Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Życie po separacji - odbudowa związku po kryzysie.
Autor Wiadomość
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 10:59   

Tak bardzo jest ciężko,przeżywać te rozsterki,ja też nie odpuszczę nigdy,ale czasami zastanawiam się,czy to ma sens,bo mój mąż nie daje najmniejszego znaku na jakąkolwiek poprawę,odbudowę naszego związku.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 09:55   

Jestem po kolejnej wizycie u pani psycholog.
Znowu " pranie mózgu" - i dobrze. Pani stwiedziła, ze między nami panują bardzo duże problemy w komunikacji !!!. Oboje jesteśmy wyczerpani sytuacją domową i dała nam kolejne wskazówki jak postępować. Jesteśmy po tylu godzinach terapii - a przed nami tyle jeszcze pracy , że SZOK !!!. Po terapii poszliśmy na - gorącą czekoladę - tam zdążyliśmy sie pokłócić- i wróciliśmy do domu nie odzywając się wogóle do siebie do dziś. Ale to jest efekt mojej stanowczości. Nie odpuszczę teraz dziadowi , ani jednego złego słówka. Gdy on fiknie- to ja teraz się gniewam- i uciekam do lasu. Nauczyłam sie tego wreszcie. A jakie to proste . Wystarczy chcieć. I bardzo tu pięknie - cieplutko i cicho.A ptaszki jak cudnie ćwierkają !!!

Dziewczyny przestańcie same interpretować - to co się dzieje w waszych związkach. Nie jesteście w stanie odgadnąć- dlaczego , co i jak - myśli i postępuje mąż. To on musi sam powiedzieć. Bez sensu takie zgadywanki. Szkoda zdrowia. Dopóki się sam nie otworzy i nie wydobędzie słów- nie gojdzie do wspólnego dialogu- to nic z tego nie będzie. A ten proces trwa ładnych parę miesięcy.Proponuję wycieczkę do lasu-. Tam jest teraz mnóstwo liści, jest pięknie, ciepło- a niedługo będą borówki. To mężczyzna ma zdobywać i starać się o względy małżonki, a nie na odwrót. Goniąc za mężem , nie szanując się - tylko pogarszamy sytuację.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 10:00   

Ja myslałam że juz niedługo tu będę prawowitym gościem . Nici z tego - na razie , ale Gratulacje dla Was dziewczyny za wytrwałosć i za postęp . Ja też bardzo bym chciała.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 10:25   

Beatko, poczytaj o aleksytymii. Może znajdziesz podobieństwo.
Aleksytymia
zaburzenie psychosomatyczne polegające na zubożeniu uczuciowości, różnicowania uczuć, zdolności ulegania nastrojom. Występuje ono u pracoholików, osób bardzo zaabsorbowanych pracą intelektualną. Zubożenie uczuciowości obejmuje jej wszystkie wymiary, w tym również życie seksualne, które staje się mechaniczne.

itd., dużo jest w internecie

Nie chodzi o to, aby męża diagnozować, ale o to, aby go zrozumieć, zrozumieć jego przeżywanie, albo raczej skąd się bierze jego "brak przeżywania" (brak czucia, brak odczucia).
Pozdrawiam.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 10:40   

Elu
Nie ma mowy. Sama nie będę nic diagnozować i porównywać. No bo po co ???
Czytając różne artykuły na różne tematy- ZAWSZE człowiek coś dopasuje do siebie czy męża. To tak jak z ulotką do lekarstwa w aptece. Zawsze się znajdzie podobne objawy.

Od tego są specjaliści , a nie laicy.
Człowiek- to bardzo " skomplikowane urządzenie "- a mózg ludzki do dziś w całości jest przez człowieka nie zbadany.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 14:17   

Masz rację, że sama nie zdiagnozujesz, chodzi tylko o to, żeby uświadomić sobie, że są ludzie u których zbadano tzw." brak uczuć".
Rok temu, po raz pierwszy zetknęłam się z książką "Błąd Kartezjusza" A.Damasio i to sprawiło, że teraz bardziej rozumiem zachowania innych ludzi (postrzeganych jako zimnych, chłodnych, bezuczuciowych). Po prostu łatwiej mi teraz "kochać" takich (czasem wręcz niedobrych poprzez ten ich "brak") ludzi.
Bądź silna. Serdecznie pozdrawiam.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 14:35   

Mój mąż na szczęście do takich na pewno nie należy.
Potrafi kochać bardzo i okazywać uczucia.

Tylko ma problemy - innego rodzaju. A jakie to nawet jeszcze psycholog nie może się dobrze zorientować., albo nie mówi tego na głos przy nas.

Niestety znowu wszystko jest podciągniete pod niewolnictwo- przy chorobie dziecka. Zero opoczynku, relaksu i ciągłe do póżnej nocy słuchanie marudzenia i kwiku dziecka.To już tak trwa kilkanaście lat. A najbardziej zabawne jest to ,że ona wyklucza zdradę i powiedziała, że może to w sądzie powiedzieć - nie wyciąga żadnych takich wniosków.

