Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Pośród nisnasek Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla slowiańskiego oto papieza
Otworzył tron.
...
Twarz jego słowem rozpromieniona,
Lampa dla sług,
Za nim rosnące pójdą plemiona
W swiatło, gdzie Bóg.
...
A trzeba mocy, byśmy ten pański
Dźwignęli świat.
Więc oto idzie papiez slowiański,
Ludowy brat
...
On rozda miłość, jak dziś mocarze
Rozdaja broń,
Sakramentalna moc on pokaże,
Świat wziąwszy w dłoń.
...
Boga pokaże w twórczości świata,
Jasno jak dzień
...
FRAGMENTY WIERSZA JULISZA SŁOWACKIEGO
...Non omnis moriar...
To co we mnie niezniszczalne,
teraz staje twarzą w twarz z Tym, który Jest..
JPII TRYPTYK RZYMSKI
"Krzyż – znaczy: miłość nie ma granic; rozpocznij od tych, którzy są najbliżej ciebie i nie zapominaj o tych, którzy są najdalej. Krzyż – znaczy: Bóg jest większy od nas, ludzi". Jan Paweł II.
***
Ja wiem, że dzięki Jego wstawiennictwu moje małżeństwo zostało uratowane. Ten CUD to Jego zasługa.
***
Jestem... Pamiętam... Trwam...
bardzo się cieszę że ten temat się pojawił ,bo nie wyobrażam sobie że nie mogło by go nie być.Jutro waży dzień ja tu z takim małym apelem do wszystkich ,Do tych głęboko wierzących i tych mniej.JUtro rocznica śmierci naszego OJca świętego ,Wielkiego polaka Którego kochaliśmy , kochamy nadal,lub chociażby byliśmy dumni.POstarajmy się nie myśleć jutro o swoich problemach tych większych i mniejszych,choć w tym jednym dniu zapomnijmj o nich.TYch którzy wierzą w Boga W jego istnienie ,Proszę o modlitwę za duszę Ojca Świętego,Aby choć duchowo ciągle wspierał nas swoją miłością.TYch którzy Wierzą mniej i dalecy są od modlitwy ,proszę o zastanowienie się nad sensem istnienia człowieka.Nad trwaniem i przemijaniem.Kto wie MOże te chwile kontenplacji pomogą rozwiązać nam choćby jeden z naszych problemów, może rozpali wiarę,nadzieję.OJciec święty tak wiele dla nas zrobił ,nie zapominajmy o tym a jutro w szczególnośći bądzmy blisko niego ,blisko Boga I blisko siebie.
Wiem że jutro będe płakała. I nie martwi mnie to. Będę płakała z żalu że to juz rok jak JPII odszedł. Nie uczestniczyłam w żadnej mszy celebrowanej w trakcie wizyt w Polsce. Bardzo tego żałuję. I nadal pamiętam jak pobiegliśmy całą wtedy rodziną do pobliskiego kościoła jak dowiedzieliśmy się że odszedł.kościół byl pełen zapłakanych ludzi.
I my wszyscy też płakaliśmy.
Ja też bardzo przeżyłam smierć Ojca Świętego, tak jak zdecydowana większość nas wszystkich. I pamiętam , jak w dzień pogrzebu szliśmy - ja i mój mąż , jak miliony Polaków w białym marszu, ze świecami w dłoniach. Byłam wtedy ze wszystkimi, myślałam , że z moim mężem też. Wtedy nie wiedziałam, że od prawie pół roku mnie zdradza. I nie wiem, nie rozumiem, jak można było iśc w marszu, iśc na mszę, wieszać flagi z kirem , modlić się (czy aby na pewno?) i jednocześnie trwać w takim grzechu, krzywdzić najbliższych. Teraz ja jestem bliżej Boga , niż kiedy kolwiek, bliżej niż byłam wtedy. A mój Mąż? Sam nie wie, gdzie jest i co chce. Modlę się o Swiatło dla niego . Modlę się o to do Ojca Świętego. Wierzę , że wstawi się za mną. Santo subido!
Byłam na 3 mszach św. i parę razy obok przejeżdżjącego Papieża.Po śmierci dużo modliłam się .
Nigdy nie zapomnę tej sytuacji, gdy w dniu śmierci wysłałm Męża ,aby zapalił znicze pod jego pomnikiem , ja w tym czasie powyjmowałam wszystkie pamiątki z jego Pielgrzymek , plakaty, chorągiewki , trzymałam w ręce pamiatkę z Watykanu - a za parę minut słyszę - Ojciec Święty zmarł. Byłam duchowo RAZEM Z NIM gdy odchodził - do Pana.
Odkąd zmarł modlę się również o Jego wstawiennictwo u Pana Boga za Moją Rodzinę.
