Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2006-07-27, 11:11
Witam w kąciku psychologicznym
Autor Wiadomość
a.kolinska
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-26, 17:52   Prosze o pomoc

Pisałam w "pytaniach do psychologa" z prośbą o rady,więc nie będę przypomonać swojej historii tylko napisze co nowego.a więc mój mąż odkąd ja przestałam histeryzować,dzwoni każdego dnia (3 dni pod rząd z pytaniem jak sie czuję),najpierw przyjęłam to z ogromną nadzieją i spałam spokojnie,ale dzisiejszy tel. raczej skłania mnie do postawienia tezy:" dzwoni bo się poważnie martwi o mój stan psychiczny,bo ma poczucie winy ,ale jakby w głowie sobie postanowił,że wracać nie ma zamiaru,bo jak w tel. zadżwięczała cisza to go spytałam czy jescze coś chciał mi przekazać wtedy zmienił ton głosu stał się szorstki i oficjalny.a ja tak chciałam żeby mi powiedział,podjąłem decyzję, przyjeżdżaj,zaczniemy od nowa!
Milczę i nie histeryzuję dopiero od Piątku i już czuję sie na skraju wyczerpania.Co on ma w głowie,czy ta nauka tak go przybiła,czy dziewczyna mu zawróciła w głowie i zaczął się zastanawiać czy ona nie była by lepszążoną ode mnie-super zoorganizowana,optymistycznie nastwiona do żyia tupeciara to ona ,a ja lekko bojaźliwa z niską samooceną,wiecznie niezadowolona(może bez przesady,ale on tak to widzi) furiatka,artystka co chodzi swoimi drogami(mówił mi,że nie rozumie moich problemów natury egzystencjalnej).Kocham go i chciałabym porozumienia,panicznie boję się co ja zrobię bez niego (potrzebuję miłości,bliskości drugiej osoby,żeby żyć).Nie wiem czy wytrzymam cierpliwie w ciszy czekając na jego decyzję, miesiąc albo dłużej.Proszę o rady!
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-26, 19:03   

Słuchaj, a co to znaczy miesiąc. Niektórzy z nas czekają sporo dłużej. To, że Twój mąż tak często dzwoni, to naprawdę dużo znaczy. Gdyby chciał się odciąć, wcale by nie dzwonił - tak jak mój. Nawet, gdy przyjeżdża, w ogóle się nie odzywa.
 
     
Grażynka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-26, 19:11   

a.kolinska napisał/a:
Nie wiem czy wytrzymam cierpliwie w ciszy czekając na jego decyzję, miesiąc albo dłużej

Ja czekam od września ubiegłego roku...
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-26, 20:02   

Ja od czerwca kiedy chciałem porozmawiać słyszałem w odpowiedzi same obelgi i wyzwiska. Od września kiedy żona się wyprowadziła nie rozmawiałem z Nią ani razu. I sprawy rodzinne ułożyły sie same. Ja zabieram córkę w czwartek ze szkoły w poniedziałek odprowadzam, a starsza kontaktuje się z żoną w szkole. Raz zadzwoniła jak dziecko było chore, że mogę ją zabrać ze szkoły w piątek. Kiedy zapytałem "co u Ciebie" usłyszałem "a wiesz jestem szczęśliwa". To dobrze, że dzwoni, że martwi sie o Twoje zdrowie, to znak że coś czuje. Moja żona nie zadzwoniła nawet kiedy skręciłem nogę i wiedziała, że muszę na drugi dzień iść do pracy. Nie zapytała nawet poprzez córkę. Nie interesowało jej czy dam radę wziąść najmłodszą do siebie na czas kiedy Ona pojedzie na uczelnię. PO PROSTU BYłA PEWNA, żE TAK ZROBIę. Nie okazała minimum zainteresowania moją sytuacją.
Więc ciesz się tym, że dzwoni chociażby z zapytaniem o Twoje zdrowie. To znak, że nie pracuje nad zabiciem w sobie wszelkich uczuć wobec Ciebie.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-26, 20:27   

wito napisał/a:
To znak, że nie pracuje nad zabiciem w sobie wszelkich uczuć wobec Ciebie.


Bardzo trafne określenie, Wito. Właśnie mój mąż włożył wszelki wysiłek, by tego dokonać. I tak sobie myślę, że wystarczyło tylko troszeczkę się przyłożyć, byśmy byli szczęśliwi, a on, "ciężko pracując", nie w tym kierunku, co trzeba, zabił "nas" zupełnie. Na amen!
 
     
Grażynka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-26, 20:30   

wanboma napisał/a:
Bardzo trafne określenie, Wito. Właśnie mój mąż włożył wszelki wysiłek, by tego dokonać. I tak sobie myślę, że wystarczyło tylko troszeczkę się przyłożyć, byśmy byli szczęśliwi, a on, "ciężko pracując", nie w tym kierunku, co trzeba, zabił "nas" zupełnie. Na amen!

Mam wrażenie, że mój robi to samo...
 
     
a.kolinska
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-26, 21:28   

Niestety dzisiaj rozmawiałam z jego mamą i dowiedziałam się,że w piątek miał przerwę między zajęciami i przyprowadził do mieszkania brata 3 koleżanki,które poprosił o ugotowanie mu obiadu,a potem w sobotę pojechał z inną koleżanką,pomóc jej w wyborze nart,a podobno ja mu przeszkadzałam w nauce,on miał teraz poświęcić się wyłącznie nauce i proszę jak się uczy,podobno siedzi przed telewizorem lub śpi.Myślę,że on kompletnie się pogubił,nie wie w która stronę pójść,chce ode mnie uciec bo chce zacząć wszystko od nowa,a ja jestem z jego feralnej przeszłośći,tylko jest mu ciężko,jeszcze się nie zdecydował.Boże jak mi źle,kocham i nienawidzę,nie mogę uwierzyć własnym oczom,to zupełnie nie ten człowiek,którego znałam,to diabeł wcielony bez sumienia,aż trudno uwierzyć,że był kiedyś taki dobry i czuły!!
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-26, 21:46   

Hej! :)

Tak się składa ,że to Pan Bóg decyduje ile potrzeba nam czasu na przemianę, na poznanie własnego ja, na zrozumienie swoich błędów, na ich naprawę, na zadośćuczynienie, na pojęcie i ukochanie Miłości. On wie najlepiej:)


Napisałaś: „ja lekko bojaźliwa z niską samooceną,wiecznie niezadowolona(może bez przesady,ale on tak to widzi) furiatka,artystka co chodzi swoimi drogami(mówił mi,że nie rozumie moich problemów natury egzystencjalnej).”

To jest ocena męża czy Twoje domysły?
Bo czasem robimy błąd podstawowy , sami domysłami piszemy scenariusze, które zawsze szukają zła, nigdy dobra. Mało tego , te domysły są przyczyną niepotrzebnych emocji.

Dla Was obojga to trudny czas.
Ja taki trudny czas mam za sobą. Ten czas można spożytkować .W ciszy można usłyszeć i zobaczyć więcej . W ciszy odnajdujemy Pana Boga. W ciszy potrafimy z Nim rozmawiać . W ciszy uczymy się miłować.

Cieszę się ,że jesteś tutaj.
Uśmiechaj się , zajmij się sobą, rozwijaj swoje pasje. Przede wszystkim oddychaj Miłością.
Modlitwa jest kółkiem ratunkowym.
Pozdrawiam serdecznie :)
 
     
chagrine
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-27, 21:29   

Ja czekam już dwa i pól roku na decyzje męża.Może to ja powinnam ja podjąc za niego,nie wiem.Od pewnego czasu częściej do nas dzwoni,pyta jak dzieci,jak moje zdrowie.Zaczął pomagac w pracach domowych w trakcie wizyt u dzieci.Nie wiem co o tym myslec,czy cos dobrego za tym pójdzie.Może dlatego,że boje się zaufac,narobic sobie nadziei a potem dostac obuchem po głowie.
Mirela napisałaś,że to Bóg nad wszystkim czuwa i on wie najlepiej ile czasu potrzeba....Dziekuję za te słowa,chociaz nie były one do mnie kierowane.Przypomniały mi to,w co wierzyłam odkąd odszedł mój mąż.Nie wiem tylko,jak długo jeszcze dam rade trwac w takim zawieszeniu.Brak Jego decyzji,mój strach...kolejne święta w rozbitej rodzinie...Bije się z myslami,aby wreszcie spakowac jego rzeczy i wynieśc do piwnicy skoro on nie umie ich zabrać.Ale czy powinnam?
 
     
rebound
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-27, 22:07   

chagrine ...
a moze napiszesz mu list ? ... ze widzisz ze pomaga w domu ze sie interesuje, ze dzwoni itd... moze podkreslisz w tym liscie jak milo jest ostatnio przez to co robi ... ale tez ze swieta sie zblizaja i ze chciala bys wiedziec czy bedzie z wami w tym roku ... moze odpowie w liscie, pisac jest latwiej jak mowic prosto w oczy ...
moze to jego pruba powrotu ? ...nie wie jak sie do tego zabrac ...
wiele mozliwosci na to nowe zainteresowanie wami i pomoc w domu ...

tak tylko pomyslalam o liscie ktory mogla bys napisac ... takim spokojnym cieplym tonem :)

pozdrawiam
 
     
agata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-28, 09:50   

a.kolinska, napisałaś:
"bo jak w tel. zadżwięczała cisza to go spytałam czy jescze coś chciał mi przekazać wtedy zmienił ton głosu stał się szorstki i oficjalny.a ja tak chciałam żeby mi powiedział,podjąłem decyzję, przyjeżdżaj,zaczniemy od nowa! "
Zrobił się szorstki i oficjalny bo i Ty oficjalnie go zapytałaś! Martwi się o Ciebie, ale to nie znaczy, ze jest w tej chwili silniejszy od Ciebie. Może i on Ciebie potrzebuje, tylko nie rozchwianej, ale spokojnej, pomocnej, będącej oparciem. Sytuacja go przerosła. Szamocze się teraz. Ja to tak widzę. Nie namawiam Cię byś teraz stała sie jego ratowniczką i opiekunką, tylko myślę, może to nie wygląda do końca tak, jak Ci się wydaje? Nie daj się zwątpieniu, rozpaczy, panice.
Życzę spokoju. Pokoju w sercu, można go znaleźć w modlitwie. Pozdrawiam :)
 
     
chagrine
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-28, 16:45   

List?Hmm,pisałam juz list jakiś rok po jego odejściu(a nie ma go ponad dwa lata).Nawet nie wiedział wtedy,ze wyjechałam z dziecmi na 3 tygodnie.Napisałam i zostawiłam w szufladzie z jego rzaczami.Powiedziałam o tym jak zadzwonił.Bez komentarza,list zabrał,ale nic nie powiedział jak sie potem spotkalismy,zupełnie zero odzewu i jakiejkolwiek rozmowy.A jak zaczęłam ja,gdy zapytałam,wysmiał mnie:(jak to było w jego zwyczaju.Czy teraz pisac?Nie wiem czy potrafiłabym mu napisac cokolwiek.Raczej nie.Przyjeżdza,jest inny,pomaga,ale....nie ma rozmowy,nie ma tematu nas.A ja juz nawet nie pytam,nie zaczynam,bo i tak zobacze jego plecy.Czy jest z tego jakies wyjście?
 
     
rebound
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-28, 17:14   

chagrine...

ochlodzic sie troche, .............sa ludzie i ludziska ............
sprubuj nie brac sobie tego do serca (wiem, wiem...nie mozliwe )
Jesli tak reaguje na Ciebie to nie zasluzyl na rodzine, nie dojzal do tego ...
niektorzy nigdy nie dojzewaja ...smutna rzeczywistosc ... :-?

Skoro on nic nie ma Tobie do powiedzenia to nie zebraj za nim ... jestes MAMA i naprawde takiego meza Ci nie potrzeba ... moze, jak on zobaczy ze radzisz sobie swietnie a nawet i lepiej bez niego, zacznie w nim cos pracowac ... ale czy to juz nie bedzie za puzno dla niego...?...
nie dawaj sie ... ie za kilka milych slow czy gest ... nie tak latwo ...
pozdrawiam
 
     
a.kolinska
[Usunięty]

  Wysłany: 2006-11-28, 22:13   

mam potrzebę się wypisać,przepraszam, że nie pomagam,nie biorę udziału w dyskusjach,poprostu jeszcze nie mam tyle siły,czytam wasze posty i myśłę o was.Dzisiejszy dzień był jednym z lepszych,zapisałam sie na wymianę opon w samochodzie,trochę popracowałam,bo jutro mam juz dwa razy przekładane spotknie z klientem,ale moja wydajność nadal jest bliska zeru.Na noc robi mi sie potwornie smutno,pracuję sama ( mam wolny zawód),właśćiwie to gdy w małżeństwie było mi dobrze,czułam się bezpiecznie,wtedy nie zabiegałam o towarzystwo.Przebywałam zazwyczaj wśród znajomych,przyjaciół i rodziny męża,bo on jest mega- towarzyski,ma tłum znajomych, ja natomiast nie mam przyjaciół,jedynie znajomych ze studiów,z którymi spotykam sie coraz rzadziej bo są bardzo zajęci.Czuję się więc samotna i trudno mi jest żyć.
Właściwie nie wiem co stało sie główną przyczyną naszego kryzysu,mój pesymizm,ta dziewczyna,która podobno jest tylko koleżanką z którą nie zamierza planowac życia(to po co się z nią całował,umawiał na rower i po co do niej pisze,że na nią czeka),czy wreszcie jego porażka na studiach.Dzisiaj sie z nim widziałam,wpadłam do domu po ubrania,a on właśnie wrócił z uczelni.Nie rozmawialiśmy o nas,tylko o samochodzie,siatkarzach,zwierzył mi się ,że ciężko przeżywa to kolejne powtarzanie roku,wstydzi się, boi się chodzić do dziekanatu,ogólnie jest mu ciężko.Podkreślił też,że musi nad sobąpracować,samodoskonalić się,a jak sama nazwa wskazuje można to robić tylko samemu,ja nie pytałam o nasze sprawy tylko spokojnie próbowałam go podnieść na duchu,udzielałam rad.Był smutny,kiedyś nigdy nie był smutny.Tylko nie wiem co do samotnej pracy nad sobą mają te koleżanki,którym wybiera narty,które gotują mu obiad.Myślę,że nadal flirtuje z tą "Koleżanką od pocałunków",zmienił kod więc na szczęście już nie mam dostępu i się nie zadręczam.Ale jestem pewna ,że znajomość będzie kontynuował.Nie wiem co jest dla niego głownym powodem do myślenia o rozstaniu,bądź separacji,nie wiem.Dla mnie to nie było powodów,by żyć teraz osobno,on mi kazał się przenieść do rodziców,bo potrzebuje czasu na zastanowienia,a ja tak chciałabym przy nim być,od mojej ostatniej histerii minęło dopiero 5 dni,a ja już nie mogę wytrzymać,muszę zacząć coś robić,basen,kino,książka,język.Ktoś pisał,że często niezadowolenie z sexu z małżonkiem/ką pcha drugą osobę w inne ramiona i prowadzi do kryzysu.U nas tego problemu nie było,oboje byliśmy zachwyceni swoją fizycznością.Wiem,że nadal podobam się mężowi,sex napewno nas łączył.Więc dlaczego,tak bardzo byłam uciążliwa?Ja tak chciałabym go znowu przytulić!!Dlaczego Bóg najpierw zabrał mi dziecko,a teraz zabiera męża.Do czego ma mnie doprowadzić to cierpienie,ja nie chcę już cierpieć.
P.S.Jak długo czekacie na odpowiedź psychologa,czy można się wcale nie doczekać?

[ Dodano: 2006-11-28, 22:14 ]
mam potrzebę się wypisać,przepraszam, że nie pomagam,nie biorę udziału w dyskusjach,poprostu jeszcze nie mam tyle siły,czytam wasze posty i myśłę o was.Dzisiejszy dzień był jednym z lepszych,zapisałam sie na wymianę opon w samochodzie,trochę popracowałam,bo jutro mam juz dwa razy przekładane spotknie z klientem,ale moja wydajność nadal jest bliska zeru.Na noc robi mi sie potwornie smutno,pracuję sama ( mam wolny zawód),właśćiwie to gdy w małżeństwie było mi dobrze,czułam się bezpiecznie,wtedy nie zabiegałam o towarzystwo.Przebywałam zazwyczaj wśród znajomych,przyjaciół i rodziny męża,bo on jest mega- towarzyski,ma tłum znajomych, ja natomiast nie mam przyjaciół,jedynie znajomych ze studiów,z którymi spotykam sie coraz rzadziej bo są bardzo zajęci.Czuję się więc samotna i trudno mi jest żyć.
Właściwie nie wiem co stało sie główną przyczyną naszego kryzysu,mój pesymizm,ta dziewczyna,która podobno jest tylko koleżanką z którą nie zamierza planowac życia(to po co się z nią całował,umawiał na rower i po co do niej pisze,że na nią czeka),czy wreszcie jego porażka na studiach.Dzisiaj sie z nim widziałam,wpadłam do domu po ubrania,a on właśnie wrócił z uczelni.Nie rozmawialiśmy o nas,tylko o samochodzie,siatkarzach,zwierzył mi się ,że ciężko przeżywa to kolejne powtarzanie roku,wstydzi się, boi się chodzić do dziekanatu,ogólnie jest mu ciężko.Podkreślił też,że musi nad sobąpracować,samodoskonalić się,a jak sama nazwa wskazuje można to robić tylko samemu,ja nie pytałam o nasze sprawy tylko spokojnie próbowałam go podnieść na duchu,udzielałam rad.Był smutny,kiedyś nigdy nie był smutny.Tylko nie wiem co do samotnej pracy nad sobą mają te koleżanki,którym wybiera narty,które gotują mu obiad.Myślę,że nadal flirtuje z tą "Koleżanką od pocałunków",zmienił kod więc na szczęście już nie mam dostępu i się nie zadręczam.Ale jestem pewna ,że znajomość będzie kontynuował.Nie wiem co jest dla niego głownym powodem do myślenia o rozstaniu,bądź separacji,nie wiem.Dla mnie to nie było powodów,by żyć teraz osobno,on mi kazał się przenieść do rodziców,bo potrzebuje czasu na zastanowienia,a ja tak chciałabym przy nim być,od mojej ostatniej histerii minęło dopiero 5 dni,a ja już nie mogę wytrzymać,muszę zacząć coś robić,basen,kino,książka,język.Ktoś pisał,że często niezadowolenie z sexu z małżonkiem/ką pcha drugą osobę w inne ramiona i prowadzi do kryzysu.U nas tego problemu nie było,oboje byliśmy zachwyceni swoją fizycznością.Wiem,że nadal podobam się mężowi,sex napewno nas łączył.Więc dlaczego,tak bardzo byłam uciążliwa?Ja tak chciałabym go znowu przytulić!!Dlaczego Bóg najpierw zabrał mi dziecko,a teraz zabiera męża.Do czego ma mnie doprowadzić to cierpienie,ja nie chcę już cierpieć.
P.S.Jak długo czekacie na odpowiedź psychologa,czy można się wcale nie doczekać?
 
     
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-29, 00:09   

chagrine napisał/a:
List?Hmm,pisałam juz list ....,list zabrał,ale nic nie powiedział jak sie potem spotkalismy,zupełnie zero odzewu i jakiejkolwiek rozmowy.A jak zaczęłam ja,gdy zapytałam,wysmiał mnie:(jak to było w jego zwyczaju.


Chagrine- mogę sie pod Tobą podpisać:(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9