Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
wyprowadzilam sie 2 tygodnie temu od meza bo mnie udezyl.Nie chcial mi powiedziec czy mnie kocha ale nawet nie dawal do zrozumienia ze mu zalezy.Nie dzwonil od tego czasu ani razu.mamy 1,5 roczne dziecko.co o tym myslec?
Nikitko, bardzo dobrze zrobiłaś - dajesz mu do zrozumienia, że nie godzisz sie na takie traktowanie. Wiem, że teraz jest Ci bardzo cięzko i najchetniej pogodzilabyś sie jak najszybciej. Ale nie rób nic pochopnie, bo jeżeli za latwo sie pogodzisz, takie sytuacje będą się powtarzały, a mąż bedzie wiedział, że wczesniej czy później wszystko wróci do normy. Wytrzymaj. Daj sobie czas. Przemysl wszystko. Szukaj pomocy, mądrości i ukojenia w Bogu. Zajmij sie sobą i swoim dzieckiem. Kiedy staniesz sie mocniejsza, Twój mąż zmieni swój stosunek do Ciebie.
Zobaczysz, wszystko bedzie dobrze.
To jest kryzys, który powinien oczyścic Wasze relacje.
Teraz On powinien zrobic pierwszy krok, jeśli to zrobi, to rozmawiaj z nim, rozmawiaj jak najwiecej.
Małgosia napisała: "Kiedy staniesz sie mocniejsza, Twój mąż zmieni swój stosunek do Ciebie"
Nie Małgosiu.
Nie trzeba liczyć na to, że ktoś się zmieni. Z mojego doświadczenia doradcy wiem, że kiedy zbyt dużo (a nawet kiedy jest minimum oczekiwań) oczekujemy zawodzimy się na tych oczekiwaniach względem współmałżonka. Czasem okazuje się, że nie można już c z e g o k o l w i e k oczekiwać.
Doprawdy, to aż niewiarygodne. Szkoda, że nie jestem psychologiem klinicznym, bo umiałabym bardziej fachowo to nazwać, ale tak jest. Zawodzimy się (i dlatego cierpimy), bo ten drugi nie potrafi spełnić podstawowych oczekiwań i nawet nie względem nas, tylko względem obowiązków wynikających z założenia rodziny.
Wierzący współmałżonkowie wówczas całą swą nadzieję składają Panu Bogu, bo "nie mają" innego wyjścia, skoro chcą być wierni przykazaniom i Bogu.
Wtedy jest to już droga z Panem (czasem bolesna do granic - wtedy zapatrzają się w Tego, który też szedł taką drogą).
Elżbieto, Małgosia ma rację, a Ty źle zrozumiałaś. Mąż zmienia się - i to są fakty, kiedy my (miała to na myśli Małgosia - tak czuję)nie mamy względem niego oczekiwań, a zmieniamy siebie. Zmieniamy to, co jest od nas zależne. Co do problemu w którym znalazła się Nika - mam nadzieję, że mąż został przez Ciebie poinformowany spokojnie i rzeczowo, że na takie traktowanie nie możesz się zgodzić, kochasz i właśnie to nie pozwala Ci przyzwalać na takir jego zachowanie. Nie było to trzaśnięcie drzwiami i "Ty draniu". Teraz małżonek ma czas na refleksję. Obyś była dalej dobrze prowadzona i Twoje postępowanie zbliżyło męża do Miłości.
Kasiu, piszemy o tym samym - cel ten sam - nie oczekiwać (w takich skrajnych przypadkach niczego).
Zmiana męża, czyli coś, co wynika z celu - może nastąpić lub nie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum