Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:17
Jak rozgryżć swojego małżonka ?
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-17, 21:34   

Fakt.
Ale i tak stosuję antydietę ( w stosunku do tych opisywanych w babskich piśmidłach- tuczę sie) i połowę moich przyjaciółek skręca z zazdrości ( to tak żartobkiwie).
Dojdę do formy bo już wkroczyłam na tę ścieżkę.
Ty tez dojdziesz. I wszystkie niedowiarki zdębieją.
Że można tak zadziałać. Potrzeba nam tylko trochę czasu i spokoju.
 
     
Zbyszek,Hiszp.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-23, 13:29   ZROZUMIEC

Dlaczego tak sie dzieje ze odchodza ?
Sa tu osoby ktore zaniedbaly swoj zwiazek,do ktorych i ja sie zaliczam.Standard,tzn.kilku, kilkunastoletni staz,rutyna,codziennosc,wygodnictwo,BRAK WIEDZY jak postepowac w malzenstwie...Wiecie co mam na mysli.Generalnie brak staran,ktore z reguly wystepuja na poczatku, o te druga osobe,ktora odeszla.Ale sa tez osoby ktore,jak twierdza, tego niezaniedbywaly.I co ? Tez dostaly kopa.Jak to w koncu jest z ta miloscia ? Czyli nawet jak jest sie tak doskonalym to tez nie da sie uniknac rozpadu ?
I drugie pytanie.Jak wytlumaczyc sobie zmiany osobowosciowe ktore zaszly w zonie ktora odeszla ? Podam kilka osobistych,ktore dotycza mojej.
1.Wczesniej w kazda niedziele na mszy sw.,a zaraz po niej modlitwa w samotnosci,jeszcze w kosciele. Teraz zero.Cytaty z Biblii dot.malzenstwa ktore jej kiedys wydrukowalem i dalem do poczytania i przemyslenia teraz nazywa per GLODNE KAWALKI.I dialektyka pt.wierze ale nie w Kosciol.
2.Wczesniej ogromna wrazliwosc,nie mowiac o milosci. Teraz wysmiewanie sie wrecz z moich uczuc.
3.Wczesniej byla osoba normalnie uzywajaca alkoholu typu lampka czy dwie wina do kolacji. Teraz zero (obawa przed utrata samokontroli ?).
4.Kiedy powiedziala ze odchodzi,3mce temu,plakalismy oboje,ostatnia noc spedzilismy razem mocno do siebie przytuleni,ale bez sexu,ktorego nie bylo miedzy nami juz wtedy od pol roku. Teraz chlod,lod,ozieblosc,unikanie dotyku nawet dloni na przywitanie.
I na koniec jedno wyjasnienie.To TERAZ konczy sie pod koniec kwietnia.Od prawie mca o nic nie zabiegam,nie prosze,nie blagam,nie telefonuje,nie szukam zadnego kontaktu.
Co Wy na to ?
Pozdrawiam.
Zbyszek
 
     
tina
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-23, 22:34   

Żaden człowiek nie jest doskonały, a jeżeli dzieje się coś złego nawet w związku wyglądającym na doskonały to tylko znak od Pana Boga, że jednak coś było nie tak.
Co do zmian osobowościowych u człowieka pogubionego, to wydaje mi się, że nie da się tego tak po ludzku wytłumaczyć i zrozumieć. Zmiany jakie zauważyłeś u swojej żony są (tak myślę) normalnym objawem tego nienormalnego stanu.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 04:56   

Zbyszek - tu potrzeba modlitwy, przede wszystkim z Twojej strony. Skoro macie takie podstawy, to Bóg musi tu zwyciężyć. Tak to jest z tymi związkami. związki doskonałe, to nie znaczy, że łatwe. Moim wzorem jest małżeństwo mojej siostry. Doszli do doskonałości, ale ciężką pracą - teraz to owocuje. I przede wszystki Bóg zawsze był na pierwszym miejscu. Sama miłość małżonków to jeszcze za mało. Może się wydawać, że skoro tak się rozumiemy, kochamy, to któż tu jeszcze potrzebny. Potrzebny! Bóg! Żeby w trudnych chwilach nie pozostać samemu. Dla mnie kiedyś zakochanie i miłość były to pojęcia jednoznaczne. Ale tak nie jest. Może Twoja żona jest teraz zakochana, tak, jak i mój mąż, ale prawdziwa miłość to ta sakramentalna, uświęcona. I ona kiedyś to zauważy. Możesz być pewny. Tylko nie rób tego, co ona. Niech zło nie zwycięży. Póki co walcz - o siebie, o swoje życie. Żebyś potem nie żałował, że nie wykorzystałeś szansy, którą Bóg Ci dał. A cuda się zdarzają. Ja tego doświadczam. Jest ciężko, ale nie znaczy, że źle. Wszyscy tu mamy problemy, upadamy i powstajemy, powstajemy i upadamy. Ale kiedyś powstaniemy na dobre i juz nie upadniemy, bo Bóg na to nie pozwoli, będziemy silni Jego mocą. Może to brzmi jak kazanie, ale tak jest. Uwierz. Nie przez przypadek znalazłeś się tu, na forum. Teraz weź się w garść i ufaj.
 
     
tina
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 06:04   

Wanboma, Ty tak ładnie umiesz o tym pisać
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 13:25   Re: ZROZUMIEC

Zbyszek,Hiszp. napisał/a:
Dlaczego tak sie dzieje ze odchodza ?
I drugie pytanie.Jak wytlumaczyc sobie zmiany osobowosciowe ktore zaszly w zonie ktora odeszla ? Podam kilka osobistych,ktore dotycza mojej.
1.Wczesniej w kazda niedziele na mszy sw.,a zaraz po niej modlitwa w samotnosci,jeszcze w kosciele. Teraz zero.Cytaty z Biblii dot.malzenstwa ktore jej kiedys wydrukowalem i dalem do poczytania i przemyslenia teraz nazywa per GLODNE KAWALKI.I dialektyka pt.wierze ale nie w Kosciol.
2.Wczesniej ogromna wrazliwosc,nie mowiac o milosci. Teraz wysmiewanie sie wrecz z moich uczuc.
3.Wczesniej byla osoba normalnie uzywajaca alkoholu typu lampka czy dwie wina do kolacji. Teraz zero (obawa przed utrata samokontroli ?).
4.Kiedy powiedziala ze odchodzi,3mce temu,plakalismy oboje,ostatnia noc spedzilismy razem mocno do siebie przytuleni,ale bez sexu,ktorego nie bylo miedzy nami juz wtedy od pol roku. Teraz chlod,lod,ozieblosc,unikanie dotyku nawet dloni na przywitanie.

Co Wy na to ?
Pozdrawiam.
Zbyszek


Jest na to proste wytlumaczenie. Ludzie klamia na poczatku zwiazku. Klamia swoim zachowaniem. Przedstawiaja lepszych, innych siebie. Staraja sie dostosowywac do wymagan partnera. Z biegiem czasu zaczynaja pokazywac PRAWDZIWE oblicze. I wychodzi to najczesciej dopiero po latach. Kiedy ednorfiny w mozgu przestaja dzialac, kiedy mija zauroczenie, kiedy stosunek do partnera jest nacechowany negatywnie.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 17:46   

Nie - to chyba nie jest kłamstwo. Piszę, bo tego doświadczyłam. Może być inaczej - ktoś może być dobry, mówiąc prosto, potem stanie się coś, że jest zły, a potem może znów powrócić na dobrą drogę. Może to brzmi trochę lakonicznie, ale ze mną tak było. Miałam taki okres, że gdy siebie z tych czasów wspomnę, źle mi się robi, jak mogłam być taka podła - jakbym to nie była ja!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 19:07   

Wiem już dużo, wiem też że sama nie radzę sobie z tą wiedzą którą posiadam. Mimo świadomości, nie jestem zdolna do zastosowania w praktyce tego co wiem i dlatego nadal cierpię. Ale wiem też że nie jest prawdą że ludzie kłamią już od początku związku. Bywa jednak tak że coś się dzieje z takim małżonkiem- z naszej winy lub nie z naszej winy ( trzeba przestać się obwiniać bo to nie doprowadzi do nieczego dobrego a wręcz przeciwnie!!!) i zmienia się . Nagle odwraca swoje i nasze życie do góry nogami. Wprost wysadza w powietrze.
Zmienne skrajnie od dawnych przyzwyczajeń, obecne metody życia są uwarunkowane tym że oni chcą się uwolnić od nas. Być może ( z pewnością) są w takim stadium braku możliwości uważanego za normalne myślenia, że wydaje się im że :jak są daleko, nie widzą i nie rozmawiają to nas nie ma. To jest normalna ucieczka- od widoku, próba wywalenia z pamięci bo przeszkadzamy w tym nowym życiu. Sama pamięć o nas przeszkadza. Gdzieś czytałam- jestesmy jak kamienie w rajskim ogrodzie które przeszkadzają w rajskim życiu- bo nie mozna przestac ich omijać i patrzec na nie, bo są. Tylko sobie leżą.
Takie postrzeganie nie jest normalne. Trudno teraz opowiadać czy jest to spowodowane- jeżeli zdradzają to pewnie normalnym ( brutalnie nazwę) pociągiem fizycznym do tej drugiej osoby.
To czemu oczekujecie że nas wysłuchają. Nie są do tego teraz zdolni. Nastawieni są na kogoś innego. A najciekawsze jest to ,że tak jak pisałam- ja to wiem a i tak tez nadal popełniam błędy oczekując że mój mąż zrozumie moje opinie.
Więc proponuję tylko jedno- to mi się udało- nie myślmy dlaczego. Nie myślmy że to nasza wina. W jakiejś części z pewnością. Ale ta nasza "wina" to ZUPEŁNIE INNA WINA.
a ONI DODATKOWO PRÓBUJĄ PRZESUNĄĆ WIĘCEJ TEJ WINY W NASZYM KIERUNKU. Niestety mój mąż chyba też- trzeba więc sobie poradzić również z myślami że nasz współmałżonek okazał się mało oryginalnym w stosunku do całej reszty chodzących po ziemi małżonków.
I nie jest prawda że mnie oszukiwał przez całe wspólne życie. Oszukuje od kilku miesięcy.
I z tym teraz powinnam sobie radzić. I ze sobą.
Pytanie dlaczego jest mało istotne bo życie właśnie postawiło mi nowe zadania.
Szkoda czasu i zdrowia na analizy przyczyn- przynajmniej u niektórych.
U mnie trachnęlo wszystko nagle.
Nie byłam więc przygotowana- afer ŻADNYCH wczesniej- zero.
Teraz natomiast mam tyle problemów ( wy też) że sama nie będę tworzyć jeszcze jednego. Proponuję więc- odpuścić pytanie dlaczego.
Pytań teraz można zadawać setki- ale innych.
Jak przetrwać, czy czekać, jak długo, jak dbać o siebie, czy dbać dla małżonka/małżonki, jak pomagać dzieciom ( jak są), jak się bronić, jak się zachować, jak rozmawiać, czy rozmawiać- sami widzicie- pytań bez liku.
I one są moim zdaniem ważniejsze od - dlaczego?
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 19:26   

usunięte- bo zdublowany
Ostatnio zmieniony przez zuza 2006-05-24, 19:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 19:28   

Do wszystkich którzy wiedzą i pamiętają że popełniali konkretne zaniedbania, które powtarzali przez dłuższy okres czasu: zanim powie się żegnaj- każdy normalny czlowiek stara sie porozmawiac, poprosić, przemówić do rozsądku. Powalczyć o was.

Czy wy czuliście mimo waszych błędów że porzucający was współmałżonek choć przez chwilę powalczył o WAS?
Jeśli tak- to znaczy że wina leży mniej więcej po środku.
Jeśli nie- proponuje korzystac z pierwszej mojej wypowiedzi.

Poczucie własnej wartości, acz uszkodzone wróci. Bo takie teraz mamy ( większość nas).
Trzeba czasu.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 19:41   

Co do wyjątkowości związku - nam się wydawało, że nasz taki jest. Teraz rozpad. Ale to nie znaczy, że ta wyjątkowość nie powróci, a polegać może na tym, że mimo wszystko, będzie dobrze, że mimo zła, przetrwało. To chyba wyjątkowa wyjątkowość. Tak ja myślę. A mąż? Chyba teraz nie. Ale wiem, że stać go na takie myślenie.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 19:53   

Pisałam- w temacie życie po życiu- nie musi ale może byc jeszcze piękniej. Może.

A mój mąż nie walczył. Nawet nie zaczął. Zrezygnował prawie na początku.
Odarł się z tej "fajnej"wyjątkowości sam. Teraz jest wyjątkowy " inaczej".

Ale- uszy do góry. Czas leczy i takie rany.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 20:16   

Mój też nie walczył...Ale były takie momenty, nawet, kiedy była kochanka, czego nie wiedziałam, że widziałam "kropelki" tej wyjątkowości. Było wesele jego brata. Grał na nim - mój mąż. Ja nawet z nim nie zatańczyłam. Dopiero po oczepinach poprosił mnie do tańca. Powiedział wtedy, że niech sobie inni patrzą, że jednak tańczy ze mną, choć powinien grać. Wtedy poczułam tę wyjątkowość - to, że jesteśmy MY, choć i ona już wtedy była - od 4-ech miesięcy. Może jeszcze wtedy była całkiem realna szansa, by ratować to małżeństwo, tylko że ja myślałam, że nasze problemy to moja wina, że robię coś nie tak, nie wzięłam pod uwagę, że jest ta trzecia...
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 20:28   

Hej, Wanboma,
Nie obwiniaj się. Wlaśnie przed tym przestrzegałam w sytuacji jak nie ty jesteś winna.
To jego wina- nie ty znalazłaś sobie zamiennik tylko on.
A żoną, o ile pamiętam ( mam dobrą pamięć- teraz to jak przekleństwo) byłas ( i jesteś) dobrą i kochającą.
 
     
tina
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 20:32   

Teraz też jest całkiem realna szansa na ratowanie. Ja o tej trzeciej nie wiedziałam przez rok. Widziałam, że mąż jest jakiś inny, ale myślałam że to zmęczenie, praca...
Był nawet czas kiedy myślałam że trudno jest jaki jest, nie odzywa się, trudno, tak już widocznie musi być. Szkoda, że nie wiedziałam wtedy tego co wiem teraz, Dobson itd, chociaż i tak ciągle się przekonuję, że wiem jeszcze tak mało, a nawet to o czym wiem tak trudno wprowadzić w życie. No i te pytania - setki to mało, są ich chyba tysiące.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9