Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Elik zakłada swój temat
Autor Wiadomość
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-09, 23:15   

No tak normalnie to jest moją motywacją, ale powodów do działania takich na rozum mogę znaleźć sobie dużo, tylko to się nie przenosi w tej chwili na poprawę mojego myślenia/samopoczucia.
Tadeusz napisał
Cytat:
Wydaje mi się że to zniechęcenie związane jest miłością. Na początku jak się ją odkryje to człowiek pracował by dzień i noc bo jest tak szczęśliwy. Potem są jakieś cele i też się chce dążyć do celu a kiedy przychodzi kryzys to ręce opadają i już nic się nie chce.

No właśnie... :-( pewnie tak jest
 
     
Tadeusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 09:41   

Największa motywacja pamiętam zaczęła się jak się zakochałem. Potem budowa domu, motywuje całą rodzinę do działania. Oczekiwanie i przyjście na świat dziecka to też niesamowicie nakręcało człowieka. A dziś jest codzienna szarzyzna, można sobie wyznaczyć jakieś cele tylko u mnie wygląda to tak że mam cele ale brak pieniędzy. Trzeba często usiąść i na kartce robić spis co do zrobienia i często tą listę korygować. To tak jak idę do sklepu i mam kartkę z listą zakupów jest to świetna rzecz bo wtedy jakby jestem odporny na wszelkie dodatkowe promocje. Trzeba sobie wytyczyć swój plan. ;-)
 
     
grażyna
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 17:02   

Ktoś kiedyś powiedział, " jak nie ma pieniędzy to miłość wyskakuje oknem".
Słysząc to kilkanaście lat temu, uśmiechałam się pod nosem myśla," hm.. akurat",
nie wierzyłam, idealizujac wszystko.Dziś znacznie dojrzalej patrzę na świat, pieniądze sa ważne, pewnie - nie najważniejsze ale bez nich wiele rzeczy się niestety komplikuje, atmosfera w domu staje się napięta, zwłaszcza, gdy nie wystarcza na zaspokojenie podstawowych, elementarnych potrzeb.I co tu mówić o potrzebach wyższego rzędu - i jak tu iść z mężem( nawet bez dzieci) do dobrej knajpy lub do kina, wyjechać na zasłużone wakacje...
I tak zaczyna się proza życia codziennego...
Ostatnio zmieniony przez 2006-09-10, 18:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 19:38   

Grażynko!
Rozumiem doskonale Twoje pragnienia, bo każdy je ma, a tym bardziej doskwiera myśl o nich, kiedy brak tej kasy. Ale piszesz o wyższych potrzebach, czym one są dla Ciebie? Czy tylko wyjazd na wakacje? To też ważne, lecz można wypoczywać na wiele sposobów! :-)
Prawdziwie wyższe potrzeby, to rozmowa z Bogiem (modlitwa) i życie wg jego nauki. Przyjmując Jego Wolę, że życie układa się nam tak, a nie inaczej, że to właśnie pokonywanie tych trudności umacnia nas w wierze i czyni lepszymi, pozwala nam się wspiąć na inne wyżyny... duchowe.
A na szarzyznę dnia codziennego trzeba wspólnie szukać ukolorowania i cieszyć sie każdym dniem, a życie przyjmować, jakie jest! Naprawdę, wtedy jest łatwiej! ;-)
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 19:59   

Jeśli chodzi o motywację do działania.
To są takie etapy w których człowiek czuje ,że jest bardziej aktywny lub mniej.
I te motywacje też są kierowne hierarchią wartosci.
Taki etap w którym nic mi sie nie chciało, nie mogłam jakoś zmobilizować się do niczego , wszystko było jakoś wymuszone i bez wiekszej radości, to był etap gdzie dopiero zaczynałam się otwierać na Boga ( to był taki stan wyciszenia, wtedy wiecej się słyszy :)).
Potem Go poznawałam i w dziwny sposób przyciągał mnie do siebie tym wszystkim czego mi było brak. Potem Pan Jezus pozwolił mi poznać Swoją osobę , a potem sie "zaświergoliłam"i to tak trwa. Te zaświergolenie wymaga od nas uczynków miłosierdzia. A ja jestem takim człowieczkiem ,że czym trudniej tym bardziej chce. Każda wygrana walka ,każdy cięzko wypracowany uczynek miłosierdzia dodaje mi powera , bo jestem bliżej Pana. Co ciekawe, dzięki temu wszystko się zmienia na lepsze i czerpię z tego tyle siły i radości. Moj syn pomaga mi w tym , mój mąż rownież, bo w stosunku do niego najtrudniej o uczynki miłosierdzia.

Pozdrawiam :)
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 341
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-09-10, 20:06   Jeśli Bóg na pierwszym miejscu, to wszystko na swoim miejscu

grażyna napisał/a:
Ktoś kiedyś powiedział, " jak nie ma pieniędzy to miłość wyskakuje oknem".
Słysząc to kilkanaście lat temu, uśmiechałam się pod nosem myśla," hm.. akurat",
nie wierzyłam, idealizujac wszystko.Dziś znacznie dojrzalej patrzę na świat, pieniądze sa ważne, pewnie - nie najważniejsze ale bez nich wiele rzeczy się niestety komplikuje, atmosfera w domu staje się napięta, zwłaszcza, gdy nie wystarcza na zaspokojenie podstawowych, elementarnych potrzeb.I co tu mówić o potrzebach wyższego rzędu - i jak tu iść z mężem( nawet bez dzieci) do dobrej knajpy lub do kina, wyjechać na zasłużone wakacje...
I tak zaczyna się proza życia codziennego...


Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać?
Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.
Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.

Ew. św. Mateusza 6, 31-33
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.mobi ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 21:30   

Tak sobie myślę, że wiem że ulegać zniechęceniu, smutkowi jest źle. Wiem, że nieufać to niedobrze. Wiem, że użalanie się nad sobą nic nie daje. Wiem, że poczucie samotności to często wynik własnego zamknięcia się na innych. Wiem, że ktoś mógłby powiedzieć: kobieto czego Ty właściwie chcesz. Masz rodzinę, syna, gdzie mieszkać, masz co jeść, jesteście zdrowi (tak myślę) i o co Ci chodzi? No właśnie, o co?
grażyna napisał/a:
Dziś znacznie dojrzalej patrzę na świat, pieniądze sa ważne, pewnie - nie najważniejsze ale bez nich wiele rzeczy się niestety komplikuje, atmosfera w domu staje się napięta, zwłaszcza, gdy nie wystarcza na zaspokojenie podstawowych, elementarnych potrzeb.I co tu mówić o potrzebach wyższego rzędu - i jak tu iść z mężem( nawet bez dzieci) do dobrej knajpy lub do kina, wyjechać na zasłużone wakacje...
I tak zaczyna się proza życia codziennego...

Mirela napisał/a:
Jeśli chodzi o motywację do działania.
To są takie etapy w których człowiek czuje ,że jest bardziej aktywny lub mniej.
I te motywacje też są kierowne hierarchią wartosci.

Wiesz, w chwili kryzysu jakby hierarchia się zaciera. Przynajmniej u mnie. Jestem zbyt słaba psychicznie, chyba. Kiedy przychodzą dodatkowe niepowodzenia, poczucie bycia skrzywdzonym przez kogoś, potraktowanym niesprawiedliwie, obniżony nastrój jest mi trudno to przezwyciężyć. Chociaż normalnie staram się być aktywną, wspomagać innych w miarę swoich umiejętności i możliwości. Moja wiara niestety jest bardzo słaba, chociaż i mnie się wydaje, że Bóg w jakiś przedziwny sposób przyciąga mnie do siebie (dziękuję Mu za to), wspiera mnie, tylko ja wciąż pewnie nie umiem Mu zawierzyć, poddać się Jego woli. Coś się chyba rozpisałam dzisiaj, nie wiem czy napisałam z sensem....
Ostatnio zmieniony przez Elik 2007-04-29, 21:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grażyna
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 22:01   

Nie zgadzam sie z Tobą, Mateuszu, mam do tego prawo, mam prawo.
Piszesz, że trzeba brać zycie jakim jest cyt:"życie przyjmować, jakie jest".Taka opcja zakłada całkowite poddanie się, rezygnację, a nawet dezercję. Byc może odpowiada ona konformistom, mnie nie.Pisząc o potrzebach wyższego rzędu miałam na mysli oczywiście te duchowe, nie czysto fizjologiczne związane z zaspokajaniem np. głodu i nic w tym odkrywczego przecież, wiesz na pewno, że niezaspokojenie pierwszych, niestety, wyklucza te drugie.Staram się jak mogę kolorować sobie życie, (nawet jak w piosence na żółto i na niebiesko), wstając rano z łózka cieszę się, że żyję i mogę normalnie funkcjonować(pomimo wielu dolegliwościom dajacym się we znaki) i CZY MI JEST ŁATWIEJ?
Ostatnio zmieniony przez 2006-09-10, 22:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 22:19   

Witam Grazynko :)

Przypominasz mi kogoś :) bardzo bliską mi osobę:)
Ta osoba to mój brat 11 000 km ode mnie, róznica czasowa teraz 7 h
Bardzo Go kocham :)

Chciałam Ci zadać pytanie , bo bardzo podobnie sformuowałas zdanie i radość z tego co masz teraz:"cieszę się, że żyję ".
A CO BęDZIE JAK UMRZESZ?
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 22:30   

grażyna napisał/a:
Nie zgadzam sie z Tobą, Mateuszu, mam do tego prawo, mam prawo.
Piszesz, że trzeba brać zycie jakim jest cyt:"życie przyjmować, jakie jest".(...)


Miałem na myśli przyjmowanie życia takim, jakie jest w sytuacjach, kiedy nie możemy nic zmienić. Po co się denerwować pościgiem za pieniędzmi, kiedy to, co mamy wystarcza nam do życia, a gonitwa za każdą następną złotówką powoduje tylko rozpad rodziny?
Martwmy sie o to, an co mamy wpływ i nie gońmy bez sensu za jakimiś mżonkami, które niszczą tylko nasze życie. Nauczmy się cieszyć z tego, co mamy! Naprawdę tak jest lepiej!
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 22:58   

ELIK


Wiesz, w chwili kryzysu jakby hierarchia się zaciera. Przynajmniej u mnie. Jestem zbyt słaba psychicznie, chyba. Kiedy przychodzą dodatkowe niepowodzenia, poczucie bycia skrzywdzonym przez kogoś, potraktowanym niesprawiedliwie, obniżony nastrój jest mi trudno to przezwyciężyć. Chociaż normalnie staram się być aktywną, wspomagać innych w miarę swoich umiejętności i możliwości. Moja wiara niestety jest bardzo słaba, chociaż i mnie się wydaje, że Bóg w jakiś przedziwny sposób przyciąga mnie do siebie (dziękuję Mu za to), wspiera mnie, tylko ja wciąż pewnie nie umiem Mu zawierzyć, poddać się Jego woli. "Coś się chyba rozpisałam dzisiaj, nie wiem czy napisałam z sensem....
________________________________________________________________________

Czegos nierozumiem... Proszę o wyjasnienie.
Nierozumiem dlaczego w chwili kryzysu zaciera się hierachia???
Albo się ma zasady albo nie. Albo jest się chrześcijaninem albo nie. Nawet w cierpieniu, bólu , stachu o byt we wszystkim trzeba zachować godność, człowieczenstwo.
A jeśli wiara jest słaba?
Ja miałam tak wczoraj ( cos jakby we mnie " przycichło") wiec pytam Pana , więc z Nim rozmawiam, więc ide do konfesjonału, wiec Jestem Panie taka niedoskonałała ale jestem , a Ty mnie przemienisz i uzupełnisz:) Nie ma piekniejszej rzeczy na świecie jak ta przemiana, a gdzie tam koniec:)

Poruszyłaś ciekawą myśl odpisując Grazynie:"
Wiesz, jako że pochodzę z bardzo licznej, biednej rodziny doświadczyłam w swoim życiu również ubóstwa i wiem jak ważne jest zaspokojenie podstawowych potrzeb, ale też wiem, że dużo bardziej potrzebne jest zaspokojenie potrzeby miłości, ciepła, zainteresowania, akceptacji i jeśli tego brakuje wówczas jest źle i to się pamięta"
Chciałabym żebyś napisała dlaczego dla Ciebie miłość , ciepło , akceptacja i drugi człowiek jest ważniejszy:)
Pozdrawiam serdecznie i trzymaj się cieplutko :)
 
     
grażyna
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 23:39   

Witaj Mirelo,
przypominam Ci brata, którego kochasz, domniemam nie we wszystkim się z nim zgadzasz.
Nie wiem, czy chcesz tego, co w odpowiedzi ode mnie oczekujesz, ale - nie wiem co będzie jak umrę, zycie po śmierci, życie wieczne jest dla mnie odległe (nie znam dnia i godziny, podobnie jak Ty i powinnam o tym myśleć, wiem...)
Pewne jest natomiast, że gdyby to stało się w tej chwili, pozostawiłabym po sobie sporo nieuporządkowanych spraw,( chociaż staram się żyć odpowiedzialnie), osierociłabym dzieci, które bardzo kocham i które to jeszcze mnie potrzebują, opuściłabym i inne osoby, którym nie byłoby też lekko beze mnie, na ziemi.
I chociaż śmierć wszystkich nas czeka i tu jesteśmy sobie równi wszyscy, mam poczucie obowiązku do spełnienia wobec najbliższych chcę i muszę jeszcze pożyć.
I nie chodzi tu o bieg za każdą złotówką ale o to, by moim dzieciom było dobrze kiedy mnie już nie będzie, by umiały poruszać sie na tym świecie, by nie krzywdziły i nigdy nie były skrzywdzone, by umiały kochać i czuć, dawać i brać - bo to też sztuka.
Pozdrawiam

[ Dodano: 2006-09-11, 05:03 ]
Drogi Mateuszu,
tak się składa, że to nie ja biegam za każdą złotówką lecz mój mąż.
Niestety pieniądze są środkiem bez, którego przeżycie jest trudne.
Przykład z autopsji - za niezapłacone rachunki wyłączyli nam prąd, czy mam opisać łańcuch, może nie przezycia ale jakiś tam - prąd: światło. lodówka, pralka,ciepła woda,etc. I nie mozesz pozwolić sobie na siedzenie w domu, skoro to co masz nie wystarcza na fundamentalne rzeczy(opłata rachunków), a rozkład rodziny nie jest chyba związany tylko i wyłącznie z ilością(deficytem) czasu spędzanego z sobą
pozdrawiam
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-11, 02:19   

Mirelo
Napisałam że w chwilach kryzysu, mojego kryzysu, hierarchia wartości jakby się zaciera. Myślę, że jest to spowodowane tym, że wówczas skupiam się na sobie, na tym co ja odczuwam, na swoim niedostosowaniu, na swoich niewłaściwych emocjach, na tym, że jest mi źle, że mniej ważni w takiej chwili są dla mnie inni ludzie. Nie piszę, że to dobrze, ale tak jest. Nie oznacza to, że przestaję być chrześcianinem, czy staję się człowiekiem bez zasad, nie w tej chwili już nie, bo chcę wierzyć, że w tym wszystkim jest ze mną Bóg, że jestem Dzieckiem Bożym i On dba o swoje "dziecko" Dziękuję Mu za to że wciąż mnie przemienia. Ale wiem też, że w takich chwilach człowiek może zapomnieć o swoich zasadach lub nie mieć siły stosować ich i może ulegać swoim słabościom lub dać ponieść się złu.
Mirela napisał/a:
Chciałabym żebyś napisała dlaczego dla Ciebie miłość , ciepło , akceptacja i drugi człowiek jest ważniejszy:)

Właściwie jest mi trudno pisać o sobie i swoich uczuciach, emocjach, doświadczeniach.
Jest póżno, idę spać.
Ostatnio zmieniony przez Elik 2007-04-29, 21:16, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-11, 06:15   

grażyna napisał/a:
(...)nie wiem co będzie jak umrę (...) Pewne jest natomiast, że gdyby to stało się w tej chwili, pozostawiłabym po sobie sporo nieuporządkowanych spraw, (chociaż staram się żyć odpowiedzialnie), osierociłabym dzieci, które bardzo kocham i które to jeszcze mnie potrzebują, opuściłabym i inne osoby, którym nie byłoby też lekko beze mnie, na ziemi.
I chociaż śmierć wszystkich nas czeka i tu jesteśmy sobie równi wszyscy, mam poczucie obowiązku do spełnienia wobec najbliższych chcę i muszę jeszcze pożyć.
I nie chodzi tu o bieg za każdą złotówką ale o to, by moim dzieciom było dobrze kiedy mnie już nie będzie, by umiały poruszać sie na tym świecie, by nie krzywdziły i nigdy nie były skrzywdzone, by umiały kochać i czuć, dawać i brać - bo to też sztuka.
Pozdrawiam

Rozumiem, że chcesz zadbać o jak najwięcej rzeczy, że czujesz się potrzebna najbliższym, lecz sama widzisz, że nie znamy dnia, ani godziny, więc nigdy nie będziesz wiedzieć, czy zapewnisz najbliższym (dzieciom) najlepszy byt, by poradzili sobie bez Ciebie. Najważniejsze, co możesz przekazać dzieciom, to dobre wychowania, bo to co materialne można stracić jeszcze szybciej niż życie...
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że dla Ciebie najważniejszy powinien być małżonek, a nie dzieci i reszta rodziny... oczywiście, to działa w obie strony... to tak do przemyślenia

grażyna napisał/a:
[ Dodano: 2006-09-11, 05:03 ]
Drogi Mateuszu,
tak się składa, że to nie ja biegam za każdą złotówką lecz mój mąż.
(...)
Przykład z autopsji - za niezapłacone rachunki wyłączyli nam prąd, czy mam opisać łańcuch, może nie przezycia ale jakiś tam - prąd: światło. lodówka, pralka,ciepła woda,etc. I nie mozesz pozwolić sobie na siedzenie w domu, skoro to co masz nie wystarcza na fundamentalne rzeczy (opłata rachunków), a rozkład rodziny nie jest chyba związany tylko i wyłącznie z ilością (deficytem) czasu spędzanego ze sobą.
pozdrawiam

Piszesz, że mąż biega za każdą złotówką, czyli niezapłacone rachunki nie wynikają z jego lenistwa czy rozrzutności? Rozumiem, że czuje się odpowiedzialny za rodzinę i próbuje, jak najlepiej potrafi, zapewnic jej byt? Może pomyślcie, jak to można zmienić? W końcu oboje powiniście rozmawiać o sprawach dotyczących Waszego małżeństwa. Jeżeli rzeczywiście zapewnienie bytu Waszej rodzinie wymaga od niego tak wielkiego zaangażowania w pracę, to może postaraj się być dla niego wsparciem? Może warto zastanowić się nad zmianą źródła dochodu?
Pozdrawiam serdecznie!
M.Mateusz
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-11, 13:12   

A dla mnie nie jest odległe, właśnie dlatego ,że nie znam dnia ani godziny.
Staranie się żyć odpowiedzialnie mam rozumieć ,że Pan Bóg i rodzina to dwa najważniejsze priorytety w Twoim życiu , a cała reszta to tylko dodatek 

Co do dzieci pozostawionych przez osierocenie.
Moja mama zmarła kiedy ja miałam niespełna 13 lat. No i widzisz nic mi jej nie zastąpiło. Żadna rzecz nie zastąpi człowieka , żadne inne wartości , NIC, poza jednym – MIŁOŚCIĄ tą prawdziwą . Jedyne co dodawało mi sił to fakt ,że moja mama pozostawiła mi skarb-„ różaniec”, pozostawiła mi w pamięci słowa odmawiania tego różańca, pozostawiła mi miłość taką jaką pojmowała. Z tego wszystkiego wybrałam różaniec tylko różaniec i kupę wspomnień tych ,które uczą człowieka wartości. I nic innego nie dodało by mi sił do przetrwania , do człowieczeństwa.
Na różne sposoby można pojmować miłość, ale pewno wiesz ,że ona ma głębszy wymiar. Znacznie głębszy niż można sobie wyobrazić i pojąć.
Widzisz kiedy czytam Twoje posty to czegoś mi brak ( nic złego nie mam na myśli). To dotyczy miłości. Mam wrażenie ,ze nie odczuwasz spokoju, że ciągle jesteś zapracowana i zmęczona, że ciągle chcesz wszystkiemu zaradzić, chcesz dobrze jak większość z nas.
Ja mam to za sobą . Teraz rozumiem ,że nie ma większego szczęścia i nie ma większej miłości nad tą którą jest JEZUS CHRYSTUS .
Wszystko co dla mnie miało kiedyś znaczenie przestało istnieć od momentu kiedy ja pozwoliłam Mu na tę Miłość. Pewno nigdy bym nawet nic nie zmieniła gdyby nie Jego Miłosierdzie. Nawet w domu jest o wiele lepiej , moje dziecko jest szczęśliwe, mój mąż przygląda się temu coraz bardziej i zaczyna brać w tym udział. Wcale nie dziwi, każdy człowiek tęskni za prawdziwą miłością . Jakoś te przyziemne sprawy oddaliły się na dalszy plan , natomiast my bardziej zaczynamy myśleć o tym , by być ze sobą zupełnie bez gonitwy za czymś ulotnym. Kiedy dwoje ludzi wspiera się wzajemnie, kiedy się pokrzepia , kiedy uczymy się przebaczać wtedy zostawiamy dzieciom największy skarb Miłość i to nie byle jaką – bo ta pochodzi od Boga którego największym przymiotem jest MIŁOSIERDZIE 

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów ,
A miłości bym nie miał,
Stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
I znał wszystkie tajemnice,
I posiadał wszelką wiedze ,
Wiarę miał tak wielką , iżbym góry przenosił
A miłości bym nie miał-
Byłbym niczym” (1 Kor 13 )

A jeszcze coś mi się nasunęło.
Kiedyś moje słoneczko (ma 5,5 lat ) powiedziało ,że nie ma niczego ważnego i cenniejszego od mojego uścisku, więc przestałam ganiać za tym co mniej ważne . Teraz ściskamy się jak najwięcej 

Pozdrawiam serdecznie Grażynko
Pewno smerfy masz fajne

[ Dodano: 2006-09-11, 13:14 ]
TAM GDZIE ZNAKI ZAPYTANIA MIAłY BYć :) UśMIECHY !!!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11