Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
co robić? kocham go, a on...
Autor Wiadomość
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 20:57   

Wiki Twoj maz jest bardzo niezdecydowany, jak zauwazyla Wanboma, ani to "tak", ani to"nie" i wlasciwie to nie wiadomo co ma na mysli, i dlatego sie gubisz, snujesz domysly, mozecie sie pogubic, on tak ogolnikowo sie wyraza, jak chocby o Twoim szczesciu, moglabys go zapytac, jak to on widzi Twoje szczescie, co przez to uwaza, a nawiasem mowiac, to co oni sobie ubzdurali pod pojeciem "szczescia"? Szczescie jest w srodku kazdego czlowieka, wtedy jest szczesliwym czlowiekiem, mezem, ojcem.....widac wielki brak odpowiedzialnosci, ale dostana wielka nauczke od zycia, od dyscypliny zycia nie da sie uciec, predzej czy pozniej dosiegnie, im pozniej tym wieksze konsekwencje, tak juz urzadzony ten swiat, szkoda, ze tacy niedorosli, dziecini, czym oni to szczescie mierza? ucieczka od obowiazkow, od wlasnych odpowiedzialnosci? sa bardzo zagubieni, a Twoj maz wydaje sie slaby, niepewny...........Widac, ze teskni i Cie potrzebuje bo inaczej nie rozmawialby z Toba godzinke przez telefon.
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:00   

wiki każdy tutaj stara się interpretowć slowa swoich mężów ale to na dobre nie wychodzi. Bo to co oni myślą i co nam chcą przekazać tak do końca to chyba tylko oni wiedzą. wszystkie takie wypowiedzi czy dobre czy zle na początku kryzysu mi się wydaje tżeba brac z poprawką gdyż tutaj dużo dają emocje i świeżośc tego co się stalo a zresztą zauważysz z czasem że jego wypowiedzi zaczną się zmieniać stana się bardziej konkretne i oczywiste. Tak jak powiedzialam mojemu ostatnio pod koniec naszej rozmowy że to czy on wróci wie tylko on i Bóg i uśmiechnął się do mnie ja myśle że on podjął decyzje tylko teraz nie wie jak ją wprowadzić w życie. Trzymaj się będzie napewno dobrze.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:05   

i tego sie chwytam - jest niezdecydowany. a to chyba lepiej niz zdecydowany na NIE.
niestety, mężczyźni myślą innymi kategoriami - najlepszy dowód - mąz powiedział, że byc może ktoś uznałby jego ruch za tchórzostwo i chowanie głowy w piasek, a on juz nie wiedział jak mna potrząsnąć i że nie chce mi sprawiac kłopotów i problemów w zyciu. taki argument to słyszałam w młodości, jak facet chciał sie po prostu zmyć i na osłode rozstania rzucił taki tekst.

powiedziałam mu, że cieszę sie, że rozmawiamy, a nie sie kłócimy, bo w takiej sytuiacji wszystko jest możliwe, a odpowiedź męża, że przeciez on mnie szanuje, jestesmy dorosłymi ludźmi, kulturalnymi...
jasne, tej kultury by nie było gdyby była osoba trzecia..
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:08   

Madziu, ja mysle, że Twój mąż wysyła jakies sygnały, ale trzeba tez umieć wybrnąć z sytuacji i jemu na pewno trudno jest to zrobić. Myśl pozytywnie, ufam, że jesteście na dobrej drodze, jeszcze tylko tysiące milimetrowych kroczków i uda się.
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:14   

wiki mi sie wygaje że nasi mężowie postąpili jak rozkapryszone dzieciaki na tym podwórku mi się nie podoba pójde na inne ale z czasem i to nowe zacznie się nudzić i dopiero potem zauważą jak bylo fajnie na tym starym. Mój małżonek mimo że była ta trzecia {miałam to szcęście} rozmawiał zawsze ze mną kulturalnie i powtażał to co twój przecież jesteśmy dorosłymi ludźmi.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:19   

Wiki czy Tobie nie smutno, ze maz chce Cie zmieniac, ze mu nie pasujesz taka jaka jestes?
Czy on to powaznie mowi? Gdy mi tak powiedzial moj maz, powiedzialam ze smutkiem, ze bardzo mi przykro, ze nie kocha mnie taka jaka jestem i bylo mi z tym zle, nie zapomnij w tym wszystkim o wlasnej osobie, bo teraz bardzo latwo mu Toba manipulowac, gdy bedziesz brala cala wine za niepowodzenie zwiazku na siebie on latwo w kadej chwili sie wykreci, a jak wroci bedzie Cie modelowal jak bedzie chcial i nigdy nie bedziecie szczesliwi, milosc to wolnosc, radosc, a nie podporzadkowanie sie drugiej osobie, tak rodzi sie szantaz emocjonalny,
Pamietaj, kto naprawde zawinil, kto odszedl, i to co pisal Ci Mateusz.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:19   

tylko jest ta różnica, że ja nie czekałabym na męża, który ma babe. wiem, tak mówię, a w rzeczywistości czekałabym.

brr, wole o tym nie myslec, bo to byłoby horrorem. dlatego podziwiam Was za to czekanie i wybaczenie.

mężczyźni to duzi chłopcy, tylko dlaczego my za to obrywamy?

no ale cóż, nie chcę sie z mężem kłócic, nawet gdy on mówi mi o swoich żalach i o tym co zrobiłam, a czego nie - nie zaprzeczam. wiem, że to są emocje, on sam powiedział, że jest w nim wiele emocji, że szkoda mu tego co budowaliśmy, czego się dorobiliśmy, że chcielismy rodziny.. skoro tak mówi, że to chyba znaczy że o tym mysli. a tylko jak się mysli, analizuje to można dojśc do jakichs wniosków. co prawda nie zawsze tych dobrych dla nas. ale lepsze myslenie niz pójście do łózka z inną, tak?
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:26   

Moj maz na temat doroslosci tez sie powolywal, mowiac, ze jako dorosli kulturalni ludzie mozemu kulturalnie sie roejsc, wziac rozwod, i kulturalnie potem rozmawiac i utrzymywac kontakty. Robia dobra przykrywke z tej doroslosci, a naprawde sa bardzo zagubieni, duze dzieci....
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:27   

Tosiu,

najgorsze jest to, że mąz ma rację. ja sama nie chce tak żyć, jak zyłam przez ostatni rok. ja chcę radości, optymizmu, zauważania drobnostek. ja chcę zmienic swoje życie, powinnam zrobic to dawno, ale przez te przeżycia rodzinne zapomniałam o sobie. O tym, że ja mam prawo być szczęśliwą - wydawało mi sie, że najważniejsze są problemy innych, a ja jestem "szczęśliwa" gdy wszystkim sie ułoży. I zobacz co sie ze mna stało - obudziłam się za późno. w życiu trzeba być tez egoistą, aby się nie pogubić. nie mozna traktowac męża jak natreta, nie mozna traktowac uczuć drugiej strony jak cos co jest i tyle. Nie mozna być tak zimnym człowiekiem jakim ja byłam. Prawda jest, że mąż stał z boku, ale ja go odpychałam - słownie, ciałem, gestami... ile razy to ja sie zastanawiałam co ja w nim widze, czy ja go kocham...
wiesz jak mi brakuje we mnie samej spontaniczności? jak chciałabym sie przełamać i pocałować męża inaczej niz tylko w policzek przy innych ludziach? jak chciałabym się zdobyc na odrobinę sprośności dla niego? jak mi cholernie brakuje beztroski, klepnięcia go w pupę, tego, że ja smieję sie z niczego?
to jest chyba etap gdy chcę sama zmienic sie, bo oszaleję. nie mam 30 lat a czuję sie jak zgnuśniałe stare babsko, zuzyty kapeć. nie chce tak żyć.
I nie chodzi o to, ze mąż odszedł. Ja chcę cieszyc sie każdym dniem, a nie szukać złego...
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:43   

wiki mysle, ze skoro sama widzisz problem i chcesz go zmienic to jestescie na bardzo dobrej drodze,
pierwsza zasada w malzenstwie to po Bogu na pierwszym miejscu maz/zona, jestescie mlodym malzenstwem, nie tylko Ty o tym zapomnialas, zycze Ci aby maz uwierzyl w Twa szczera przemiane, z wlasnego doswiadczenia wiem, ze na to trzeba czasu, i chyba dlatego jest tak iniezdecydowany, bo z jednej strony chce byc z Toba, a z drugiej sie waha, czy mowisz szczerze, badz cierpliwa zatem i dobra, poczytaj jakies poradniki poprawy samooceny i wiary w siebie, zebys byla wewnetrznie szczesliwa.
Jesli jestes taka osoba jak piszesz polecam Ci ksiazke "Sztuka mowienia nie" i 'Sztuka konfrontacji" - Henry Cloud, John Townsend. Warto!
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 21:52   

no własnie, przyda mi sie jakaś lektura, jakis przewodnik od czego zacząć, mysle, że pierwszy krok podjęłam - ujrzałam w koncu to, co mąż mówił bardzo delikatnie od wielu miesięcy. jesli ja nie bedę szczęsliwa, to przejdzie na innych.
wiem, mąz obawia się mi zaufać, bo mówi, ze to potrwa tydzień a potem znowu to samo. ja nie chcę zmieniac sie dla niego, ja chcę sama uwierzyć w to, że mogę i wtedy będzie mi lepiej. przeciez ludziom usmiechniętym lepiej sie żyje, czasem trzeba wziąc na luz, a ja tego nigdy nie umiałam. i kiedy mąz w takim momencie mówił, abym spokojnie podeszła do jakiegos problemu, to jeszcze bardziej sie nakręcałam..
muszę odpocząc od wszystkich kłopotów, mojej rodziny, zająć sie sobą i własnym zyciem. i może kiedy mąź zobaczy że staram się siebie polubic i zmienić - uwierzy.
na to trzeba duuuzo czasu i woli z jego strony. a z mojej - wytrwalości i nie poddawania się.
na całe szczęście, o ile mozna mówić o tym w takim momencie życia, on podtrzymuje mnie w tym uporze walki o sama siebie. Cieszy sie, że podjęłam taką wewnętrzna walkę.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 22:04   

Wiki
moj maz tez nie odcial pepowiny........... ja mam toksycznych tesciow, no i tez z tego powodu zawahalam sie czy zgodzic sie na powrot meza, bo to nie tylko chodzilo o kochanke, ale i o zmiane jego relacji ze swoja pierwotna rodzina, dobrze, ze Ty zrozumialas, moj maz dopiero po tylu latach, i dopiero po tym, co sie stalo wychodzi spod ogromnej presji jaka wywiera nie niego jego matka, a przez to zakloca nasz spokoj, ale on juz pracuje nad tym, jak bardzo mozna sie pogubic, niech swiadczy fakt, ze potrzeby swojej mamy przedkladal nad szczescie wlasne, i nasze, dopiero po wizycie u psychologa zrozumial jakie destrukcyjne zachowania to byly. Duzo by opowiadac, ale o wielkosci problemu swiadczy fakt, ze "tylko" z tego powodu ludzie sie rozchodza.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 22:08   

jakbym czytała o sobie..

ja jestem w gorszej sytuacji, bo mam po smierci ojca została praktycznie sama i odciąć sie od niej w takim momencie to wybór albo ona albo mąż. a mój mąż bardzo sie zraził do niej za przeliczanie wszystkiego na pieniądze i za to jaka jest w stosunku do mnie.

tak więc jestem między młotem a kowadłem.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 22:13   

Najbardziej mnie bolalo, ze mi nie wierzyl, oskarzal mnie, ze to ja jestem kontra jego mama, a ona manipulowala lagodna perswazja. I potem jak pojawila sie kochanka zlo ujrzalo swiatlo dzienne, moze na moje szczescie, bo moze do konca zyca bysmy tkwili w zwiazku zatrutym przez toksycznych rodzicow.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-26, 22:19   

no własnie, czasem trzeba takiego porządnego kopniaka, ciosu, aby człowiek przejrzał na oczy. tak było w Twoim przypadku, mam nadzieje, że o to tez chodzi w moim.

i znowu pojawia sie lęk przed zgaszeniem światła, wyłączeniem kompa, rozmyslaniami....
i czekanie do 16 lipca - rocznicy slubu... jaki będzie dla mnie ten dzień - jak bardzo bolesny i przykry.. samotny...az trudno mi uwierzyć abysmy sie wtedy nie zobaczyli... :cry:

a jak jest z waszymi rocznicami?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9