Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje świadectwo !!
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-18, 09:15   

Elzd1, będę się powtarzać, bo tyle razy to pisałam na forum. Na wyciszenie umysłu mamy Jezusa w Adoracji. Nie wiem jak w innych miastach, ale przy klasztorach są Adoracje całodzienne i Jezus obecny dostępny do obdarowania pomocą i łaską siły - /"audiencja"/
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-18, 11:04   Elzd!!!

Pewnie, że mamy lekarstwo na wyciszenie emocji, umysłu , złości i czego jeszcze chcesz !!! To modlitwa...zwykła, zwyczajna ..na różaniec i prośba do Boga o przemiane swojego serca...bez sugestii..niech zmienia jak uważa !! całuję !!EL.
 
     
nata02
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-29, 20:36   

Dziękuję ci EL za świadectwo.
Każdego dnia dziękuję Bogu, że znalazłam stronę Sychar. Że pokazał mi ludzi, którzy mają takie same problemy jak ja i takie same do nich podejście.
Jesteście dla mnie ogromną podporą i umocnieniem.
Nie włączam się często w dyskusje bo nie mam za bardzo na to czasu (dwie malutkie córeczki) ale często czytam to co piszecie. Wasze świadectwa są dla mnie bardzo ważne. Pokazują jak bardzo ważne jest oddanie Bogu naszych problemów.

Dziękuję Bogu za Was!!

Asia
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-02, 09:15   

No to jeszcze opowiem troche o sobie .
Podczas wychodzenia z kryzysu dowiedziałam sie również, że nalezy w związku przyjąć role : kobieta - kobiecą, mężczyzna- męską. Że zwykle "mądre" żony od zawsze wyręczają swoich panów, kastrując ich jednocześnie, pozbawiają męskoći ( same decydując o wszystkim, wyrzucając smieci i przybijając gwoździe...na zasadzie- bez łaski), a za chwilę.....ten mąż z czasem staje sie wygodny...a raczej ustępuje kulturalnie, rządzącej ciągle żonie...odsuwa się....i mając dosyć tej kastracji, odrzucania jego siły męskiej i pomocy...i ciągłych pretensji, że za coś sie nie bierze ( ale nie ma na to możliwości)...odchodzi do cichej , spokojnej blondynki...nieudolnego maleństwa, które pozwala się soba zaopiekować i nawet gwożdzia przybić nie potrafi i śmieci wyrzucić....To mąż wreszcie staje sie mężczyzną !!I rośnie jego ego....i super ego !! I taki męśki nagle i czuły nawet....Oj jaki inny przy tej pani !!! BO PANI NA TO MU POZWOLIŁA ....NA MĘSKOŚĆ!!
To był wstęp.
No więc , jak juz sie o tym wszystkim dowiedziałam, to też zachciało mi sie byc blondynka taką, co to sama nie umie i nie potrafi !! Daletego magiczne zdanie KOCHAM CIĘ MĘŻU I POTRZEBUJĘ !!!
To ja za telefon i do męża, że samochód mi siadł i nie wiem co robić ( hm...dziwna sprawa, zawsze wiedziałam..a dzisiaj nie wiem !!) Mąz sie nie kapnął....durna blondynka...no nie wie !! Ha.....tu Go mam !!Poczuł natychmiast swoja męskość i po męsku zareagował i chciał pomóc !! Zaraz sie zjawił. Samochodem na warsztat. mnie z warsztatu swoim przywiózł pod dom. Potem polecił autko zamienic na nowszy model. Przystałam na męska decyzję ( o dziwo....przystałam..o dziwo..zgodziłam się bez dyskusji!!- taka juz byłam przemieniona..że milczenie jest złotem..a w domu niech decyduje mężczyzna!!). Mąz codziennie mnie zawoził i odwoził...do pracy, do salonu zamiany samochodu, do banku...bo ja biedna bez autka. I nie mówiłam juz " Bez łaski...poradzę sobie sama"...tylko byłam biedną, słabą kobietką, do zaopiekowania się, nieśmiałą, słabą, której trzeba pomóc, zadecydować za nią..bo taka bezradna blondynka !! No to tak się mąż zaczął mną , bidulką zaopiekowywać, że nie starczało mu czasu na tę inną panią !! Chcę powiedzieć, że to nie była manipulacja z mojej strony....tylko zrozumienie- przemienienie..że rola kobiety w związku jest taka a taka, a mężczyzny taka a taka !!! I nie odrzucałam wcale Jego propozycji, że przyjdzie, że cos pomoże, że po mnie przyjedzie, zgadzałam sie na każdy kontakt Jego z nami. A jak sama potrzebowałam Jego pomocy, to też grzecznie o nia prosiłam....i dostawałam. Pozdrawiam !! EL

