Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2006-04-18, 08:58
Rozpad związku trwa
Autor Wiadomość
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-25, 13:36   

Zgadza się - inna płaszczyzna. Ja kiedyś też słuchałam zrozpaczonej koleżanki, z którą byłam naprawdę blisko, gdy opowiadała mi jak ona rodziła, a jej mąż poszedł pić i na "koleżanki". Współczułam jej , ale nie rozumiałam. Cały czas myślałam "jak to dobrze, że ja mam takiego wspaniałego męża, że nie musze przeżywać tego co ona". A teraz? U niej wszystko ok i teraz ona mnie słucha. Ale wiem że dobrze rozumie o czym mówię. Niestety i następna koleżanka też. Co się dzieje na tym świecie?
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-25, 13:43   

"Powstanie" czyli, że idziemy na barykady? :mrgreen:
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-25, 13:50   

Nie to miałam na myśli. Ta moja też miała mocne przejścia, do dziś spłaca mężowskie długi z rozrywek, ale inna rozmowa.My tu rozdrabniamy wszystko na drobny mak.Te same tematy wałkowane na parę możliwych sposobów.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-25, 13:57   

Ależ skąd.
Ja tylko miałam na myśli- odbudowę, remont, renowację , konserwację i tego typu prace odpowiednie na wiosnę. Już założyłam.
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-25, 13:59   

No widzisz , Beata? Co się dzieje na tym świecie
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-29, 16:08   

Oj dziewczyny, dziewczyny...Dziś odkryłam tę stronkę i to w jaki dziwny sposób. Wczoraj poszłam na Mszę o uzdrowienie w moim mieście - mój kolega ksiądz jest egzorcystą. Gdy tak się modliłam, kobieta klęcząca obok spytała czy chcę coś przeczytać - dała mi karteczkę z modlitwą o cud. Przeczytałam i oddałam. Dziś rano szukałam w Internecie jej, wpisałam w wyszukiwarkę "modlitwa o cud" i tak trafiłam na tą stronę. Teraz myślę, że to chyba był cud. Ja już od czterech dni nie odzywam się do "klona" - identyczny jak Wasi. Pewnie bym nie dała rady, ale jak poczytałam to, co piszecie, to myślę, że będzie dobrze - nie będę się odzywać, a reszta - "Co Panie Boże dasz". Przeczytałam fragmenty Dobsona - dzięki Zuza za radę; zamówiłam Dobsona całego i ...żyję. Tylko boję się długiego weekendu, ale może jakoś dam radę. Trzymajcie się!!!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-29, 17:08   

Wanboma,
Dasz radę. Nawet ja daję - a mam tytuł Mistrza Świata Niecierpliwości. Daje się ; rozmawiac po dobsonowsku i spotykac po dobsonowsku .
Tylko potrzeba trochę czasu. No i cały czas jestem czujna- tak dla siebie. Bo wszystko atakuje. Nawet supermarket w czasie samotnych zakupów przypomina że kiedys było inaczej.
Tylko szukam diety tuczącej "bom ci schudła" i wyglądam jak anorektyczna modelka.
Ale trzeba wierzyć że będzie lepiej. Dzisiaj mój klon w czasie wizyty proponował co chwilę jakąś pomoc.
Może takie zachowanie doprowadzi mnie do tego że będzie chciał naprawiać co "spaprał". Póki co czytam o tym jak radzić sobie z samą sobą. Bo tak naprawdę to nie myślałam że muszę wybaczyć prawdziwie coby szansę dać. Jeszcze nie wybaczyłam- niedawno przeczytałam że wybaczać to znaczy nie oczekiwać zadośćuczynienia i chyba pokajania czy tak jakoś to brzmiało. Jak zwał, tak zwał ale gotowa to nie jestem na powrót. Pomijając warunek odseparowania się od nowego obiektu westchnień. Czytałam że takim żalem mogę ja potem spaprać. Póki co nie ma co paprać jeżeli o mnie chodzi. Ale sama widzisz- długa droga przed nami. Więc radzę zbierać siły- teraz czas na egoistyczne podejście do życia.
A jak masz ochotę "popłaksić" to zrób to. Tylko w samotności. I nie opowiadaj już mężowi - rób co chcesz tylko wróć. Jak nie wiesz co masz teraz mówić- to milcz. Tez wymowne.
A nadzieja- zawsze jest. Nawet jak powie że ma gdzieś.
Trzymaj się .
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-30, 00:07   

Ja też tu jestem "nowa" chociaż ze "starym"problemem. Rowalające sie z hukiem małżeństwo, które psuło się stopniowo. Chodze od kilku miesięcy na psychoterapie, gdybym zaczeła chodzić wcześniej na pewno nasze maleznstwo byloby na innym etapie. U nas problemem nie jest kochanka, ale praca mojego męża. Siedzi w niej całymi dniami i nocami. Oczywiscie teraz jak jest tak zle to spedza tam prawie cale swoje zycie. I wlasnie ten brak wspolnie spedzanych chwil, to ze maz byl na kazde zawolanie szefa, to ze nie moglam na niego liczyc po porodzie doprowadzil mnie do szalu, agresji, rozpaczy i wszystkiego co z pewnoscia znacie. Chodząc na psychoterapie staralam sie walczyc o meza, ale tak jestem uzalezniona od jego nastroju, slow, ze tak naprawde nic z tej walki nie wyszlo. Tak jak wy jestem uzalezniona od niego. Od jakiegos czasu nie spotykam sie z nikim, wracam do domu, siedze z coreczka i albo padam na pysk, albo mysle co tu zrobic i zawsze to konczy sie placzem. No wlasnie kiedys , gdy maz widzial,ze placze to bylo mu zal, dzielil ze mna "los" a teraz w tym moim placzu jestem "zalosna histeryczka". Nie wiem czy On mnie jeszcze kocha. Mieszkamy w jego kawalerce,w ktorej jest potwornie ciasno. On nie stara sie o wieksze mieszkanie, bo nie chce ze mna miec nic wspolnego,a z kawalerki to ja mam sie wyniesc itd, itp. Mnostwo innych problemow zwiazanych z kasa, zdrowiem, ale to moze przy innej okazji.
Pod wplywem tego forum zaczelam modlic do sw Judy Tadeusza i odmawiac egzorcyzm. Nurtuje mnie jedno jak to sie stalo, ze w pewnym momencie placz kobiety jest zalosny? Zdalam sobie sprawe,ze ja tez jestem zalosna, ale tak trudno mi wlasnie byc inna. To czekanie na jego pwrot z pracy jest najgorsze, ostatnio juz nie czekam, bo wraca o 3 w nocy i juz spie.
Odpowiedzcie, napiszcie mi cos, prosze.

_zosia_
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-30, 05:14   

Zosia, ja też przez rok czekałam - najpierw do 21, potem 23, potem 3 nad ranem, a czasem do szóstej. Podgrzewałam tysiąc razy smaczny obiadek, bo nie wiedziałam, o której przyjedzie - zazwyczaj miał wyłączony telefon. Siedziałam w oknie, paląc papierosa za papierosem, modląc się. Najpierw miałam pretensje, że tak późno przyjeżdża, potem, kiedy powiedział, że się ze mną dusi, witałam go z uśmiechem, choć wewnątrz byłam kłębkiem nerwów. Tłumaczyłam sobie, że praca, że koledzy....Guzik prawda. Była to dziewczyna. Też chodziłam na psychoterapię i do psychiatry, a mój mąż potem powiedział, że powie to w mojej pracy, to mnie wywalą, że zabierze mi dziecko, bo jestem psychicznie chora.
Płakać już nie mam siły. Dla mego męża mój płacz to szantaż i działa na niego jak płachta na byka.
Wczoraj, kiedy trafiłam na forum, byłam taka szczęśliwa, ale w nocy wydarzyło się coś, co kompletnie mnie załamało - moja koleżanka zadzwoniła do tej trzeciej, choć ją o to nie prosiłam, nagadała na nią; potem do koleżanki zadzwonił mój klon z wrzaskiem - i znając rzeczywistość, dziś pewnie do mnie zadzwoni, żądając rozwodu.
W tej chwili planuję dzień, by nie zwariować - kościół, potem idę z córeczką do cyrku. Potem coś wymyślę.
Zosieńko, trzymaj się! I uważaj na siebie!
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-30, 23:07   

Wanboma tak jak pisałam na dzien dzisiejszy moj maz siedzi w pracy godzinami,a nie u kochanki. A ja mam coraz mniej sily, aby walczyc o to malzenstwo. Jego chwilowe pobyty w domu i tak mnie kompletnie rozwalaja, tym staraniem o niego czuje sie upokorzona, ale chyba jeszcze troche musze powalczyc,a czy w inny sposob niz dotychcas? Nie wiem...
_zosia_
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-01, 20:22   

Przykro mi, ze poza wanbome nikt mi nie odpowiedzial.

_zosia_
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-01, 20:39   

Zosiu,
Płacz jest taki sam. To mąż inaczej go widzi. A nie pisałam bo nie wiem co radzić- zawsze zaczynamy od jednej rady- odseparuj się emocjonalnie od męża. Nie płacz, nie błagaj i nie żal się. U mnie też wydawało się że to praca. Okazała się koleżanka. Być może jest to tylko praca ale jak chcesz go przyciągnąć ( dać sobie szansę) to tak jak my ( zdradzone z koleżankami) musisz się odsunąć. Poczytaj Dobsona- na głównej str. z boku po prawej. I jak zobaczysz że zachowuje się inaczej- jest bardziej "otwarty" to znaczy że to działa. To się nazywa otwieranie drzwi klatki. Bo on tak się czuje. Pytanie dlaczego? jest mało istotne bo ciężko zdobyć na nie odpowiedź.
Ale musisz być konsekwentna. Bo jak "ściągniesz" smycz za mocno lub za szybko to może znowu będzie uciekał. I nikt ci nie powie ile to może potrwać.
Ja w jeden tylko sposób oduczyłam się płakania ( oczywiście po przejściu etapu płakania). Myślę sobie tak: jak za mną latał i zdobywał to mocno się starał. Nie płakałam i nie prosiłam o to. NIKT NIE POTRZEBUJE PŁACZĄCEGO NIESZCZĘŚCIA. To może brutalne ale taka jest prawda w przypadku mojego małżonka. To może pokaż mu swoją inna, zapomnianą przez niego stronę swojej osobowości?

i dodam- wiem że to jest trudne.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-02, 15:33   

No właśnie - ja pamiętam, że kiedy poznałam swego męża, bardzo mu się podobało, że wiecznie się uśmiecham. Teraz nie potrafię. W ogóle stałam się taka zobojętniała - nawet popłakać już nie umiem. Mój klon też za mną przed ślubem latał, teraz lata za "nią" - "staje na głowie", aby z nią być(to jej słowa). Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, bo próbowałam rozwalić ten jego związek i chyba wyszło odwrotnie. Bo ona przestała z nim się spotykać, on zaczął "stawać na głowie", wtedy ona zaczęła nie wytrzymywać, z tego, co wiem, odpisuje na jego sms-y, dzwoni itd, może coś jeszcze - nie wiem i nie chcę wiedzieć. W każdym bądź razie - powiedziała mi, że mogą ją ze szkoły wyrzucić (tak, Zosiu, moja rywalka to jeszcze licealistka), a ona i tak nie przestanie go kochać!!!
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-03, 13:01   

Zosiu, co tam u Ciebie? Zauważyłam, że zbliża się Wasza rocznica ślubu. Co zaplanowałaś?
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-03, 13:05   Nie mam juz siły i nie wiem co robić!!!

Mojego męża nie ma całymi dniami i nocami, więc czy się od niego odseparuje czy nie on i tak tego nie zauwazy. On zamknal sie na maksa w sobie i nie ma ochoty na jakakolwiek zmiane, bo on twierdzi ze to moja wina, ze on ma racje, ze taka ma prace etc. Nie mam juz sily. Wiem tylko,ze to trwanie przy nim mnie niszczy, zaczynam coraz powazniej chorowac, boje sie ze jezeli nie odejde to ta sytuacja mnie wykonczy. Z drugiej strony nie mam kasy na wynajem. Nie wiem jak do niego dotrzec, nie wiem jaka taktyke obrac, bo mam wrazenie,ze juz wszystkiego probowalam, ale to jakby walenie glowa w mur. Moj maz to typ samotnika, bardzo zamkniety w sobie - kiedys bardzo mnie kochal, bardzo, ale ta jego praca, pozne poworoty do domu, nie dotrzymywanie slowa, zwlanie na mnie wszystko - wywolalo we mnie taki poziom agresji,ze ja znacznie przyczynilam sie do obecnej sytuacji. Nie szanowalm meza, wyzywalm go, ale chce to naprawic i staram sie, ale nie moge sama walczyc! Co ja mam zrobic???
Dodam tylko ze nie wspolzyjemy razem od dawna, nie spimy razem, mamy osobne konta (maz zalozyl sobie). Nie powiem ile musze sie powyklocac,zeby mi dal troche kasy, on twierdzi,ze daje na mieszkanie.
_zosia_
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9