Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:20
Moim pragnieniem jest wybaczyć
Autor Wiadomość
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-19, 21:22   Moim pragnieniem jest wybaczyć

Wybaczyć odejście. Wybaczyć rozdzielenie dzieci. Wybaczyć egoizm. Brak mi sił. Pragnę z całego serca powrotu żony. Pragnę codziennych kontaktów z moim słoneczkiem (córka 7 lat). Przez 21 lat pracowałem nad tym by nasze małżeństwo było szczęsliwe, by dzieci były szczęśliwe. Półtora roku temu odkryłem, ze jestem ciulem (GG, internet). Walczyłem. W maju żona postanowiła odejść. Oznajmiła mi, że mnie nie kocha. Walczyłem. Pani psycholog - wspólne wizyty, na których otwierałem się tylko ja. 20 lat pożycia bez kłótni i awantur - zaczęło się w czerwcu. Żona stwierdziła, że nie ma o czym ze mną rozmawiać, że przeszkadzam jej w pracy (a Ona musi pracować). Ja usilnie chciałem z nia nawiązać kontakt - odpowiedz - stek wyzwisk. Córka (17 lat) oznajmia mi "tato nie daj sobą pomiatać". Staram sie jakoś żyć w domu, w którym nie ma miłości. Jest to ponad moje siły. Staram sie przekonać żonę, że tylko w rodzinie znajdzie szczęście. Dla niej są ważniejsze jej ambicje. Żona przestaje korzystać z pomocy psychologa "nic mi to nie daje, tracę czas". Fakt nie może wtedy pisać kolejnego artykułu o cierpieniu, nie może oddawać się pasji tworzenia. Żona mnie prowokuje. Moje próby nawiązania kontaktu kończą się awanturami. Odchodzi 29 IX zabiera z sobą córke 7 lat. Starsza zostaje ze mną. Mimo próśb teściowej i żony - zostaje. Najstarsza córka - studentka (20 lat) jest rozdarta. Nie wie co się działo w domu, nigdy nie była świadkiem awantur, jest jej ciężko to ogarnąć. Wiem, że nie mogę jej zmusić do powrotu. Wiem, że jest teraz wreszcie wolna i może oddać sie bez reszty swojej pasji. Mogę to zrozumieć. Boli jednak to, że w każdym jej życiowym sukcesie jest mój pot. Wychowywałem dzieci, pracowałem, pomagałem w jej pracy. Tyle nieprzespanych nocy. "to nie ma teraz znaczenia" "jestem ci za to wdzięczna ale coś sie we mnie skończyło". Pozostał ból. Pobraliśmy się młodo. Żona jest wspaniałą, błyskotliwą kobietą. Nieasamowicie inteligentną. Dzięki swojej pracy i mojemu poświeceniu skończyła studia, obroniła doktorat, ma wspaniałą pracę, może dalej się rozwijać (habilitacja). A ja, ja jestem (...), znudziła się mną, to co było nie ma w tej chwili znaczenia. Bardzo silna osobowość nie sądze, że do mnie wróci. Pragnę dzisiaj jednego - wybaczyć. Nie chcę zabrnąć w pułapkę nie wybaczonej krzywdy.

[ Dodano: 2006-10-20, 17:49 ]
Dzisiaj jadę w odwiedziny do córki do Warszawy. Żona jak w każdy wekend pojechała do pracy a ja zabrałem naszą córeczkę ze szkoły i szykyjemy sie do wyjazdu. Wyjeżdzamy o 1,30 będziemy na rano. Problem w tym, że nie potrafię cieszyć sie tym, że spędzę czas z córką i córeczką. Czekałem na chwilę, kiedy odbiorę ją ze szkoły. Obmyślałem wspólne chwile, planowałem podróż, spacer z córkami po parku łazienkowskim, Wilanów. jednak, gdy zabrałem małą ze szkoły... Sam nie wiem. Nie ma we mnie radości. cały czas myślę o żonie. Dlaczego jej nie ma z nami, dlaczego tak naprawdę średnia córka została ze mną, dlaczego żona porzuciła dom, który wybudowałem dla niej, by mogła w spokoju pracować, dlaczego przekreśliła 21 lat wpólnego życia. Dlaczego nie jest w stanie powiedzieć o mnie dobrego słowa. Dlaczego w wakacje robiła wszystko by mnie sprowokować do agresji. Zachowywała się tak jakby czekała na to bym ją uderzył. Całe szczęście nie dałem się. Dlaczego, dlaczego, dlaczego. Nie ma we mnie radości, spokoju. Jest za to ogromne poczucie doznanej krzywdy, żal, którego nie potrafie ukoić. Usiwadomiłem sobie jeszcze jedno - JAK BARDZO KOCHAM ŻONĘ. Jestem gotów na wszystko byle była. Modlę się do Ducha Świętego, do Bożego Miłosierdzia by wróciła, proszę dzieci o modlitwę o POJEDNANIE. Jednocześnie nie ma we mnie wiary takiej, którą ma ziarnko gorczycy. Nadzieja jedynie sie tli. Ufam Bogu, jednak po ludzku nie jestem w stanie tego ogarnąć, zrozumieć.
 
     
Błękitna
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-22, 00:59   

Wito, nie może być teraz w Tobie radości, bo przeżywasz właśnie całą gamę uczuć związanych ze stratą. Od otępienia i poczucia, że wszystko dzieje się z dala od Ciebie, po smutek, gniew, totalną rozpacz.
Nie ukoisz też natychmiast poczucia krzywdy, bo zabrano Ci coś, co znałeś od 20 lat i było Ci z tym dobrze.
Nie przebaczysz od zaraz. Bo przebaczenie to nie jest dotknięcie czarodziejskiej różdżki, tylko proces, który trwa. Najważniejsze, żeby się w Tobie zaczął. A skoro tęsknisz do tego, to znaczy, że wszystko w Tobie, w swoim własnym tempie, będzie ku temu zmierzać.
Ty MOŻESZ wspomóc proces przebaczania. Ale ostrzegam to BARDZO CIĘŻKA PRACA. Trzeba Pilnować słów, gestów (tak jak piszesz, nie dać się sprowokować), nie warknąć, choćby się bardzo chciało. Ale z drugiej strony dbać o to, by nie zakłamywać własnych emocji: nie być słodkim na siłę. Pamiętać też o tym, że jest różnica pomiędzy odczuwaniem gniewu, a wyładowaniem tego gniewu na drugiej osobie. Czyli uczyć się komunikować uczucia ale też kontroli działań podejmowanych pod ich wpływem. Taka nauka to też część procesu przebaczania.

I przebaczanie to też odpowiedni stocunek do dzieci. Pozwolenie, by zachowały szacunek do matki. By nie musiały bardziej już wybierać czy mama czy tata. By nie musiały być sędziami, rozjemcami,obrońcami, stroną w sporze.

Piszesz: " boli jednak to, że w każdym jej życiowym sukcesie jest mój pot. Wychowywałem dzieci, pracowałem, pomagałem w pracy..."
Kiedy dostrzegasz spoza tego bólu także i to, że bez twojego potu i pracy i pomocy te wspaniałe dzieci nie byłyby takie jakie są. to zaczynasz właśnie przebaczać.
Przebaczasz, kiedy przypominasz sobie z jaką miłością pomagałeś swojej żonie rozwijać jej talenty, i kiedy uświadamiasz sobie, że za każdym sukcesem jednej osoby stoi ciężka praca innych, będących w jej cieniu.

Przebaczasz, kiedy zastanawiasz się jaki wkład w całą tę sytuację miałeś ty sam. Co to znaczy, że miałeś problemy z gg i internetem, w jakim sensie? (nie rozumiem słowa ciul w tym kontekście, czy możesz mi to wyjaśnić?).
Piszesz, że w waszym małżeństwie nie było przez 20 lat kłótni. A czy były rozmowy, spory, docieranie się, przenikanie dwóch światów, które nie zawsze przecież idealnie do siebie pasują????

Wito, podziwiam, ze masz taki świetny kontakt z córkami. One są walizeczkami, w które dzien po dniu wkładałeś swoją troskę, pracę, nieprzespane noce pełne niemowlęcych płaczów, wkładałeś troskę o żonę, całe swoje serce. To wszystko w nich jest i będzie i nikt już im tego nie jest w stanie NIGDY odebrać.
I to dzięki Tobie pewnego dnia każda z nich będzie mogła to wszystko w sobie odnależć. A to wielki, wielki skarb.

Pozdrawiam Cię serdecznie. Błekitna
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-23, 22:09   

Fakt, było trochę nieporzadku w mojej wypowiedzi.
Ja wiem, że to nie jest kwestia czarodziejskiej różdzki. Łatwiej by mi było wybaczyć osobie której nie kocham, której los jest mi obojetny. Pragnę się nauczyć żyć z poczuciem krzywdy, której doznałem. Zmierzyć się z bólem, pokonać go. jednak na razie to ból pokonuje mnie.
Piszesz "pilnować słów, gestów". Nie kontaktujemy sie więc tu jestem Ok.
Ja cały czas mam nadzieję, że będziemy razem. Kiedy i czy wskazana jest próba kontaktu z żoną? Zbliżają się moje imieniny. Poczekać? może ją ruszy sumienie? A jeżeli nie, to za dwa tygodnie jej imieniny. może jakiś gest. W dalszym ciągu żona delikatnie rzecz ujmując nie mówi o mnie dobrze. Ciekawe jest to, że krąg osób, z którymi rozmawia zacieśnił się do tych które ją "wspierają".
Dziękuję za odpowiedź. Z pozdrowieniami Wito
Ostatnio zmieniony przez wito 2006-12-29, 14:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
waldek
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-16, 09:46   

wito,

Wito
Czytajac twojego posta mam wrazenie ze to moja historia.. mam 2 letni staz malzenski a przezywam dokladnie to samo.. Odkad zona siedzi na internecie (gg, czat) ja nie istnieje, nie jestem dla niej "mezczyzna", juz jej nie "krece". zadne odniesienie do wspolnych wartosci (rodzina, dziecko) nie odnosi skutkow. Siedzi do poznej nocy i czatuje. gada z jakimis facetami. Moze nawet juz sie zakochala w innym...Jedno wielkie zwatpienie. Widac niektore kobiety tak maja, szybko sie nudza.. Przeczytalem kilka ksiazek, kilkadziesiat postow na forum i dochodze do wniosku jaki blad popelniamy..
a mianowicie : GONIMY KROLICZKA. i im szybciej gonimy tym szybciej on ucieka. POdobnie jak zacisnieta reka piasku. im mocniej cisniemy tym ten piasek ucieka miedzy palcami.. a wystarczy otworzyc reke i jedynie wiatr zduchnie kilka ziarenek..
Cos co mozemy zrobic w naszej sytuacji to odwrocic sytuacje.. Zostac kroliczkiem ktorego trzeba zlapac.. Trudne to. Wrecz niemozliwe wydaje sie ponowne poderwanie zony.. Niech ona spojrzy na Ciebie z szacunkiem i zobaczy co stracila.. Zrob cos dla siebie.. Silownia, kurs tanca itd.. no i modlitwa.. Bede sie modlil takze za wasza rodzine.. Pozdrawiam
 
     
ania z belgii
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-16, 21:47   

Chłopaki:)
Jak mi na prv podeślecie adresy mailowe to podrzucę Wam ciekawą publikację o zdradzie internetowej:) Powinna troszkę rozjaśnić Wam, co się dzieje z Waszymi żonami
a.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-16, 21:57   

mój mail jest w profilu
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 10