P.S. Mam jeszcze w zanadrzu jedną opowieść o sobie i swoim związku. Dotyczy ona mojego tonu głosu. Jeżeli ktos ma podobny problem i chce posłuchac z chęcią ( bo gadatliwa ,jak widac jestem ) opowiem !! EL.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-02, 09:44   

El. jednym słowem zaczęłaś męża kłamać: "że jesteś inna, niż jesteś" (zaczęłaś udawać, że jesteś inna niż jesteś). Wiesz, nie wiem, co o tym myśleć.
 
     
pestka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-02, 10:33   

A gdzież Ty to Elżbieto wyczytałaś, że El. zaczęła męża okłamywać?
EL. napisał/a:
Chcę powiedzieć, że to nie była manipulacja z mojej strony....tylko zrozumienie- przemienienie..że rola kobiety w związku jest taka a taka, a mężczyzny taka a taka !!!

Kobieta problem zauważyła, przegryzła, zastosowała. Ot co.
El. opowiedz jeszcze o tym tonie głosu. Chętnie poczytam :-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-02, 12:00   Witajcie !!

Tak...to dokladnie to !! Elżbieto..to nie kłamstwa....ja sie poprostu i zwyczajnie ZMIENIŁAM - PRZEMIENIŁAM !! Pewnie, że zawsze chciałam taka byc , miła, dobra, cicha i pokorna ...ale cholera i jędza byłam !! I uwiarz....nie siłą swojej woli...bo chciałam tysiące razy zamknąc japę w trakcie rozmowy...a zawsze awanturę wzbudzałam !! Krzykliwa, szybka, obrotna, max wyemancypowana byłam...CHOLERA, ZOŁZA I JĘDZA !!
Wreszcie jak zrozumiałam , że mam sie modlić o przemianę swojego ( nie męża, nie całego świata...ale tylko swojego ) serca.....to mi to tak nagle i samo i nie wiem kiedy przyszło !!Nazywam to CUDEM....bo inaczej wytłumaczyć nie potrafię !!


A co do tonu mojego glosu...to było tak :

