Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Życie po separacji - odbudowa związku po kryzysie.
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-03, 10:24   

To wie tylko on sam.
Ale tak sobie myślę że być może sam tak się boi że ten strach zagłusza inne uczucia.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-03, 12:00   

A mój klon się odezwał. Miałam wyłączony dźwięk, byłam z małą u mojej ciotki, patrzę - ktoś dwa razy dzwonił. On. Pierwsza reakcja - nie odpisywać nic - tak jak on to robił. Ale napisałam sms-a "Co chcesz?". Za moment telefon: "Gdzie jesteście?". Znowu pierwsza myśl, która mnie naszła, to "TO chyba nie powinno Cię obchodzić"(on tak mówił zawsze) - ale nie powiedziałam tego. Powiedziałam, że jesteśmy zajęte. Chciał wziąć naszą Madzię do swoich rodziców. Ja na to, że już mamy zaplanowany dzień i jesteśmy umówione (szczera prawda - umówiłam się z koleżanką i jej córeczką). Wtedy on spytał:"A w sobotę będę mógł?" Powiedziałam, że nie wiem, żeby się wcześniej skontaktował. I tyle.
Byłam w pełni opanowana, rozmawiając z nim. On też, ale kiedy nie dosłyszałam, co mówił i prosiłam o powtórzenie, już zaczynał się denerwować. Może jestem złośliwa, ale cieszę się ze swojej postawy, z tego, że byłam spokojna, a on jest gdzieś tam kilka etapów do tyłu - dałam mu wolną rękę, niech sobie tą wolnością cieszy - razem ze swoją nastolatką.
Nie wiem, co dalej, ale to, że spytał "czy mogę?", to dla mnie duże osiągnięcie. Ale, mimo wszystko, żal mi, że nawet nie spytał, co u nas, co u mnie. Nie wiem, co z sobotą. Weźmie małą, do mnie się nie odezwie i pojedzie sobie do swojej mamusi z nią. Nie wiem, jak zareagować, co do niego mówić. Chyba najlepiej będzie, jeśli okażę totalny spokój. Doradźcie...............
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-04, 14:13   

Do Majka B.
Mam to samo - nawroty i podejrzenia. Natrętne złe wspomnienia. Trudno to pokonać. 10 lat temu - po takiej sytuacji - pracowałam nad tym parę lat- i do końca nie minęło. Właściwie nigdy nie odzyskałam zaufania do dziś ( Moja obecna sytuacja jest powtórką z rozrywki ).
czyli od ponad 10 lat nie mam zaufania i często podejrzewam zdrady.Chyba nie da się od nowa UWIERZYĆ - szczególnie w moim przypadku - gdy mąż ma we krwi kłamstwa- lubi pokłamać nawet o drobnostkę nie mającą znaczenia. No to jak Ufać w ważnych kwestiach.
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 13:32   

Dziewczyny nawet nie wiecie jak jest trudno odbudować związek po zdradzie.Tak bardzo bym chciała zaufać, ale niestety w tak krótkim czasie(2 miesiące) nie można.Podobnie jak Beata przechodzę etapy niepokoju i podejrzeń.Najgorsze,że jak przeanalizuję daną sytuację, to dochodzę do strasznych wniosków,że to znowu powtórka z rozrywki.
Myślałam,ze teraz przede mną juz tylko sukcesy, ale niestety myliłam się.Już umówiłam się na wizytę do pani psycholog.Przyznam się ,że to zaniedbałam ,bo uwierzyłam,że już nic złego nie może się zdarzyć.Dlatego przestroga dla takich jak ja.Nie rezygnować z pomocy specjalisty , bo to przynośi tylko szkody.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 18:53   

Majka, może Ty przestań już tak rozdrabniać. Może poczytaj od czasu do czasu Dobsona i będzie ok.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-06, 18:00   

Dobson teraz nie pomoże.
To są ślady pourazowe.
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-07, 17:10   

Wanboma to nie takie proste jak Ci się wydaje.Myślisz ,że jak mąż wróci to będzie pięknie, żadnych stresów ,sama sielanka.To dopiero jest początek trudów przed jakimi stajemy, Ci którzy przeżyli wielki kryzys małżeński.
A propo książki Dobsona- powinno się ją wręczać w prezencie każdej młodej parze jako lekturę obowiązkową.
Ale niestety nie na każdym etapie naszego życia Dobson jest wyznacznikiem jak postępować i jak żyć.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-07, 18:05   

Dziś się przekonałam, że chyba, niestety, tych trudów nie doświadczę............
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-07, 20:46   

Wanboma nie poddawaj się.Nikt z nas nie wie co nas w życiu spotka.Dziś może tak to odebrałaś, a jutro spojrzysz na to inaczej.Jeszcze przyjdą dobre dni.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-07, 21:06   

To prawda - jeszcze kilka godzin temu byłam potwornie na niego zła, potem poczułam jakiś spokój, a teraz zrobiło mi się go szkoda. Mój mąż pogubił się w tym wszystkim. Tak bardzo chciałabym mu pomóc, ale on tej pomocy nie chce...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-07, 21:09   

Ale nadal wierzę w nas. To był taki wspaniały człowiek - wymodlony przeze mnie u Boga. Nawet nasze narzeczeństwo było takie pełne wzajemnego szacunku - pojechaliśmy na Jasną Górę, by prosić o opiekę Maryi nad nami. Zmarnowaliśmy to, co otrzymaliśmy. Ale ja wierzę, że Jezus i Maryja nie opuszczą nas. Mam tylko takie chwile słabości...........
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 13:00   

Mój pociąg -odbudowa związku- od paru dni stoi na stacji w wielkim , pięknym mieście.
Siedzę sobie spokojnie i czekam na dalszy odjazd.
Ale mój mąż jest w lokomotywie - sapie, dyszy , dmucha.
Zastanawiam się czy pociąg nie zjedzie na bocznicę i czy nie przeczepią lokomotywy do innego pociagu , który zmierza akurat w odrotnym kierunku.

Ale ja jadę swoim- nie przesiądę się już.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 13:21   

Jestem pewna że nie przeczepią . On pojedzie z Toba Beata .
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 13:24   

Beato każdy pociąg nawet w dużym mieście ma swój limit postojowy.Myslę,że niebawem odjedzie z tą samą lokomotywą w dobrym kierunku.Teraz jest robiony przegląd i małe poprawki lokomotywki.Jednak czas postoju dobiega końca i trzeba szykować się do podrózy.Bo przed nim jeszcze długa droga (sama o tym doskonale wiesz),ale za to stacja na końcu Waszej wyprawy będzie wielką nagrodą za Twoją miłość, cierpliwość, wyrozumiałość.
 
     
Ania_71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 16:51   

Czesc Dziewczyny, tak czytam Was i w kazdej znajduje maly kawalek wlasnego zycia.
Od kilku zaledwie dni sledze to forum, a tyle jednakowych uczuc od zlosci do niepokoju i nadziei znajduje w sobie i w Was.
Nie traccie nadziei, w kazdej chwili, podkreslam w kazdej moze stac sie cud i Wasz klon (to okreslenie bardzo ladne i spodobalo m isie) moze stac sie znow mezem.
Moj maz w piatek rozmawial ze mna o rozwodzie, cyt" bylem u adwokata- powiedzial, ze to nie koniec swiata, nic strasznego, ludzie sie rozwodza, da sie przezyc", ja wtedy powiedzialam, " nie chce teraz o tym rozmawiac, zle sie czuje" , sluchajcie, ja w ogole wtedy z nim nie chcialam juz rozmawiac, bylam zupelnie obojetna,a wczesniej ciagle probowalam szukac kontaktu i jakiegos tematu a on kwitowal wowczas oschle: przyszedlem do dzieci nie do Ciebie.
To byl piatek, w sobote sie nie widzielismy, a w niedziele zapytal, czy ma jakies szanse u mnie.
To bylo pierwsze slowo o powrocie, a myslal o nim od 3 dni, jednak bal sie, co odpowiem.

Teraz moze byc tak z Waszymi mezami, moga sie bac, tak naprawde nie wiecie na jakim sa etapie bo wiez zostala zerwana.

A do Dziewczyn ktore juz sa z mezami chcialam powiedziec, postarajcie sie nie martwic, i tak nie mamy na to wplywu, co robia/zrobia- sami musza zrozumiec i brac odpowiedzialnosc za swoje czyny, ponosic ich konsekwencje, wazne to, jaki i czy postawilyscie im warunek po powrocie do domu. Ja postawilam i od czasu do czasu subtelnie przypominalam, bardzo delikatnie. Musi wiedziec, ze wybaczone, ale nie zapomniane i wszystko zalezy od niego. Jestesmy juz pol roku razem, i z kazdym miesiacem czuje sie bezpieczniej, ale trauma pozostala. Nieraz budzilam sie w nocy z krzykiem, jak mi sie snilo, ze odszedl. Trudny jest kazdy etap. Niezwykle ciezki, Zycze wytrwalosci kazdej/kazdemu. Przed nami jeszcze sporo, sporo pracy, ja musze posprzatac psychike, rodzinka jedna i druga dalej podburza, za duzo jej, toksyczni tesciowie jedni i drudzy nie pozwalaja cieszyc sie soba w spokoju. Myslalam, ze ta trzecia to problem, ale "kochajaca mocno" mamusia to tez problem, ale my go rozwiazemy.

Pozdrawiam.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8