Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Ważne tematy - Temat dla Justyny- dopóki nie rozpozna forum

Anonymous - 2008-03-26, 15:58

Ola2 napisał/a:
"ks. Piotr Pawlukiewicz w swoich rozmowach z młodzieżą bardzo często porusza kwestię negatywnego związku między seksem przedmałżeńskim a późniejszymi kryzysami już po zawarciu sakramentalnego związku."

No to ja nie miałam i nie mam żadnego kryzysu, skoro tak ksiądz mówi.


gdyby to było takie proste...znam małzeństwa współzyjące przed slubem i bedące ze sobą szczęśliwe i takie, które nie współzyły i nieszczęsliwe....tutaj nie ma jednej złotej reguły i pisanie w takim sposób jest spłyceniem problemu kryzysów.

Anonymous - 2008-03-26, 16:04

Desdemono, też tak sobie pomyślałam, że jest to spłycanie problemu.
Anonymous - 2008-03-26, 16:28

Wiesz Justyno, psychologia zaniepokojona niesamowitą ilością rozpadów związków, niesamowita ilością rozwodów, zastanawia się ...bada przyczyny tych sytuacji.
Z bagań wynika, że obecni mlodzi ludzie do podjęcia współżycia seksualnego gotowi są juz ok 13 roku zycia - mówię o Europie i Europejczykach , a emocjonalnie gotowi do budowania związku są dopiero ok 40 roku zycia. ...wcześniej sa niedojrzali ( ich emocje ).

Popatrz jaki zgrzyt ! Do tego własnie doprowadził współczesny świat....wolność, luzik, brak Boga itp.

Mlodzi ludzie żyjący w związkach...już na studiach bez ślubu mieszkaja razem....juz bez ślubu , niegotowi emocjonalnie do odpowiedzialności za siebie a co dopiero za innych.....W wieku mlodym, bez ślubu przezywają juz ciężkie kryzysy zwiąków. Często od związku do związku...od kryzysu do kryzysu.

Seks bez ślubu czym jest ??
Mlodzi ludzie pobierając się , mają za soba kilka lub kilkanaście związków i tyleż samo partnerów seksualnych...rozstań, powrtoów, traumatycznych przezyć. Z jednej strony zycie chcą brać na poważnie, z drugiej bawią się w pary, wziązki bez zobowiązań, lużne i byle jakie, w niechciane , przypadkowe ciąże, ich usuwanie itp.

Wszystko to dzieje się WBREW nauce kościoła , Boga....ale to wszystko jest mocno zagłuszone. Niestety nie da się zagłuszyć naszych emocji, uczuć, bólu, ran.

Do czego nawołuje kościół ? Do czystości ! Jest przeciwny współżyciu przed ślubem....wszystko to głośno obśmiane.
No....teraz niech świat sie smieje...jak tyle rozwodów, jeszcze więcej nieszzęśliwych dzieci....ale świat mówi, że to przecież norma .

Justyno....tak naprawdę jesteś poślubiona w obliczu prawa. Tak naprawde żoną będziesz, kiedy staniecie przed Bogiem. Tak naprawdę jesteś już w toksycznym związku, nad którym trzeba by sie zastanowaic czy warto. Jeżeli zdecydujesz, że warto, to musisz wiedzieć, że juz na zawsze i do końca i nie wolno sie cofnąć. Przysięga przed Bogiem zwiążę Was na zawsze !

Justyno....być może dlatego Wasz kryzys .....to czas na zatrzymanie się....na zastanowienie, co dalej. Powodzenia !! EL.

Anonymous - 2008-03-26, 16:31

Justyno........... fajny tekst napisałaś:"Bóg nas kocha i daje szanse ludziom zagubionym w każdej chwili ich życia..więc"

Wiesz....... wielokrotnie słyszałem teksty:Bóg dał przykazanie miłości.Więc ja akurat znalażłem właśnie swoja nową miłość.Bóg mnie kocha i nie chce abym się dalej męczył z tą "starą " żoną, z tymi dzieciakami.Bóg daje mi nową miłość.

A wiesz........... Elzd1 miała swego czasu fajna maksymę wpisaną na dole swoich tekstów: "miłość kończy sie tam gdzie zaczyna sie krzywda drugiego człowieka" chyba tak to było......... jak przekręciłem coś to mam ndzieję że Elzd1 sie nie pogniewa a ewentualnie sprostuje.

A zagubiony zawsze może mieć szansę powrotu............ ale to podobno pewnik tylko w stosunku do Boga.Ludzie często nie są aż tak miłosierni i nie moga zapomnieć całkowicie krzywdy.

Anonymous - 2008-03-26, 16:40

Bardzo podobało mi się to, co napisała Basia_priv. Warto zastanowić się, czy Twoja obecnosć tutaj, Justyno, nie jest wyraźnym znakiem, że Twój związek nie podoba się Bogu. Mimo nazywania partnera "mężem", w oczach Boga on Twoim mężem nie jest.
Piszesz: "Kosciół uczy nas tego co mówi Biblia.Wiec ludzie którzy to zrobili-maja z siebie zrezygnować skoro wiedza co ich czeka??"
I jeszcze: "Bóg nas kocha i daje szanse ludziom zagubionym w każdej chwili ich życia..więc"
Myślę że nie rezygować z siebie, ale pójść właściwą drogą, zgodnie z tym, co Bóg nam mówi. A poprawa jest możliwa w każdej chwili, tylko nie można żyć w grzechu, licząc na to, że Miłosierny Bóg i tak wybaczy. Wielu nie zdążyło z poprawą, zabrakło im może jednej sekundy, bo nikt nie zna dnia ani godziny.
Może to, co się teraz dzieje, ma Ci wskazać, iż trzeba szukać oparcia w Bogu? I wcale nie uważam, że wstrzęmięźliwość przed ślubem jest gwarancją na dobre wspólne życie, tutaj nie ma żadnej reguły. Już raczej życie z Bogiem po ślubie, nie zapominanie o Nim i odstawienie na bocznicę. Ale świadome brnięcie w grzech ( bo teraz już wiesz, że to grzech) - czyż jest właściwe?
Kto wie, czy ten akurat człowiek jest Ci wskazany jako towarzysz życia. Zobacz, to Tobie zależy, nie jemu.

Dla Ciebie:
"A kto wie, czy za rogiem, nie stoją Anioł z Bogiem,
I warto mieć marzenia, doczekać ich spełnienia;
A kto wie, czy za rogiem, nie stoją Anioł z Bogiem,
Nie obserwują zdarzeń i nie spełniają marzeń"

Warto czasem spojrzeć, co dzieje się "za rogiem" ;-)

Anonymous - 2008-03-26, 16:49

elzd1 napisał/a:
Kto wie, czy ten akurat człowiek jest Ci wskazany jako towarzysz życia. Zobacz, to Tobie zależy, nie jemu.


Jak w większości przypadków tutaj.... Elzd, przeciez i Tobie zależy a twemu mężowi - nie. I u mnie jest tak samo...

Anonymous - 2008-03-26, 19:19

Mam prośbę!czy możecie już mojego tematu nie poruszać??przyszłam na to forum bo chcę ratować swoje małżeństwo(niesakramentalne)na górze strony jest napisane:
Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki).
To ze jestem w niesakramentalnym związku nie znaczy że należy mnie od razu-powoli ale dobitnie zjechać!Koleżanki:Ola2,zuza oraz lodzia bardzo mi pomogłyście w tych ciężkich dla mnie chwilach jak by coś to kontaktuje sie z wami na priv-bo ludzie chyba nie chcą sie pogodzić z tym że chce ratować moje małżeństwo.POZDRAWIAM

Anonymous - 2008-03-26, 19:34

Miałam napisać coś więcej, ale nie napiszę. Szkoda gadać, skoro argumentami jest jakiś "cały świat", więc ktoś się wypowiada również w moim imieniu, a nie powinien.
Mam nadzieję, Justyno, że na dziś zlazłaś z forum, bo jak dla mnie, to wyraźnie Ci powyżej, zrobili z Ciebie....

Pytanie do tych powyżej: Kto z Was poszedł cnotliwy do ołtarza? Jeśliś byłeś/byłaś cnotliwy/a, to czy uchroniło Cię to przed zdradą małżeńską czy alkoholizmem?

Zarzucacie młodym ludziom niedojrzałość. A Wy byliście dojrzali, idąc do ślubu?

Ludzie do rozrodu w wieku lat 13 również w średniowieczu już byli zdolni, często w wieku 13-15 lat zawierali związki małżeńskie, a dzieci rodziły dzieci. Kryzysu wieku średniego nie przeżywali? Ano często nie, bo dożywali średnio do ... 50 roku życia. Cichcem nałożnice se wielu brało i już.

Dla mnie różnica między dawnymi laty, a obecnymi jest jedna i fundamentalna: kiedyś o tym się nie mówiło, a teraz mówi. Zdradzona baba czy facet nikomu by nie powiedział... ze wstydu, ewntualnie użyłby tego samego, co Lukrecja Borgia.

