Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Witajcie, podczytuję forum od ponad 2 m-cy. W tym czasie zmieniła się kolejny raz moja sytuacja rodzinna. Trafiłam na forum w momencie kryzysu małżeńskiego postaram się krótko opisać: mój mąż odszedł do koleżanki z pracy (pani z 2 małych dzieci), (po raz drugi) najpierw w kwietniu wyprowadził sie na 1 tydz, wrócił mówił że zrozumiał i po 2 m-cach stwierdził ze to definitywny koniec, stwierdził że mnie nie kocha, kocha ją chce zacząć nowe życie. Wszystko mi się zawaliło (mamy 2 malutkich dzieci) zostałam sama. Szukałam pomocy i znalazłam Was . Najpierw błagałam, prosiłam płakałam ale to nic nie pomogło potem spotkałam (przypadkiem) kolegę z liceum pomógł mi poznał ze swoim przyjacielem księdzem, długie rozmowy i zaczełam działać inaczej. Zaczełam myśleć o sobie i dzieciach a nie tylko o nim. Po 2 m-cach mój mąż postanowił wrócic. Jest z nami już prawie 3 m-ce, odbudowujemy, zbliżyłam się do Boga, cieszę się ale jednocześnie mam tyle wątpliwości... Mój mąż jest niewierzący, ja wierzę. Myślałam że najgorzej jest na początku ale nie dalej jest ciężko, wracają jakieś złe wspomnienia, myśli czy on kocha mnie czy zrobił to dla dzieci? Casem bywają piękne chwile, a czasem.. (rogaty nie śpi). Jestem ciekawa jak Wy sobie radziliście po powrocie współmałżonka to taka radość z jednej strony a z drugiej ogromny niepokój. Czytałam historie EL i podziwiam jak pięknie oddała wszystko w ręce Boga. Ja narazie próbuje.. Wreszcie udało mi się z Wami podzielić moją historią, wbrew pozorom niełatwo się przełamać! Pozdrawiam
wiki0701 [Usunięty]
Wysłany: 2006-10-24, 13:10
ciężko jest - górki i dołki, wzniesienia i upadki... niepokój przemieszany z nieufnością, zastanawianie się czy to tylko kolos na glinianych nogach czy odrodzenie sie uczuć. czy to powrót z litości, bo tak wypada, czy otrzeźwienie umysłu...
ale te mysli są tylko czasem... i nie daj sie im zwieźć
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2006-10-24, 13:17
Karimo - pokaładaj nadzieję w Panu. Skoro dostałaś szansę, musisz ją właściwie wykorzystać. Proszę, czytaj nas tutaj, szczególnie Po kryzysie. Tyle tu mądrych wskazówek - na pewno coś dla siebie znajdziesz. Oby dobry Bóg pomógł Wam odbudować zaufanie. Z Bogiem. Pozdrawiam. Ania
Paolo27 [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-18, 18:30
Witam Was wszystkich!
Dokladnie Karimo jest tak jak napisalas, z jednej strony jest radość a z drugiej ogromny niepokój,ktory towarzyszy mojej malzonce.Bo to akurat Ona w Naszym zwiazku zostala przeze mnie skrzywdzona.Chociaz musze przyznac,ze i mi nie jest latwo w tym wszystkim.
Pozdrawiam.Paolo.
karima [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-20, 22:03
Paolo27, myślę sobie że dobrze że znalazłeś to forum, mam nadzieję że spostrzeżenia innych "Żon" pomogą Ci budować dobrą relacje z własną. Mój mąż jest bardzo skryty, wrócił ale tak naprawdę dalej nie wiem co on czuje, tak na codzień, czy jest zagubiony, czy żałuje, a może ma wyrzuty sumienia.. Niestety nie dzieli sie tym ze mną a ja już nie pytam.. Staram się oddać Bogu wszystko co się dzieje w moim małżeństwie. Życzę Ci wyrozumiałości i cierpliwość. Pozdrawiam
Paolo27 [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-21, 01:06
JA Tobie KArimo rowniez zycze powodzenia i dazenia do tego co jest dla Was najlepsze. Mam nadzieje,ze Wam sie ulozy.Pozdrawiam.
ryba [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 10:02
Pozdrawiam wszystkich. Ja też dziękuję Opatrzności,że was znalazłam. Gdyby nie to,że mogę się tu wygadać, doczytać i w międzyczasie przemyśleć swoje postępowanie...wiem,że mogłoby byc znacznie gorzej
A wesoło nie jest. Dręczy mnie własna wyobraźnia. Od tego nie mogę się uwolnić. Myślę czym dla Niego był ten związek (ufam,że już nie jest, że nie tkwi w tym mentalnie). I czy moja postawa jest wystarczająco czytelna dla Niego.
O tych sprawach nie rozmawiamy. Powiedział, że nie chce o tym rozmawiać. Przyjęłam to, ale przecież modlę się o "dar szczerej rozmowy" więc chyba musi ona kiedyś nastąpić jeśli chcemy budować coś na nowo?
Napiszcie jak to jest u Was
Grażynka [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 10:05
U mnie od początku mąż nie chciał rozmawiać na ten temat, a teraz nie rozmawia na żaden...
ryba [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 10:16
Grażynko, to może jednak postawa "nie zawracać mężowi głowy" nie zawsze się sprawdza. Ja też się tego boję, tego,że "przywykniemy" to tej sytuacji. W tym względzie mamy wieloletnią praktykę- tylko niezbędne informacje życiowe.
Teraz b. chcę aby to nie wróciło. Co prawda cała nasza sytuacja uległa zmianie, ale ja "boję" się z Nim rozmawiać...
Pozdrawiam serdecznie
Grażynka [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 10:29
Ja nie stosowałam tej postawy.
Ech, mam dzisiaj dół. Właśnie dowiedziałam się o bliskiej koleżance - wzrowe małżeństwo, on wpatrzony w nią jak w obrazek... przynajmniej tak było miesiąc temu, kiedy byliśmy na wspólnym wyjeździe w parę osób...a dziś dowiedziałam się, że ją zdradził... nie znam szczegółów, bo rozmowa jest dla niej zbyt bolesna... ech...
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 10:43
U mnie w małżeństwie mąż też nie chciał rozmawiać.
Ale stało się coś niezwykłego. Byłam przekonana ,że nic nie ma siły oprzeć się Miłości Bożej. Więc hm… męża rozkochałam w sobie i próbuje go rozkochać w Panu Bogu. Efekt jest niezwykły, bo mąż sam odpowiada w sposób spontaniczny na moja miłość. Otwiera się sam na mnie i na Pana Boga.
Początki były mozolne i bardzo trudne. Początki były ciężką pracą walki najpierw z moimi słabościami
Pozdrawiam ;)
ryba [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 11:03
Mirelao, dzięki.
Miło jest czytać coś takiego. Mam wewnętrzne przekonanie, że muszę czekać i modlić się, ale czasem coś mnie korci, aby wścibić swoje trzy grosze... Jakoś chyba trzeba okazywać,że nie zgadzamy się na to jak jest teraz (myślę o tych, którzy są w kryzysie), że dążymy by było lepiej..
A propos Grażynko Twojej koleżanki to napisz Jej imię to może modlitwą Jej pomożemy
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 11:17
Rybko
Okazywanie sprzeciwu na zło to rozsypywanie miłości
amelka00 [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 11:31
Mirelka to na wszystko sie zgadzać w imie miłości , bo nie rozumię
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2006-11-24, 11:43
Nie Amelko.
Miłość potrzebuje stanowczości.
Chodzi tutaj nie tylko o formę, ale także pobudki.
Sprzeciw wobec zła ma być wyrażany miłością w Duchu i w Prawdzie.
Jeśli przykładowo żona nosi w sercu Pana Boga to nie może zachowywać się jak mąż , który tej bliskości nie doświadcza. Mamy świadczyć o Bogu swoją miłością i postawą . Jedynie w taki sposób możemy wydobyć z drugiego człowieka dobro, miłość. ;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum