Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Witajcie, to już koniec moich przypadków małżeńskich. Niestety, moja wiara i nadzieja, które towarzyszyły mi przez ostatnie 1,5 miesiąca (odkąd wszystko sia zaczęło i żona się wyprowadziła) okazały się nieuzasadnione. Wczoraj spotkaliśmy się i ona oświadczyła mi, że od kilku dni nie jest sama... Muszę przyznać, że nie było to dla mnie takim szokiem, bo czasami pojawiały się takie myśli, podświadomie, choć rozum cały czas kazał mi je odrzucać. Ale cóż, miałem intuicję, bo to właśnie ta osoba była główną przyczyną mojej zazdrości i niepokoju w ostatnim czasie. Jak kiedyś już pisałem, dużo czasu spędzali ze sobą w związku z pracą, także teraz, kiedy nie mieszkaliśmy już razem. Przy czym twierdzi, że ten związek był następstwem całej sytuacji, jego konsekwencją, a nie przyczyną. Myślę jednak, że niekoniecznie musi to być prawdą... Dodała, że nie wie jak to długo potrwa, że już nie chce się nigdy z nikim wiązać na stałe, bo tak jest wygodniej..., czy to nie jest jakaś straszna niedojrzałość emocjonalna? W każdym razie wystąpi o rozwód, a ja chyba nie będę się sprzeciwiał. Nie wiem tylko, czy nie orzekać winy, choć przecież nic mi to nie da. Może unieważnienie..? Może lepiej, że to teraz, bo jeszcze nie było dzieci, ale nic nie zmieni faktu, że nigdy, jeszcze 2 miesiące temu, nikomu do głowy coś takiego by nie przyszło, ja sam byłem pewien, że może to spotkac wszystkich, ale nigdy nas (pewnie to normalne), bo ten związek i to małżeństwo w moich oczach zawsze pozostaną jako niezwykle udane, choć pewnie, gdyby tak rzeczywiście było , nie byłoby teraz takiej sytuacji. Jak to wszystko zrozumieć? Mikołaj
Wyslane przez: Demi
Email:
Witaj w klubie nierozumiejących co sie dzieje i jak to w ogóle możliwe, że dochodzi do rozstania.... Sama nie jestem w stanie nic ci doradzić, ale wiem jak wielki jest ból jak się utraciło wszelką nadzieję - sama aktualnie to przeżywam. Jak bardzo boli jak jest to decyzja tylko jednej strony, a druga chciałaby jeszcze coś zrobić, ale przez tą jednostronną decyzję odebrane są marzenia, nadzieje, plany na przyszłość. Czuć pustkę, z którą nie wiadomo co zrobić. Ja powtarzam sobie w kółko, "lajf is brutal", chociaż to nie wiele daje. U mnie jest tak, że to ja niestety będę musiała się wyprowadzić ale poważnie rozważam pomoc specjalisty, bo nie wiem czy sama dam sobie radę z tym bólem. Może warto abyś też się nad tym zastanowił.
Wyslane przez: kasia
Email:
Niestety, chyba za wcześnie się poddajesz ; ). Pamiętaj, 1. Łączy was moc Sakramentu. 2. Połączyła was Miłość 3. Twoja żona jest teraz zauroczona nowością (przypuszczam, że była już wcześniej, w innym przypadku nie podjęłaby decyzji o rozstaniu). Czasem człowiek błądzi, Bóg do tego doprowadza, błądzi, parzy się, tylko po to, żeby uzmysłowić sobie co tak na prawdę w życiu się liczy. Jeśli gdzieś miłości nie ma, wlej miłość a ona się ukarze (miłość stanowczą, mądrą oczywiście). A przede wszystkim zaufaj Bogu, nie poddawaj się. Jak Twoja żona zauważy już, że tamten związek to "słoma" niech wie, że ma do kogo wrócić i to do JAKIEGO kogoś (oczywiście popracujesz nad tym : ))
Przykro mi Mikołaju ,że jednak to zdrada.Trzymaj się teraz mocno, no bo i tak nie masz innego wyjścia.Może to i lepiej ,że teraz to wyszło , bo jeszcze nie macie dzieci. Gdy sa dzieci to niestety ból się potęguje , a często miemoc paraliżuje co dalej robić . Momentami jest się po prostu bezradnym .Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum