Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
nieustanna walka o małżeństwo
Autor Wiadomość
ata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-18, 10:31   nieustanna walka o małżeństwo

Święta to czas radości, miłości, czas rodzinnej atmosfery. Gdy tego zabraknie to bardzo boli. Ja zrobiłam wszystko by te Święta była dobre. Czy były? Moja siostra powiedziała dzisiaj, że cieszy się, że wszystko było dobrze i że byłam dzielna więc może...Tylko, że ona nie wie ile wysiłku w to włożyłam i jak mi było ciężko. Ona nic nie wie o tym, że rok temu przeżywałam zdradę. A teraz, gdy zaczęłam ufać mężowi przypadkiem w Wielką Środę znalazłam list z przed dwóch miesięcy od "przyjaciółki" męża. Nie rozmawiałam z mężem o tym a i bez tego miałam wciąż docinki zamiast jakiegokolwiek wsparcia w przygotowaniach przedświątecznych. To były pierwsze wspólne święta bez mamy. Pierwszy raz od pół roku zebrałam całą najbliższą rodzinę przy grobie mamy. Jezus Zmartwychwstał prawdziwie Zmartwychwstał, ale czy w naszym małżeństwie? Czeka mnie rozmowa... Dziękuję Bogu za siły i za to ze cały czas jest ze mną zwłaszcza jak wszystko - cały ten wysiłek wydaje mi się bez sensu.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-18, 10:41   

Masz rację. Cały czas nieustannie walczymy o nasze małżeństwa. Ale ile nas to kosztuje nerwów ? To co przeżywamy , to tylko my wiemy tak dokładnie. Osoby z boku nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Ale musisz przyznać ,ze odnosimy mniejsze czy nawet większe sukcesy.Najważniejsze wtym wszystkim jest to aby - nie stać się żałosne. musimy być bardzo wytrwałe. Przez cały wielki Tydzień - cały czas atakowało mnie zło. Diabeł sie kręcił. Ale na szczęście pokonałam go . Odszedł sobie i dał nam spokój.
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-18, 11:28   

JA odbudowuję moje małżeństwo już 2-miesiące,kiedy jesteśmy tylko MY bez tej trzeciej.Niekiedy jest bardzo dobrze.Jednak jak zaczyna działać moja wyobrażnia i wracają myśli z przeszłości ,to dzieje się żle ze mną i wtedy zaczynam swoim zachowaniem prowokować.Tak też i było w poniedziałek wieczorkiem.Całe święta spędziliśmy w górach.Było cudownie.Tak dobrze nam się nie rozmawiało od lat.Potrafiliśmy się śmiać ze wszystkiego,było tak jak każda z nas by wymarzyła sobie.Wróciliśmy do domku.W rozmowie mój mąż wyrażił opinię na temat mojej jazdy samochodem i od słowa do słowa zaczęłam wymawiać co się złego wydarzyło w naszym życiu ,porównałam siebie do trzeciej i tym podobne.Po co to wszystko zrobiłam ,tak jakby ktoś mnie podsycał do złego.Dopiero po fakcie i moim nieodpowiedzialnym gadaniu zrozumiałam co zrobiłam.Powiedziałam przepraszam,ale niesmak został do dziś.Beatko podpowiedz co Ty robisz w takich chwilach.
Próbowałam namówić męża na psychoterapię,ale po pierwszej wizycie mój mąż stwierdził,że jemu terapia jest niepotrzebna.Sama też zaprzestałam,bo myślałam ,ze już sobie poradzę.Odstawiłam także leki,które brałam prawie 2-miesiące.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-18, 11:40   

Mam to samo . Wieczorem w Wielki Poniedziałek też prowokowałam do dyskusji i byłam zaczepialska. Mówię wtedy- ' Jezu ufam Tobie " i jeszcze " Panie Ty się tym zajmij" . Na początku nie pomagało , a teraz mija. uspokajam sie i przestaje myśleć o złych stronach związku.
Nie przejmuj się bardzo tym, że mąż nie chce iść na terapię. Nie jest powiedziane, że bez terapii psychologicznej , nie pokonasz kryzysu w odbudowie. Na pewno jest łatwiej z psychologiem, ale narazie nie napieraj. Nie chce to trudno.
 
     
ania z belgii
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-18, 12:38   

Ja jestem po spotkaniu z mężem - spędziliśmy razem Święta, ale niestety musiał znowu wyjechac służbowo. Teraz jestem u swoich rodziców. Przed nami jeszcze wspólny weekend i znowu wylatuję daleko...
To było nasze drugie spotkanie. Nieco mniej bolesne od pierwszego, ale i tak sporo popłakałam. Oboje przyzwyczailiśmy się do samotności i samodzielności. Oduczyliśmy się bycia razem, ba nawet musimy się uczyc razem spac. Jesteśmy razem, ale to już nie to samo razem co przed rozstaniem. Udało nam się ustali kilka ważnych rzeczy. Moim ogromnym sukcesem było to, że go nie sprawdzałam, choc mogłam - telefon, komputer - wszystko na wyciągniecie ręki.
Były ciężkie chwile - pomagała mi modlitwa i wiara w to, że będzie dobrze.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-20, 13:49   

Wczoraj minęło 2 miesiace od mojego pojednania. Na szczęśćie jest dobrze. Doszło tylko do jednej eksplozji. Cały czas uczymy się ze sobą rozmawiać . Jest coraz lepiej.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9