Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Związek i trwanie w zwiąku - cz. 2
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-07-14, 13:00   Związek i trwanie w zwiąku - cz. 2

Wyslane przez: Agnieszka_emigracja
Email:

Zuza nie myśl o swoim tchórzostwie tylko mysl o swojej odwadze.DASZ RADĘ.On jest zaślepiony więc próżno by szukać wytłumaczeń dla takeigi=o czy innego zachowania.Gnębi go poczucie winy i zagłusza je agresją.To normalne u wszystkich zdradzaczy.W psychologi często mówi się o wyparciu,Wypieramy cos z pamieci by sie ochronic przed bólem.Oni wypierają mysli o konsekwencjach swoich czynów.Wypieraja je agresja bądz intensyfikacja spotkań z kochanką/kochankiem.Chwilowe odurzenie,ale potem wyrzutu wracają ze zdwojona siłą.Tzw błędne koło.Zuza,cierpliwość,skupianie się na dniu dzisiejsym,potwornir trudne,ale innej rady nie ma.Bóg pomaga tym którzy do niego przychodza utrudzeni.ALE CZASEM POMAGA PO SWOJEMU<NIE PO NASZEMU!!!I dlatego owoce tej pomocy są widoczne pozniej,ZREszta czas dla Boga płynie inaczejTemat: Cierpliwie zaufaj

Cierpliwie zaufaj
Przede wszystkim, zaufaj w powolną pracę Boga.
Z natury jesteśmy zbyt niecierpliwi we wszystkim,
by dotrzeć do celu bez zwłoki.
Chcielibyśmy ominąć pośrednie etapy.
Stajemy się niecierpliwi zmierzając ku rzeczom
nowym i nieznanym.
Taka jest zasada postępu,
że nastaje on tylko dzięki
chwilom niepewności,
które się ciągną i dłużą.
Myślę, że tak samo jest z tobą.
Twoje idee dojrzewają stopniowo -
pozwól im wzrastać,
niech nabiorą kształtu,
bez niepotrzebnego pośpiechu.
Nie staraj się nalegać,
jakbyś mógł stać się dzisiaj tym,
kim czas uczyni Cię jutro.

Pierre Teilhard de Chardin SJ

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Ela i Agieszka,
dzięki za wsparcie.
Ja doskonale zdaję sobie sprawę że obie macie RACJĘ.
Trochę mnie tylko ( znowu) ta sytuacja ogłuszyła.
Ale może to i lepiej że powiedziałam mężowi o wszystkich swoich odczuciach. Bez oskarżeń i dyskusji- bo jak mu napisałam - nie jest możliwa dla niego żadna "merytoryczna" że tak brzydko to nazwę, dyskusja.
Opisałam wię to co czuję. Pierwszy raz miałam okazję do zaprezentowania prawdy.
Nie potrafiłam udawać wobec niego że nic sie nie stało. Wcześniej mówił że nie jest gotowy i nie chce rozmawiać.
Udawałam przez 2 miesiące bo zwykle spotykamy się w towarzystwie dzieci.
Tym razem wyzewnętrzniłam swoją opinię mailem.
Niech ma świadomość. Bo faktycznie to tzw. wyparcie z pamięci juz rozpoczął. Zmienił początek naszego kryzysu w cos zupełnie innego. Miałam wrażenie że za 2-3 tygodnie to ja będę winna- bo nadal nie mam prawa jazdy na przykład.

zbierało to we mnie kilka dni.Aż pękło.
Nietety obecnie nie jestem w stanie znieść jego obecności- to głupie nie- bo przeciez nadal go kocham. Dupka jednego.
Przepraszam za takie epitety. To słowo bardzo mi pasuje od kilku dni.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka2

Zuza, jakie epitety?! To jest bardzo łagodne określenie. Ja mojemu powiedziałam wprost, że jest dupkiem i zachowuje się jak dupek. Też wyżywał się na mnie za to , że przerwałam mu jego sielankę z kochanką, że przez mnie się wszystko skończyło. Ale moja cierpliwośc też się skończyła. Teraz mówię prosto z mostu co myślę i jak oceniam to co zrobił wtedy i co robi teraz. Ciągle go kocham, ale już nie bezwarunkowo. I też nie moge na niego patrzeć. Czyli z Tobą jest wszystko normalnie. I co najważniejsze przede wszystkim - dbaj o siebie, swoje zdrowie. Musisz być zdrowa i silna dla siebie i swoich dzieci. A i tak wszystko jakośc się ułoży a ból minie. Jak wszystko

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Dzięki Agnieszka2,
miło wiedzieć że wpisuję się w zachowania standardowe a nie jestem odmieńcem.
Dzięki ,dzięki, dzięki

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Czy myślicie że powinnam unikać takiego toksycznego faceta czy twardo wymagać spełniania obowiązków wobec dzieci.
Już sama nie wiem jak postąpić.
Jak oleję to będzie mu na rękę. Jak zacznę wymagać to znowu powie że go przytłaczam. A i tak zrobi jak będzie chciał. I powie że ma dużo "pracy".
To ta "praca" steruje nim a nie on nią. Bo tak wygodnie.
Jak rozmawiać z takim dupkiem któremu się coś stało w głowę.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

Przepraszałaś za epitet. Masz rację, nie wyzywaj.
Zajmij się sobą. Nic nie poradzisz na to, że jest jak jest, skoro zbadałaś swoje intencje i dobrą wolę. Zostaw - w sensie zacznij myśleć o sobie i dzieciach - tego człowieka, jeśli umiesz powierz go Bogu.
"Powierz Panu swoją drogę
i zaufaj mu
On sam będzie działał i sprawi,
że twoja sprawiedliwość
zabłyśnie jak światło,
a słuszność twoja - jak południe."

POWIERZ.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Bardzo podziwiam osoby które potrafią " zachować zimną krew" w sutyuaji kiedy ich związek się rozsypuje.
Bycie samemu i utrzymywanie w sobie choćby tylko uczucia takiego jak nadzieja jest bardzo trudne.
niektórzy ludzie radzą sobie z tym opierając się na wierze, niektórzy opierają się na rodzinie i znajomych .
Sa tez tacy którzy mogą tylko niestety oprzeć się o ścianę.
Chyba jednak wszystkim jest trudno.
Wiara nie natchnęła mnie jak teraz postępować.
Rodzina i znajomi są w większym szoku niż ja i radzą choć nie proszę, rozwiązania " prawie ostateczne".
Zostaje tylko ściana i własne przemyslenia dotyczące choćby pozycji jaką powinnam przyjąć wobec mojego " ukochanego męża" oraz sposobu w jaki powinnam się teraz zachowywać wobec niego.
Uprzejma jestem nadal. Ale co dalej.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

Zacznij myśleć o sobie, zadbaj o siebie i tylko tyle. Nie rób nic więcej.
A żeby nie wpaść w gonitwę myśli, to idź do pustego, cichego kościoła posiedzieć - najlepiej blisko Tabernakulum.
I nawet nie musisz nic mówić.
pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Elu, rozumiem ale mój mąż DZISIAJ ODWIEDZI NAS (CZYTAJ DZIECI).
Przecież nie wyobrażam sobie że pozwolę żeby znów ucałował mnie na powitanie( to pewnie pozory dla niego, dla dzieci) .
Każda taka wizyta rozstraja mnie kompletnie ze spokoju który mozolnie buduję.
Jak się wczoraj dowiedziałam czeka na ostateczne rozwiązanie swojego problemu- czyli czeka aż poowiem dość, nie chcę cię - aż ja to powiem. To jest jego pomysł na przyszłość.
Ja tego nie powiem. Ale doskonale czuję te jego "plany.
I co- tak dalej buzi, buzi.
Jakoś sobie tego nie mogę wyobrazić.
Nie całuję się z "każdym" na powitanie. Nawet jeśli chodzi o cmok w policzek.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Ja tam marzę, żeby mąż zrobił "cmok" w mój policzek ;)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Mateusz
Email:

Też marzę, by żona mnie "cmoknęła"... (ona całuje się z wszystkimi na powitanie... :-( )

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


No to znaczy że jestem odmieńcem.
Oprócz uprzejmości nie umiem zdobyć się w tej chwili na uśmieszki i cmok cmok, jak jeszcze2 tygodnie temu.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Nie jesteś odmieńcem Zuzo. Przechodzisz ten etap.Też tak miałam. Po tym etapie pojawia sie tęsknota.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Gwoli rozwiania wszystkich wątpliwości podkreślam: KOCHAM MĘŻA I TEŻ CHCĘ CMOK... I WIĘCEJ.
Ale teraz mój mąż chyba śpi a odwiedza mnie
substytut dla którego jestem uprzejma.
Takie klony współmałżonków dają marną satysfakcję.
Nadal jednak jestem cierpliwa i staram się .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza

Beata zagu,
ja cały czas tęsknię.
A ten klon mija mnie na korytarzu w pracy jak obcą, a w domu "udaje".

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

Cmok, sfera fizyczna z mężem (nie ma, raczej -?- nie będzie).
Cmok dziecku, matce, babci, dziadkowi a uśmiech posłany staruszce również sprawia przyjemność :)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Cmok z mężem BĘDZIE, ale to jest ostatni etam na drodze ku pojednaniu (sfera fizyczna)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Jędną ręką więc cmok drugą łuuup.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

nie etam, tylko etap - ostatni etap. Tęsknisz, boli. Jak Twój mąż chce dać buziaka, krzywdząc równocześnie, możesz nie dać mu okazji na taki judaszowy pocałunek. Otwierasz drzwi mówiąc "dzień dobry" i odsuwasz się nieco.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Mateusz
Email:

Zuza, a co jaj mam myśleć: moja żona z wstosunku do mnie jest oziębła i nawet nie pozwala się dotknąć (przytulić...), a wczoraj zrobiła mi awanturę, że już wszyscy sąsiedzi się domyślają, że coś jest nie tak. A co ja mam mówić jej znajomym, kiedy dzwonią, a jej ciągle nie ma w domu? Proszę, by dzwonili na jej komórkę, której zresztą nie odbiera... Jak spotykają mnie na ulicy, to mówią, że nie mogą się z nią skontaktować i proszą o przekazanie jakichś informacji, to przekazuję... ale czasem p okilku dniach... Już mam dosyć tej zabawy w udawanie - ja nie potrafię kłamać i udawać...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Podoba mi się to porównanie - do klona. Oni wszyscy chyba są sklonowani.
Ja nazywałam często - że jest to "rozdwojenie jażni ". Raz drze się i to bez powodu , a za niedługo mówi mi " moja dzióbulko ".

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Dr Jekyl i Mr. Hide w jednej osobie ; )

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Mateuszu,
jeżeli chodzi o telefony znajomych mam tak samo. Ciągle muszę mówić że pracuje.
Przyznam się że tego tematu jeszcze nie rozpracowałam.
Być może jestem tchórzem. Pewnie tak. Ale jestem już w tym autobusie który zawiezie mnie do stacji o nazwie- koniec kłamania innym ludziom.
Jak wymyślę to napiszę.
klon to jednak nie oryginał.
A odsuwać się - odsuwam od kilku dni bo tak najprościej nie jestem w stanie nawet patrzeć. niestety kłamię dla dzieci.
Wiem że to źle ale wstęponie o problemach
( nijakiego rodzaju) rozmawiałam już z moją córką.Jest starsza od brata.
Synek nadal nieświadomy.
I póki co tak będzie.
Jeszcze przez ok. miesiąc. W tzw. międzyczasie przygotuję się na gorszą ewentualność żeby wiedzieć jak pomóc dzieciom. Sobie to wiem jak pomóc tylko jakoś tak ciężko mi to idzie. Rozum mnie nie słucha- a raczej ciało i rozum.

Dziewczyny,
jak myślicie jak długo człowiek może mieć taką cierpliwość- nie mówię z perspektywy wiary tylko jako człowiek ( posiadający wady)i starający się z nimi walczyć.
Tylko taka walka bywa przegrana więc czasami niskie pobudki mogą teoretycznie dojść do głosu.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Zapomnij o tym,żeby rozmawiać z dziećmi na WASZE tematy.
Moja psycholog powiedziała,że ja manipulowałam dzieckiem spiąć z nim przez pare miesiecy , a mąż w łóżku dziecka w jego pokoju.
NIE WOLNO !!!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

A ja się nikomu nie przyznawałam poza jedną koleżanką i rodzicami.Forum mi wystarczyło - i miałam to gdzieś.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


no to znaczy że jeżeli teraz milczę (bo córce mówiłam że tata ma tak dużo pracy i wyjazdów że ma tak mało czasu dla nas) to dobrze robię.
Ciągle im powtarzam że ich bardzo kocha.
Ale one pytają go coraz bardziej szczegółowo.
A np. a gdzie ty właściwie śpisz. A kiedy wrócisz.
Ja milczę. Kiedyś na początku "pomagałam" mężowi/klonowi zbywać takie pytania.
Teraz już dawno tego zaniechałam.
Niech sam stawia czoło temu co sobie ( i nam niestety) wyszykował.
Faktem jest że kilka razy synek spał ze mną bo zaczął płakać albo budził się kilka razy w nocy i przybiegał z płaczem że miał zły sen.
Teraz tego nie stosuję bo mu wytłumaczyłam że strasznie kopie przez sen a ja potrzebuję odpocząć jak śpię.
I póki co mam spokój.

A mąż tydzień temu przyznał sam, nieproszony że przyjechałby wieczorem ale będzie mu trudno wyjść więc nie przyjedzie.
Pamiętam że odpowiedziałam- twoja sprawa. I tyle.
Ale bardzo dziękuję ci za zwrócenie uwagi na dziecięce sprawy . Muszę uważać.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Zuza
Bierz się w garść.
nie wyręczaj Męża. Niech sam się ćwiczy - jak go dzieci będą pytać.
A Ty trzymaj fason przed dziećmi.
Poszedł sobie i zrzucił na Ciebie całą odpowiedzialność. Nie ułatwiaj mu.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Już chyba nie będę ułatwić. Chciałam wyjechać na Święta, tak jak pisałam żeby nie musiał patrzeć w oczy rodzinie, tej caaałej bo z tego co proponował to chciał " zaoferować" nam święta typu- my sami.
Przemyślałam swój pomysł wyjazdu i doszłam do wniosku że nie będę pozbawiać siebie i dzieci kontaktu z babciami, dziadkami , ciociami itd. itp.
Zdaję sobie sprawę że będzie gościem.
Jego sprawa.
Wiem też że tego typu " moja obrona" może spowodować że będzie zły na mnie.
Bo on to tak chyba potraktuje. Trudno.
Ostatecznie to nie rodzina mnie opuściła, a raczej nas.Tylko on.klon.
Traktuje się jak prezent dla dzieci. Czsami coś palnie głupiego do dziecka. Jak zwracałam mu uwagę że był " nieodpowiedzialny" to milczał bo ( mam nadzieję że dotarło) wiedział jaką głupotę powiedział.
A mnie coraz bardziej taki styl denerwuje.
Nadal kocham, ale jak mi tu napisano to nie jest już uczucie bezwarunkowe.
Słownie żadnych warunków jeszcze nie stawiałam. Mam czas. Duuuużo czasu.
Poczekam, poobserwuję. Jak spuchnę to grzecznie powiem lub napiszę co należy zrobić żeby... .
Pewnie że się boję. Ale wiem że zacznę egzekwować wypełnianie obowiązków rodzicielskich.
.
.Już mam pierwszy atak. Tatuś obiecał że nową grę komuperową, a ja zabroniłam dziecku bo narozrabiało i ma szlaban. Zostałam zaatakowana że on obiecał a ja zabraniam. A uprzedzałam że syn ma karę.
No i jest zły.
Tak jak napisałam kilka wierszy wczesniej.
Trudno. Niebędę zmieniała zwyczajów panujących w tym domu, ustalonych kiedyś przez na tylko dlatego że tatuś chce zrobić przyjemność bo czuje się winny.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Oddzwonił,
Wogóle nie rozumie o co chodzi. Ja tłumacze że chodzi o zasadę że jeżeli jedno z nas ukarało to drugie zawsze popierało a jak miało inne zdanie to rozmawialiśmy sami.
A on obiecał dziecku ZE POROZMAWIA ZE MNĄ.
tO tak jakby nic nie wiedzial o konsekwencji i wspieraniu autorytetu rodzica w oczach dziecka. Powiedziałam mu o tym. Coś odburknął.
Oczywiście to ja jestem winna.
Trudno.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


No to wiem. Udało mi sie " spokojnie " porozmawiać. Niestey wierzyłam w te pracę.
A może chciałam .A sprawa jest prozaiczna. Chodzi jednak o kobietę. O " koleżankę".
Mój mąż/ nie mój mąż powiedział że nie wie czy kocha mnie czy kocha ją. Wydaje się jednak że chyba ją. Tego oczywiście nie powiedział ale bronił jej jak pytałam zgodnie z tym co ona kiedyś mi napisała mailem- czy wypada żeby do" tylko kolegi" pisać takie teksty -mówiła że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo ją mąż opuszczał 3 razy.
Może dowiedział się jak traktuje kolegów. Teraz są razem.Ona, jej mąż i córka.
Imój mąż/ nie mój mąż bronił jej a nie mnie i o niej akurat nie chciał rozmawiać.
I nagle po tej rozmowie zdałam sobie sprawę z jednego- skoro nie wie( a tak twierdzi- chyba kłamie) czy kocha mnie czy kocha ją to dlaczego zostawił mnie zaś do niej się zbliżył( od 3 tygodni siedzą razem w jednym pokoju) . i to mu powiedziałam- spokojnie.
Poprosiłam żeby nad tym się zastanowił dla siebie samego.
Może i źle zrobiłam ale po jakimś czasie poprosiłam też żeby już poszedł.
Niestety nie potrafię przebywać z nim, koło niego- obojętnie jak zwał tak zwał.
Muszę to przetrawić.Taki banał- inna kobieta.

Chyba był zły- ale trudno, nie jestem cyborgiem.

Powiedziałam że chcę odpocząć.
Wczesniej jednak spokojnie opowiadałam co
czuję , co pamiętam, co się stało i pierwszy raz nie zaprzeczał.
Zapytałam- może źle- czy jest mu dobrze.Odpowiedział że raz tak raz nie. Pamięć wraca czasami. Tak jak i mnie - raz radzę sobie raz nie. I chyba muszę się pogodzić z tym że teraz tak będzie.
I on chyba też tak ma. I dobrze.
Dziś dokładnie " przypomniał" sobie jak to jest z naszymi dziećmi. Syn rozrabiał, córka chyba jeszcze bardziej od brata.
Głowę mam kwadratową bo ze wszystkim idą do mnie.I ja jestem powodem pretensji.
A ja widzę tylko ich we dwójkę jak sobie pracują razem
Podobno nie rozmawiają o naszych sprawach- czytaj o mnie. Bo i dlaczego.
Tak lepiej. Wygodniej.
Ale dotrzymałam słowa jakie sobie dałam .
Nie prosiłam o powrót do domu.
No tylko jakoś tak mi źle. Ale sama sobie jestem winna. Zgłupiałam całkowicie.
Dno kompletne. Z tym też sobie muszę poradzić.Sama dałam plamę swoją maiwności. A właściwie to chciałam żeby z tą praca było prawdziwie. No to się nie udalo.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Przespałam się z " tematem".
Może jestem spokojniejsza.
Będę robić "nic". Bo nie mam innej koncepcji.
A życie musi trwać. Obojętnie jakie teraz jest. Widać teraz taka pora.
Miłego dnia wszystkim.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: M
Email:

Zuza, poczytałam sobie twoją historię i jeżeli dobrze wszystko zrozumiałam to sytuacja wygląda tak:
1.Twój mąż wyprowadził się
2."Koleżanka" mieszka z mężem i córką
3.Następuje rozlużnienie waszej więzi emocjnalnej
4.Cierpisz, kochasz męża, chciałabyś, aby wrócił do rodziny, dobrowolnie, nie pod presją twoją, czy innych osób.
Moje odczucia są takie, że on czeka na decyzję swojej "koleżanki", by i ona porzuciła męża. To powoduje, że wmawia ci iż nie wie czy kocha ją czy ciebie, zapewniam cię że on już podjął decyzję na twoją niekorzyść, a czeka na jej ruch, ale tyły zabezpiecza.. Nie chroń go przed rodziną, niech wszyscy się dowiedzą, jaki jest świetny, a zwłaszcza rodzina jego i twoja (cała). W pracy też zrobiłabym jej taką reklamę, że wstydziłaby się spojrzeć ludziom w oczy, przynajmniej tym normalnym, żyjącym w rodzinach i szanującym rodzinę, a zwłaszcza gdy są na świecie dzieci. Może jeszcze się odezwę, pozdrawiam Cię
Mila

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Rodzina moja i jego wie, on wie że ja tez wiem tylko tego nie komentuje bo chyba własnie się boi. Co do pracy to wolę nie bo ja też tam pracuję i nie poradzę sobie z tym jak wszyscy się dowiedzą.
I tak teraz muszę sobie radzić sama z całym światem. Czasami nie daje rady więc praca w zupelności odpada.Co prawda jestem z oddzielej dyrekcji ale to jest moja "enklawa" gdzie czuję się normalnie pracuję skupiona, z głowa podniesioną itd.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Już mnie namawiano żebym robiła pewne ruchy w pracy. Niestety uważam to za pomysły poniżej mojego poziomu.
Własnie mąż przysłał smsa że to nieprawda że czeka aż ona odejdzie od męża bo oni właśnie się zeszli ponownie.
Najlepiej chyba zrobię jak nie odpiszę na ten sms. Jeżeli oczywiście opanuję żal,złość, rozgoryczenie itp. odczucia które ganiają za mną od kilku dni.
Musze unikać tego klona. Ale dobrze że zna dokładnie moją opinię wraz z tzw. uzasadnieniem.
Milczenie powinno byc najwłaściwsza odpowiedzią.
Jak myślicie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

masz rację zuziu na durne pytania lepiej nie poniżać się i dawać durne odpowiedzi.A milczenie masz racje to najwłaściwsze wyjście.To da bardziej do myślenia niż 1000 słów .O by ta kobieta wruciła do swojego męża na dobre.Nie dlatego aby Twój klon dostał karę, tylko po to aby na nowo odnalazł ciebie. Acha I jeszcze jedno spędz resztę tego dnia na samych przyjemnościach.

--------------------------------------------------------------------------------

Zuza

Skończę pranie ręczne- bo co prawda pasjami nie lubie domowych prac, ale to akurat nie wiem czemu mnie uspokaja i zacznę świętowć.
I zostawię sobie włączony komputer. Pisanie ( graniczące z fobią ) tez mi pomaga.
Może trzeba zalożyć nowy temat pt. podtrzymywanie ZUZY na duchu.
Pozdrawiam

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: M.

Zuza,jeżeli to prawda, że "koleżanka" zeszła się ze swoim mężem to powinnaś się cieszyć i to bardzo, ale... tu ci dam taką radę. Bądź czujna. Załóżmy, że wiarołomny mąż wróci na łono rodziny. Jesteście razem, przebaczyłaś ! Pod żadnym pozorem nie zgódź się aby nadal razem pracowali. Musisz wręcz zażądać totalnej izolacji od tej pani, nawet kosztem zmiany pracy. Jeżeli tego nie wyegzekwujesz - możesz jeszcze długo brać udział w tragikomedii nie mając do końca świadomości, że grasz jedną z głównych ról. Tego Ci nie życzę, dlatego miej oczy szeroko otwarte, a póki co życzę dużo sił na przetrwanie, niech to wiosenne słoneczko ogrzeje twoje serce i myśli.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


własnie dwa dni temu dojrzała we mnie myśl że ( zmiana pracy nie wchodzi w rachubę) ale warunkiem powrotu ( to jest teraz gdybanie bo mój klon jest tak uparty i niestandardowy że sam sie unicestwi żeby udowodnic swoją rację)

jest po pierwsze: przyjście do mnie i rozmowa. Powiedziałam wyraźnie że będę musiała to przemyśleć bo wiem że mogę nie dac rady z ponownym zaakceptowaniem jego obecności w moim życiu i łóżku.

Po drugie- i tego jeszcze nie mówiłam ( bo przecież nie wiem czy będzie taka konieczność oby była , że BĘDZIE MUSIAŁ W TERMINIE KILKU DNI od rozmowy
( ewentualnej) NATYCHMIAST ZMIENIĆ MIEJSCE "POSIADYWANIA" W PRACY.
aLE TO JAK ZAJDZIE TAKA OKOLICZNOŚĆ BYC MOŻE TEŻ BĘDĘ MIAŁA POWÓD POWIEDZIEĆ.
mOŻE NIE WSZYSCY SIĘ ZGODZĄ ZE MNĄ. aLE MIMO ŻE KOCHAM ( JUZ NIE BEZWARUNKOWO ALE JEDNAK) TO NIGDY ( O TYM MÓWIŁAM mu JUŻ NA POCZĄTKU TEJ "PRZYGODY" NIE ZAAKCEPTUJĘ ŻYCIA Z PODEJRZENIEM TRÓJKĄTA.
Wybaczyć pewnie mogę- na zasadzie zatarcia złych wspomnień. Ale przeszłości już nie ma. Nigdy nie będzie już tak jak kiedyś.
Może być lepiej albo może być nic.
I taka prawda.
Moja mama mówi że jestem słaba.Może się mylę.
Ja myślę że jestem silna.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


A wiecie co jest najśmieszniejsze w tym wszystkim. Klon zawsze opowiadał jacy faceci- jego znajomi z pracy są głupi, jacy podli zamieniają żony na nowsze ulepszone egzemplarze itd. a ja mówiłam- nie gadaj tak, sam nie wiesz co może spotkać człowieka. A on niezmiennie odpowiadał- jak tak mozna, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. A teraz teściowa płacze że zawsze mówił że on wszystko dla mnie. Nawet częściej jej jak mnie. a ja ciągle uprzedzałam żeby nie byl taki pewny.
I znów miałam rację.
Może to te moje racje tak przytłaczają bo jestem dość tolerancyjna- ale niestety nie dla niego. Dla przyjaciół i rodziny. Zawsze mi mówiła- bo ty za dobra i za naiwna jesteś. Muszę cię bronić.
No to obronił.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Mateusz
Email:

Słowem wtrącenia: moja żona zawsze mi mówiła, że ją zdradzę, jak każdy facet. Tak zrobił jej ojciec. Że ona, jak jej mama zawsze będzie wierna jednemu mężczyźnie. Bolały mnie te słowa, bo zawsze chciałem być wierny żonie. A tu co? To ona mnie zostawiła... Tego, czy mnie zdradziła nie jestem pewien, bo choć widywałem ją z "przyjacielem" i powiedziała mi kidyś, że mnie zdradziła, to teraz się tego wypiera...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Mateuszu,ponieważ jestem ( niestety ) pierwsza naiwna która myślała że zna, czuła co się święci ale odrzucała taką myśl, bo myślała że w ten sposób zmieni oczywistość radzę- poczekaj na rozwój sytuacji- chyba jednak prawda wyjdzie przy okazji. Jak nie teraz to ździebko potem.
I wiem co czujesz. I mnie jako żonie nie mieści się to w głowie. Niestety jak pisałam wczesniej bywają takie osobniki które działają irracjonalnie- dla nas, z naszego pkt. widzenia. Z tego natomiast co napisano do mnie wnioskuję że ptk. widzenia naszych " zdradzaczy" nie jest wynikiem
myślenia w normalnym tego słowa znaczeniu. To jest amok z którym myślenie ma malo wspólnego.
chyba teraz musisz poczekać żeby się upewnić.
Długo jesteście osobno - ja fizycznie 2 miesiące psychicznie- 4-5

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Mateusz
Email:

Kilka dni temu minęło 6 miesięcy (psychicznie o kilka więcej).

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


My mamy dwójkę dzieci. Jeśli wy nie macie dzieciaczków to może fakt iż " zaczepia cię" swoimi pretensjami świadczy o tym że nadal sie miota i nie wie co robić.
Czyli ( może błędnie interpretuję) nie czuje się uwolniona od ciebie w 100%.
Jednak na pytanie dlaczego to robi nie umiem odpowiedzieć.
Ja sama nie wiem dlaczego mój mąz to robi- mimo że opowiada że to tylko jego wina.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Mateusz
Email:

Trudno powiedzieć.
Nie mamy dzieci...
Są momenty, że wszystko jest prawie OK. Był moment, że nawet wróciła do domu, ale po 2 dniach wyprowadziła się znowu. Bywa co 2-4 dni, żeby zrobić zakupy babci, która mieszka za ścianą oraz by zabrać świeże rzeczy i zrobić pranie. O konkretach nie chce rozmawaić. Rzuciła studia, które zaczynała już trzeci raz.
Najgorsze, że ja do tej pory "szalałem" i okazywałem jej swoją miłość. Kupowałem prezenty, zapraszałem do kina, czy restauracji, wydzwaniałem, pomagałem, w czym mogłem.
Osatanio "spasowałem": nie dzwonię, kontaktuję się tylko w sprawach urzędowych, nie nalegam na spotkania. Zobaczymy, czy jest w niej jeszcze jakaś iskierka i sama zrobi jakiś krok?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Jeśli spasowałeś to chyba dobrze. Po jakimś czasie jak trochę uporałam się z wielkim szokiem który odbił sie na moim zdrowiu straszliwie-- też spasowałam. I nagle mąż zaczął sam dzwonić. A wczesniej nie odbieral telefonów i tylko czasami słał smsy.
Zaczął więc dzwonić i pytać sam. Życzyć dobrej nocy itd.
To Dobson w książce Miłość potrzebuje stanowczości nazywa odsunięciem się w celu zrobienia miejsca.( lub tak jakoś bliskoznacznie).
Jeżeli widzisz jakieś efekty " odsunięcia i braku przytłaczania' to może trzeba tak dalej.
Bo podobno oni uciekają też od poczucia winy. A nasz widok przypomina o tej winie.
To może trzeba kontynuować. Ja tak będe nadal robić.
Nic nie robiąc chyba nie pogorszę sytuacji.
Muszę poradzić sobie sama. Gdyby miało już tak zostać to będę miała więcej czasu na okiełznanie tej chorej sytuacji. Najwyżej zostanę "pozytywnie" zaskoczona.
Przemyśl taką opcję Mateuszu i pamiętaj- podobno z gorszych układów ludzie wychodzili na prostą. Tak mi tu pisano.
Niestety każda sytuacja mimo iż geneza jest podobna- jest inną historią innych ludzi.
Glowa do góry.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Mąż zaproponował że na święta "zostanie z nami" tzn przenocuje pomiędzy świętami.Bo przeciez nie będzie siedział sam w święta. Tak powiedział.
Nie bardzo wiem co powinnam zrobić- potem sobie pojedzie do siebie.
Ja natomiast powiedziałam- po kilku dniach przemyśleń że musi zmienic pokój i przestać siedzieć z nią- nie dał mi dokończyć i powiedział że to nie wchodzi w rachubę bo pracują itd.itp.
Dokończyłam więc po chwili- musi zmienić pokój jak będzie chciał wrócić do domu i zacząć naprawiać to co "spaprał".
Zapytałam też co zrobi jak ja nie będę gotowa- powiedział że wynajmie jakieś mieszkanie. Chyba tam gdzie teraz mieszka już nie chce wynajmować. Albo ważne jest to że tam trzeba podpisywać umowę na 3 miesiące- nie można na mniej.
Nie mam koncepcji co do noclegu w święta.
Chyba będzie musiał spać z synem. A ja u syna w pokoju. Więcej łóżek brak.
A wiem że nie można wciągać dzieci. Tylko nie widzę innej możliwości.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Zuza chodzi o to ,żeby dziecko było zawsze w swoim łożeczku.Mąż niech tam idzie do niego , a Ty zostań w swoim.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Ale dziecka łóżeczko jest małe.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Zuza
litości , miałaś się wziąść w garść.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


No to się wzięłam, może przyść jak chce ale co do wspólnego łóżka to chyba za dużo jak dla mnie teraz.
Plany opiekuńcze dotyczące dzieci zaczynam egzekwować - idzie nam coraz sprawniej.
Sprawy dot.spraw bieżących też.
Ale ta reszta mnie wkurza. I to ździwienie w oczach " że mogę być zła" też .
Jak zwykle prześpię się z tematem.
Ale nadal spokojna jestem. To chyba najważniejsze.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Beata,
Złe myśli to niestety jest wynik braku zaufania. Wydaje mi się że taki" brak" może dość długo tkwić we wnętrzu człowieka. Rozpatrywanie tematu pod kątem że mąż jest luzak bo my nigdy nie okazałyśmy się kłamczuchami nie pomoże.Brak zaufania moim zdaniem można zagłuszyć lub schować bardzo głęboko.
Trudno powiedzieć czy można całkowicie wyeliminować. Jeżeli czuje się że mężowi zależy- wręcz ma się konkretne dowody to wtedy będzie pewnie łatwiej. Póki co ja przyzwyczajam się do myśli że nie mam już zaufania. Nawet mimo iż nadal jestem w separacji. Ty jesteś już dalej na tej drodze - patrz i staraj się myśleć o tym co widzisz i słyszysz. Może postaraj się nie wyobrażać sobie tego czego nie widzisz.
Ja staram się tak czynić bo nie narzekałam nigdy na brak wyobraźni. Trzeba zwolnić.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Dokładnie tak Zuzo.To mój obecny problem.walka z nałogiem wyobrażni.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jarek1
Email:

W odpowiedzi na : Re: Związek i trwanie w zwiąku wyslane przez Tadeusz dnia 2006-03-24 22:24:35:

: Bibi nie jestem księdzem. Mam żonę która wierzy w istnienie Boga i nic po za tym. Zafascynowana jest kolegami i koleżankami które po wielu latach odnaleźli się i rozbijają swoje małżeństwa i z stąd problemy u mnie.

Przyciągnęła mnie Tadeuszu Twoja wypowiedz, poniewaz ja mam podobną sytuację. Tylko ja nie rozumie jak można wierzyć w P. Boga odrzucając drugiego człowieka

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Jarek 1,
pytanie teoretyczne- jak to się dzieje że ateiści żyją w związkach ( od początku do samego końca) i nie odrzucają współmałżonka.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jarek1
Email:

Zuzo
Ateistów może łączyć np. miłość, przywiązanie, rozsądek, wzajemny szacunek, dzieci, sprawy materialne itd. itd. I to może powodować, że wzajemnie nie odrzucają się

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Yra

Zuza on jest nadal Twoim mezem . Jak przyjdzie do Ciebie w święta musisz z nim spac w jednym lozku. No i reszta tez Cie obowiazuje to juz od Ciebie zalezy czy pozwolisz mu wrocic do siebie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


No przecież przyjdzie, i jakoś tak wyszło że nie musiałam go zapraszac- sam się zaprosił na święta mówiąc że - chyba przyjdę bo nie będę sam siedział w święta.
Super tekst -no nie. Pasuje do każdego wolnego dnia.
A pytanie do Jarka spowodowane było myslą- wierzący czy ateista- w obu przypadkach są wierni małżonkowie i zdradzacze. Bez względu na światopogląd.
Pozdrawiam Was,
Miłego dnia

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Co do spania i reszy powiem tak- nic nie muszę.mimo że kocham. No i oczywiście są to rozważania czysto teoretyczne.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10