Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 341 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-08-31, 15:00 Sakrament małżeństwa -nierozerwalne przymierze czy kontrakt?
W związku z tym, że w poście Tyśki rozgorzała dyskusja na temat mojej osoby i poglądów jakie reprezentuję, które mocno kontestuje "opcja rozwodowa", dopuszczająca w swoich myślach możliwość rozwodu lub zgody na niego, postanowiłem przenieść ew. dalsze dyskusje nt. nierozerwalności małżeństwa w miejsce do tego przeznaczone.
Gwoli zreasumowania tego co zostało dotąd powiedziane, pokażę różnice w poglądach między mną a "opcją rozwodową". Różni nas zasadniczo jedna kwestia, to mianowicie czy sakrament małżeństwa jest nierozerwalny i bezwarunkowy, czy wprost przeciwnie tj., czy jego obowiązywalność zależy od czasu i okoliczności (np. uporczywej zdrady współmałżonka). Zajmuję stanowisko takie samo jak Kościół katolicki w kwestii nierozerwalności małżeństwa sakramentalnego tzn. uznając Jezusa Chrystusa za swojego Pana, pełniąc Jego wolę, chcę pozostać wierny sakramentalnej przysiędze do końca życia, a przynajmniej dopóty, dopóki moja żona żyje. Konsekwencją tak rozumianego przeze mnie sakramentu jest to, że nie snuję rozważań, nie planuję i nie dopuszczam takich myśli, które z góry zakładałyby w przyszłości zmianę tego stanowiska np. pod wpływem nowych okoliczności. Nie robię tego, bo wiem, że tak kalkulując (planując zło czyli rozwód) obrażałbym Pana Boga i tak naprawdę znieważał Jego świętą wolę. Jezus Chrystus zakazał rozwodów i ten zakaz w Kościele katolickim obowiązuje. (1), (6) Kto czyta Katechizm, ten wie, że rozwód cywilny i zgoda na rozwód cywilny jest złamaniem sakramentalnego przymierza małżeńskiego.(1), (2) Posłuszeństwo Bogu wyraża naszą miłość do Niego i daje nam zbawienie:
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia." (Jan 5, 24).
"Opcja rozwodowa" stoi na stanowisku, że rozwód cywilny nie narusza przysięgi małżeńskiej, nie obraża Boga, ale z drugiej strony dopuszcza w myśleniu o przyszłości różne pozasakramentalne rozwiązania. No, bo logicznie myśląc, po co jej przedstawiciele mieliby się rozwodzić, skoro istnieje dopuszczalna przez prawo Boże i prawo państwowe cywilne możliwość separacji, którą zasadniczo różni od rozwodu tylko to, że będąc w separacji nie można zawrzeć nowego niesakramentalnego związku. (2) Mówiąc, że nie wiadomo co życie przyniesie, niektórzy przedstawiciele tej opcji dopuszczają taką możliwość, że w ich planach życiowych czynionych na przyszłość, w ich sercach może się np. znaleźć miejsce dla kogoś innego niż sakramentalny mąż czy żona. I jakaś część serca jest już na tą przyszłą okoliczność - osobę z góry zarezerwowana. Co znaczy dla nich przysięga? To tak jakby nie przyznając się do prawdy chcieli dziś powiedzieć:
"W czasie ślubowania zawarłem Panie Boże z Tobą i współmałżonkiem umowę - święte przymierze, ale dziś nie mogę Tobie i współmałżonkowi zagwarantować, że będę tej przysiędze wierny. No bo, jeżeli współmałżonek złamał przysięgę, to i ja automatycznie czuje się z niej zwolniony i mogę sobie planować układanie życia z kimś poza małżeństwem, na wypadek, gdyby np. powrót męża marnotrawnego przeciągał się zbytnio w czasie, starość zaglądała złowieszczo w oczy, a na horyzoncie pojawił się ktoś interesujący...".
Niestety, takie utylitarne myślenie jest w dzisiejszych czasach bardzo rozpowszechnione. Daje się ono zauważyć na naszym forum, gdzie wśród wypowiedzi małżonków znajdują się i takie, które takiej ewentualności (zapasowego wyjścia) z góry nie wykluczają. Chcąc zabezpieczyć tak po ludzku swoje "szczęście" nie widzą lub nie chcą widzieć jak wielką za to sami zapłacą cenę (konflikt sumienia, cierpienie) i jak bardzo przyczynią się do cierpienia innych małżonków, którzy zachęceni przykładem pójdą tą samą przeciwną woli Bożej drogą.
Kluczem do wyjścia z pułapki takiego myślenia jest zrozumienie, kim jest Bóg; uświadomienie sobie, że nasza przyszłość zależy całkowicie od Boga, od spełnienia Jego woli, a nie od losu czy drugiego człowieka. To jak odpowiemy na Bożą wolę, zależy tak naprawdę nasza wieczna przyszłość, czy będzie ona szczęśliwa czy nie. Są tylko dwie możliwości: albo nasze myśli, akty woli, decyzje będą dobre, bo zgodne z wolą Bożą (współpraca z Nim), albo będą złe, bo tej woli przeciwne (nastawione przeciwko Bogu). W przysiędze małżeńskiej nie ma żadnej klauzuli zwalniającej z obowiązku dotrzymania wierności, bez względu na czas czy okoliczności. W sakramentalnym akcie małżeńskim Bóg jednoznacznie objawia swoją wolę; chce by małżonkowie wytrwali w wierności na "dobre i złe" - niezależnie od zachowania się współmałżonka. W skrajnych sytuacjach dopuszcza Bóg separację (ale nie rozwód). To co pomaga człowiekowi postępować zgodnie z wolą Bożą, to oddanie Mu swojej wolności, i to najlepiej w całości w ponawianych nieustannie aktach zawierzenia. Taki piękny modlitewny akt zawierzenia siebie - swojego życia można znaleźć w dziale "Modlitwy o uzdrowienie małżeństwa" na stronie naszej wspólnoty trudnych małżonków: akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi". (3) Warto go codziennie odmawiać, podobnie jak modlitwę o uzdrowienie małżeństwa (4) czy modlitwę o dary Ducha św. (5).
Człowiek, który kocha Boga, oddaje Mu całe swoje życie, staje się przejrzysty, co oznacza, że wszystkie miejsca w sercu człowieka są oddane do Jego dyspozycji. Człowiek staje się w pełni dyspozycyjny, oddany Bogu. Liczy się tylko Jego wola i jej spełnianie, a to ze strony człowieka oznacza dobrą wolę przestrzegania wszystkich Jego przykazań. Nie ma miejsca wtedy na deklaratywne sprzeciwianie się woli Bożej, na świadomy bunt przeciwko Bogu, na planowanie grzechu. Jest przestrzeń, aby Boża łaska mogła w sposób nieograniczony działać - uzdrawiać serce i duszę. Przechodząc na grunt małżeństwa, wszystkie miejsca w sercu sakramentalnego małżonka, który w pełni oddał się Bogu - należą do Boga, a jak do Boga, to i do współmałżonka (bo łączy ich trójstronne przymierze). Tylko te trzy osoby (a właściwie pięć uwzględniwszy trzy osoby Boskie) są współwłaścicielami tego szczególnego miejsca, gdzie spotykają się trzy miłości - miłość Boga, męża i żony. I te trzy miłości mają w takim świętym sakramentalnym związku wyłączne prawo do siebie; żadna inna takiego wyjątkowego prawa nie ma. Każde naruszenie tego wyłącznego prawa sprzeciwia się woli Bożej. Jako osoby oddane Bogu mamy w każdej nawet najtrudniejszej sytuacji obowiązek (sami go sobie nałożyliśmy) wytrwać w wierności - razem lub w separacji - czerpiąc moc z sakramentu. Tego oczekuje od nas Bóg i w tej wierności chce nas nieustannie wspierać swoją łaską.
