Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje świadectwo !!
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-13, 21:29   Moje świadectwo !!

To wszystko wydarzyło sie w zeszłym roku....i dzieje sie do dziś !!

W czasie wakacji 2005r mąz juz z nami znowu mieszkał ( wrócił w kwietniu, po
dwóch
miesiącach mieszkania z inna kobietą)....ale ten powrót był
dziwny....ciągle gdzies tam była ta kobieta.Kontaktowali sie ze sobą ,
spotykali i wyjeżdżali razem.
A ja czytałam książki zalecone mi przez Księdza...próbowałam zrozumieć,
wcielać w życie....a jeszcze bardziej modliłam się, żeby rozumieć i
wcielic w życie ! Modliłam się o przemianę swojego serca, o spokój i
szczęście dla męża , modlilam się za dzieci i naszą rodzinę.
15 grudnia 2005 roku, po raz kolejny dowiedziałam się o kontaktach męża
z
tą kobietą. Nie szukałam....to samo przychodziło ! I to był kres mojej
wytrzymałości....a byc może ...wreszcie przyszło zrozumienie !!
Zrozumiałam jak bardzo mąz kocha tę kobietę, jak bardzo mu na Niej
zależy...jednocześnie jak bardzo Ona Go zraniła, zawiodła ( jednocześnie
z
moim mężem miała inne znajomości i związki). Zrozumiałam miłośc i
cierpienie mojego męża i powiedziałam mu to...że rozumiem. Powiedziałam
też, jak bardzo Go kocham..i chcę, żeby był szczęśliwy. Nie będę mu juz
stała na drodze, omówię to z dziećmi....a On ..niech idzie i będzie
szczęśliwy. Wszystko to powiedziałam z wielkim spokojem w sercu
(powaga....tak było !!). Jednocześnie zdecydowanie i kategorycznie
powiedziałam, że nie będziemy już razem mieszkali. Mąz się zanipokoił, bo
pracuje w domu..a przenoszenie komputerów, wgrywanie od nowa ważnych dla
Niego programów, to rzeczywiście wielki problem. Umówiliśmy się, że do
końca roku sie wyprowadzi, ale do tego czasu zgodziłam się, żeby mieszkał
w mieszkaniu mojej mamy- piętro niżej i pozwoliłam mu, żeby nadal ( do
końca roku) pracował w domu.
Na święta Bożego Narodzenia ( 2005) byliśmy zaproszeni do Warszawy, do
mojej siostry ( u której była juz nasza mama). Mąż zapytał, co będzie ze
świętami. Odpowiedziałam mu, że równiez został do Warszawy zaproszony
(nie opowiedziałam siostrze ani mamie, jaka u nas sytuacja- nie chciałam
ich
martwić...myslałam, że sie naprawi!). Mąz wyraził ochotę na wyjazd z nami

(ze mną i dziećmi) na święta. Ustaliłam z Nim, że nadal nie informuję
mojej
rodziny jaka u nas jest sytuacja ale po świętach , tak jak było
ustalone ,mąż nadal mieszka na dole i szuka mieszkania od 1.stycznia.

Swięta były super !!Pierwszy raz w dorosłym zyciu nie byłam gospodynią i
bez fartuszka ale elegancko ubrana. Mąz wodził za mną wzrokiem. Byłam
dla Niego miła i uprzejma, jednak mocno zdystansowana - chciałam mu
udowodnić,że na serio Go rozumiem i daję wolność ( otworzyłam klatkę).
Po świętach wróciliśmy do domu, mąz piętro niżej i nadal pracował w
domu.

Piotr informował mnie , że w mieszkaniu mojej mamy ( ojciec zmarł półtora
roku wcześniej), dzieją sie "dziwne" rzeczy - np. jednej nocy, zupełnie
niespodziewanie spadła lampa w dużym pokoju i roztrzaskała sie na drobne
(lampa ta wisiała chyba z 30 lat...no byc może miała prawo spaść).
Nastęnej
nocy spadła z okna doniczka ! Hm...............
W nocy z 27 na 28 grudnia....dokładnie 24.30 dostałam smsa od męża,
który
pytał, czy śpię.....hm...dziwne pytanie - odpowiedziałam, że śpię. Za
chwile
dostałam drugiego....z prośbą, żebym do Niego zeszła. Dziwna
sprawa,.....założyłam szlafrok i po cichu skradam sie po klatce schodowej
do "sąsiada" !!
Mąz w ubraniu !! Mówi mi, że boi sie być sam w tym mieszkaniu i tych
"dziwnych "rzeczy. Nie śpi od kilku dni, drzemie w ubraniu na fotelu przy
włączonym Tv i czeka do rana, żeby przyjść do domu....do pracy.
Nagle zaczął mnie przytulać...i dostał jakiegos słowotoku.....zaczął
przepraszać za krzywdę ( sam tak to nazwał) jaką mi wyrządził...spytał,
czy kiedykolwiek mu to wybaczę...czy będę potrafiła wybaczyć !?!
Powiedział, że bardzo mnie kocha...i chce mi wszystko opowiedzieć...co
sie
działo w Jego życiu przez ostanie miesiące. Nie chciałam tego
słuchać...ale mnie poprosił, mówiąc, że chce to z siebie wyrzucić...a nie
ma komu tego opowiedzieć. Więc słuchałam........... Umiałam juz
słuchać...i ....nie bolało mnie to już tak bardzo !!!
Następnego dnia mąż był w domu( z nami) przez cały dzień. To był dzień-
rocznica smierci mojej Babci, która zawsze powtarzała, że w życiu
najważniejsz jest rodzina !! Wieczorem przyszła koleżanka....i spytała,
czy byłam w kościele. Zdziwiłam się, bo to piątek...Odpowiedziałam, że nie
. A Ona na to, że dzisiaj przeciez święto Świętej Rodziny !!Więc Ona była w
kościele i modliła sie za moją rodzinę !!! Proszę....jakie "zbiegi
okoliczności" !!!
Od tego dnia obserwowałam jak mąz z zawrotną szybkościa zmienia się ( nie
wiem...czy u mnie tez tak szybko to sie stało ??). Kochany, cudowny,
dbający !!
Od tego dnia jesteśmy "zakochaną parą". Powoli , z niechęcią i ociąganiem
się "schodzimy na ziemię". Powoli uczymy sie ze soba rozmawiać, być sami ze
sobą ( to najtrudniesze), organizujemy sobie razem wspólny czas ( kina,
teatry, koncerty,wycieczki, znajomi - nie zamykamy sie juz w domu). Nawet
potrafimy sie kłócić, nie raniąc się i nie bojąc,że kłotnia to koniec
naszej miłości !! Piszemy do siebie "zakochane semeski" !! Ja ciągle się
modlę , zwykle nad ranem, gdy wszyscy śpią , mąz tego nie komentuje.
Toleruje to moje "zainteresowanie" , często podrzuca ciekawe artykuły,
czasami pyta o coś . Raz wszedł ze mną do kościoła !! Nie zmuszam Go
jednak....pytam czasmi, czy ma ochotę pójść ...odmawia...... już bez
złośći.
Dzieci....tak bardzo sie zmieniły...tak mocno uspokoiły...Chętnie
spędzają z nami czas...ale tez spokojniej wychodza do swoich rówieśników ,
czy też zapraszają ich do domu. Dzieci sa w okresie dojrzewania...więc
bunt...także przeciwko kościołowi. Nie zmuszam ich...tylko ze spokojem
pokazuje i świadczę....chyba beznadziejnie niesatety, bo nie chcą chodzic
do kościoła.....ale ja wiem, że przyjdzie taki dzień, kiedy wejdziemy do
Niego wszyscy razem !! Wiem...ba..jestem pewna....i czekam !! Nauczyłam
sie już cierpliwości i pokory !!

Byc może jutro wydarzy sie u mnie kolejny CUD !!
Oznajmiłam rodzinie, że jutro chciałabym pojechac na Jasną Górę.....mąż nagle..niespodziewanie..znad komputera..-"Jak się szybko uporam z pracą, to z toba pojadę ".....I o czym mu tu......JESTEM SZCZĘŚLIWA !! I każdemu tego życzę !! EL.

Poprosiłem Elę, by zgodziła się do tego postu - świadectwa dodać niektóre wcześniejsze posty lub ich fragmenty. Uzyskałem zgodę Eli i poniżej zamieszczam je jako cenne uzupełnienie jej pięknego świadectwa - administrator.

EL. napisał/a:
Hahahahha...no tak..jeszcze 12 lat...może więcej i będziesz ode mnie lepsza w kryzysie !!..hahahhhah

Ale to było tak:...ja myslałam, że jestem najlepszą zoną na świecie...a mój mąz ..nie wiedziec czemu ciągle ze mnie niezadowolony!! Pewnie wariat !! No i z tej mojej "najlepszości" poszedł sobie do innej kobiety !!

Wtedy zrozumiałam jak bardzo Go kocham !
Jak bardzo chce z Nim byc mimo wszystko ( przebaczenie !).
Zaczęłam szukac pomocy. Nikt świecki nie dał mi spokoju....słowa...zostaw drania...wcale mnie nie wyciszały !!
Znalazłam pomoc w ośrodkach katolickich !! Tu mi pasowało,,,,..więc ..ze szczególami opowiadałam, jaki to mój mąz zły ..a jaka ja dobra i cudowna !!

No i ksiądz, po dokladnym mnie wysłychaniu, powiedział tak ..."...hm....nie dziwię sie pani mężowi, że od pani uciekł "!!!!
Poszarpało mnie jak prądem elektrycznym..jak smiał !!A jednocześnie w sekunde postawiło mnie na bacznośc !!...I dalej...." jak pani tak mocno kocha...prosze sie zmienic dla Niego...słuchac co do pani mówi...może warto byc jak ta kobieta...co ona ma , czego pani brak "!!
O ranyyyyyyy
i jednocześnie...spokojnie..prosze pani,....wszystko da sie naprawić !!

No i tak moi drodzy....najpierw przemiana siebie...a potem oddanie Bogu i bezgraniczna ufność w boży plan...prośby i błagania do Boga...pomoż, ulżyj w bólu, prowadź !!

Jolanto....to moja wina, ze ten kryzys...Cudowny mój mąż, że tyle wytrzymał ! I nie to, że byłam potworem.....myślałam o sobie jak o ideale....a widzisz..wszystko było nie tak !!
Teraz potrafie słuchac męża..słyszec co do mnie mówi!!
I wiesz...jak ja sie zmieniłam...to wszystko wokół mnie tez sie zmieniło!!

Lubię się modlic...przez rok wyrobiłam w sobie taki nawyk...że zanim wstane z łózka , najpierw sie modlę. Lubie ranki...cisze w domu..i tylko ja i Bóg...to cudowne chwile!!Rozmawiamy sobie ! Mam tez teraz taka wielka ochotę na czytanie życiorysów i dzieł świętych. Kocham Małą Tereske od Dzieciątka Jezus...to Ona nauczyła mnie oddawać wszystko Bogu i Jemu ufać !!Przeciez nie ma nic prostszego ...oddac i miec to z bańki !!

cyt ze Sw.Tereski " Pragnę.....On zawsze jest dla mnie i w każdej biedzie moge przyjśc do Niego. Wazne tylko, żeby przyjść. A ostatecznie i tak tylko On może uzdrowić to, co w moim zyciu musi zostać uzdrowione "....
Pozdrawiam !!EL.

Źródło: http://www.kryzys.org/vie...highlight=#6507

EL. napisał/a:
Na tym forum odpowiadam pierwszy raz...ale tak całkiem nowa nie jestem !! Kiedys byłam na spotkaniu Sychar....i ślędzę tę strone regularnie !!

Co zrobić, żeby uratowac małżeństwo...hm..kiedyś więcej napisze...byc może w dziale Świadectwa !! U mnie to Cud !!! Ale najważniejsza jest wiara , nadzieje i miłość !! Kto tego nie traci, nie zaprzepaści..nie zwiątpi ..WYGRYWA !!!!

Cały swój ból i cierpienie oddałam Bogu...rozmawiając z Nim zwyczajnie i po ludzku !! BOże..nie umiem, nie poradzę sobie sama...juz nawet nie wiem co mam robić...tak sie stram i nic nie wychodzi !!Prosze prowadź mnie, pomóż, nigdy nie opuszczaj !!
I czułam tę moc, pomoc i wsparcie !! Do tego byli cudowni ludzie....byli ze mną !!

Mimo takich modlitw ( różaniec, Koronka do Milosierdzia i modlitwa o odrodzenie małżeśtwa- codzinnie!), często zdarzały sie upadki....Ciągle mimo przemiany mojego serca ( o to też prosiłam Boga) mimo, że robiłam wszystko z miłością dla męża..mąz zdradzał, oszukiwał !!Ja upadała...ale prosiłam wtedy, żeby szybko sie podnieść !!( zaqwsze mam przy sobie różaniec...ściskam Go mocno w trudnej chwili!!). I szybko Bóg pozwalał mi wstawać ..a wtedy...nabierałam takiej siły...że mówiłam na głos ...nie pozwole ci szatanie mnie pokonać, nie pozwolę pokonać mojej milości !!Nigdy nie strace wiary w Boga i nie zabierzesz mi nadziei, że wszysko będzie dobrze..jeśli Bóg tego zechce !!!

I po roku...wielkiego bólu i cierpienia...stał sie cud !!!Z dnai na dzień !!Nic z tego nie rozumiem...ale to cud !! A o tym...innym razem !! Pozdrawiam !!EL.

Źródło: http://www.kryzys.org/vie...highlight=#6499

EL. napisał/a:
Popatrz na mnie !!Mnie sie udało !!Trwałam w obłedzie ok 15 lat...rok cierpiełam największe bóle jakie znam...ale nigdy nie straciłam wiary, nadziei i miłośći !!Teraz jestem szczęliwą mężatką ...i ciągle ten sam mąż ....ale ja inna !! Umiem kochac !! Pozdawiam !! EL.

Źródło: http://www.kryzys.org/vie...highlight=#6496




Sam powrót męża....to dopiero początek drogi lodowej ! Teraz tylko spokój !! Wiesz.może byc tak , jak było u mnie.....mój wrócił do domu, żeby przezywac żałobę po kochance..goic tu rany ! Wcale nie potrzebował mnie...a jednocześnie, sam by ze sobą sobie nie potadził. W domu były dzieci, które Go czasem zajmowały...nie musiał wtedy umierać z bólu za kochanką !
Potem było różnie...regularnie - raz w miesiącu do niej wracał...i tak w kółko !!To był najtrudniejszy okres !!Ale ja juz Go z domu nie wypuściłam do niej !! Stałam się Anołem....sama milością !! W takim stanie męża nie było mowy o zadnej powazniej rozmowie !!Nie chciał mnie, nie pragnął, patrzył z obrzydzeniem, nie pozwolił się dotknąć, zblizyć ... prowokował za to do awantur, żeby móc spokojnie udowodnic mi, że jestem jędzą i żeby mógł odejść ! Byłam Aniołem !!Nie dawałam sie sprowokować...jednocześnie byłam blisko, gdy cierpiał...robiłam kawke ...i siedziałam w milczeniu, udawałam , że czytam gazetę !! Byłam ale się nie narzucałam !!
Odchodził....wiele razy...ale nie miał juz odwagi odejść na zawsze od Anioła. Nie wchodziłam w drogę, ale trwałam obok w ciszy i pokorze. Gdy wyzywał, krzyczał....starałam się z różańcem w ręku dawać sobie radę !Wtedy to różaniec był zawsze w kieszeni moich spodni, spódnicy, kurtki.Łapałam Go za każdym rzem, gdy wyczuwałam niebezpieczeństwo i gdy znowu dowiadywałam sie o kolejnej zdradzie !Trwałam bez słowa !!
A potem przyszedł cud...i wszystko przemieniło sie nagle !Myslę, że to nagroda za wytrwałośc, za wiarę , nadzieje i miłośc, których w tym najgorszym okresie nie straciłam .
EL.
Ostatnio zmieniony przez administrator 2006-11-14, 21:24, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-13, 21:44   

Twoje świadectwo świadczy o wielkim działaniu Boga, o Twojej wewnętrznej wolności, o miłości do męża w Twoim sercu i działaniu dusz (w niebie... oraz czyśćcowych...).
pozdrawiam
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 06:29   

Taka właśnie rzecz może stać się tylko dzięki Bogu! Chyba każdy z nas marzy o takiej przemianie współmałżonka. Ale, jak widać, cuda się dzieją!!!!
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 09:54   Witajcie !

To będzie moje kredo "Nie ma złych ludzi, są tylko tacy, którzy nie słuchają Boga!" - DZIĘKI ELŻBIETO !! To jest to !!

Wanbomo... to nie mąz sie przemienił... to ja!!!!! I wtedy dopiero wszystko wokół!!
To też nie On miał się zmienić...Nie można się nawet o to modlić !!My swoich wsółmałżonków możemy jedynie bardzo kochać i akceptować !!Szukać w Nim samych najlepszych cech i je afirmować ( wynosić!!) ! Nasze pochwały, znajdowanie w Nich dobrych cech, chwalenie, dziękowanie....powoduje, że Oni rosną i dojrzewają do naszej miłości !! Akceptacja bez względu jaki kto jest...to jest to... to miłość!! Jak ktoś jest przez wsółmałżonka akceptowany to od niego nie odchodzi !!
Ale, żeby akceptować kogoś, trzeba najpierw akceptować siebie... nawet swoje słabości, niedoskonałości ! Całuję!! EL
Ostatnio zmieniony przez 2006-08-14, 10:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 11:16   

EL. Jakie to piękne :-> . To prawda, Miłość przemienia. Taka moja mała refleksja, wczoraj słuchałam radia Józef. Usłyszałam, że Duch Święty nie ingeruje w wolność człowieka, nie działa na poziomie emocji, nie jest w związku z tym "manipulatorem" działa na poziomie ludzkim. Zło wręcz przeciwnie wdziera się do ludzkich emocji, manipuluje. Często zastanawiamy się co zrobić, jak postąpić. Odpowiedź jest jedna Kochać, ale nie na poziomie emocji. Nie zastanawiać się co zrobić żeby on, to manipulacja. Zmieniać siebie i.. kochać. Wszystkie poradniki, z Dobsonem włącznie możnaby o kant potłuc, jeżeliby nie było w nas Wiary, Nadziei i MIŁOŚCI, prowadzenia przez Ducha Świętego. Dzięki EL jeszcze raz, ucałowania.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 19:03   Re: Witajcie !

EL. napisał/a:
To będzie moje kredo "Nie ma złych ludzi, są tylko tacy, którzy nie słuchają Boga!" - DZIĘKI ELŻBIETO !! To jest to !!

Wanbomo... to nie mąz sie przemienił... to ja!!!!! I wtedy dopiero wszystko wokół!!
To też nie On miał się zmienić...Nie można się nawet o to modlić !!My swoich wsółmałżonków możemy jedynie bardzo kochać i akceptować !!Szukać w Nim samych najlepszych cech i je afirmować ( wynosić!!) ! Nasze pochwały, znajdowanie w Nich dobrych cech, chwalenie, dziękowanie....powoduje, że Oni rosną i dojrzewają do naszej miłości !! Akceptacja bez względu jaki kto jest...to jest to... to miłość!! Jak ktoś jest przez wsółmałżonka akceptowany to od niego nie odchodzi !!
Ale, żeby akceptować kogoś, trzeba najpierw akceptować siebie... nawet swoje słabości, niedoskonałości ! Całuję!! EL


A jeśli jest akceptowany, a mimo to odchodzi, to oznacza, że on sam siebie nie akceptuje.
Ma problem z niezaakceptowaniem siebie (w psychologii to tzw. uprzedzenia i kompleksy).
Wówczas musi dostać czas na odszukanie siebie, ale to niestety, czasem i często trwa długo. Wówczas należy podeprzeć się wiarą i nastawić się na powierzenie Bogu i cierpliwe czekanie=trwanie (w miłości Chrystusa) i wierzyć, że Pan Bóg tak chce.
Trzeba o tym pamiętać.
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 20:08   

Cieszę się z Tobą, że tak szczęśliwie Ci się układa.
Gratuluję cierpliwości, wytrwałości i intuicji.
EL. napisał/a:
to nie mąz sie przemienił... to ja!!!!! I wtedy dopiero wszystko wokół!!
To też nie On miał się zmienić...Nie można się nawet o to modlić !!My swoich wsółmałżonków możemy jedynie bardzo kochać i akceptować !!

Skąd wziąść taką miłość i akceptację??? cierpliwość i wytrwałość??? Miłość, nadzieję i wiarę???
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 21:34   

Elik napisał/a:

Skąd wziąść taką miłość i akceptację??? cierpliwość i wytrwałość??? Miłość, nadzieję i wiarę???


z łaski uświęcającej
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 22:18   

No tak, ale to jest jakby niezależne od naszej woli. :-( Łaska uświęcająca jest darem :?:
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-15, 12:11   

Piękne świadectwo...
Boże, jak tak nie potrafiłam, nie potrafiłam go do końca akceptować. teraz to rozumiem, ale drugiej szansy już nie ma. Chce żeby się Pan Bóg nade mną zlitował, bo nie daje rady !!!!!! Ale On cicho siedzi, nie ma dla mnie czasu ??? No tak, sama namieszałam...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-15, 12:26   

Bajka, ma czas. Może właśnie to, co się dzieje, to Jego reakcja - nie wiesz, po co to jest, może po to, byś potem doceniła to, co dostaniesz.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-15, 12:48   

O rany, jakże ja bym to doceniała !!!!
Ale mój mąż zatwardziały człowiek. A po domu juz się damskie ciuchy pałętają, więc sobie zycie na nowo układa, drań...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-15, 13:03   

Nie tylko Twój zatwardziały - mój też. A dziś obiecał dziecku, że rano weźmie - ale nie wziął. Sms-a musiałam wysłaĆ - nie odpowiedział, telefonu też nie odbiera. Świnia!!!
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-15, 13:30   

Elik napisał/a:
No tak, ale to jest jakby niezależne od naszej woli. :-( Łaska uświęcająca jest darem :?:


łaska uświęcająca współpracuje z wolą
wówczas jest działanie Boże w nas
Bóg daje swą łaskę (w sakramencie pokuty), a my mamy rozum i wolę - otrzymujemy natchnienia, inna rzecz: rozpoznawanie natchnień, czy pochodzą rzeczywiście od Boga
i aby tego nie interpretować tak jak my byśmy chcieli ważne, aby mieć możliwość zapytania osoby duchownej
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-15, 15:10   

Myślę, że sama w swym życiu doświadczyłam w sposób bardzo wyrażny natchnień i działań ze strony Boga za co jestem wdzięczna i dziękuję Mu. Wiele przemienia we mnie, lecz wciąż wiele nie wiem, nie umiem, nie potrafię, chociaż tak wiele bym chciała.
Stąd moje pytania. Działanie łaski tak, wola też, lecz wciąż jeszcze brak tak wiele.... może właśnie zaufania, Boże niech będzie Twoja Wola, czy, co jest tak ma być??? Skąd wiedzieć, że właśnie te natchnienia, myśli są od Boga i tego oczekuje?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10