|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Poradźcie jak nie szarpac dziećmi
Anonymous - 2008-08-04, 10:44 Temat postu: Poradźcie jak nie szarpac dziećmi Witam Was!
Jezus Miłosierny dał mi ogromną siłę w znoszeniu tego cierpienia On naprawdę je dźwiga.
To jest wielka łaska, za którą Bogu dziekuję ze wszystkich sił i wierzę i ufam, że to wszystko ma sens i prowadziku naszemu Zbawieniu.
Natomiast proszę Was o radę jak mam postepować z dziećmi córka 5 lat nie chce spać w domu więc byłam u mamy i jak jej powiedziałam wczoraj wieczorem, że tata chce ją jutro zabrać to Ona powiedziała, że chce jechać do babci, wiem że nie mogę Mu zabronić i przyjechał rano, ale bardzo się o córke boję, a starszy syn 10 lat jest z teściami nad morzem jeszcze nic nie wie a jest bardzo za tatą i tego się jeszcze bardziej boję nie wiem jak ustalić spotkania, bo On teraz nagle będzie miał czas dla dzieci ? Przecież tak też nie może być, bo mi je będzie rozwalał przychodzeniem i odchodzeniem naprawdę nie wiem jak w takich sytuacjach sie postepuje/
Może macie kontakt z jakimś psychologiem dziecięcym?
Nie ukrywam, że chciałabym, aby te kontakty prowadziły raczej ku powrotowi męża, a nie przyzwyczajały Go do takiej wygodnej sytuacji jest dla nich kiedy chce i rani je jeszcze bardziej chciałaby, aby zdał sobie sprawę. Jasne, że ja chciałabym mieć z Nim dobry kontakt i nie psuć jeszcze bardziej wszystkiego. Nie mam pojęcia co moge zrobić ?
Złożyłam ten problem w sercu Jezusa, ale chciałabym mieć jakąś wiedze na ten temat.
Pozdrawiam
JEZU UFAM TOBIE!
Anonymous - 2008-09-17, 12:39
Małgorzta napisał/a: | Złożyłam ten problem w sercu Jezusa, ale chciałabym mieć jakąś wiedze na ten temat. |
I jak u Ciebie?
Poradziłaś sobie mimo braku odpowiedzi tu na forum?
W wakacje mało ludzi było na forum.
Anonymous - 2008-09-18, 12:22
Bo to bardzo trudny temat .
Wiem, że psycholodzy i nawet księża mówią, żeby dzieci dawać ojcu.
Na poczatku się buntowałasm, myslałam jak Ty Małgorzato....teraz ma czas na dzieci ? Chce zabieać? Dokąd ...z kim ?? Wygodnie mu tak ..kiedy chce....kiedy mu pasuje !! Rani dzieci ....
Ale z drugiej strony, niech doświadcza ! Niech sie opiekuje! Niech zobaczy jak to jest, gdy dziecko kaprysi, gdy chore, gdy tęskni do mamy, gdy placze, gdy sie sprzeciwia, gdy ma humory i gdy niegrzeczne i nie chce jesć, spać itp....Niech mąz doświadcza, niech zobaczy jak to jest...a to nie jest łatwe takie jak to było dotychczas, gdy wracał z pracy a dzieci do niego leciały. uprane, nakarmione, wychowane przez mamę....niech doświadcza i pozwól mu na to !
A co z synem....niech mąż tę sprawę z synem sam załatwi ! Ty go nie wyręczaj !
Powodzenia !
Dzieci tak naprawdę chcą mieć mamę i mieć tatę. Ważne jest żeby rodzice byli razem...ale jak nie są to dzieciom jakoś to łatwiej przychodzi niz nam.....tak naprawdę chcą mamę i chcą tatę...byle gdzie, byle był !
Jednoczesnie uważam, że rozejście się rodziców jest wielka i NIEODWRACALNĄ traumą dla dzieci i ściele się sladem na całe ich zycie...na zawsze !! Pozdro ! EL.
Anonymous - 2008-09-18, 13:02
EL. napisał/a: | Jednoczesnie uważam, że rozejście się rodziców jest wielka i NIEODWRACALNĄ traumą dla dzieci i ściele się sladem na całe ich zycie...na zawsze !! Pozdro ! EL |
Nie na zawsze. Tylko do dnia w którym spotkają Chrystusa. Na szczęście.
I w tym momencie zaczyna się Dobra Nowina El.
Dzieci nie należą do nas. Na szczęście.
