|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Odbudowa związku po separacji, rozwodzie, zdradzie - "Mój były mąż" - prawda czy fałsz?
Anonymous - 2007-07-27, 23:08
paula napisał/a: | Uwazam, ze nie powinno sie spowiadac ludzi na lozu smierci, bo to nie jest nawrocenie tylko strach |
Paula... Pan Bóg jest bardzo łaskawy przyjmując nawet największych grzeszników do Swego Królestwa.
Nie wiemy jak będzie z nami, czy do końca wytrwamy, czy strach zaglądający nam w oczy nie sparaliżuje nas w obliczu naszej własnej śmierci.
Więc cieszę się, że Bóg daje "szansę aż do końca", jak łotrowi na krzyżu, który "jeszcze dziś będziesz w raju" - jeszcze dziś (w dniu Ukrzyżowania) wszedł z Jezusem do raju, a nawet nie miał szansy, aby wynagrodzić ludziom krzywdy!
Codziennie dziękuję Bogu za Jego łaskawość. Jest dla nas zbawieniem, Nadzieją i piękną Miłością.
Życzę Ci zbliżenia się do Boga tak mocno, jak nigdy dotąd.. W częstej Eucharystii, która jest Ci dana od Boga. Możesz przystępować do Komunii Świętej, więc kochaj Go za to całym sercem, że masz taką łaskę. Niektórzy tego tak bardzo pragną, a nie mogą spożywać Ciała Chrystusa..
Anonymous - 2007-08-17, 13:44
„Takie słowa jak "mój były mąż" nie tylko godzą w prawdę i szacunek dla sakramentalnych małżonków, ale mogą także niektórych obecnych tu na forum wiernych małżonków pragnących ratować swoje małżeństwa mocno zaboleć. Mnie bolą te słowa. :(„
Podpisuję się pod powyższym. Bardzo mnie bolą słowa, które godzą w prawdę i szacunek mojego sakramentalnego małżeństwa, które próbuje ratować przez otaczającym złem wynikającym z poglądów opacznie rozumianej wiary.
„Mówienie "mój były/-ła" to rezygnacja z jednego z przejawów wierności z obawy przed opinią publiczną. To argument dla współmałżonka i otoczenia, sygnał, że "wszystko skończone".”
To bywa sygnał, że nigdy nie było początku.
„Więcej miłości i empatii, bo jak widać rogaty nie śpi”
...i kogo mu się udało ustrzelić?
„Aniu, ja myślę, że jedno i drugie jest bardzo ważne.
Czas poświęcony dla Boga nigdy nie jest czasem straconym...”
Tak, tylko ważne żeby się nie pomylić komu i na co się poświęca ten czas.
„Boli mnie, bowiem w pośredni sposób godzi również w moje małżeństwo. Tworzy klimat "normalności" rozwodowej, banalizacji zła i w efekcie sprawia, że trudniej jest marotrawnemu mężowi czy żonie wrócić na drogę prawdy, gdy wokół nich akceptowane jest zło. Po co dodawać do zła zło? Zło, które ma wymiar społeczny i zarażający, zgubny wpływ na innych. Powiedzenie "były mąż" wprowadza ludzi w błąd, sugeruje, że małżeństwo przestało istnieć. A ono choć w kryzysie, nawet po rozwodzie przecież istnieje, jeśli jest sakramentalne. Tak jak rozwód nie jest prywatną sprawą bez znaczenia dla otoczenia, tak i mówienie "mój były..." też nie jest prywatną sprawą.”
I tu się tez zgadzam. Mnie też to boli, bo pośrednio godzi w moje małżeństwo. Bardzo trudno jest mojemu mężowi cieszyć się naszym małżeństwem, kiedy otacza nas potworny brak akceptacji. Po co dodawać zło do zła i nękać ludzi po tak ciężkich przejściach jak strata małżonka? To prawda, że mówienie po stwierdzeniu nieważności małżeństwa „mąż” i „żona” nie jest sprawą prywatną i należy się stosować do orzeczeń sądu kościelnego.
„A teraz tak na serio na temat dyskusji. Faktycznie określenie "był" czy "eks mąż" razi, a jeszcze bardzie razi mnie określenie "moja obecna żona/mąż".”
Dla mnie obie formy brzmią kiepsko, ale jakoś trzeba odróżniać te kolejne żony i mężów.
„Pytanie zdane tendencyjnie- przecież napisano Ci że się cieszymy że nie musisz czuć tego co my.
a wogóle osoba która tego nie doświadczyła jak widać nie umie całkowicie zrozumieć tej co doświadcza- bo powyższe pytanie dla niektórych może być traktowane jako gruboskórne i mało taktowne.”
Budująca wrażliwość na cudzą krzywdę.
„Chociaż nie mam jeszcze rozwodu moja żona opowiada o mnie "mój były" - fakt to boli. Ale o wiele bardziej boli to jak opowiada, ze teraz wreszcie jest szczęśliwa. O wiele wiekszym zgorszeniem jest to, że zniszczyła dzieciom dzieciństwo, że daje przykład córkom jak rozwiazywać problemy w małżeństwie - problemy, które sama stworzyła.”
Mam podobne zdanie wolę, żeby robić za ladacznicę niż unieszczęśliwić mojego męża.
„Nikt nikogo nie PRZYMUSZA do pójścia przed OŁTARZ lub USC i zawarcia PRZYSIĘGI MAŁŻENSKIEJ. Jeśli taki FAKT ZŁOŻENIA PRZYSIĘGI MAŁŻENSKIEJ ZAISTNIAŁ to nie ma nic"BYŁEGO" tylko zawsze jest.”
To właśnie, że przeszłości nie da się zmienić powoduje, że „byli mężowie” i „byłe żony” są nie tylko martwi, ale niektórzy (na szczęście) cieszą się życiem i dobrym zdrowiem. Fakt jest faktem, nawet jeżeli złożyliśmy przysięgę nie tej osobie, której chcieliśmy lub np. cudzej żonie czy mężowi, nie odwrócimy faktów i jak wybrnąć z tej sytuacji?
Zaczęło się od zarzutu wobec księdza w Sadzie Metropolitarnym w Poznaniu (druga instancja po Sadzie Biskupim w Warszawie, gdzie wyrok, który już zapadł o stwierdzeniu nieważności małżeństwa, jest tylko zatwierdzany), który powiedział „pana była żona”. Dobrze, ze ten ksiądz wierzy w swoją pracę, przecież bierze udział w procesach o stwierdzanie nieważności małżeństwa sakramentalnego. Ma zaprzeczać sensowi swojej pracy? Niech każdy mówi sobie, co chce, ale zmuszane innych np. tego księdza do spełniania fanaberii grupy niezadowolonych osób to graniczy z fanatyzmem religijnym. Ten ksiądz wierzy w sakrament małżeństwa i pewnie pomógł wielu osobom (nie tylko stwierdzić nieważność małżeństwa, ale też je uratować). Jeżeli o mnie chodzi, to nie powinno być procesów o unieważnienie małżeństwa. Jak ktoś chce odejść, powinien móc odejść i zawrzeć kolejny związek również sakramentalny, przecież człowiek jest wolny i tak nie uda się go zatrzymać siłą ani przy sobie ani w Kościele. Zresztą i tak to się dzieje, tylko związku są cywilne, a jeżeli nawet są sakramentalne, to i tak nikt tego nie respektuje. To po co ta cała farsa?
„Zgadzam się z tym co Ela (El.) napisała, że do prawdy trzeba dojrzeć, że potrzeba czasu i dyskusji, żeby uświadomić sobie w pełni prawdę z jak w istocie wielkim mamy do czynienia złem. Po to by samemu nie szkodzić innym. Dlatego dyskutujemy... :)”
To są święte słowa. Zgadzam się - dyskusja bywa pouczająca.
Anonymous - 2007-08-20, 20:47
paula napisał/a: | Zaczęło się od zarzutu wobec księdza w Sadzie Metropolitarnym w Poznaniu (druga instancja po Sadzie Biskupim w Warszawie, gdzie wyrok, który już zapadł o stwierdzeniu nieważności małżeństwa, jest tylko zatwierdzany), który powiedział „pana była żona”. |
Powinien powiedzieć "pana nie-była żona"
skoro małżeństwo uznane zostało za niebyłe.
Poza tym Paula, ten temat, nie dotyczy Ciebie.
Twój problem jest zapewne związany z niepokojem "a co będzie jeśli ja też kiedyś zostanę uznana za nie-byłą żonę"
Tak to odczułam. Wybacz, jeśli Cię uraziłam.
Zbliż się do Pana Jezusa, a będziesz szczęśliwsza (bo szczęśliwa jesteś, jak podpisałaś).
Zbliż się do Jezusa w Sakramencie Miłości - Eucharystii i zanurz w Nim wszystkie swoje troski i kłopoty oraz niepokoje.
Pan Jezus jest Tym, który czeka na Twoją odpowiedź.
Odpowiedź na Miłość - Jego do Ciebie.
pozdrowienia
|
|