Mąz już do nas wrócił, juz próbowaliśmy wszystko jakos ułożyć ( a właściwie samo sie działo, bo ja nie wiedziałam jak....Wszystko co robiłam , było źle..więc tylko modlitwa i prośby do Boga). Myslałam , że chyba to już wszystko ok, że wszystko dobrze. Aż tu ok października zeszłego roku , mąż do mnie mówi, że nie wytrzyma już dłużej tonu mojego glosu . Świat mi sie od nowa zapadł pod nogami !!! JUz Aniołem prawie byłam ( hahah) , nie krzyczałam, nie płakałam bez przerwy, nie kłóciłam się, zgadzałam się ze daniem męża, pozwoliłam decydować i zgadzałam się z tymi decyzjami, nie wspominałam tej pani itp....az tu kolejne coś !!Nie dam rady !!Nie słyszę, żeby mój ton glosu był jakis zły, czy ja wiem jaki, że nie pasuje !! Wcześniej , jak mnie na nogi stawiano, powiedziano, że mąz pewnie mówił wcześniej co chciałby zmienić, co mu nie pasowało w związku, przeszkadzało itp. Powinnam był męża słuchać i Jego sygnałów..i wtedy sie dogadywac, żeby nie było tego kryzysu. Więc teraz słucham....no i ten ton. Prosze męża o sprecyzowanie zarzutu. Więc głos mam apodyktyczny, rozkazujący, podniesiony, pretensjonalny. Jasny gwint...!!Mysle juz o sobie i i swoim glosie zupełnie ZUPEŁNIE inaczej...wręcz odwrotnie !! Postrzegam siebie jako Anioła ( niemal) spokojnego, cichego...całkiem nie ja !!A tu ten glos. Zaczęłam sie modlic i prosić o zrobienie cos z tym moim tonem...bo zupełnie sie nie słyszę i nie wiem jak !!!
W tym czasie koleżanka poprosiła mnie, żebym pojechała z NIa na Jasną Górę. Pojechałam. Koleżanka miała tam interes..chciała przejśc Drogę Krzyżową. Wchodząc na Jasną Górę zauważyłam , że jest tam Poradnia Małżeńska, czy rodzinna. Koleżanka widzi zatrzymany mój wzrok. Wzięła mnie za rękę i tam zaprowadziła. Na dyżurze była starsza , miła kobieta. Mówiła pieknym językiem. Najpierw mnie wysłuchała, z czym porzyszłam.....a potem do mnie grzecznie i spokojnie...'" prosze Pani, jakim Pani tonem mówi "...no ..cholera...zmroziło mnie !! Ton pretensjonalny, glos podniesieny, ciągle podenerwowany, ciągła pretensja w tonie"...ups.....Mówię tej Pani, że mąz do mnie to samo..ale ja siebie nie słyszę , nie wiem nawet co i jak mam zmienić. A Pani do mnie....że dobrze trafiłam...bo Matka Boża zaraz mnie wysłucha..Oczywiście wiele innych spraw z ta Panią jeszcze załatwiłam...a wszystkie potem zaniasłam do Matki Bożej......i tonu juz nie ma !!! Ale jak i co...to nie pytajcie..bo naprawdę nie wiem!!! Chyba trzyba byc takim tępym kims jak ja..że niewiele wie i niewiele rozumie....nie walczyć a poddac sie Opatrzności Bożej , Jego decyzjom i mocno ufać !!!cTego wszystkim życzę ( oprócz tępoty!!) EL.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-02, 14:04   

El., skoro "mąż się nie kapnął..", a wyszło na Dobre, to pewnie nie masz grzechu.
A poza tym sama nie wiesz, "jak to się stało".
Pan Bóg przemienia, podpowiada, Pan Bóg wysłuchuje, trzeba się tylko wsłuchiwać jakie jest to wysłuchanie.
Pozdrawiam!
 
     
pestka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-02, 14:28   

Oh, Elżbieto kochaniutka, wypowiadasz sie w takim nieciekawym tonie. Uważam, że mąż El. i owszem "kapnął się", bo coś zauważył. Gdyby zauważył fałsz, na pewno powrót byłby krótkotrwały, bo jak długo udawać można? Wiem, bo mój szanowny udawał kogoś innego kim w istocie nie był i życie w małżeństwie, 24 h na dobę szybko wszystko zweryfikowało. "Dał nogę", bo nie mógł swojej roli grać do końca, nie wytrzymał presji, którą sobie sam stworzył. Nie nachodzisz długo w zbyt ciasnych butach. Ludeńkowie kochani, i o jakim grzechu Elżbieto wspominasz w kontekście wypowiedzi El. ? Czy to może ja niekumata jestem?
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-02, 16:03   

Droga Elżbieto !! Zastanówmy się, dlaczego ja...z 20 latnim stażem małżeśkim z kryzysem długim a długim...nie miałam przez te wszystkie lata pomysłu zmienić sie w cichą i pokorną !!?? Hm...odpowiem prosto i zwyczajnie !! Zawsze miałam taki zamiar !! Zawsze!! I zdradzę Ci tajemnicę...sama zajmuje sie terapią...więc niby świadoma jestem !!Doskonalę stale i systematycznie swój warsztat pracy....ale jakby tu powiedziec - szewc w podartych butach !! Wiem wszystko, radziłam innym....sama nie potrafiłam !! I przyszedł czas w moim życiu na spotkanie z Bogiem...widocznie tego chciał !! I od tego momentu jestem inna !!Możemy analizować i spekulować co własciwie sie stało...ale pozwólci mi to nazywać po swojemu.
Niechętnie teraz zajmuje sie terapią....wole to nazwać pomaganiem ludziom. Najchętniej mówiłabym wszystkim....zawierzcie swoje życie Bogu, On za Was sprawy rozwiąże. Nie zawsz się da , ale o miłości słyszeli wszyscy....więc taką droge im proponuję , bo taką znam. Mam też taki komfort i samoświadomość, że jak komus sie moje metody nie podobają, to odsyłam do lepszych specjalistów . Niektórym wyrzucenie drania za drzwi i taplanie się w swojej złości, smutku i bólu bardzo pasuje , mnie nie....więc sie wycofuje, dając pracę innym. Pozdrawiam !!EL.

[ Dodano: 2006-09-05, 16:39 ]
Drogie Panie !! Każda ma swoje racje, swoje przezywanie, swoją inteligencję , swoja miłośc i swój ( to mamy-miałyśmy współne) nieudany związek !!
Każda na swój rozum, inteligencje emocjonalną, czy obciążenie z dzieciństwa, każda radzi sobie jak uważa !!
Moje radzenie sobie było jak już znacie, dla wielu z Was nie do przyjęcia...ale Dziewczyny...ja wygrałam - i tu jest różnica !!
Wcale nie narzucam swoich metod...absolutnie, opowiadam jedynie o nich! Kto zechce-proszę, niech skorzysta...to znam i sprawdziłam, mogę pomóc !! Ale te inne metody tez znam....mój kryzys trawł 15 lat !!!!!!!!!!!!! No,wydusiłam to z siebie !! I przez te wszystkie lata....nie mogłam zrozumieć, jak to sie dzieje, skoro ja sie staram, jestem ok a tu nic nie wychodzi. Mąz się nie stara, jemu nie zależy, nie pomaga, nie wspiera!! Wiele z Was tez tu twierdzi, jak ja wtedy , że wszystko było ok.....niczego sie przyczepić....no jedynie tego, że facet beznadziejny!!
Dziewczyny....ale czego Wy chcecie ??Bo jeżeli tylko poskarżyć sie tu na beznadziejnych mężów..to ok....może to byc takie forum!! Ale ono nam da tylko niewielkie rozładownia swojej złości, nic poza tym !!! A w zasadzie, to tylko na chwile...bo po ponarzekaniu na męża, za chwile czuje się wielkiego kaca moralnego i tyle !! Cały świat zna te metody...projekcja winy...tak tez działa dzisiajszy świat ! A Panie pewnie tez słyszały o samospełniającej sie przepowieni( to z psychologii) . Mąż, dziecko , żona itp, o których mówi sie i myśli, że beznadziejni, staja się z czasem wg naszych myśli i właściwie oczekiwań, tak żeby pasowali do zakodowanego w głowie wizerunku!! Wiem, wiem..nikt sie tu z tym nie zgodzi !! Bo w naszych domach wszystko ok !! Tylko mąz drań odszedł !!
Kobietki moje..ja sie nie będe bronić , ani po stokroc tłumaczyc kazego zdania. Tylko jedno...TO MOJA METODA I MOJA FILOZOFIA !! Kto chce skorzystać...proszę !! Kto ma inne zdanie...niech robi jak uważa !!
Jestem takim dziwnym..może nie pasującym do współczesności człowiekiem...że jak mi cos nie wychodzi, to nie obwiniam innych, ale próbuję sama cos zmienić, uatrakcyjnić. Np..nauczyciel, który stawia bańkę uczniowi, powinien mojm zdaniem odpiweidzeć za to, że swoimi metodami tego ucznia nic nie anauczył....a nie uczeń byc karany, że nauczyciel go nie nauczył, nie zachęcił i nie zmotywował. Sama pracuje w szkole..i jak mi cos z dzieckiem nie wyjdzie, to główkuję, co tu zrobić, żeby dziecko było zadowolone...No taka jest moje filozofia życia !!Nie to, że sie katuję i zamartwiam..ale szukam rozwiązań, żeby wszyscy osiągnęli sukces !! I ja też ...sukces i zadowolenie!!
I tak samo w moim małżeństwie....wiele , wiele tat próbowałam !! Mąz mnie nie chciał...to bez łaski...i ja miałam wspieracza, przyjaciela.. ..i było superrrrrrrrrrrrrrrr !!! Już nawet słyszałam głos w kościele....daj spokój swojemu mężowi..niech idzie, a ty bądź szczęśliwa w innym związku!! Juz nawet rozwód szykowałam i miałam tysiąc przyjaciółek, które mi wtórowały !!! Ale ja ciągle niepokój w sercu !!Tego nie mogłam zabić....smutku, niepokoju, braku snu !! I żadna depresja..szczęśliwa byłam z innym człowiekiem !!!
Dziewczyny..skoro Wasi mężowie, tacy do bani , a Wy nie widzicie juz ratunku związku....to po co Wy na tym forum?? Może miłości szukac gdzie indziej ?? Skoro, każda próba pomocy jest odrzucona....propozycja innego spojrzenia jest beznadziejna i negowana...to jak Wam pomóc ?? Nie ma takiej metody, żeby była ok ???

O spokój w sercu zaczęłam sie modlić....i tak to sie wszystko potoczyło..inaczej niz zamierzałam, inaczej niz chciałam !! W końcu...po kolejnej nieprzespanej nocy....myslę, myślę....czego własciwie chcesz babo , czego nie śpisz ??
I nagle EUREKA !! Chcę czysta stanąc przed Bogiem i prosic Go o spokój duszy !!Więc BOże prowadź...bo nie wiem jak !! Więc najpierw wyleczenie wszystkich ran , naprawienie wszystkich szkód, przeproszenie za grzechy...i spokój przychodził powoli . Ze spowiedzi wyszłam lekka jak piórko i spałam wreszcie !!! A potem chciałam juz tylko jendnego..tego męża, którego Bóg mi postawił przed ołtarzem. i nie wiem, skąd przyszło to chcenie...ALE TO BYŁA DECYZJA !! Nie chciało mi sie już Go oskarżać, że mnie zostawił, że nie pomagał, że nie wspierał ani rozliczać za winy wobec mnie i dzieci!! Jakoś tak inczej to wszystko było. Dumę schowałam do kieszeni, jasno mówiłam czego chcę . Chciałam mieć jeszcze jedną szansę..spróbować chciałam, czy Bóg jest git i rzeczywiście chce obrony małżeństwa sakramentalnego !!Czy rzeczywiście, jak dla mnie wybrał tego własnie faceta i do ołtarza doprowadził...czy pomoże nam odbudować to co nam nie wyszło !! POZWOLIŁ , DAŁ SZANSĘ !!
I wiecie, jeżeli Wy waszych mężó, mimo ich grzechów kochac nie będziecie, jeżeli nie wybaczycie i głośno mówic będziecie - ja go juz nie chce..bez łaski ...bądźcie pewne, Bóg ich Wam nie zwróci !!Na zasadzie ..mówisz i masz !! Oczywiście Bóg najlepiej wie, czego chcemy...ale my zobowiązani jesteśmy jasno i uczciwie sie określać !! Gdyby było inaczej , nie byłoby spowiedzi...Bóg zna nasze grzechy!! Laski moje...nie ma powrotu, do człowieka, którego sie nie kocha, nie szanuje !!

U mnie dzieje sie dalej...nadal sie zmieniam....i nagle nie czuje już zazdrości...ba...ufam !!!UFAM !!! A to myslałam , nigdy nie będzie mozliwe !! Myślę tak dobrze o mężu, jak chciałabym, żeby był...i taki sie staje !!!
Hm......to wszystko jak bajka.....Pozdrawiam !! EL.

P.S. I radoś w sercu mam i śpiewać chcę !!!!
 
     
olenia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-07, 20:09   

EL jesteś wspaniała, imponujesz mi, chciałaś , walczyłaś modlitwą, zmianą i masz..........
Po trosze mamy podobne zdanie i podobne staże małżeńskie i może to nas łączy. Ja też uświadomilam sobie ,że bez zawierzenia Panu Bogu i jego miłosierdziu nie dam rady, tylko że moje spotkanie z Bogiem na nowo rozpoczęło się od chwili odrzucenia przez męża. Zaczynam poznawać miłość Bożą , pozwalam Mu się prowadzić, bo wcześnie narobiłam dużo głupstw ale drażni to mojego męża ( jestem odrzuconą a nie porzuconą-czasami mieszkamy razem ) staram się zmienić , być lepszą a przychodzi mi to z trudnością bo jestem zołza.Staram się akceptować rzeczy które mnie drażniły , ale czy powinny? Nawet mąż powiedział mi że nie jestem sobą ale ja nie gram , próbuję być lepsza- to go też drażni.U nas jest jeszcze problem trzeźwości, myślę ,że tylko przez modlitwę go rozwiążę. Ja czuję efekty tego zawierzenia Dzisiaj nie mam za dużo czasu ale jak możesz to napisz odpowię CI jutro. Ja zapisałam się na wyjazd do Sanktuarium M B L , jakbyś jechała to mam ochotę Cię poznać i porozmawiać. Olenia
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-08, 21:28   

Oleniu !!Dzięki za miły list !!Tak wybieram sie do Leśniowa. Chętnie prozmawiam !! Widzę, że mamy podobna drogę i u Ciebie dzieje sie podomnie jak u mnie sie działo. Zawierzyłam, oddałam i wtedy sie uspokoiłam..wyciszyłam...i działo sie samo...czeso nie wiedziałam co i nie rozumiałam !!Ale byłam wobec decyzji Boga pokorna..brałam wszystko..upadki też...i nigdy nie straciłam wiary, nadziei i miłośći..mimo szalonych ataków zła...wierzyłam i trwałam !! POzdrawiam !!EL>
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-09, 23:27   

"Dziewczyny....ale czego Wy chcecie ??Bo jeżeli tylko poskarżyć sie tu na beznadziejnych mężów..to ok....może to byc takie forum!! Ale ono nam da tylko niewielkie rozładownia swojej złości, nic poza tym !!! A w zasadzie, to tylko na chwile...bo po ponarzekaniu na męża, za chwile czuje się wielkiego kaca moralnego i tyle !! Cały świat zna te metody...projekcja winy...tak tez działa dzisiajszy świat ! "

To forum powstało, by pomagać ludziom zranionym przez najbliższą osobę. Jeżeli komuś pomaga skarżenie się i pisanie tutaj, jaki to mąż jest zły - taka osoba ma do tego prawo. Niech pisze tutaj skoro pisanie pomaga. Ja nie widzę w tym nic złego. I po takim narzekaniu nie miewam żadnego kaca.
Powtórzę jeszcze raz" za kłopoty w małżenstwie odpowiedzielne są obie strony. Za rozpad rodziny - tylko strona odchodząca. "
I nie dam, sobie wmówić, że miałam jakikolwiek wpływ na decyzję mojego gada.
Jeżeli ktoś ma ochotę zdradzić, to zrobi to, pomimo naszych starań. Choćbym codziennie odstawiała mu taniec brzucha, dogadzała i spełniała wszystkie zachcianki - i tak on by zdradził. Bo tak chciał.

Owszem, cieszę się że Tobie się udalo. Ale sama przyznalaś - żyłaś w trudnym małżenstwie 15 lat.
Więc nie doradzaj, żeby ktoś po kilku dniach, tygodniach czy nawet miesiącach zmienił swoje nastawienie do tej trudnej sytuacji. Swój ból trzeba wykrzyczeć, jeżeli nie można inaczej, to właśnie tutaj.

Piszesz że zajmujesz się terapią. Tylko wiesz, jest terapia i terapia. Ja STRACIŁAM ponad rok żeby sobie uświadomić że nie każdy terapeuta jest dla mnie odpowiedni. Pracowałam z kilkoma. A efekt? Jestem uboższa o sporą sumę pieniędzy, a efekty terapeutyczne uzyskuję w kontaktach z ludźmi którzy są w podobnej syutacji do mojej.

"" prosze Pani, jakim Pani tonem mówi "...no ..cholera...zmroziło mnie !! Ton pretensjonalny, glos podniesieny, ciągle podenerwowany, ciągła pretensja w tonie".."
Ten ton ja prawie slyszę w Twoich wypowiedziach na forum. Przykre, ale tak Cię postrzegam.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 08:35   

Moje drogie Ele - lubiane przeze mnie i cenione :)))

przede wszystkim - chociaż efekr końcowy mamy takim sam - czyli zostałysmy zostawione, to każdy przypadek jest inny, nie można uogólniać, nie każda rada jest dobra do danego przypadku. tak jak mnie wkurzał cały ten Dobson, który na przykład do mojego przypadku pasuje ale z ogromnymi modyfikacjami (chociaz w ogóle jego gloryfikowanie doproadza mnie do szału bo różnie w każdym przypadku może sie kończyć).

Ale do czego zmierzam - każdy ma inną drogę. Niektóre musza najpierw wykrzyczeć swój ból i Bogu dzięi, żemają to forum. Inne muszą obrzucić tutaj błotem swoich slubnych, aby pote spokojnie z nimi rozmawiac przy dzieciach (też dobrze, bo lepiej gdy dziecko nie słyzy jak mamusia mówi do tatunia: ty taki owaki gadzie, glonojadzie).

Nie kademu każda rada przypasuje. Do mnie np. trafia to co pisze EL - i to bardzo. Ale pewnie dlatego, że zachowaia nasze mogły być podobne (choć ma cierpliwość chyba mniejsza). Ja uznałam swe błedy w postępowaniu wobec męża (ton, czepliwośći td itp) i przyznaję - w jego odejsciu jest i moja wna.
Ale drogie panie - są odejścia i odejścia.
Obwiniałam siebie, że wyszłam za takiego zepsutego typa i to dlatego. A raptem dowiaduje sie, że rozpadaja się też małżeństwa, gdzie on od urodzenia katolik gorliwy, gdzie w związu ani jednej sprzeczki nie było.
WNIOSEK: nie ma reguły.

Kto chce - niech krzyczy, niech płacze, niech boleje, nieh włosy tu z głowy drze. Ja sama tez raz odreagowałam tu wielki ból, za co jestem wdzięczna temu forum i Wam.
Radźmy sobie nawzajem, nie każdy każdą radę przyjmie, nie każdemu przypasuje. To tak jak z terapeutami, na których ELZD1 straciła rok i kupe kasy.
Ja teraz testuje drugą pania i mam nadzieje, że będzie OK.

No to trzymajmy się :)))
Bajka
 
     
olenia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-09-10, 10:28   

Bardzo ważne jest to, że innym udaje się wyjść z kryzysu i o tym trzeba pisać ale każdy ma swoją drogę z tego wyścia . Swiadectwo jakie napisała EL jest dla mnie bardzo krzepiące tym bardziej że ja sama doszłam do podobnych wnioskow ale momenty bólu , krzyku i ogólnej paranoi też przechodziłam. Moj maż mnie nie zdradził (ponoć), tylko znudził się w małżęństwie to znaczy ,że ja też byłam kiepska, czyli moja zmiana powinna wyść na korzyść ale czy tak będzie... Ja w tym bólu odnalazłam Chrystysa, czuję jego łaskę , jestem opanowana , spokojniejsza i inaczej patrzę w przyszłość moje myśli nie są zwrócone tylko w kierunku męż ale boję się że to uczucie spokoju popadnie w obojętność dla moje męża. Nie patrzę czarno w przyszłość tylko staram się walczyć.Powiedziałam mężowi , że za rok coś Mu powiemy, pytał się czemu nie teraz , ja to czuję za za rok będziemy razem szczęśliwi w odrodzonym małżeństwi ale gdybym Mu teraz powiedziała , to by mnie wyśmiał.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8