Ponosimy odpowiedzialność za swoje życie, za dokonywane wybory. Rozwód cywilny, zgoda na rozwód cywilny, dopuszczanie takiego rozwiązania jest złamaniem sakramentalnego przymierza małżeńskiego, jest sprzeczne z wolą Bożą - jest po prostu wielkim złem, szkodzącym nie tylko tym małżonkom co łamią przysięgę małżeńską, ale również innym małżeństwom poprzez zło zgorszenia. Wolą Bożą jest, by sakramentalni małżonkowie żyli w jedności razem ze sobą, a jedynie w skrajnych sytuacjach decydowali się na separację. Wymóg zachowania wierności jest niezależny od postępowania współmałżonka. (1), (6)
Droga do uzdrowienia małżeństwa wiedzie przez uzdrowienie najpierw swojej relacji z Bogiem. (7) Uzdrowienie to zgoda na powiedzenie Bogu "tak". To poprzez nasz opór, ociąganie się i mówienie "nie" ranimy samych siebie i przez to cierpimy. Bóg oczekuje od małżonków wiary w Jego moc i ufności w Jego słowa: "Otrzymacie wszystko o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie" (Mt 21, 22). Czy mając w sercu zgodę na rozwód, na zerwanie sakramentu można prosić Boga z taką wiarą, która uzdrawia?
Czy dopuszczanie myśli o rozwodzie nie blokuje drogi do uzdrowienia i nie dowodzi tego, że chcemy realizować swój plan na życie, który nie jest planem Bożym, a przez to pozostajemy niedostępni dla uzdrawiającej łaski - w rzeczywistości zamknięci na nią?
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.mobi ::: www.modlitwa.info
Ostatnio zmieniony przez Andrzej 2007-03-19, 10:46, w całości zmieniany 1 raz
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-03-18, 21:15
Jestem grzeczna, bo nie przyłączyłam się do dyskusji.
Pozdrawiam Cię serdecznie, bo pewnie Ci tu samemu musi być smutno.
Troszkę posiedzę, poczytam, nie napiszę i se pójdę.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-18, 14:12
Ola2 napisał/a:
Jestem grzeczna, bo nie przyłączyłam się do dyskusji.
Pozdrawiam Cię serdecznie, bo pewnie Ci tu samemu musi być smutno.
Troszkę posiedzę, poczytam, nie napiszę i se pójdę.
Nie chodzi Olu2 o to, abyś była grzeczna...
Chodzi o to, aby pomóc Polsce (ludziom bezsilnym) w zmianie myślenia.
Polska w oczach Pana Boga jest "jakoś" tak ukochana, prawda?
Chodzi o pomoc ludziom w zmianie ich myślenia na temat rozwodów i umacnianiu ich w wierze, i umacnianiu ich/nas w Prawdzie.
Jezus jest Drogą, Prawdą. Jak iść za nim?
Trzymając się Jego nauki wbrew cywilnym, bezdusznym sądom.
Andrzejowi samemu smutno nie jest, bo nie jest sam, ma bardzo wielu przyjaciół.
Posiedź, poczytaj, napisz, podpowiedz, pomagaj.
"Idź na cały świat".
Gdyby rozwód nie był złem, Jezus nie wypowiedziałby się o nim z taką mocą zakazu.
Pan Jezus zabronił rozwodów i to powinno być zawsze w centrum naszego celu - myślenia według Bożej Wykładni.
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-18, 19:12
Elżbieta napisał/a:
Chodzi o to, aby pomóc Polsce (ludziom bezsilnym) w zmianie myślenia.
według mnie - przede wszystkim chodzi o pomoc, aby chciało się rano wstać i iść do pracy...
[ Dodano: 2007-04-18, 19:13 ]
Elżbieta napisał/a:
Chodzi o pomoc ludziom w zmianie ich myślenia na temat rozwodów i umacnianiu ich w wierze, i umacnianiu ich/nas w Prawdzie.
po raz kolejny: nie jest moim celem pomoc w zmianie myślenia innych ludzi. ani nie potrzebuję pomocy w zmianie mojego myslenia. potrzebuję pomocy, która bedzie polegała na tym, że będę mogła wstać rano i pójść do pracy. i radzić sobie z wieloma formalnymsprawami, które stawia przede mną życie.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-18, 19:33
Łaj, Elżbietko, jestem wzruszona. Szukałaś mnie? Bo ten tekst powyższy napisałam miesiąc temu.
Pozdrawiam Cię serdecznie i przepraszam, że nie popolemizuję.
Musicie uzbroić się w cierpliwość, mam okrutny nawał obowiązków. Ale spoko, spoko jeszcze trochę i będziecie mogli dać mi to 3 ostrzeżenie i zablokować pisanie.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-18, 20:08
Bajko, zmiana myślenia -> zmiana odczuwania -> zmiana zachowania,
nic nie jest oderwane od siebie.
Wszystko w nas jest ściśle powiązane.
