Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Nie wolno oddalić żony ani męża

Anonymous - 2008-02-23, 16:42

Bo udowadnianie win....swoich racji, czy bronienie swoich racji, to jest - punkt widzenia ! Każdy widzi po swojemu i każdy ma swoja prawdę !
Przcież, my, osoby skrzywdzone, zdradzone, mamy poczucie krzywdy...jesteśmy przekonani, że to my zostaliśmy skrzywdzeni. A tu raptem dowiadujemy się, że dlatego nas skrzywdzili, bo my byliśmy źli, często sami krzywdziliśmy.
Po czasie.....długim czasie....dochodzę do wniosku, że hm.....może i racja....trochę racji, więc odpowiedzialność za małżeństwo na pół. Bo On chciał tak i tak i nie dostawał....bo ja nie wiedziałam, albo sie sprzeciwiałam...albo i albo.....Nie miał prawa zdradzać...ale też ja nie miałam prawa czegoś tam....więc odpowiedzialne obie osoby...
I tak samo z prawdą...każdy widzi po swojemu i po swojemu swojego broni , pewny, że ma 100% racji.
Jestem teraz już bardzo ostrozna z nazywaniem kto bardziej winny, kto zawalił i czyja prawda prawdziwsza, kto bardziej skrzywdzony , kto bardziej cierpi. Uważam, że wszystko idzie po równo i na pół !!
Obie strony równo odpowiedzialne, obie strony cierpią ( + dzieci i rodzina), obie strony obolałe i każda ze stron ma swoją rację i prawdę.
Jak Sąd ma to ocenić ?? Dziwne więc wydaje się, że daje rozwód, gdy strona mówi, że kocha !! Dziwne, że daje rozwód i jakby określa sie po stronie zdradzacza i to zdradzaczowi idzie jakby na rękę i rozwód ogłasza na jego zwniosek. Gdzie więc prawda ??
Bo prawda leży po środku ! Nam to trudno zrozumieć....bo egoistycznie myślimy tylko o swojej krzywdzie.....a to często jest tylko połowa prawdy !
Pięknie by było, gdyby nasze drugie polowy oglosiły tu na forum swoje racje i prawdy...wtedy mielibyśmy inny obraz sytuacji...wtedy i nam byłoby trudno ocenić...zająć stanowisko . A najpiękniej byłoby, gdyby dało sie pogadać....porozumieć, poznać swoje racje , wyjaśnić, dogadać i......pogodzić ! EL.

P.S. Wiem....teraz dostanę po glowie...ok...biorę wszystko na klatę, przyjmuję ! Szkoda, że mój mąż nie chce tu opowiedzieć o sobie..o tym co czuł, jak cierpiał i dlaczego pstanowił odejść.....teraz...po czasie, potrafię Go zrozumieć i uznać Jego prawdę....tak rózną od mojej wtedy.

Anonymous - 2008-02-23, 17:13

To że u was tak było- oboje winni nie oznacza nic poza tym że oboje winni i ty i on.


Ja winna nie jestem.
Mimo strandardowego- wina na pół.
I podkreślam- proszę nie ujmować mnie w takich statystykach- tych win na pół.
Ja mam inną sytuację.
A dodatkowo- jestem inteligentną oraz odważną kobietą- zawsze jak coś schrzanię to się przyznaję i ponoszę konsekwencje jeśli trzeba.
Dlatego mnie ludzie szanują.
Jeśli chodzi o życie rodzinne- to winien jest mój mąż- tylko i wyłącznie.

I ma to nieco inny- osłabiony chyba w wyrazie wpływ na moje życie- bo żalem nie żyję.
Tylko reaguję sprostowaniami jak czuję się zaliczana do grup współwinnych.

Odnośnie co sąd orzeka- ano tylko to i wyłącznie co zostanie udowodnione Moja Droga- i zrozum żesz wreszcie- nie po gadaniu- bo gadać można wszystko tylko na podstawie dowodów- czyli materiału dowodowego.
Nie dopraniaj opinii- to że ofiara nie umie udowodnić oznacza jedno- jest ofiarą która nie potyrafi czegoś ze swoich teorii wesprzeć dowodami a nie że jest współwinna sytuacji.
Bardzo cię proszę - nie mieszaj w głowach ludziom bo wysnują zupełnie nieprawidłowe wnioski.
Na temat sądu, dowodów, kwestii i winy i innych podobnych.
Trzeba myśleć logicznie- i sąd opiera się na faktach a nie gadaniu.