Pamiętajmy,żeby z każdą zapaloną świecą szło jakies głebsze przesłanie,przemyslenie,pochylenie się nad bliźnim.Ojciec Święty nigdy nie chciał,żeby stawiano mu pomniki.Myślę,że patrząc z nieba najbardziej raduje się widząc żywe pomniki pod postacia kolejnych noclegowni,kuchni dla bzezdomnych,fundacji czy stowarzyszeń na rzecz tych najmniejszych.My możemy nosic ten żywy pomnik w sercu,żyjąc wg słów,które Ojciec świety głosił przez całe swoje życie.Głosił i je wypełniał.Całe Jego życie to świadectwo bezgranicznego zaufania woli Boga Ojca.Całe życie głosił Chrystusa,bez zniecierpliwienia,zanosił to Słowo w każdy zakątek świata,Swoim umieraniem pozwolił zrozumieć sens cierpienia.Dziekujmy dziś Bogu za Wielkiego Człowieka ,którego wydała polska ziemia.
jestem diś w pracy i będę tu przez 12 godzin.Bardzo żałuję że nie mogę pujść z dziećmi na mszę.Ale wiedziałam że tak będzie i wczoraj z dzieciakami i mężem wybraliśmy się do Gietrzwałdu ,pewnie nie muszę tu nikomu mówić jak cudowne jest to miejsce.Modliliśmy się za ojca świętego i za szczęśliwą podruż mojego niegrzecznego męża.Trochę mu daleko do kościoła ale za Ojca Swiętego chętnie się modlił. I choć muśiałam nalegać byśmy pojechali, to wiem że zrobił to dla niego.Wczoraj pomyślałam jaką jestem szczęściarą ze mieszkam tak blisko tego świętego miejsca,chwila drogi i już jestem mogę stać dokładnie w tym miejscu gdzie przed wieloma laty ukazała się matka Boska.Nie martwcie się kochane babki o was też pomyślałam i zmówiłam paciorek w intencji waszych małżeństw.
Szukałem Was... osttnie słowa JPII
Czy i My nie jesteśmy świadectwem na to, ze odnaleźliśmy sie i w nasze zycie wnika swiatło prawdy...
Nie lekajmy sie więc i otwórzmy, jak prosil JPII, drzwi CHRYSTUSOWI, mamy bowiem WIELKIEGO ORĘDOWNIKA, któremu tak bardzo leżało na sercu dobro rodziny i ŚWIETOŚĆ MAŁŻEŃSTWA, który tak pięknie kochał dzieci
Dziękuję Wam kochani, ze jesteście, razem rzeczywiscie lzej jest nieść to brzemię.
pozdrawiam
A mi 2 kwietnia 2005 kojarzy sie z odejsciem 2 bliskich osób, Papieża i mojego meża. Rok temu gdy papież umierał mój mąż puszczał petardy ze swoim ojcem i co najgorzsze nie widzial w tym nic złego. Tak zaczął się najgorszy okres w moim życiu. 2 tygodnie później oznajmił mi że nie chce mnie, nie kocha i odchodzi. Zmieszał mnie z błotem i zostawił.
Na naszych oczach dokonywal sie cud zjednoczenia ludzi nad smiecia papieża, a ja ciepiałam z powodu słabnącej wiezi z mężem. Żadne argumenty do niego nie docierały i nie docierają.
Wybaczcie ten smutny ton, ale chyba przeżywam mały "dołek".
Ufam że Pan Bóg wyprowadzi dobro z każdego smutnego doświadczenia i tego życzę Wam i sobie za wstawiennictwem Jana Pawła II
Anniu , moja imienniczko , Ja w zeszłym roku też samotnie żegnałam ojca świętego - co prawda z dziećmi ale bez męża . On - nawet nie wiem gdzie był . I było mi strasznie ciężko . Miałam nadzieję ,ze uda nam się latem odwiedzić jego grób ale niestety - nie udało się , nawet plany te , ciche nadzieje nie zostały zbyt głosno wypowiedziane , bo tak na prawdę nie było do kogo . Wczoraj byłam znów sama . Ale dzięki temu mogłam bardziej skupić się na modlitwie i bardziej to przeżyć . Ich strata - ogromna , skoro nie byli razem z nami , Mam nadzieję, ze to się zmieni w przyszłosci . Bo ja z moim męzem , wówczas jeszcze tylko chłopakiem byłam na pielgrzymce , za Ojcem Św w Koszalinie . I choć nie wiem czy wtedy wzorcowo pod względem głeboko rozumianej duchowości to przeżyliśmy - to mam nadzieję , że owoce tego spotkania jeszcze obrodzą . Tylko trzeba lepszego na to klimatu . W jego sercu .
Dziękuję Aniu za słowa wsparcia.
Uśmiechnęłam się czytając Twoją wypowiedz, dlatego ze ja podobnie jak mój mąż -wówczas jeszce nie mąż byłam na spotkaniu młodzieży z Ojcem Świętym w Loreto. Na początku nasze znajomości był to nasz główny temat rozmów.
Dlatego dziś tym bardziej trudno mi zrozumiec jego zachowanie i podejscie do życia. Kiedyś uważałam że jest bliżej Boga niż ja, moją wiarę postrzegałam za bardziej płytką, a dziś... Dziwnie układają się ludzkie losy. Pozostaje ufność, ze coś z tamtych dni pozostało w sercach i kiedyś zaowocuje.
Pozdrawiam ciepło.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum