Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:20
Zaufać ponownie: człowiekowi, czy Bogu?
Autor Wiadomość
Błękitna
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 08:37   Zaufać ponownie: człowiekowi, czy Bogu?

Zapraszam Was do podzielenia sie swoimi refleksjami czego tak naprawdę boimy się w trakcie i przed kryzysem. Dlaczego tak trudno nam zaufać.
Przeczytajcie najpierw temat: "przezyć zdradę i odzyskać nadzieję". I piszcie.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 09:21   

Błękitna ,
ja dokonując rozrachunków w moim małżeństwie i stawiając czoła moim lękom i obawom z przeszłosci / jeszcze z czasów dzieciństa / pojęłam, że urzeczywistaniam w swoim życiu wszystko to czego ja się boję , czego doświadczyłam w dzieciństwie od taty / umarł i mnie porzucił, opuścił, zostawił samą / a później od mamy , która już zawsze miała nieudane życie / zwiazki damsko-męskie patologiczne / . Ta dodatkowa sytuacja wyrobiła we mnie poczucie że wszysy sa tacy sami, że zawsze odchodzą , że ja jestem przyczyną takich zachowań .
W przebłyskach mojej świadomości dojrza lam cuda jakie przeżyłam w życiu dzięki moim marzeniom / takim niewinnym, nieskażonym / , dzięki pragnmieniom które ziszczały się bo ja sama tego chciałam .Modliłam się o nie do Boga i je otrzymywałam . Ale głównie dzięki temu że wierzyłam że je otrzymam. One się zdarzały w moim życiu tam gdzie na to pozwalałam . Poza granicami związków damsko-męskich . One były nieskażone złymi emocjami .
Myślę , że teraz mając tę świadomość , sama nieświadomie doprowadzałam do sytuacji konfliktowych w moim małżeństwie , co tylko wzbudzało zniechęcenie tej drugiej strony . Byłam ślepa i zapatrzona w swoje potrzeby . Te ukryte, o których istnieniu świadomie nie wiedziałam .
Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiecie ale chodzi o to , że oczyszczona z ciężaru emocji z dzieciństwa , które nigdy w niczym nie miały upustu , moim marzeniem jest być szczęśliwą żoną mojego męża . Z nim u boku . I teraz to mi się uda bo ja tego chcę . Tak bardzo chcę . Wiara nas uzdrawia , to znaczy że my sami mamy na to wpływ .
Ostatnio zmieniony przez Anula 2007-06-29, 21:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 09:24   

Odnosnie zaufania - myślę , żę kiedy stawi się czoła swoim lękom , zaufanie przyjdzie łatwiej . Ale nie mogę jeszcze o tym pisać bo nie doświadczam tego . Mąż jest poza domem i na razie mówi że nie wróci . Wiem ,ze zjada go gniew że to ja wyrzuciłam go z domu . Myślę że odgrywa się na mnie . Jestem o tym przekonana. Dlatego szukam sposobu by uleczyć jego zranione męskie ego .
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 10:06   

No cóż,jak chcecie popatrzmy na temat z czysto akademickiego punktu widzenia.
Jak ktoś włoży łapę do ogniska i zrobi sobie kuku to juz wie- należy trzymać się w bezpiecznej odległości. Ognisko jest niebezpieczne. Aczkolwiek, czas spędzony przyognisku , w doborowym towarzystwie nie zawsze musi oznaczać starę czasu. Może być bardzo przyjemnie. Ale trzeba zachować minimum ostrożności.

Jeśli więc nasze "małżeńskie ognisko" spowodowalo kuku to normalnym jest że staramy się zachować ostrożność.

I uprzedzająco wyjaśniam- ta akurat interpretacja dokonana została z akademickiego punktu widzenia. Nie ma więc nic wspólnego ani z wiarą, ani z nadzieją ani z miłością.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 10:56   

Zranione ego.. Anula, w sumie zrobiłaś to dla jego dobra.. Był rozdrarty, podwójne życie.. Ty właśnie dlatego, że tak kochasz męża nie mogłaś patrzeć obojętnie na to co się dzieje. To, że kochasz nie pozwala i nie pozwalało Ci na tolerowanie Zdrady w waszym małżeństwie, stąd Twoje postępowanie. W sumie jeśli wypomina Ci wyprowadzkę z domu, to czy oznacza to, że zależało mu na byciu z Wami?, a to z kolei (chęć bycia z wami) czy nie powinno być wystarczającym argumentem aby nie wdawać się w romans? Do czego zmierzam.. Twoja decyzja o wyprowadzce była konsekwencją decyzji i postępowania Twojego męża. Nie daj odwrócić przysłowiowego kota ogonem ;-)
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 12:07   

Tak . czasem o tym zapominam i biorę wine na siebie . Bo mi rodzina wytyka , że najprościej to było go wygonić . A to wcale nie było najprościej. Wręcz odwrotnie .
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 12:10   

Swoją winę widze świadomie ale jego też . I głosno mu o tym mówię gdy próbuje wmówić ze wczesniej było ok .
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 13:08   

Anula, to nie ma sensu.. Bo jeśli mąż ma Ci za złe, to czy oznacza to, że jednak czuje dzisiaj dyskomfort spowodowany tym, że mieszka poza domem? Jego zachowanie - decyzja o pozostaniu tam gdzie jest, świadczy, że na dzień dzisiejszy jest inaczej. Poza tym, nie nakręcaj się już, na nic wpływu tak na prawdę nie masz, nie odgadniesz co mężowi w sercu gra.. Oddaj to w Dobre ręce ;-) .
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 15:24   

A ja się boję, że w pewnym momencie "pęknę", że już nie dam rady. Już teraz zaczynam bać się, że przyjdzie taki dzień, że dostanę wezwanie do sądu na rozprawę i wtedy już zwyczajnie nie wytrzymam. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam, że mogłoby być inaczej niż z nim, choć uświadamiam siebie, że jestem przygotowana na wszystko.
Ale, rzeczywiście, co on ma w sercu - tego nie wiem. To, że miał przyjechać, by pisać pozew 9 dni temu i nie przyjechał - ja odczytuję jako plus, ale jak jest naprawdę - nie wiem - może właśnie napisał sam. Tego się boję - tych nadziei, które mogą okazać się złudne.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 07:14   

Witam wszystkich po weekendzie . Kochane , nie był on łatwy ale jakoś prę do przodu . W piatek poczytałam sobie trochę jakiejś psychologii na temat uzdrowienia wewnętrznego , swoich strachów z dziecństwa i to mnie ścieło z nóg . Rozpacz, płacz , różne emocje ale na końcu lekki spokój . Sobota - to już tylko żal . Czysty żal . Bez lęku objawiającego się w ściśniętym żołądku . Po prostu żal . W niedzilę zaufanie Bogu . Jezu - prowadź mnie do zwycięstwa ! Oddałam wszystkie moje dotychczasowe cierpienia Panu Bogu . Powiedziałam : Jezu zabierz ode mnie ten ciężar bo już go nie mam siły dźwigać . Pozostaw bagaż doświadczeń i wniosków ale to co już było , zabierz Panie . Muszę mieć miejsce i siły na nowe , które będą . Zabrał . Uwolnił mnie od tego . Potem nawet pocieszył. Wcześnie bo jeszcze przed samym południem sms od męża że chce do nas przyjść / miał być dopiero po południu bo był na wyjeździe / . Przyszedł a ponieważ młodsza latorośl ucieła sobie drzemkę to miałam czas na wałkowanie . Ponieważ w sercu czuję że sam Dobson nie wystarczy biorę sprawy w swoje ręce . . Oczywiście powstrzymałam się od oceny tej Pani ich życia , a skoncentrowałam się tylko na nas . Gadałam i gadałam a on słuchał , czasem odpowiadal. Zauważyłam , że on chyba lubi to moje gadanie , jakby było ono pozywką dla jego duszy . Mógłby przecież powiedzieć "przestań już gadać " albo po prostu sobie pójść . A on słucha . Jasne , powiedziałmi że do mnie już nie wróci . Dlaczego ? Bo nie . Ja też bywałam w naszym małżeństwie taka zacięta . Wiem że słowami go raniłam . I wiem , że moja wina , że go wyrzuciłam z domu . Wtedy stracił nadzieję . Próbuję mu ją przywrócić . PAdło kilka stwierdzeń , że nie będzie już w życiu szczęśliwy i tp , więc ta kobieta nie jest chyba dla niego najważniejsza . Widze światełko w tunelu , które staje się z dnia na dzień większe , blizsze . Ufam Bogu , że zaprowadzi nas do mety , która będzie startem w nowe lepsze . On mówi mi ze nie chce juz by było tak jak kiedyś . A ja mu na to : Przecież ja też nie chcę . Ja chcę inaczej , od nowa . Pan Bog nas poprowadzi , wyprowadzi z tej ciemności . Codzienna komunia św. dodaje mi otuchy . Jutro msza za nasze malzeństwo . Dziewczyny , podnieście ggłowę . Nie myślcie tylko o sobie i bólu jaki nosicie . My też nie jesteśmy bez winy . Uznajcie w sobie tę winę a poczujecie trochę ulgi . W sercu zrobi się miejsce na nadzieję . Pozdrawiam .
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 08:55   