Kiedy Bóg jest obecny w naszym życiu, jest również obecny w ich życiu.
Bóg dał nam dzieci na przechowanie, aby dbać o nie DLA NIEGO - one nie należą do nas.
Większa trauma jest wtedy kiedy chcemy, aby do nas należały.
Mocne słowa, prawda?
Lecz lepiej je wziąść sobie głęboko do serca - oddać dzieci Bogu! a propos... Męża też!
wszystkich z rodziny też!
to taka "dobra rada", by na starość mieć mniej siwych zmartwień!
niech Pan troszczy się o młodych!
www.rozaniecrodzicow.pl
Anonymous - 2008-09-18, 13:48
u mnie jest tak, że to moja żona odeszła zabierając córki. najpierw mówiła im że to tylko na czas remontu itp. po jakimś czasie już nie owijała w bawełnę i mówiła że nigdy nie wróci. żądała żebym sprzedał mieszkanie i podzielił się pieniędzmi.
widzicie, nasze córki zawsze były, są moim oczkiem w głowie, czasami spędzałem z nimi więcej czasu niż żona. jednak od czasu wyprowadzki, żona utrudniała mi kontakty z dziećmi, chociaż sama pracowała wieczorami. jakbym mógł to spędzał bym z nimi każdą chwilę, ale moja żona wystąpiła o uregulowanie kontaktów z ojcem. wystąpiła o dwa razy po 4 godziny i co drugi weekend. sedzina dodała mi jeszcze jeden.
ale teraz jest tak, że żona jest nadal do późna w pracy, ja siedzę w domu i nie mogę się spotykać z córkami poza wyznaczonymi dniami, a opiekę sprawuje teściowa, której nigdy nie prędziło się do opieki nad wnuczkami. moich rodziców odsunęła od opieki nad córkami, chociaż przez te wszystkie lata pomagali nam kiedy kolidowało to z naszą pracą.
Anonymous - 2008-09-18, 15:51
Chris - może po prostu zwróc sie do sądu o zwiekszenie widzeń, skoro z zona w tej sprawie nie możesz sie dogadac - po prostu napisz to, co tutaj napisałeś. Brzmi to rozsądnie i przekonująco.
To ważna sprawa, warto walczyć.
pozdrawiam
Anonymous - 2008-09-18, 18:45
Elżbieta napisał/a: | EL. napisał/a:
Jednoczesnie uważam, że rozejście się rodziców jest wielka i NIEODWRACALNĄ traumą dla dzieci i ściele się sladem na całe ich zycie...na zawsze !! Pozdro ! EL |
Elżbieta napisał/a: | Nie na zawsze. Tylko do dnia w którym spotkają Chrystusa. Na szczęście.
I w tym momencie zaczyna się Dobra Nowina El.
Dzieci nie należą do nas. Na szczęście. |
Elżbieto.
Dzieci są na zawsze poranione, do końca życia. Jak napisała El, jest to nieodwracalna
trauma. Bóg nie zastąpi dziecku, zwłaszcza małemu dziecku, ciepła domu rodzinnego, gdzie jest mama i tata. A doświadczenia z dzieciństwa rzucają cień na przyszłe życie. Tak samo zresztą i dla dorosłego dziecka, odejście jednego z rodziców powoduje nieowracalne zmiany.
Mówię o świadomym porzuceniu rodziny, nie wypadkach losowych.
Elżbieta napisał/a: | Bóg dał nam dzieci na przechowanie, aby dbać o nie DLA NIEGO - one nie należą do nas. |
Od razu widać, że nie wiesz, o czym piszesz.
Te słowa nie do nas kieruj, a do naszych mężów, do matek porzucających dzieci.
Przepraszam, może za ostro napisałam, ale proszę, zastanów się czasami, zanim jakieś słowa puścisz w eter.
Bóg nie zastąpi dziecku ani ojca ani matki. To tylko my, dorośli, potrafimy sobie wmawiać, że Bóg zastąpić może żywego, obecnego człowiaka.
Anonymous - 2008-09-18, 19:26
Elzd, zapewniam Cię, że wiem o czym piszę, jedynie pojawia się trudność w opisaniu łaski jaką daje Bóg, bo tego rzeczywiście nie da się opisać i wyrazić słowami. Można powiedzieć tak: tego się doświadcza. Doświadcza się łaski Bożej, której nie da się opisać, stąd mnie nie rozumiesz, bo ja nie umiem opisać Bożej łaski.
Anonymous - 2008-09-18, 19:42
witam
ja tez mam maly problem tzn mam 2.5 letnia corcie i meza ktory pol roku temu odszedl ode mnie i mnie zostawil z corka....
tez na poczatku ciezko mi bylo zaakceptowac ze widzi dziecko tylko wtedy kiedy on ma czas czyli przewaznie w weekend czasem tylko w niedziele tez bilam sie z myslami ze znalazl sie wreszcie kochajacy tatus ale dziekuje Bogu ze jednak chce sie widziec z corcia.mi byloby pewnie lepiej gdybym go przeklela i urwala z nim kontakt ale....postanowilam ze lepiej przebaczyc zeby moc zyc w miare normalnie
od pol roku pracuje nad soba zeby nie nastawiac zle dziecka przeciw ojcu(choc wiem ze ma kochanke i ze do niej zabiera nasza corke na weekendy)zeby strac sie z nim rozmawiac bez nerwow bo widze ze dziecko tez jset przez to spokojniejsze
choc ma dopiero 2.5 roku to jednak wszystko rozumie i przezywa ciezko mi na sercu gdy ciagle wzywa ojca a ja musze jej mowic ze tatus przyjdzie jutro bo pracuje albo ze ma juz inne mieszkanie ale ze ja kocha i przyjdzie jak bedzie mial czas.
przykre jest tez dla mnie ze on nadal uwaza ze musze sobie sama radzic nie moge liczyc na niego w zadnej sprawie i jeszcze mi ciagle mowi ze on nic nie musi tylko moze mi pomoc ale np.ma problemy i nie ma pieniedzy?????a pracuje caly tydzien do wieczora?????
moze podpowiecie jak sie uodpornic na takie traktowanie zeby zachowac swoja godnosc i egzekwowac to czego sie potrzebuje po dobroci???
pozdrawiam wszystkich
mika
Anonymous - 2008-09-18, 20:28
Elu, ja nie o łasce odczuwania, tylko o przeżyciach i odczuciach dziecka, małego czy dużego. Bóg jest Bogiem, trauma jest traumą. I obecności żywego człowieka Bóg nie zastąpi, tak samo jak słuchanie szumu wody nie ugasi pragnienia człowiekowi na pustyni.
Mika, jak ktoś nie chce po dobroci, to nic z siebie nie da. A do radykalnych posunięć nie umiem namawiać. I nie mam prawa.
Dziecko chce mieć ojca przy sobie, to zupełnie zrozumiałe. I nie wiem, jak można małemu dziecku wytłumaczyć, dlaczego tatusia nie ma w domu.
Mimo kłopotów, życzę Ci dużo siły i cierpliwości.
Anonymous - 2008-09-18, 20:36
dziekuje Elzd1
postaram sie byc silna i przetrwac to , czas tez mam nadzieje ze zrobi swoje
Anonymous - 2008-09-18, 21:41
elzd1 napisał/a: | Elu, ja nie o łasce odczuwania, tylko o przeżyciach i odczuciach dziecka, małego czy dużego. Bóg jest Bogiem, trauma jest traumą. I obecności żywego człowieka Bóg nie zastąpi, tak samo jak słuchanie szumu wody nie ugasi pragnienia człowiekowi na pustyni.
Mika, jak ktoś nie chce po dobroci, to nic z siebie nie da. A do radykalnych posunięć nie umiem namawiać. I nie mam prawa.
Dziecko chce mieć ojca przy sobie, to zupełnie zrozumiałe. I nie wiem, jak można małemu dziecku wytłumaczyć, dlaczego tatusia nie ma w domu.
Mimo kłopotów, życzę Ci dużo siły i cierpliwości. |
Zapewniam Cię, że skoro Bóg daje łaskę dorosłym,
to o ileż bardziej da ją dzieciom?
Zresztą, jak myślisz? że nie da łaski tym najmniejszym?
O wiele więcej da i daje, tylko trudno dorosłemu to widzieć ... nie jesteśmy już dziećmi.
Zapewniam Cię, że Bogu zależy na dzieciach nie mniej niż dorosłym, którym zależy.
Ale nie rozumiemy się, jak zwykle :)
pozdrowienia
Mika, tak jak pisze Elzd1,
CIERPLIWOŚĆ I MĄDROŚĆ W MIŁOŚCI, dodam do tego!
Twoja intuicja matki na pewno podpowiada Ci co masz robić. Piszesz mądre rzeczy i budujące.
Nie pozwól na odczucia nienawiści -> wyrywaj te chwasty łaską uświęcającą.
Zapewniam Cię, że w OCZACH BOŻYCH - Twoja cierpliwość i pragnienie miłości miłosiernej wobec męża wyda plon po tysiąckroćsetny.
Zapewniam, za dużo w ostatnich dniach czytałam i słyszałam świadectw nawróceń, aby dziś napisać inaczej.
Ufaj Bogu, ale polecaj Mu NIEUSTANNIE tę miłość w swoim sercu o którą walczysz.
Bo ta walka idzie o Twoją duszę i serce!
Z Panem Bogiem!
niech Imię Boże będzie Uwielbione, bo uczynił wielkie sprawy.
Anonymous - 2008-09-18, 21:58
dziekuje za te slowa otuchy Elzbieto
pozdrawiam serdecznie
Anonymous - 2008-09-19, 00:04
Elżbieta.
Elżbieta napisał/a: | Ale nie rozumiemy się, jak zwykle :) |
Jak zwykle.
A wiesz, dlaczego się nie rozumiemy?
Bo mówimy zupełnie innym językiem, i w dodatku na zupełnie inny temat.
Dwuletnie dziecko nie rozumie pojęcia "Bóg", ale bardzo odczuwa brak ojca w codziennym życiu.
I czym innym jest wspólny obiad z mężem czy ojcem, wspólne codzienne życie, a czym innym jest modlitwa i Eucharystia. Jedno drugiego nie wyklucza, tylko uzupełnia.
No, ale przecież, TY WIESZ LEPIEJ, co ktoś inny powinien odczuwać. I znasz zamysły Pana.
Pozdrawiam.
------------------------------------------------------
Nie pamiętam, który z księży powiedział: "gdy upadnę na ulicy, nie zabierajcie mnie do kościoła, tylko do szpitala".
Ma to chyba jakiś sens, prawda? I o tym jest tutaj mowa, nie o duchowych przeżyciach.
Anonymous - 2008-09-19, 08:35
ELZD1- masz rację w ponad 100% tego co usiłujesz wytłumaczyć.
Nieodpowiedzialnym jest głosznie teorii dotyczących kto może ojca dziecku zastąpić bo nawet te co wiedzą kto to jest Bóg nie utożsamiają go z zastępcą. Radzę konsultacje z psychologiem dziecięcym i to szybko- w duzycvh miastach działają filie Komitetu Obrony Praw Dziecka- są tam mądrzy ;ludzie, orgfanizują szkolenia i warsztaty, indywidualne spotkania dla rodziców w takich sytuacjach.
Jest możliwe zniwelowanie skutków porzucenia, jest możliwa pomoc dziecku- na każdym etapie jego życia.
Więc nie czekajcie na mannę z nieba- nikt za rodzica pozostającego z dzieckiem tego ne załatwi.
Tyczy się to również tych, którym współ ogranicza oraz ewidentnie utrudnia kontakty z dzieckiem.
Trzeba podejść do tematru spokojnie, z rozwagą i bez odlotów religijnych.
ELZD1- dobrze piszesz. Ale takich jest tu mniej- tym cenniejsze są ich opinie- bo racja nie zawsze musi być po stronie liczniejszych. Ani wiara ani Bóg nie są panaceum na wszelkie problemy, będące kosekwencją rozstań- tylko praca własna umożliwia zbliżenie się do sukcesu- w tym wypadku- do ochrony dzieci.
Zasada jest jedna- mówić prawdę, językiem dostosowanym do wieku dziecka i zachowywać jak tylko się da stałość sytuacji.
Samo odejście jest takim bodźcem który potężnie zachwiał stabilnością życia dziecka- że w tym co się robi- obojętnie czy dziecku duże czy też małe- należy się skupiać na zachowaniu solidnych podstaw- które poprzez swoją solidnośc dadzą młodemu czy młodej poczucie bezpieczeństwa wynikające z niezmienności pewnych częśći otoczenia.
Ciąganie maluchów po kościołach, tłumaczenie za pmocą " duchowych postaci" może wręcz spowodować żal dziecka do Boga- bo dziecko w takim wieku jak tu pisano w dośc prosty sposób przekłada winę i krzywdę- jak w piaskownicy.
Więc ponawiam propozycję- bez emanacji wobec maluchów- tam potrzeba wysokiej umiejętności- a taką daje wiedza psychologiczna a nie modły.
|
|