Anonymous - 2008-02-23, 17:35

EL. napisał/a:
Bo udowadnianie win....swoich racji, czy bronienie swoich racji, to jest - punkt widzenia ! Każdy widzi po swojemu i każdy ma swoja prawdę !
Przcież, my, osoby skrzywdzone, zdradzone, mamy poczucie krzywdy...jesteśmy przekonani, że to my zostaliśmy skrzywdzeni. A tu raptem dowiadujemy się, że dlatego nas skrzywdzili, bo my byliśmy źli, często sami krzywdziliśmy.
Po czasie.....długim czasie....dochodzę do wniosku, że hm.....może i racja....trochę racji, więc odpowiedzialność za małżeństwo na pół. Bo On chciał tak i tak i nie dostawał....bo ja nie wiedziałam, albo sie sprzeciwiałam...albo i albo.....Nie miał prawa zdradzać...ale też ja nie miałam prawa czegoś tam....więc odpowiedzialne obie osoby...
I tak samo z prawdą...każdy widzi po swojemu i po swojemu swojego broni , pewny, że ma 100% racji.
Jestem teraz już bardzo ostrozna z nazywaniem kto bardziej winny, kto zawalił i czyja prawda prawdziwsza, kto bardziej skrzywdzony , kto bardziej cierpi. Uważam, że wszystko idzie po równo i na pół !!
Obie strony równo odpowiedzialne, obie strony cierpią ( + dzieci i rodzina), obie strony obolałe i każda ze stron ma swoją rację i prawdę.
Jak Sąd ma to ocenić ?? Dziwne więc wydaje się, że daje rozwód, gdy strona mówi, że kocha !! Dziwne, że daje rozwód i jakby określa sie po stronie zdradzacza i to zdradzaczowi idzie jakby na rękę i rozwód ogłasza na jego zwniosek. Gdzie więc prawda ??
Bo prawda leży po środku ! Nam to trudno zrozumieć....bo egoistycznie myślimy tylko o swojej krzywdzie.....a to często jest tylko połowa prawdy !
Pięknie by było, gdyby nasze drugie polowy oglosiły tu na forum swoje racje i prawdy...wtedy mielibyśmy inny obraz sytuacji...wtedy i nam byłoby trudno ocenić...zająć stanowisko . A najpiękniej byłoby, gdyby dało sie pogadać....porozumieć, poznać swoje racje , wyjaśnić, dogadać i......pogodzić ! EL.

P.S. Wiem....teraz dostanę po glowie...ok...biorę wszystko na klatę, przyjmuję ! Szkoda, że mój mąż nie chce tu opowiedzieć o sobie..o tym co czuł, jak cierpiał i dlaczego pstanowił odejść.....teraz...po czasie, potrafię Go zrozumieć i uznać Jego prawdę....tak rózną od mojej wtedy.

El., nie o winę tutaj chodzi.
Nie ma winnych, są tylko skrzywdzeni.
Piszesz:
"Nie miał prawa zdradzać...ale też ja nie miałam prawa czegoś tam"

czegoś tam NIE RÓWNA SIĘ zdradzie

czy Twoje "czegoś tam" było również zdradzaniem?
jesli tak, to ok
jeśli nie, to NIE PORÓWNUJ więc od tej pory czynu do zaniedbania

czyn wychodzi z myśli - nie można być (siedzieć) w myśleniu drugiego człowieka
El. w Katechiźmie Kościoła Katolickiego jest napisane:

CUDZOŁÓSTWO JEST NIESPRAWIEDLIWOŚCIĄ.

Proszę Cię El.
Pisz tylko i wyłącznie o swojej winie.

Anonymous - 2008-02-23, 17:42

Taka prawda- pisz El o swojej winie- nie dorabiaj winy innym kobietom- możesz pisać tylko o swojej sytuaqcji a nie o cudzej- bo jej nie znasz.
I ufaj więcej ludziom- nie każdy to kłamczuch.

Anonymous - 2008-02-23, 17:46

Oj Zuzka-Łobuzka................ ależ Ty sie wybielasz............. Nie znasz tego powiedzenia ukutego przez tow,Dzierzyńskeigo i pokrewnych???? Daj mi człowieka a paragraf znajdę??????

Wiesz............. szanuje Twoją postawę,szanuję to że jesteś w miejscu którym jesteś dzieki swojej pracy i wysiłkowi.Szanuje Twoja postawę i pyskatość............. ale wg powyższego........ nie ma ludzi zupełnie krzyształowych,tak jak nie ma świętych i chodzących doskonałości na ziemi. Nie ma tez takich małżonków co to mogą o sobie powiedzieć z pełnym przekonaniem, że nic nie mają sobie do zarzucenia w małżeństwie. Za długo żyje żebym w to mógł uwierzyć.Inną sprawą jest czy druga połówka ma prawo do tego aby usprawiedliwiać swój "skok na zieleńszą trawkę " tym że jego żona/mąż nie jest idealny.
Jest tak opowieść 85 latka w 60 rocznice ślubu.Pytany czy nie myślał w czasie małżeństwa o rowodzie odpowiada: o rzwodzie to nie.... ale zabić to ją kilka razy miałem chęć...............
Zapewniam Cie Zuza ,że gdyś tak opowiedziała ten film ze swojego małżeństwa ....tak do tyłu to zapewniam Cię ze sporo by sie znalazło i Twoich wad.
Czyzby to pycha?czy może racjonalizowanie?Zuza?

Anonymous - 2008-02-23, 18:02

Nie pisałam nigdy że jestem kryształowa.
To że znam swoją wartośc oraz wady ma się nijak do kwestii mojej winy w małżeństwie- bo takowej nie ma i już to wielokrotnie pisałam.
Zawinił mąż.
Jak wiesz nałogu życie to nie tylko małżeństwo- stąd wiem- że popełniam błędy.
Na inny niwach.

ps: zupy nigdy nie spaprałam ale klopsy to się raz rozpadły.

Anonymous - 2008-02-23, 18:45

Zuza a twój mąz nic Ci nie zarzuca?
Anonymous - 2008-02-23, 18:56

he he he- wszystko hi hi hi.
I domu, i w pracy i wszędzie.

Mój mąz zachowuje się absolutnie standardowo Moja Droga.


Czy jeżeli jutro mąż ci powie że jesteś złodziejką bo ukradłaś paczkę batonów Mars ze sklepu na rogu- to będzie oznaczało że: ukradłaś? i że jesteś złodziejką?


Jaki ma to związek z moją winą więc?
Zaden- nie przekłada się- ilośc mówienia na faktyczne przewinienia- bo nie ma ich- a mówienia jest baaaaaardzo dużo Wanbomo.

Anonymous - 2008-02-23, 18:59

No tak, pozostaje tylko śmiać się z tego - tak najlepiej.
Anonymous - 2008-02-23, 19:09

Wanbomo- to gorzki smiech.
Nie lubię emanacji rozżaleniem-
staram sobie radzić bez nagłaśniania- bo taki mam charakter.
A gadanie- z racji ilości zatraca swoje znaczenie- jak wszystko co w nadmiarze.
Jak i wcześniejsze mężowskie działania.

To ci opowiadałam już od dawna- żebyś tak samo gadki swojego męża traktowała.

Anonymous - 2008-02-23, 19:35

Popieram Cię w całej linii Zuza.
I [regulamin nie pozwala-admin] mnie obchodzi to co gada mój mąż na mój temat wszem i wobec.
Przeszedł t-otalne pranie mózgu.
Ale jeszcze sobie kiedyś przypomni, że wartościowym człowiekiem jestem - ale wtedy to już bezie za poźno.

Anonymous - 2008-02-23, 19:42

Aldo, zgadzam się z Tobą w 100%. Też mnie nie obchodzi, co mąz gada. Mam nadzieję, że niedługo jeszcze mniej mnie będzie to obchodzić!!!!
Anonymous - 2008-02-23, 20:42

I tak trzymać Wanboma.
A prawda jest taka, że tylko winny się tłumaczy.

Anonymous - 2008-02-23, 22:38

Niezupełnie masz rację, Aldo.
W sądzie trzeba się tłumaczyć, choćby z powodu, dlaczego nie zgadzam się na rozwód - inaczej będzie rozwód bez orzekania o winie. A na to nie mam ochoty.
Mój szanowny nie tłumaczy się z tego co zrobił, bo właśnie on nie czuje się niczemu winny, nawet zdrady i rozbicia rodziny.

EL.
Bardzo mnie dotknęło to, co napisałaś. Nie czuję się winna zdradzie. Nie czuję się winna, iż szanowny zamiast ze mną rozmawiać, poszukał starego siana, nie czuję się winna temu co się stało.
Generalujesz i wybielasz, zwłaszcza tych, którzy są najbardziej winni. Gdybym ja była po tamtej stronie, Twój post byłby dla mnie całkowitym usprawiedliwieniem powodów czynienia złych rzeczy, każdej złej sytuacji w małżeństwie i nie tylko w małżeństwie.
Zdradzana osoba w ogóle jestw winna - bo ośmiela się żyć. I stanowi przeszkodę na drodze do nowego związku.

Zresztą, tak właśnie krzywdziciele myślą, że inni są winni: choćby alkoholicy: piją, bo na trzeźwo to się z żoną nie wytrzyma. Ojciec tłucze dzieci - są winne, bo się narodziły, bo domagają się jedzenia, albo są zbyt glośne....
Można by tak dlugo ciągnąć i szukać usprawiedliwienia dla swoich czynów.

Anonymous - 2008-02-23, 23:23

Noooooooooooooooo.
Ciekawa dyskusja jest.
Tak z lekka merytoryczna się zrobiła.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group