Są ludzie tacy jak Ty, którzy przeżywają, są ludzie, którzy analizują, są ludzie którzy rozpaczają.
Każdy i tak musi znaleźć swoją drogę. Ja co najwyżej mogę tę drogę wskazać na Drogę Jezusowej Miłości, bo Ta jest jedyną, która nie zawiedzie.
Olu2, nie szukałam Cię. Szukam i szukałam Prawdy, a taką daje nauka Jezusa, dla chrześcijan. Przecież wiemy o co chodzi, bośmy gadały w innym wątku.
Jedno jest pewne: nigdy nie należy odłączać się od Chrystusa!
A kto z Nim trwa, to w sercu SWOIM wie, no nie?
Wątek ten może pomóc innym, nie Wam, Bajko, Olu.
To tak jak w tej opowieści:
"Siedzi ksiądz w konfesjonale i czeka na penitentów, nie ma nikogo...
Jest homilia innego kapłana, a ten w konfesjonale myśli sobie: "ale nudy opowiada"........
Nagle podchodzi skruszony czlowiek i mówi:
"wie ksiądz ja 30 lat nie byłem u spowiedzi, ale ta homilia sprawiła, że postanowiłem...."
Nigdy nie wiadomo jak, w jaki sposób Pan zadziała w sercu, naszym i w sercu innych.
Z Bogiem!
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-18, 20:13
Amen.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-18, 20:14
Amen.
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-19, 17:30
Elżbieta napisał/a:
Wątek ten może pomóc innym, nie Wam, Bajko, Olu.
Wątek może nie.
Mam nadzieję, ze forum mi pomoże. Tak jak pomagało do tej pory.
I mam nadzieję, że forum jest również dla tych, którzy chcą sprawdzić (być może gdy do tego dojrzeją), czy ich małżeństwo zostało zawarte w sposób ważny (bo mają przesłanki ku takim podejrzeniom). Kościół chyba tego nie potępia ???
Podobnie jak forum jest również dla osób w kryzysie związku i na każdym jego etapie - również po rozwodzie i w nowym niesakramentalnym związku. Tak jest w tytule...
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-19, 21:48
bajka napisał/a:
Wątek może nie.
Cały wątek może nie, ale post Andrzeja moze tak.
Andrzej serce wkłada w forum, inni też serce wkładają, to nijak nie będzie inaczej, że miałoby być gorzej.
Poza tym ksiądz Opiekun modli się zawsze za wszystkich, którzy tu piszą, a Pan Bóg działa jak zechce. Wola Boża niech się spełni w każdej historii życia pojedynczego człowieka.
Bo każda droga do Boga własna.
A Bajko watpliwości na razie próbuj rozwiązywać w konfesjonale, bo pisałam już jak to jest - tam /za siostrą Faustyną piszę, bo to u niej w zapiskach/
tam w konfesjonale Pan Bóg mówi przez usta kapłana, jeśli kapłan otwarty na łaski i człowiek też, wtedy największe dobra płyną.
Uzdrowienie małżeństwa zaczyna się od uzdrawiania, nieustannego, siebie, w spowiedzi świętej. Jak pisała El.: "kiedy już zamienisz się w Anioła...."
a Anioł to kto?
Czyż nie ten człowiek co "patrzy z miłością"... Miłością z Krzyża.
Trwaj bajko i pytaj Jezusa o swoje życie.
Jezus, kruchy...
Pozdrawiam......
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-21, 16:50
straciłam już siły Elżbieto... ale będę żyła, nie tylko trwała, chcę wypełniać swoje życie konkretną treścią a nie tylko trwać...
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-21, 17:24
bajka napisał/a:
straciłam już siły Elżbieto... ale będę żyła, nie tylko trwała, chcę wypełniać swoje życie konkretną treścią a nie tylko trwać...
Trwaj z Panem Bogiem wypełniając życie konkretną treścią.
Pan Bóg przychodzi do każdego człowieka, a nawet już przyszedł...
Bajko, jesteś bliżej Boga niż Ci się zdaje.
Ewa2007 [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-26, 17:10
Elżbieto,,dziękuję za Twoje mądre rady.Niedawno zaczęłam przeglądać post.Podobały mi się Twoje słowa:nigdy niewiadomo jak,w jaki sposob Pan zadziala w sercu naszym i w sercu innych.Czekam na ten dzień kiedy moj mąż pojdzie do spowiedzi, pojedna się z Bogiem i zmieni swoje postępowanie.