Dziwne to, że przychodzi głodna baba do piekarni po chleb, a serwuje jej się podwójną dawkę głodówki. Tak się zadziało teraz na forum. Ciekawa jestem co by było, gdyby ktoś się przyznał na forum, że jest wyznawcą judaizmu, muzułmanizmu... Acha, po co ja pytam, przecież tu w tej piekarni karmi się tylko i wyłącznie chrześcijan wyznania rzymsko-katolickiego... pod warunkiem że mają sakrament małżeński.

P.S.: Zuza pozdrawia, macie szczęście, bo Internet jej padł był w domu. Ja już niestety też nie mam czasu. Justyna, jakby coś pisz na priva...

Cmoooooook

Anonymous - 2008-03-26, 20:49

Nie bardzo rozumiem skąd to oburzenie. Ani nikt nie zjechał, ani nie potępił. Skąd taka złość?
A że forum jest katolickie, to i musi wyjść ważność małżenstwa sakramentalnego, nie widzę nic zlego w żadnej wypowiedzi.
Justyna, nie rozumiem Ciebie, dostałaś wiele odpowiedzi, dziewczyny wczoraj trzymały Cię w pionie, i chwała Im za to, dziś temat się rozwinął z inwenwencji Zuzy.
Dlaczego doszukujesz się złych przesłanek w wypowiedziach o Bogu i ślubie kościelnym? Przecież tutaj jest to najważniejsza sprawa, jeśli nie zauważyłaś, to mówię Ci o tym. To forum jest właśnie dla tych, którzy chcą zgodnie z przykazaniami, inaczej jaki byłby cel? Propagowanie cywilnych związków? To doskonale robią media i świeckie fora, mnóstwo jest takich w sieci. Stanowimy wspólnotę ludzi, których sakramentalne małżenstwa są zagrożone. I dla nas najważniejsze jest propagowanie tych właśnie małżeństw, zawartych w Kościele Katolickim.
Może właśnie po to trafiłaś na to forum, żeby doświadczyć, co jest ważne?

Ola2. Do Ciebie to samo pytanie: skąd oburzenie, i gdzie widzisz jakieś potępienie czy krytykę? Ja zobaczyłam troskę o Człowieka, zarówno w Waszych wypowiedziach, jak i postach Basi, Nałoga, czy EL.

Anonymous - 2008-03-26, 21:13

Nie Elzed 1, nie zauważyłam u Was troski o człowieka. Człowieka w cierpieniu.
Jakieś generalizacje, gadki, co się dzieje w świecie.
Nie chcę z Tobą polemizować, bo na Ciebie każdy związek niesakramentalnym działa jak płachta na byka.

Już kiedyś pisałam o Matce Teresie z Kalkuty. Ja właśnie tak pojmuję pomoc drugiemu człowiekowi. Nie pytam o wiarę, kiedy widzę cierpienie. Jeśli mogę pomóc, pomogę. Dopiero potem mogę porozmawiać o Bogu. To ja mam dawać świadectwo swoim zachowaniem, słowami, że Bóg jest Wielki. Nie pustymi frazesami.
Tyle się tu gada o zmianach samego siebie. Chcesz zmienić śwat? Zacznij od siebie.
Tyle się tu gada o dawaniu. A pokazuje się drzwi - tam sobie idź na te złe fora propagujące cywilne związki... itd. itd.
Tyle się mówi o przebaczaniu, a nie stać kogoś na zwyczajne "przepraszam"...
Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa...
Nie tego się uczyłam na religii. Nie tego mnie uczy Kościół...
Nie potrafię, co innego pisać na forum, a co innego na priva... A tak sporo osób się wypowiada na tym forum.

Zawsze brzydziłam się i brzydzę zakłamaniem. Nawet Ty w jednym poście piszesz co innego, a parę wypowiedzi dalej "odwracasz kota ogonem". Tu rzeczywiście w tym jesteś bardzo konsekwentna. W odwracaniu... Myślałam, że już Ci to minęło. Niestety.

Dzięki Bogu, ja nie mam rozdwojenia jaźni.

Anonymous - 2008-03-26, 21:28

A tak coby przerwać waszą "wymianę zdań" ( widzę, że zaraz znowu trzeba będzie się przepraszać ;) )


elzd1 napisał/a:
"miłość kończy sie tam gdzie zaczyna sie krzywda drugiego człowieka"
Nałogu.
Ja miałam, że... "wolność kończy się ....."
Czy czysta miłość nie jest wolnością?


Pytanie do elzd1 i nałoga;

Czy w takim razie, skoro mój mąż twierdzi, że ograniczam jego wolność nie dając mu rozwodu, że zniewalam go i sprawiam, że jest nieszczęśliwy....więżę go,czy to znaczy, że to już nie jest miłość?

To pytanie jest zupełnie na serio....nie chcę tu Was prowokować....po prostu ostatnio coraz częściej jego argumenty zbijają mnie z tropu....coraz częściej zastanawiam się czy droga, którą wybrałam jest słuszna....czy mam prawo na siłę walczyć o to małżeństwo....i do jakiego stopnia mogę sie posunąć.....

Z drugiej strony jak bumerang wracają myśli...."ale jak mogę zgodzić się na rozwód, skoro wiem, że go nie chcę?"

Anonymous - 2008-03-27, 07:47

Ja juz kiedys odpowiedziałam sobie na pytanie co by było gdyby i wiem, ze męża tak bardzo kocham, ze dałabym mu tą jego wolnośc - z miłości do niego. Dla mnie moja miłośc jest taka, ze wolałabym, aby żył gdzies tam szczęsliwy, ale był... Czekałabym na niego, moze umarłabym samotnie... Ale on wiedziałby o tym, ze we mnie nie ma nienawiści, że pragnę aby był poprostu szczęsliwy.

Ktos kiedyś napisał, ze wolałby aby mąz umarł - bo odszedł. Ja nie. Gorsze dla mnie do wyobrażenia jest, że własnie umiera, niż , ze zyje nawet gdzieś tam ale beze mnie...

Anonymous - 2008-03-27, 08:29

Olu, Ja zauważyłam troskę o Człowkieka. O duszę i wieczne życie, to chyba najważniejsze, żeby żyć zgodnie z tym, co Bóg nakazuje. A to już każdy rozumuje po swojemu, co bardziej ważne, co mniej.
Masz rację, każdy niesakramentalny związek źle na mnie działa, zwłaszcza, gdy wmawia mi się, że to coś normalnego, że tak można, że tak .... wyszło. Właśnie dlatego jestem na tym forum, nie na innym. A to powstało, by propagować odeę, iż tylko sakramentalne małżenstwa są dla katolika ważne, przypomnij sobie rozmowę Jezusa z Samarytanką. Zresztą, ten obrazek przedstawiający owo spotkanie od początku jest niejako naszym motywem przewodnim.
I nie wyganiaam, jak piszesz, nie odsyłam, wskazuję drogę, bo może Justyna nie wie. Tak wskazuję jak umiem, inni robią to swojemu. I nie odwracam nic, piszę co uważam za słuszne, jeśli ktoś za bardzo odlatuje od rzeczywistości, to też piszę, żeby zwolnił i spojrzał realnie. Komentuję zarówno wypowiedzi Zuzy jak i EL, ale czy to ważne? Dla mnie istotne jest, żeby forum nie zamieniło się w miejsce, gdzie każdy wylewa sowje żale, i będzie chciał zmienić wyznaczony kierunek. A z Twojej wypowiedzi czasem takie wrażenie można odebrać, że nie ważne kto i czego chce, byleby tylko sobie popisać, nawet sprzecznie z Biblią.
EL. napisała co widzi: akceptację cywilnych związków, luźne życie bez zobowiązan. Czy nie miała prawa o tym napisać? EL. to razi, mnie również, nie od czasu kryzysu, a zawsze. Forum jest po to, by wskazywać te wypaczenia, tutaj możemy pisać i jest to chyba jedyne takie miejsce w sieci.
Wypowiedź Justyny, pełna złości - czy nie wskazuje, iż potrzebuje Ona pomocy również i tej duchowej?
Insynuujesz i rzucasz oskarżenia, bez zastanowienia się, dla samego pisania.
Wciąż uważam, iż obecność Justyny tutaj jest ważna, otwiera oczy na prawdziwy cel w życiu człowieka, może o to właśnie chodziło - żeby Justyna i Jej partner poszli właściwą drogą? Podobno nikt tu nie jest przypadkiem, może i tym razem Bóg pokierował w tę stronę? Ja tego nie wiem, nie wiesz Ty i nikt z żyjących.