Cieszę się Aniu , że dzisiaj JUŻ jesteś w tak świetnej formie.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 09:19   

Beatko , witaj . To prawda jestem w lepszej formie . Cięzko na to pracowałam . Co prawda nie wiem jak bardzo stan mój jest stabilny ale mam nadzieje , że trochę potrwa abym nabrała więcej sił i troszkę ciała - bo chudnę w szybkim tempie . Dochodze do figury z lat panieńskich a w moim przypadku to nienaturalne . A co u Ciebie ?
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 09:20   

Beata , powiedz mi jak to u Ciebie doszło do tego pojednania ? Od jakiego momentu , czy to była rozmowa czy coś innego ? Czego spodziewać się po mężu gdy chce on pojednania ?
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 09:30   

Aniu
Nie chcę Ci doradzać .To samo wyjdzie. Wszystko zależy od drugiej połówki.
ja mam męża niezwykle dumnego i zarozumiałego, zawziętego- i raczej zrobiłam błąd , bo zbyt szybko mu podarowałam - i od paru dni, szczególnie żle zareagował jak wniosłam mu jego rzeczy do mojej szafy spowrotem , facet się panoszy , a ja tracę ochotę na dalszą odbudowę. Poczuł władzę i zachowuje sie jak zwykły ........jest wulgarny.
Ot i cała odbudowa.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 09:45   

Beata ,
Coś zbyt pesymistyczna DZISIAJ jesteś .
Przypomnij sobie że w separacji też nastawały chwile zwątpienia / czy to w ogóle ma sens ? / . Teraz jak już masz ten swój skarb to nie popadaj w taki pesymizm . Piękno na tym ma polegac ze rodzi się w takim cierpieniu . Jestem pewna że chwilowe panoszenie się Twojego męża zamieni się w uczucie zrozumienia i szacunku . Jezus wysatwia Cię na próbę . Dał Ci szansę a Ty chcesz Mu teraz powiedzieć , że to wcale nie jest takie ładne, że ten Twój skarb to już nie świeci jak kiedyś ? Nie błyszczy bo trzeba go wypolerować . Cierpliwością i miłoscią . Stawianiem poprzeczek ale na wysokości do pokonania . Tak to widzę . Nie załamuj się i nie zniechęcaj . Najważniejsze , że go masz u siebie , w domu , obok . Teraz modlitwa i praca . Nie poddawaj się w połowie drogi . Nie mozesz . O to się modliłaś . Chcesz pozostawić cud jakiego doznałaś w życiu ot tak sobie ? Małzeństwo to codzienne mówienie sobie "tak" POMIMO . i GDZIEŚ USŁYSZĄŁAM MADRE SŁOWA , ŻE KOCHAĆ TO DAWAĆ Z SIEBIE WSZYSTKO TO CO CHCIELIBYŚMY OTRZYMAĆ OD TEJ DRUGIEJ STRONY BEZ ŻADANIA TEGO samego DLA SIEBIE .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9