A on cały czas wypierał się do wszelkich granic możliwości i kategorycznie dlatego nie chce przeprosić. Przeprosił, ale za wulgarne zachowanie.
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 21:43   

Beata patrz na to z drugiej strony.Myślę ,że to i tak duży sukces,że twojemu mężowi słowo "PRZEPRASZAM" przeszło przez gardło chociaż za wulgaryzmy..Może kiedyś doczekasz się tego za inne jego grzeszki.I tak jesteś dzielna,że potrafiłaś go do tego "przymusić" swoją stanowczą postawą.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-26, 07:48   

Beato ja tez juz mam dosc deliberowania na temat co moj maz mial na mysli lub co chcial wyrazic przez takie zachowanie. Odkad pamietam analizowalam zawsze najdrobniejsze szczegoly, deliberowalam nad wszystkim, a teraz dalam sobie na luz, bo to nie ma sensu. Odczytuje tylko jasne i proste jego zachowania, zrobi cos konkretnego to bardzo dobrze, ok, jakis plus, daje mi to sile, ale nie wchodze od razu dalej, nie unosze sie, ze teraz On cos chcial przez to wyrazic.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-26, 08:17   

Majka
Nie sądzę , że doczekam się przeprosin za inne grzeszki i nawet tego już nie oczekuję.
Jest prawdopodobna wersja - którą sugeruje już drugi psycholog po analizie całej sytuacji.
Nieważne już teraz.

Teraz musimy się nauczyć wspólnej komunikacji i układać życie - na nowo - po bardzo głębokim kryzysie .
 
     
relinka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-11, 08:35   

Dziewczyny, ja też nie chcę roztrząsać, tego co mój mąż miał na myśli. Jestem w tej chwili między kryzysami. Tak to określam. Bo oczekuję w każdej chwili wybuchu. Potrzebuję teraz jakiejś przemiany w sobie. Chciałabym byc bardziej stanowcza, umieć powiedzieć o co mi chodzi, no i bronić swojego zdania, które jest zupełnie inne niż mojego męża. Wierzę, że wtedy nabrał by szacunku dla mnie. I pewnie bylibyśmy bliżsi dla siebie. nie bałabym sie jego reakcji. Czy można to osiągnąć bez psychologa?
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-11, 08:51   

Relinka,chyba nie osiągniesz tego bez pomocy psychologa.W moim przypadku było tak,jak ja chodziłam do psychologa,to nigdy nie chciałam wierzyć w to co ona do mnie mówi,bo miałam wtedy inne zdanie,ale po czasie uświadomiłam sobie,że nie mam racji.Dochodziłam do tego bardzo długo,ale gdy nadszedł ten moment,to potrafiłam i potrafię mojemu mężowi pokazać moją stanowczość.Skorzystaj z psychologa.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-11, 08:54   

Tez mi sie tak wydaje,ze bez psychologa bedzie ciezko.
 
     
relinka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-11, 19:18   

Jestem zniechęcona. Wygląda na to, że nasze wspólne życie ma się sprowadzać do spraw finansowych, czyli co robić, żeby było co do garnka włożyć, żeby dzieci wykształcić. Bardzo to słuszne, ale oprócz tego chciałabym mieć męża, z którym mogę wyjść. Obiecał przejażdżkę rowerami. Wczoraj, dzisiaj. I guzik. Już mu się odechciało. To wszystko nie ma sensu. Czy ja mam szanse na prawdziwe małżeństwo? Podobno jeżeli jest więź fizyczna, to jest szansa na odbudowanie małżeństwa. A czy u nas jest ta więź? Sex raz na miesiąc. Pewnie zaspokaja się oglądając zdjęcia i filmy porno. Czy czeka nas życie razem ale osobno?
Ale do psychologa pójdę i tak. Dopiero w lipcu. Może teraz jestem po prostu rozżalona?
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-09, 15:07   

Ostatnio rzadko tu jestem i piszę .
Zalecenie pani psycholog- NIE można budować związku na nowo- i czytać o - zdradzie czy kryzysie . Te magiczne słowa trzeba wyprzeć z pamięci.

Ale chcę Wam dodać otuchy ( nie chcę wzbudzać żalu ). Jeżeli kochacie - to nie rezygnujcie- nie poddawajcie się - tylko dążcie do celu - jakim jest naprawa związku - WARTO.

Po dużym kryzysie- nie tak łatwo jest wszystko od razu odbudować , ale z tygodnia na tydzień jest to coraz bardziej możliwe. I sama nie wiem - od czego to zależy. Jedno jest pewne- muszą chcieć obie strony- i obie strony muszą budować.

W moim przypadku na pewno - pomocna jest dobra , fachowa opieka psycholog, która doprowadziła- do CAŁKOWITEGO otwarcia męża na problem- a był tak bardzo zamknięty.
Byliśmy teraz tydzień nad jeziorem. Przez ten czas przeczytał - książkę zaleconą przez psychologa- i stara się postępować tak - jak w niej pisze. Zero spięcia, złości , zniecierpliwienia ( a zwykle na wyjeżdzie były problemy ).

I tak jak Anka 1 pisała na starym forum- odbudowa to proces , który trwa ładnych parę miesięcy. To praca - godzina po godzinie.A natrętne myśli - pojawiają się coraz rzadziej- ale pojawiają .

Ktoś tu napisał w którymś wątku- że trzeba sobie wszystko wyjaśnić - a dopiero póżniej budować. Nie koniecznie tak musi być. Pewne wyjaśnienia, prawdziwy dialog- pojawiają się dopiero po dłuższym czasie, po żmudnej terapii.
U mnie do pojednania doszło - bez wyjaśnień- a słowa - pojawiły się znacznie pózniej.I tak jest do dziś. Bo wtedy - to jeszcze - były emocje- a teraz można rozmawiać spokojnie- bez emocji- i to też ma sens.

Krótko mówiąc - czekajcie cierpliwie- bo każdy ma inny czas .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9