|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Dyskusja - Czy moje małżeństwo mozna jeszcze uratować?
Anonymous - 2008-04-30, 15:23
Darek..... 2 x zabierałem sie żeby utozsamić sie z tym co napisałeś...........nie wyszło niestety....widocznie tak miało być.....
Piszesz:"Tylko, że nie możemy z kata zrobić ofiary" tak,nie można z kata robić ofiary.często ten że kat sam siebie przedstawia jako ofiarę wobec otoczenia, manipuluje , kłamie aby tylko usprawiedliwić swoje poczynania.
Ale jest też i druga opcja............. ofiara staje sie katem emocjonalnym dla siebie.
Objawia sie to takimi myślami jakie Ty napisałeś:
"Mam czasem wrażenie, że jestem nienormalny, że nie nadaję się już do niczego i że już nic nie naprawię"
Sam siebie w dualizmie emocjonalnym robisz katem wewnętrznej ofiary.Dokopujesz sobie,poniżasz, wmawiasz sobie niskie poczucie wartości,jakaś nienormalność.
Jesteś normalny.....jestes zraniony,cierpisz....tylko tego cierpienia nie chcesz zaakceptować,przyjac jako coś co jest Tobie przynależne w tej chwili,że to cierpienie jest Twoje.Nie akceptujesz swojego cierpienia,swojej rany. To Ty jesteś zraniony.Ale Twoje zranione "JA" (kusy) kieruje Cie ku jeszcze większemu cierpieniu poprzez niby szukanie potwierdzenia Twoich zmian u Iwony.Ona nie potwierdzi .Ona nie jest dla Ciebie lustrem.
Piszesz że :"Będę się bronił, by nie upaść w wierze. " a może Ty sie nie broń? może warto poddać sie Temu w Kogo wierzysz? Zawierzyć Bogu? Uznać swoją bezsilność wobec poczynań Iwony?
Ale nie bezradność.
Darek.... jesteś taki jaki jesteś,niepowtarzalny,nie ma drugiegom identycznego na świecie człowieka typu Darek.
Wiesz kiedy odzyskasz siły? gdy uznasz soja bezsilność wobec tego co przeżywasz.W bezsilnośći siła. Gdy zrezygnujesz z walki z Iwoną,o Iwonę..............ale z walki pojmowanej tak jak sobie to wyobrażasz teraz.
Wszystko co było już nie wróci.Już nie masz żadnego wpływu na to co było.Jest dziś.Na dziś masz wpływ,masz wpływ co zrobisz jak to przeczytasz,czy zaczniesz sie wsciekać i kląć nałoga,czy zaczniesz mysleć nad tym co nałóg napisał,co inni napisali do Ciebie.To Twój wybór.
Masz wpływ co zjesz na kolację.lub że jej nie będziesz jadł wcale.Masz wpływ czy zaczniesz sie katować myślami,pisać scenariusze i w wyobrazni rezyserować co tez robi teraz Iwona.
I co?????/ masz wpływ na to co robi?
Poprawiasz nastrój sobie 'wkręcając"sie w emocje?
A jechał ją sęk w tym momencie.Robi co robi............. Ty możes tylko pomodlić sie w jej intencji.......to możesz.
Nie masz wpływu na mysli,uczynki Twojej żony.
Masz wpływ na siebie.
A Iwona???? no cóz....... jak znowu się zreflektuje to bedziesz miał tez wybór....przebaczyć,przyjąc czy pognać.Żyć samemu dochowując wierności przysiędze czy szukać 'zieleńszej trawki".
Zadajesz mi pytanie:"Powiedz jak, bo moje pomysły już się skończyły"
Ja polecam do medytacji nad tym co możesz,czego nie możesz modlitwe o Pogodę Ducha.
Pogody Ducha Darek
Anonymous - 2008-04-30, 16:59
nałóg napisał/a: | Darek..... |
Nigdy się nie wsciekam i nie klnę na Ciebie. Wiesz o pogodzie ducha łatwo mówić, gorzej jest ją wprowadzić w samego siebie. Wielokrotnie wydawało mi się, że już jest ok, ale zawsze przychodzi czas, kiedy wszystko wraca, nie z tą samą siłą, co na początku, ale wystarczającą żeby bardzo źle się poczuć - jestem tylko człowiekiem.
Nie mam już zadnych planów co do swojej żony, dawno dotarło to do mnie, że moje możliwości wpływu się definitywnie skończyły. Nie stresuję się już tym co teraz robi. Lubię sobie czasem popisać i powiedzieć to, co mnie dręczy. Wdzięczny Ci jestem, że masz ochotę odpowiadać na to, co piszę.
Anonymous - 2008-04-30, 17:20
Darek...piszesz;'Wiesz o pogodzie ducha łatwo mówić, gorzej jest ją wprowadzić w samego siebie"
Masz rację,tego nie uzyskuje się od pstryknięcia palcami.To proces.Ciągły proces.Nie ma tak ,że raz się ją(pogodę ducha) osiąga i już. To codzienna praca nad sobą.Ciagłe zderzanie się ze swoim egoizmem,egocentryzmem czy pychą.To ciagłe ograniczanie swoich instynktów,żądz czy pragnień,marzeń i wizji.Potrzeba nam konfrontacji.Do tego potrzebny jest drugi człowiek-lustro.
I po to Bóg stawia na naszych ścieżkach innego człowieka,czasami księdza,psychologa czy poprostu innego poranionego lub nie człowieka.
Potrzebna jest rozmowa,szczerość.Czasami graniczaca po ludzku z psychicznym ekshibicjonizmem.A o to raczej cięzko jest...... bo lęk przed "zwrotem" wychwytującym i pokazującym mimowolne ,podświadome manilpulowanie.
Nie ma takich mocnych co nie mają jakichś myśli,dobrych-złych.Ale wiesz co? Ty,ja,my, jako ludzie, nie odpowiadamy,nie ponosimy odpowiedzialności za myśli które do nas przychodzą.My ponosimy odpowiedzialność,konsekwencje co z tymi myslami zrobimy.......a tu mamy pole do popisu.Albo pielęgnujemy je w sobie,podbudowujemy żal,złość,urazy,żądze,albo nie dopuszczamy do pielęgnacji,do podbijania takich mysli,emocji.Na to mamy wpływ.A to jest własnie to, co dla mnie jest Pogodą Ducha
Pogody Ducha Darek
Anonymous - 2008-06-30, 13:08
Witam!!!mam naimie agnieszka!!!szukam pomocy!! jestem w kregu z ktorego nie potrafie znalezc wyjscia.Moj przyszly maz nie potrafi zemna rozmawiac twierdzi ze jestem beznadziejna o wszystko sie kloce na nic mu nie pozwalam itp. nie szanuje nikogo z jego rodziny co jest nie prawda nie moge jedynie przekonac sie spowrotem do jego mamy bo pare razy sie zawiodlam choc wiem ze ona jest dobra i kocha mnie karola i nasza julke coreczke 10 miesieczna. Brakuje mi od niego czulosci slow uznania za to co robie.Ciagle slysze ze jestem zla niedobra mam zly charakter i odwdzieczam sie tym samym.
Wybuchaja ciagle awantury.Moja mama mowi ze on ma zapedy wladcze. ja wiem ze obaj jestesmy dobrymi ludzmi tylko gdzies to wszystko sie pogubilo.
Nie chce go starcic ale czuje ze to ostatnia proba po wczorajszej klótni.siedze i mysle dlaczego tak jest.Mial zlamana noge ja wtedy urodzilam i do tego remonty- przezylismy to a teraz jest coraz gozej i chyba jak on to mowi nie ma nadzieji. Jak mam dotrzec do jego serca i pogadac ???
_________________
Anonymous - 2008-07-01, 15:20
Droga Agnieszko!
Ile analogii w ludzkich problemach to chyba tylko sam Pan Bóg wie. My też przeżylismy dużo naraz: poważna choroba męża, w tym samym czasie co moja trzecia ciąża ijego studia. Wydawałoby się, ze wychodzimy już na prostą i wtedy......trach....
Dzisiaj wiem, ze moim największym błedem było to, ze chciałam wszystkiemu podołać sama. Bóg zszedł gdzieś na drugi plan. Na zasadzie ,,wierzę w Ciebie Boże ale ze swoimi problemami poradzę sobie sama,,. Trzeba było dramatu zebym tak naprawde zwróciła się do Niego o pomoc. Nie powielaj moich błędów! Agnieszko! - sprawy po ludzku nie do rozwiazania trzeba złożyć w Sercu Jezusa. Niech On działa! Chcesz zalegalizować Wasz związek, (rozumiem, że myślisz o ślubie Kościelnym!), chcesz żyć jak Pan Bóg przykazał, więc zwroć się do Jezusa, zacznij się modlic, zlóż te problemy w Jego Sercu, niech On zacznie kierować Twoim zyciem! Na początek proponuję Ci króciutką rozmowę z Twoim Aniołem Stróżem. Poproś go, zeby poszedl do Anioła Stróża Twojego chłopaka i nastawił go przychylnie do Ciebie, a Ty staraj sie unikać konfliktów. Może warto byloby poszukać jakiegoś księdza i umówić sie na osobistą rozmowę. Masz świadomosć, ze żyjecie w grzechu ciężkim i trzeba to zmienić?! Najpierw sprobuj się wyciszyć, przestań walczyć jak lwica. Wiem, ze to trudne ale modlitwa Ci pomoże. Ciągłe wymagania, pretensje z naszej srony zniechęcają facetow na maxsa. Uspokuj się i idż do Kościoła, albo idż wlaśnie po to żeby się uspokoić. Agnieszko, będę się modlić w Waszej intencji. Powodzenia!
|
|