MKJ [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-28, 14:04
Mnie sie trudno czyta - zasadnicza roznica miedzy rozwodem a sepraracja jest taka - w sensie pozytywnych wartosci - powinna byc tak sepracja - kocham Cie ale nie potrafie zyc z Toba ( a tak zyjemy ze popadamy jeszcze w wiecej grzechow niz nam jest dopuszczone ( to nie bardzo teologicznie) - mam nadzieje ze milosc nasza wzrosnie jak pobedziemy osobno.
Rozwod nie wierze w odrodzenie milosci. Ja mam prawo do milosci i takie tak gadki.
Mozna potraktowac rozwod jak separacje i na odwrot (nie mowie o formalnej stronie a praktycznej).
Wiara w skutecznosc i sens rozwodu - polega na tym, ze mocno wierze, ze bede szczesliwy jak mnie beda kochali a nieszczesliwy i niezrealizowany jesli nie bede kochany. Kiedy tak naprawde liczy sie czy ja potrafie kochac czy ucze sie kochac?
Jak Chrystus miluje Kosciol.
Czesc.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-06, 06:18
Ewa2007 napisał/a:
Elżbieto,,dziękuję za Twoje mądre rady.Niedawno zaczęłam przeglądać post.Podobały mi się Twoje słowa:nigdy niewiadomo jak,w jaki sposob Pan zadziala w sercu naszym i w sercu innych.Czekam na ten dzień kiedy moj mąż pojdzie do spowiedzi, pojedna się z Bogiem i zmieni swoje postępowanie.
Ewo, czekając - żyj swoim życiem.
"Módl się i pracuj" - poleca Ukochany Papież.
TU I TERAZ jest dzień.
Pozdrawiam
MKJ napisał/a:
Mnie sie trudno czyta - zasadnicza roznica miedzy rozwodem a sepraracja jest taka - w sensie pozytywnych wartosci - powinna byc tak sepracja - kocham Cie ale nie potrafie zyc z Toba ( a tak zyjemy ze popadamy jeszcze w wiecej grzechow niz nam jest dopuszczone ( to nie bardzo teologicznie) - mam nadzieje ze milosc nasza wzrosnie jak pobedziemy osobno.
Rozwod nie wierze w odrodzenie milosci. Ja mam prawo do milosci i takie tak gadki.
Mozna potraktowac rozwod jak separacje i na odwrot (nie mowie o formalnej stronie a praktycznej).
Wiara w skutecznosc i sens rozwodu - polega na tym, ze mocno wierze, ze bede szczesliwy jak mnie beda kochali a nieszczesliwy i niezrealizowany jesli nie bede kochany. Kiedy tak naprawde liczy sie czy ja potrafie kochac czy ucze sie kochac?
Jak Chrystus miluje Kosciol.
Rozwód pozwala na zawarcie dugiego związku i poprzez to nie pozwala temu drugiemu współmałżonkowi na trwanie w wierności małżonkowi sakramentalnemu, jest przyczyną życia w drugim związku niesakramentalnym, a taki związek oddziela od Chrystusa Eucharystycznego.
Chrystus zakazując rozwodów wiedział o tym...
Wiedział o tęsknocie ludzi odchodzących od Eucharystii, czyli Niego.
Znał przyszłość i tęsknotę ludzi do Niego, wtedy i teraz też.
"Szczęście, którego szukacie to Jezus ukryty w Eucharystii" - Benedykt XVI.
"Kto spożywa Ciało moje ma życie wieczne".
Wszystko więc, Jezus powiedział wtedy .. dla naszego dobra (pozaziemskiego).
Inna sprawa, że zbyt dużo obowiązków ziemskich (pranie, prasowanie, pracowanie, wychowywanie dzieci, odpoczywanie, sprzątanie, brak odpoczywania, brak wiary, brak zaufania, uzależnianie się) przesłania nam życie gdzieś tak ... wybiegając poza własną śmierć.
Przecież na co dzień nie myśli się o tym.
Od tego są, na przykład, rekolekcje.
Żeby zacząć wybiegać trochę w przód.
I zacząć serce lokować w Bogu : "Tam skarb Twój, gdzie serce Twoje".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum