Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:17
Jak rozgryżć swojego małżonka ?
Autor Wiadomość
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-26, 08:07   

Anulka
Gratulacje. Od stanowczości - do zwycięstwa.
A mój zawzięty- własnie rano mi zrobił kawke, obudził do pracy i był milutki.
Dlaczego ? Bo wymięka przy mojej STANOWCZOŚCI .
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 07:41   

A mój niestety nie wymięka. Mam wrażenie , że jest coraz gorzej. Jakby zaciął się w sobie "nie chcesz mnie, to ja Ciebie też" . Ale przypilnował dziecko,żebym dostała kwiatek na Dzień Matki. Jego matka nie żyje, zmarła na miesiąc przed naszym ślubem, nawet jej nie poznałam. Wczoraj modliłam się do niej. Aby wstawiła się u Boga za swojego syna i jego rodzinę, czyli nas. Nie wiem, nie było to głupie?
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 11:19   

Dziewczyny , nie odpowiedziałam na eska , a wczoraj poprzez dzieci dostałam od niego caluska . Nigdy tego nie robił. Zawsze w smsach pisał do córki : buziaczki dla ciebie i braciszka . A tym razem ... dla wszystkich . Dzisiaj córka rozmawaila z nim przez telefon i tez kazal ucalowac mamę . A ja twardo - do mnie nic nie pisze - ja też nie . Oj jak to trudno ..Ale skoro taka droga do zwycięstwa .. to chyba dam radę bo mi zależy ..

Agnieszko , w rozpaczy wołamy do wszystkich by nam pomogli . Jeśli serce tak ci dyktuje to chyba nie jest to głupie . Moę też do Aniła Stróża Twojego męża .
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 11:30   

Tak sobie czytam Wasze wypowiedzi i doszłam do wniosku, że chyba jestem w najgorszej sytuacji. Mój mąż w ogóle się nie odzywa. Zero znaku życia. Wpadł na moment w poniedziałek do córeczki, obiecał, że w tygodniu przyjedzie do niej i weźmie na spacer i nic...Ja już chyba muszę zrezygnować - dać sobie na spokój. I tak nic z tego nie będzie. Mój mąż jest bardzo uparty - podejrzewam, że nie zrezygnuje z uczucia do tamtej, tym bardziej, że stawia ją ponad nasze dziecko. On się z tym bardzo dobrze czuje. Nigdy już mnie nie pokocha. Poddaję się.......................
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 12:06   

Wanboma co Ty piszesz ? Poddać się ? No coś Ty ? My tu sie nie poddajemy ! Pamiętaj że po burzy zawsze wychodzi słńce . Sama pisałaś o niektórych zaskakujących cię sytuacjach z mężem kiedy zrobil coś czego Ty sie nie spodziewałaś . teraz upaja się swoim grzechem, pozwól mu na to . Mój mąz tez miał tak iokres w swoim życiu że przez miesiąć nie odwiedzał dzieci i prawe się nie kontaktował ! Ale teraz jest troche lepiej , powolutku ... do celu . Pamiętaj że w oczach Boga liczy się również wytrwałość w swoich prośbach ! Ten czas wykorzystuj dla siebie / doskonalenie wewnętrze - może właśnie dlatego dostajesz ten czas / i dla córeczki . On zatęskni . Zobaczysz . Na nas spoczęła odpowiedzialnośc za naszych małżonków . Trwajmy w modlitwie - to ma sens w oczach Boga .
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 12:27   

Anula, nie wiem, co się dzieje. Wczoraj byłam na Mszy św. o uzdrowienie. Zawsze po niej czuję się gorzej. Podejrzewam, że wtedy właśnie, po takim momencie bliskości z Bogiem, sztan bardziej mnie atakuje. Modlę się na siłę, by nie zwyciężył we mnie. Dziękuję za słowa otuchy.
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 22:25   

Anula, dzięki.
Wanboma, też mam ochotę się poddać. Ale może jeszcze nie teraz? Przecież to nie ucieknie. Jeszcze jeden dzień, tydzień, miesiąc. Poddaj się. Ale nie teraz. Jeszcze zdążysz. A narazie - Daj działać Jezusowi.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 22:38   

To tak dziwnie ze mną jest. Dziś miałam już dosyć tego wszystkiego. Totalne zniechęcenie. Ale w tej chwili jest lepiej - byłam u przyjaciółki, zajęłyśmy się czym innym i przeszło. Wiem, że Jezus działa. To tylko ja tworzę taki pancerz na wszystko, w tym na Niego.
Kiedy przyjechałam od przyjaciółki, zobaczyłam, że wcześniej córeczka zostawiła na stole chleb, który wysechł. Wzięłam go i pomyślałam, że malutka nie schowała go i będziemy musiały jutro jeść "zestarzały". Ale zaraz taka myśl zaświtała, że to wspaniałe, że mam po kim ten chleb chować, że ktoś ze mną jest. I tak mi żal zrobiło się męża, że on nie ma takiej cudownej istotki obok siebie. Dziwne - rano wkurzałam się na nią, że muszę po niej zbierać zabawki, teraz cieszę się, że to robię, bo każda z nich dotknięta malutką rączką mojego kochanego dzieciaczka, słoneczka, które przyświeca mi każdego dnia. Tak mi szkoda męża, że nie dane jest mu przeżywać prawdziwego szczęścia, że jego szczęście jest takie złudne. Chciałabym, aby kiedyś mógł poznać tę radość, którą ja teraz przeżywam.
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 22:45   

NIe dziwne, tylko normalne. Większośc z nas tak ma. Górki i dołki. Nadzieja i zwątpienie.
 
     
Zbyszek,Hiszp.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 23:19   

Dziewczyny,a co ja mam powidziec ?
Przez pierwsze 3 mce od jej wyprowadzki udawalo mi sie wytrzymac co najwyzej tydzien aby do niej nie zadzwonic,ona tylko 1 jedyny raz,wlasnie mija czwarty,caly miesiac bez zadnego kontaktu z jej i mojej strony.Boje sie czy cos z tego jeszcze bedzie.A za miesiac nasza 5 rocznica slubu...Nie chce mi sie juz tak dluzej zyc.Najchetniej bym zasnal i juz sie nie obudzil...
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-27, 23:39   

Zbyszek, nie jesteś osamotniony w tych odczuciach!
Ja jutro mam 7. rocznicę ślubu... i 8. miesiąc odejścia żony... :(
Od 2 miesięcy całkowicie mnie ignoruje. Czuję się jak jakiś przestępca.
Nawet, kiedy mnie spotyka, to traktuje jak powietrze....
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-28, 06:29   

Chłopaki - i ja Was rozumiem. Mój mąż też mnie totalnie ignoruje. Weź i stosuj Dobsona, kiedy jego nie ma, nie pojawia się zupełnie. to takie przykre - kiedy jest rocznica ślubu, a ta druga strona nawet o tym nie pamięta, lub udaje, że nie pamięta. Moja będzie 10 lipca, ale co z tego...Jutro zaś imieniny mojej córeczki, ale pewnie i o tym zapomni...
Zbyszek, czy Wy macie dzieci?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-28, 06:38   

Mateusz, ja wierzę, że Twoja żona da Ci jakiś znak, w związku z rocznicą ślubu. Ja na Twoim miejscu wysłałabym sms-a, takiego krótkiego, niezbyt wylewnego. Jeśli podziękowałaby przynajmniej za niego, to byłby cud.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-28, 07:24   

No to chyba mamy jakis ogolny forumowy kryzys, bo ja tez jetem zniechecona i bardzo meczy mnie to,ze raz wierze,a raz mam wszystkiego dosc. Wczoraj dowiedzialm sie, ze nasze pieklo, w ktorym tkwimy to moja 100%wina,a moj maz nie ma zadnej winy i jest o tym swiecie przekonany. Wiem,ze nie ma co tkwic w takim chorym ukladzie, ale jeszcze probuje, zebym nie wyrzucala sobie, ze nie wykorzystalam wszystkich srodkow, ze moglam jeszcze cos zrobic.
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-28, 08:17   

Wanboma!
Ona dostanie SMS-a o godzinie, kiedy zaczął się nasz ślub 7 lat temu... z treścią przysięgi małżeńskiej... Lecz myślę, iż się nie odezwie. Pewnie będzie miło spędzać czas ze swoim "przyjacielem".

Zosiu!
Takie obarczanie winą drugiej strony przez zdradzających jest standardem. Właśnie Dobson pod koniec swojej książki to opisywał. Oni chcą oczyścić swoje sumienia i jakoś usprawiedliwić swoje zachowanie.
A jeżeli chodzi o stosowanie tej książki, to myślę, że: albo coś pokręciłem..., albo nie do końca (lub nie do każdego) jest ona skuteczna....
Przez pół roku zasypywałem moją żonę SMS-ami, że ją kocham, że pamiętam (inne też były... ;-) ). Nawet zdarzyło się kiedyś, że jak nie wysłałem, to potrafiła zadzwonić z pytaniem, czy już jej nie kocham... :-) przychodziła prawie codziennie do domu, dała się zaprosić na wspólne wyjście, nawet pisała mi kartechki ze słowem "kochanie".
Ale jakieś 2 miesiące temu postanowiłem zamilknąć i poczekać, czy ona się zainteresuje mną... i oseparowała się ode mnie całkowicie! Wręcz traktuje mnie jak powietrze. Zażądała rozwodu, mieszkania...
Oststanio napisałem maila do Jacka Pulikowskiego (autor wielu książek), a on właśnie radził mi, bym pokazywał żonie swoje uczucia... (jak to robiłem 2 miesiące wcześniej). Pewnie prawda leży gdzieś po środku i trzeba umieć wyważyć obie postawy...
Sami zastanówcie się, co się stanie, kiedy obie strony zaczną stosować Dobsona (w dobrej wierze)? Pewnie będą tak się "dystansowały", aż im się nie znudzi... :-( Zresztą, do każdego trzeba podejść indywidualnie. Jeden potrzebuje akurat "terapii wstrząsowej", a inny właśnie ciepła i uczucia.

Pozdrawiam serdecznie!
Mateusz
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 6