Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Porzuceni przez małżonka i opuszczeni przez Kościół?

Anonymous - 2008-03-01, 20:34

Jagoda0710 napisał/a:
Ja też nie pamiętam, aby w trakcie nauk przedmałżeńskich dużo uwagi poświęcano sprawie nieporozumień i kryzysom w związkach. Ale to może dlatego, że to było straaasznie dawno. I pamięć nie ta, zawodzi ;)

Przygotowując narzeczonych do zawarcia małżeństwa przydałoby się podkreślać, że miłość to niebywała odpowiedzialność za drugiego człowieka. Że życie niesie ze sobą ogromne kłopoty, pułapki, że zawsze warto rozmawiać, starać się "przegadać" problem. Że trzeba być ze sobą, a nie obok siebie. W dobrym i złym.

Męczy mnie jedno pytanie: a czy w domach rodzinnych nie powino się uczyć dzieci sposobu rozwiązywania kryzysów? Czy stąd nie wynosimy nieprawidłowych wzorców? Same spotkania z psychologiem w czasie nauk przedmałżeńskich to chyba za mało...


Na moich naukach o tym mówiono. Jak najbardziej. i co z tego ? to nie daje żadnej gwarancji, bo człowiek ma wolna wolę...

Anonymous - 2008-03-01, 20:45

Wiesz Zuza....wiedza to jedna sprawa....a doświadczenia własne to druga . Co z tego, że wiem.....wiedza....to doległość...a doświadczenie właśne, to dopiero wiedza..namacalna, bliska, własna !
Wiem nawet, że mozna żyć bez ręki.....ale tak naprawdę będę to wiedzieć, jak doświadczę. Pozdro ! EL.

Anonymous - 2008-03-01, 20:52

elzd1 napisał/a:
Owszem, zrobił to co świat tak propaguje, bo to wygodne i modne. A kochanka - zrobiła to samo, jej córka też - zobacz, jaki łańcuszek zła: matka rozbiła dwie rodziny, córka tylko jedną ( bo nie była zamężna).

Elu zgoda - Tylko jaki Ty masz na to wpływ???
Moja teściowa 20 lat temu "przyjaciela" przedstawiała. Żona w sądzie zaznawała, że nie chciała tworzyć takiej rodziny jak jej rodziców. 20 lat temu kochanek i kochanka byli raczej beee. Czy przeszkadzało to zdradzaczom? Jaki użytek moja żona zrobiła z tego iż miała świadomość do czego prowadzą luźne skoki w bok? jaki ja mam wpływ na to jak zachowa sie moja córka? - Mogę jedynie przykład dać pozytywny i modlić sie by zapamiętała, że nie warto zdradzać, rzucać oskarżeń, niszczyć - bo może się to obrócić przeciwko niej, szczęściu jej rodziny. By oprócz wiedzy, którą posiada chciała również żyć tak, żeby człowiek w życiu onym sprawiedliwym był i godnym.
A jaki mamy wpływ na to że w "Dziewczynie" na pierwszej stronie jest tytuł: "poszukaj sobie faceta on@line"? - Żaden!!!!!!!!!
mamy natomiast wpływ na to by tłumaczyć naszemu dziecku czym może skończyć się "szukanie zieleńszej trawy". Bo zakazać mu tez nie możemy. Nie uchronimy dzieci przed złem tego świata.
Zrobiłem coś - mały kroczek, coś na co miałem wpływ. I udało się!!! Jest mi lżej. Oczyściłem atmosferę i nawet jeżeli będę musiał podjąć trudną decyzję - to teraz wiem że właśnie tak będzie - będę musiał. Zrobiłem mały kroczek, ułatwił mi on (oby nie) zrobienie następnego, ułatwił mi on (oby tak) zrobienie następnego...
Elu masz wpływ na coś? - tym sie zajmij! To zrób.

Anonymous - 2008-03-01, 21:04

EL. napisał/a:
Wiesz Zuza....wiedza to jedna sprawa....a doświadczenia własne to druga . Co z tego, że wiem.....wiedza....to doległość...a doświadczenie właśne, to dopiero wiedza..namacalna, bliska, własna !
Wiem nawet, że mozna żyć bez ręki.....ale tak naprawdę będę to wiedzieć, jak doświadczę. Pozdro ! EL.



A jaki ma to związek z naukami przedmałżeńskimi?
Przecież właśnie to napisałam co ty- że gadaniem się sprawy nie załatwi.

Anonymous - 2008-03-01, 21:28

Wito, myślę że mam w jakiś sposób wpływ na to. Bo mogę też szukać zieleńszej trawy , albo żyć samotnie. Mogę zgodzić się na rozwód i uznać, że właściwie, to nic się nie stało, mogę wyrazić sprzeciw, nawet jeśli nie zostanie wysłuchany. A moja postawa w jakiś sposób kształtuje i moją córkę i otoczenie.
Zresztą, o tym właśnie piszesz.

Anonymous - 2008-03-01, 22:34

No właśnie Elu - nie masz wpływu na świat. Masz wpływ na swoje podwórko. Raz większy innym razem mniejszy.
Nakładu czasopisma nie jesteś w stanie zablokować, córce nie możesz zabronić czytać. Możesz rozmawiać i dawać przykład.

Anonymous - 2008-03-02, 12:26

Informacja Zuza, że i nas też może to dotyczyć i dalej.....jak możemy spróbować sprawę rozwiązać i gdzie mamy szukac pomocy. a może jeszcze prościej.....instrukcja jak powinniśmy zyć. Pan Guzewicz ( chyba nie pomyliłam nazwiska ?) mówił na rekolekcjach, jak to mlodzi małzonkowie , tuż po ślubie , wracaja do swojego domu.....a Boga zostawiaja na wycieraczce.....już im nie potrzebny....może o tym warto mówic na naukach przedmałżeńskich. EL.
Anonymous - 2008-03-02, 13:06

o tym co piszesz- wszystkim- mówią na naukach.
Potwarzam- to guzik daje- jak chce- to się puści.
wiedząc- bo to nie są durnie- tylko myślący.
Wiedzieli i wiedzą.

Prośba do Wita

Wito, możesz mi w prosty sposób wytłumaczyć co było tym "toporkiem" który zakopałeś?

Anonymous - 2008-03-02, 15:43

Śpieszę z wyjaśnieniami:
Aby sie bronić musiałem walczyć, nie było innego wyjścia, nie mogłem pozwolić sie szkalować, obrzucać błotem i jak kto chce niech to nazwie sam.
Tak to już jest, że do walki potrzebne są narzędzia, nawet jak sie walczy w słusznej sprawie, nie wystarczy sama modlitwa. Potrzeba pomóc panu Bogu. Postawa "jakiegoś mnie Panie Boże stworzył - takiego mnie masz" była skazana z góry na porażkę w świetle oskarżeń z jakimi musiałem sie uporać w Sądzie.
Toporek - to taki symbol mojej walki w Sądzie, mogła być szabelka, dzida - jest toporek. Dlaczego? Zakopać go można - jak Indianie na czas pokoju? Sam nie wiem. Może El. tak określiła moją walkę.
Reasumując - toporek - cała moja słuszna, wymuszona i konieczna postawa - na czas kiedy borykałem sie z walką w Sądzie.

Zuza bardzo długo nie mogłem sie odnaleźć w realiach zawieszenia broni. Bo pokojem tego nazwać nie mogę. Byłem podejrzliwy, węszyłem spisek. Mój słuszny gniew, zmysły wyczulone na podstępy zaczęły przeradzać sie w obsesję.

Na całe szczęście zacząłem sobie przypominać różne historyjki związane z ludźmi, którzy nie potrafili sie odnaleźć w podobnych sytuacjach. Podświadomie ich szukałem a motorem mojego działania były podpowiedzi El i Rota. Spróbuj zmienić taktykę, przestań walczyć - Twój płodozmian!!!!! - teraz skojarzyłem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: . A Rot - masz chłopie rację ale zajmij się sobą. Inaczej sie wykończysz.
Sięgnąłem kolejny raz po książkę Mellibrudy "Pułapka niewybaczonej krzywdy"
Teraz już wiem, że moja postawa była typowa dla ludzi, którzy nie potrafią sie odnaleźć w nowej sytuacji.
Kiedy udało mi sie oddalić pozew żony - zacząłem jak Don Kichote walczyć z wiatrakami.

Anonymous - 2008-03-02, 18:05

A możesz jaśniej- meritum w dwóch zdaniach bo coś ten toporek to całe twoje życie chyba? :shock:
Anonymous - 2008-03-02, 19:50

Toporek....to jest złość Wita i Jego gniew. Myslę, że teraz zacznie przemieniać świat swoja milością....która obudził w sobie ...i chwała Panu !! EL.
Anonymous - 2008-03-02, 19:56

El- czy ty jesteś Wito?
Daj się jemu wypowiedzieć może co?
Jego opinia mnie interesuje.

Anonymous - 2008-03-02, 22:44

jednym zdaniem - masz rację - toporek to moje ostatnie prawie dwa lata. Jeżeli liczyć wcześniejsze symptomy kryzysu to nawet trzy. Ale ja żyłem wtedy w nieświadomości tego co tak naprawdę dzieje sie z żoną.
Musiałem sie z tego wyzwolić. Nie mogę wciąż żyć w ciągłym poczuciu doznanej krzywdy. Jerzy Mellibruda nazywa to "pułapką niewybaczonej krzywdy" http://www.pismo.niebiesk...ndex.php?id=109


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group