Anonymous - 2008-03-27, 08:34

Proponuję dać se spokój zgodnie z prośbą Justyny- nie mielić tematu że jest po ślubie cywil;nym tylko.
Dorażnie pomóc- bo tego potrzebuje- a resztę zostawić jej- bo inaczej ucieknie bo jak pod pręgieżem ją postawiono a to jest akurat moim skromnym zdaniem zupełnie sprzeczne z wiara katolicką na którą się tu większość powołuje- wymiekąjąc niestety potem.
I reasumując- nie wałkujcie cudzego życia w całości- tykajcie tylko tej części o jakiej uczestnik forum pisze- czyli do jakiej dopuszcza- od pozostałej proponuję rączki zdala trzymac- bo nachalności nie trawię.
No chyba że chcecie żeby sobie poszła zniechęcona.

Justynka- miłego dnia.

Anonymous - 2008-03-27, 08:44

Agnicha

wywołujesz mnie do tematu.........więc postaram Ci sie przedstawić moje rozumowanie
.Na początek znowu posłuzę sie cytatem od Elzd1 (jak coś przekręcam to proszę o sprostowanie) :"Pan Bóg daje miłość ,a diabeł w kociołku drugą gotuje"

Agnicha........ zawierając związek małżeński,ślubując sobie nawzajem w obecności świadków,biorąc sobie za świadka Boga w kościele, Twój maż,Ty też, zgodziliście sie na samoograniczenie swojej wolności w imię miłości,w imię bycia razem,złożyliście sobie przysięgę o wiadomej treści.
Ta przysięga była i jest wyrażeniem zgody na rezygnację ze 100% "JA" na rzecz "MY". Świadomie ,bez przymusu Twój maż wyraził wolę samoograniczenia swojej wolności.

Ty, w dobrej wierze ,obdarzyłaś go swoim zaufaniem,uczuciem,oddałaś mu siebie,dosłowinie ..oddałaś mu siebie.

A Ciebie nie można używać jak rzeczy.Jesteś człowiekiem...... nie rzeczą.Człowieka-żonę /meża trzeba,należy kochać a nie używać.

Ty,deklarując swoją miłość do niego,składając przysięgę,zgodziłaś sie na samograniczenie swojej wolności,jednocześnie będąc wolną,bo przestrzegasz podstawowych zasad i praw w małżeństwie,bo przestrzegasz przysięgi jaką złożyłaś.
Czy przestrzeganie złożonej przysięgi może być "że zniewalam go i sprawiam, że jest nieszczęśliwy"?

A gdzie Twoje szczęście? Ono sie juz nie liczy?

Może zapytaj męza czy chciałby poruszać sie po drogach publicznych gdyby zlikwidowano znaki drogowe,światła na skrzyżowaniach,prawo o ruchu drogowym????

To prawo tak ogranicza.Za jego łamanie płaci sie kary,nawet traci prawo jazdy.Czy Twój maż czuje sie zniewolony z tego powodu??
A może Twój mąż jest wolny od przestrzegania prawa pracy? Prawa cywilnego? Te prawa tez są ograniczeniem.Ale zostały ustanowione aby wyeliminować maksymalnie korzystanie z wolności kosztem innego człowieka.

Jeszcze raz zacytuję to zdanie z Elzd1:

"wolność kończy sie tam gdzie zaczyna sie krzywda drugiego człowieka"

On chce być wolny,bez oraniczeń ........ale chce swoja "wolność" uzyskać kosztem Ciebie.

Śmiem twierdzić, że TO ON JEST TYM ,CO OGRANICZA TWOJĄ WOLNOŚĆ ,nie Ty jego .

Masz pełne prawo do żądania wypełnienia przysięgi jaką Ci złożył.Masz pełne prawo do niewyrażania zgody na rozwód................ bo to jest łamaniem Twojej wolności, łamaniem przysięgi,godzeniem w Twoje wartości, bo to jest ranieniem Ciebie.
A Ty nie jesteś masochistką......... nie chcesz poprzez zgodę na rozwód samookaleczać się..........................

Tak ,że Wg mnie Twój maż racjonalizuje małżeństwo,wolność,miłość do własnych "widzi mi sie",do własnych żądz i wygód.

Elzd1 zadała retorycze pytanie......."Czy czysta miłość nie jest wolnością?"
nie sądzę że oczekiwała odpowiedzi.

Tak,jest wolnością.Wolnością poprzez oddawanie siebie,poprzez rezygnację z siebie na rzecz drugiego człowieka.

Agnicha............ badż sobą.Bądż wolna w samograniczeniu się, w wypełnianiu przysięgi.
A co zrobi Twój maż??????
Masz na to dość ograniczony wpływ................. ale masz wpływ na to co Ty zrobisz.
Pogody Ducha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group