jak to mnie zjada od środka

[ Dodano: 2008-04-15, 08:39 ]
w.z. płaczę jak dziecko czytając Twoje słowa o mnie... wątpię w to że kiedyś On tak pomyśli, że sama o sobie będę tak myślała

Anonymous - 2008-04-15, 09:01

jest trudniej, niż myślałam... właśnie kombinowałam, jak ściągnąć Cie na rekolekcje do Ciechocinka :-) a Ty piszesz, że jesteś za granicą...
ewana napisał/a:
powiedziałm taż że m.in. dlatego nie powinniśmy być razem bo nie będziemy szczęśliwi

po co takie słowa, Ewana? Ty pierwsza musisz uwierzyć w to, że możecie być szczęśliwi... jesteś bardzo zdołowana a dołujesz się jeszcze bardziej...
Pisałam już, nikt z nas nie jest doskonały... Twój mąż też na pewno popełnił w życiu jakieś błędy... a Chrystus wybacza wszystkim i Jemu, i Tobie, i mnie , i innym... musimy sie tylko przyznać do tego, że w czymś zawiniliśmy... Ty się przyznajesz, Ty widzisz swój grzech, Ty chcesz go naprawić...
Ewana, uwierz w siebie... sama wybacz sobie... sama daj sobie szansę...
Być może rzeczywiście potrzebujesz psychologa...
Potwierdzam też to, co pisała wcześniej Małgosia o częstej spowiedzi... nawet co dwa tygodnie, jeśli jest taka potrzeba... i częsta Eucharystia... to daje siłę, uwierz mi...
Rób to, co możesz po ludzku, a resztę oddaj Panu Bogu... i Jemu zaufaj!!!
Przytulam Cię :-D
Kasia

Anonymous - 2008-04-15, 10:14

Ewana
Wasz przypadek jest identyczny z tym co ja przeżyłem. Twój mąż broni się przed bólem. najlepszym rozwiązaniem wydaje mu się ucieczka. Na krótką metę to pomoże potem bedzie bolec jeszcze bardziej.

Los waszego malżeństwa nie zalezy w tej chwili od uczuc czy emocji. Zalezy od odpowiedzialnej decyzji męża, która trzeba podjąc z całą świadomością że bedzie ciężko, ze bedzie boleć. Ja taką decyzję podjąłem i teraz bardzo się z tego cieszę.

Ty ewano musisz zacząc sobie wybaczać. Zrobiłaś źle ale wiesz o tym. Przepraszaj męża zawsze kiedy masz okazję. Mów mu że żałujesz. Przynajmniej mnie zawsze to pomagało. Ale musisz się otrząsnąć i pracowac nad sobą. Módl się o mądrośc dla siebie i męża. Mądrość jest wam teraz najbardziej potrzebna.

pozdrawiam
Jarek

Anonymous - 2008-04-15, 10:49

Mąż Zosi napisał/a:
najlepszym rozwiązaniem wydaje mu się ucieczka. Na krótką metę to pomoże potem bedzie bolec jeszcze bardzie


Masz rację. To tak właśnie działa. Gdy moja żona odeszła do kochanka w pierwszym momencie poczułem ulgę. W końcu spokojnie przespałem kilka nocy, ale później ból był nie do zniesienia - czasami chyba łatwiej jest wytrzymac śmierc kogoś bliskiego niż takie rozstanie. A może w ich przypadku dobrze by było gdyby jakiś czas pobyli bez siebie, może by zatęsknił za tym co może stracic. Tylko niestety ryzyko, że w ramach odwetu mógłby też próbowac ułożyc sobie życie z inną osobą. Ta sytuacja jest Jarku dla męża Ewany bardzo trudna. Tylko on może podjąc tą decyzję. To tak jakby na nowo oświadczyc się lub odnowic przysięgę małżeńską.

Anonymous - 2008-04-15, 11:27

w.z. napisał/a:
A może w ich przypadku dobrze by było gdyby jakiś czas pobyli bez siebie, może by zatęsknił za tym co może stracic. Tylko niestety ryzyko, że w ramach odwetu mógłby też próbowac ułożyc sobie życie z inną osobą.


Róznymi drogami Pan Bóg nas do siebie prowadzi. Im mniej mu ufamy tym te drogi bardziej kręte.

Rozmumiem męża Ewany. Mam szczerą nadzieję że podejmie właściwe decyzje. To malżeństwo jest do uratowania bo nie ma juz w nim bariery kłamstwa. To bardzo wiele.

pozdrawiam
Jarek


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group