Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
chyba też odejdę....
Autor Wiadomość
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 12:26   chyba też odejdę....

Wiecie... jestem zdołowany. Starałem się bardzo.... Ale jak to pisała Błękitna, chyba sięgnąłem dna TRZECIEGO ETAPU. Doszły nowe wyścia... nawet zagraniczny wyjazd z NIM, pomimo naszych wspólnych, wcześniejszych planów wyjazdowych na urlop. Gdy się o tym dowiedziałem wprost zwaliło mnie z nóg... Nie rozpacz... nie smutek... nie żal... po prostu przygnębienie i myśl, żeby zacząć od nowa z kimś zupełnie innym. Do tej pory nigdy o tym nie myślałem. Czyżby koniec wszystkiego co czułem do tej jedynej kochanej... POMÓŻCIE !!! Nie wiem co robić...
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 12:37   

Rozumiem Twoje uczucie,
Myslisz pod wplywem emocji, ktore udzielaja zlych podpowiedzi,
Twje srece jest tak rozdarte, ale
zobaczysz, ze zatesknisz, milosc z druga osoba jest mozliwa, ale czy bedzie lepsza, w koncu, czy te decyzje podjete pod wplywem takiej traumy sa sluszne i prawdziwe?
Chyba kazdy reaguje inaczej na szok, bo ja nie moglam patrzec na facetow, kazdy mi sie kojarzyl z cierpieniem, nie myslalam i nie chcialam nikogo, chcialam odzyskac meza, jego kochalam/kocham, moze zrob rachunek swojej milosci do zony? Skoro juz na poczatku kryzysu pojawilo sie pragnienie innej osoby? Moze to byc tez rewanz, ona mi to ja jej.
Nie podejmowac pochopnych decyzji, wziac oddech i zyc jak gdyby miala wrocic.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 12:39   

Rot - może to chwila słabości. Musisz trwać - to Twoja żona!
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 14:29   

Boże... Odwoził ktoś z Was swojego współmałżonka na imprezę, wprost w ramiona kochanka ?!?!?!?! Właśnie to przeżyłem ... Nie Boże.... żono, dlaczego ?? dlaczego Oni mnie tak dręczą ?? Bogu muszę podziękować za to, że udało mi się dojechać szczęśliwie do domu, bo syn czeka... Wiecie, że uświadomiłem to sobie, gdy wpadłem w poślizg na zakręcie... nie wiem jak szybko jechałem na trasie... to był amok... szał...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 14:37   

A kto Ci kazał odwozić? Skoro ona chce się dobrze bawić, Ty nie muszisz do tego przykładać ręki, mogła pomaszerwoać piechotą, albo pojechać taksówką.
Więcej godności, rozumiesz?
I nie tłumacz, że musiałeś, że prosiła, że...
Chcialęś to odwiozłeś.

pozdrawiam
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 14:48   

To nie takie proste... Kiedy rozmawialiśmy o naszym małżeństwie i o nas, dała mi termin, kiedy odpowie i zdecyduje się, pod warunkiem, że nie będę jej ponaglał i wymuszał decyzji. Staram się nie robić nic, co mogło by ją sprowokować...
a godność ??
dawno o niej zapomniałem... dla mnie liczy się tylko to, aby wróciła, abym mógł być z nią. Jeszcze się liczy chyba...
A teraz czuję potrzebę, aby z kimś porozmawiać, powiedzieć jak mnie to boli... bardzo boli.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 14:57   

Wybacz, ale skoro odwiozłeś ją na tę imprezę, to tajk, jakbyś dał jej zgodę na to, co ona robi. Twoja odmowa nie byłaby naciskaniem, tylko kategorycznym stwierdzeniem, że nie przyłożyć ręki do złego.
Ona wróci albo nie, zalezy od tego, jak bardzo jest zaangażowan. A Ty musisz pookazać, że pomimo wszystko ma w Tobie oparcie, ale nie za wszelka cenę.
Wiem co mówię bo popełniałam te same błędy, też chciałam powrotu męża. dziś też chcę, ale pod warunkami, musiałabym być pewna.
Na razie nie ma takiej opcji, to żyję sobie DLA SIEBIE. I zaczyna być mi z tym dobrze. A Ty masz syna przy sobie, więc tym bardziej masz motywację.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 15:07   

Rot patrzac z boku to wyglada w tej chwili tak, ze Ty tolerujesz to cale zlo, przykladasz palec, w ten sposob swojej zonie niczym nie imponujesz i nie pomozesz.
To wyglada tak, ze ona nie ponosi zadnych konsekwencji swych bledow, ma meza i ma kochanka, mysli ktorego wybrac?
Skad wiesz, ze ona nie bawi sie Twoja osoba, zwodzi Cie. Moj maz pojechal do kochanki pod rzekomym pretekstem ratowania malzenstwa, jechac skonczyc ten zwiazek, moja naiwnosc kazala w to wierzyc. Ty jej tak pieknie ulatwiasz, a mozesz bez klotni powiedziec spokojnie, ze nie mozesz jej odwiezc, asertywnosc. Bo nie musisz, a jesli Ci zagrozi, to bedzie to szantaz.
Wiekszosci ludziom imponuja osoby zdecydowane i wiedzace czego chca: zona nie ma cienia leku, ze moze Ciebie stracic, ona wybiera, powiedziala, ze sie zastanowi, ale czy ja pociagniesz do siebie swa ulegloscia, czy moze stanowczoscia:
-staram sie wczuc w role Twojej zony i patrzac z tego punktu jesli moj maz po mojej zdradzie tak latwo by akceptowwal i byl na kazde moje zawolanie zwyczajnie bym sie nim nie przejmowala i go ignorowala,
-jesliby sie odwrocil ode mnie chyba bym poczula strach, i niepewnosc,
Czasami trzeba oposcic emocjonalnie, odizolowac sie od tej osoby (ktora zdradza) , zeby chronic milosc, bo o to chodzi.
Nie lepiej poradzic sie psychologa? - teraz tak wiele zalezy od tego, co zrobisz, ona sie przeciez zastanawia, o ile to prawda?.
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 15:08   

Masz rację.
Dałem jej zgodę, jako że odmowa mogłaby być traktowana jako moja ingerencja.
Jak mam przekonać samego siebie, żeby nie robić wszystkiego o co poprosi ??
Licząc na Twoje doświadczenie nie przeczę, że popełniam błędy, jednak nie potrafię narazie żyć dla siebie. Po prostu nie potrafię. Myślałem już nawet o tym czy nie jest to z mojej strony asceza. Być może jest, ale niech będzie moim poświęceniem dla związku. Może to kiedyś doceni ...
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 15:22   

Poswiecenie wg mnie tak, ale madre, wlasnie przez wyznacanie granic, aby nie dac sie wciagac w ta cala brudna gre, poswiecic sie i odizolowac, odseparowac, nie dac szantazowac,
posluchaj, chocbys na glowie stawal nie przekonasz jej, ona sama WIE, co zrobi, tylko ZMIANA Twojego zachowania moze ja odchylic z "pionu" z kochankiem w ktorym tkwi.
Zmiana Twoja, wtedy zacznie myslec, Ty jej teraz nie zmienisz i pora sobie to uswiadomic.
Z mezem jestesmy razem od 16 lat, i w koncu nareszcie w 11 roku maszego malzenstwa ja nie mialam wplywu zadnego na to co zrobil, calkowicie zignorowal problem, ale poniewaz sam sobie go zafundowal dzisiaj mi go nie wypomina, a zaluje swego kroku i to bardzo, pomysl, co Ci moze powiedziec, wypomniec kiedys zona: to Ty mnie zawoziles do kochanka, trzeba bylo mnie zatrzymac, ale sie nie starales". Niemozliwe?
No to powiem tak, moj maz ma male pretensje, ze nie walczylam o zwiazek, on to widzial tak, ze ja mialam pojsc do ich gniazdka, wziac za raczke i blagac o powrot. Zalosne, ale jakie obrazowe.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 15:35   

Rot, ale nikt od Ciebie nie zada ascezy i poswiecenia tylko Ty sam, a takie ponizanie sie na pewno nie uratuje malzenstwa. Przykro mi, ale w pewnym momencie trzeba byc stanowczym i powiedziec NIE.
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 15:57   

Dziękuje.
Zrobię tak. Tosia uświadomiła mi, że chyba naprawdę nic już nie jestem w stanie zrobić. Muszę w końcu powiedzieć NIE. Trudno, jutro jej to powiem, niech się dzieje co chce... Jutro powiem Wam jaka była jej reakcja i co mi odpowiedziała. Mam nadzieję, że wytrwam...
Bywajcie
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 16:34   

Rot - ale jak jej powiesz, to nic nie da. Uwierz - do osoby zdradzającej słowa nie docierają. A usłyszeć też możesz same przykrości - nastaw się na to. Radzę Ci nie mówić, ale swoim zachowaniem i czynami pokazać stanowczość. Taka rozmowa nic nie da. Może w Twoim przypadku będzie inaczej, ale u mnie tego typu rozmowy kończyły się słowami "Chcę rozwodu".
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 17:42   

To co mam robić ???? Samochodem może pojechać sama !! Do tej pory w tygodniu jechała sama... Nie pozwolić wsiąść do samochodu ?? Mieszkamy na wsi, a na spotkania jeżdzi do miasta...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-15, 17:56   

No to widzisz - wypróbowuje Cię. Skoro może jechać sama, niech sobie jedzie. Po co jej pomagasz brnąć w zło?
Żyj swoim życiem. Widzę, że wpadasz w panikę - to z powodu bezsilności. Spróbuj jakoś się opanować. Zająć się czymś. Samej niezbyt mi to wychodzi. Tylko, że ja mam inną sytuację - mąż ze mną nie mieszka, rzadko się zjawia, więc mój problem to "tylko" poradzić ze sobą, ze swoją tęsknotą i samotnością. Ty - dopóki masz ją przy sobie, nie działaj na oślep. Zrobiłam ten sam błąd. Kiedy jeszcze mieszkał i była jakakolwiek szansa na naprawę, kierowałam się emocjami, tak jak Ty - i wyszło jeszcze gorzej...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4