Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
jak radzić innym,któż to wie:)
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-07-17, 22:13   jak radzić innym,któż to wie:)

Wyslane przez: Anna
Email:

Witam wszystkie Panie, przeczytałam wszystkie wypowiedzi ad. Umieranie miłości. Nie dziwi mnie schemat umierani miłości, odchodzenia - to się zdarza i wiele ejst tego powodów. Czasem winni sa mężowie,czasem zony, czasem po prostu ktoś z zewnątrz, kto głębokim spojrzeniem iciepłą rozmową rozbiej mury małżeństwa. Z tych wypowiedzi wynika jednak,że deklarując tyle miłości do Boga, zeją ludzie też nienawiścią do ludzi(nowa d..., lafirynda, diabeł w nim... sperma i rzygac mi sie chce). Nie wiem czy jest Bóg,ale wiem ,ze jest dobro i zło. Myślę ,ze można walczyć o miłość. Jesl ichcemy pomagać komuś w jego zwiazku nie podjudzajmy go do walki, nie odsądzajmy od czci i wiary cielesności. Większośc osób,które tu się wypowiadają zakłada ,ze zna prawde osświecie, wie kto dobry kto zły,wie co myślą iczują aktorki pornograficzne i wie co czuja "wstrętni zezwierzęceni samcy". Jestem kobietą i myślę ,że uczucia, seks, miłość, instynkt, to wszystko bardzo indywidualne sprawy. Owszem czasem czujemy i rozumujemy podobnie, wiemy jakie emocje nami targają:) gdzy się zakochujemy, znamy smak rozpaczy itd.,ale to nie znaczy,że dobry świat to tylko ten, w którym odp[rawiamy egzocyzmy na intencję uwolnienia mężą od pokus, taki w którym dobry mąz to taki co modli się przed seksem i po . Dziwi mnie,ze nikt nie napomina tych kobiet ,które tu wylewaja pomyje (przepraszm za dosadnośc) na cielesnośc i seks. Gdyby nie seks ,nie byłoby nas tu , gdyby nie instynkt ipociąg do ciała, ludzie pewnie zyliby samotnie w przyjaźni nie podbudowanej ciepłem dotyku. To na cielesnosci, dotyku, na wspólnych doświadczeniach w łóżku, na wspólnych porodach, rozmowach, na uwodzeniu, kuszeniu buduje sie (między innymi :) ) miłość. Myśle ,ze wart słuchac swoich potzreb i dawać drugiemu to co jemu miłe, po to ,żeby nie musiał, nie chciał "jadać na mieście". Pewnie mnie Panie tu od czci i wiary odsądzą,ale wydaje mi sie ,ze (niektóre z Pań, te autorki agresywnych wypowiedzi)potępiając w czambuł seks i zauroczenie nagle innym człowiekiem zamykacie usta mężczyznom ,którzy już wtedy nie odważą sie przyznać do niczego,do swoich fantazji czy potrzeb. Pan,który po doświadczeniach z kochanką ,dotykał potem żone w diabelski sposób, poznał po prostu nowe techniki, ktoś go nauczył czegoś nowego,co go zafascynowało. Nie sądze ,zeby był tak nieświadom tego co robi iprze przypadek "wysypał" się przed zoną z nowych doświdczeń. Pewnie chciał jej pokazać co ija mozna, co go urzeka,co go podnieca. Błą, jasne ,że jego błąd, bo żona czuła się podle domyślająć się skad zna ten nowy dotyk. Jednak u podstaw konfliktu leżeć może fakt,że żona nie szukała nowych sposóbów urozmaicania seksu. Wiele kobiet często uważa:taką mnie wziąłeś ,taka mnie masz, tak ci było dobrze, tak powinno być przez kolejne 15 lat. Ludzie się zmnieniają, dojrzewają emocjonalnie ,psychicznie, fizycznie, zmienaiją ich doświadczenia,przemyślenia. Dlatego wielką sztuką jest bycie razem i tworzenie dla siebie na ziemi raju w domu, przy stole ,w łóżku, w lesie i w rodzinie. A jesli Bóg jest i jeśli modlitwy są wszechmocne to na ziemi lepiej działać,a modlić się za nieuleczalnie chorych, za cierpiących tortury w więzieniach innych państw, za samotnch, za zabijane w sposób okrutny zwierzęta. Same Panie wiecie ,ze ejst się za co modlić,a w rodzinie po prostu wystarczy działać, działac i nieustawać w działaniu. Tak mi się wydaje,choć oczywiście wszystk oco pisze też może być stekiem nonsensów otym jak to sobie cudnie wyobrażam świat.:)
P.S. przepraszam czytelników za literówki,wynik pośpiechu,a nie braku szacunku.W odpowiedzi na : Re: o umieraniu miłości wyslane przez Elżbieta dnia 2006-04-13 11:13:09:

: Marto, jeśli mąż nie "odpowiada" na Twoją miłość (nie umie, nie potrafi, nie chce, nie nauczył się, nie zna siebie, nie wie kim jest, "stracił" swoją tożsamość, nie miał lub nie odnalazł swojej tożsamości - ..widzisz ile może być przyczyn)
: oddaj tą miłość, którą miałaś dla męża Panu Bogu.
: Dziś rano czytałam O.Jacka Woronieckiego "Katolicką Etykę Wychowawczą" i dokładnie tak opisuje tam Ojciec Dominikanin. To jest ta trudna miłość: Miłość do ludzi, którzy nas odtrącają lub ranią. Kochać ich tylko w ten sposób jak patrzy na nich Bóg. Tej miłości można się nauczyć, uwierz.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9