Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Terapia małżeńska w czasie i po kryzysie.
Autor Wiadomość
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-26, 11:46   

Misia.. cieszę się :->
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-26, 20:16   kryzys małżenski

Ja już od ponad dwóch lat nie chodze do kościoła.Miałam tyle problemów że przestałam wierzyc w cuda.To mi nic nie pomogło bo i tak mam problemy.Jak mam przekonać kłamce żeby nie kłamał,że to jest złe dla niego i dla innych.Ma facet 30 lat i jest taki no niewiem albo taki głupi albo zagubiony.POMOCY. Chyba na każdego znajdzie się sposób.Dlaczego źli ludzie albo zagubieni boją się dobra.
 
     
mark1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-03, 00:57   Re: kryzys małżenski

dalila9 napisał/a:
Ja już od ponad dwóch lat nie chodze do kościoła.Miałam tyle problemów że przestałam wierzyc w cuda... Chyba na każdego znajdzie się sposób.Dlaczego źli ludzie albo zagubieni boją się dobra.


No właśnie dlaczego boisz sie dobra płynącego od Boga, w modlitwie na Eucharystii z sakramentu pokuty i pojednania, nie bądż dalej zagubiona...Pójdź za Chrystusem za jego głosem, mówie ci opłaca się, On daje łaskę i moc do przezwyciężania wszystkiego złego co może nas spotkać tu na ziemi!
Módl się dalej za męża ale z wiarą, bo aby cud sie ziścił trzeba w niego uwierzyć -zawierzyć Bogu "wiara przenosi góry". Módl sie o prawdę, ale uwaga!!! prawda może czasem bardzo boleć, trwaj i czekaj na cud nie żądaj od Pana aby cud stał sie dziś czy jutro on nadejdzie, może w najmniej oczekiwanej chwili, i nie wyobrażaj sobie tej chwili rozwiązania - Boży plan jest zaskakujący ale zawsze trafny i wspaniały w swej trafności!
A mówie tak dlatego bo sam doświadczyłem i dalej doświadczam czując jak Bóg jest wielki i miłosierny dla mnie grzesznika, obdarzając mnie każdego dnia darami łaski i siły trwania dla mojego małżeństwa w oczekiwaniu na cud, na kolejny cud w moim życiu - cud uzdrowienia mojego małzeństwa.
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-15, 19:37   kryzys małżenski

Wiecie co ja chyba do was nie pasuje.Ja tak nie potrafie mówić o Bogu,nie mam takiej wiary w modlitwy.Ja nawet niewiem czy umie się tak głęboko modlić.Mój mąż z którym mieszkałam po rozwodzie zostawił mnie dla jakiejś małolaty.Kłamca,złodziej,obrzydliwy kręt powiedział że się zmeczył mną,całą sytuacją i chorym dzieckiem.Od trzech miesięcy nie daje mi nawet grosza.Ja nie mam zamiaru się za niego modlić,chce żeby spotkała go za to kara.Czuje do niego obrzydzenie,żal,nienawiść,ale mam chwile ,że płacze dlaczego to zrobił.Nie moge zrozumieć że jest slepy na wszystko,że jego małolata jest ważniejsza od dziecka.
 
     
Mila
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-15, 23:48   

Dalilo, sadzę, że jak najbardziej pasujesz do tego tutaj towarzystwa z forum. Bóg szuka zagubionych owieczek i cieszy się z każdej odnalezionej duszyczki. Nikomu nie obiecał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie, ale każde cierpienie, też ma swój kres. Kiedyś czytałam taką opowieść. Do pustelnika przychodzi mężczyzna i żali się, że stracił pracę, żona od niego odeszła, jest załamany, klęska na każdym odcinku. Pustelnik radzi mu: napisz na kartce "TAK NIE BĘDZIE ZAWSZE"- powieś na widocznym miejscu i czytaj kilka razy dziennie. Minął miesiąc, meżczyzna przychodzi do pustelnika, od drzwi woła : to działa, żona wróciła, pracę odzyskałem, a pustelnik odpowiada mu TAK NIE BĘDZIE ZAWSZE... Sens tej opwieści jest mniej więcej taki, że życie zmienia się, ci co cierpią, niech podniosą głowy, bo nadchodzi przemiana, ci co są szczęśliwi, niech przygotują się, że cierpienie przyjdzie, czasem w najmniej spodziewanym momencie. Takie jest właśnie nasze życie, widocznie tylko w ten sposób można osiągnąć pełnię i życia i człowieczeństwa.
 
     
JAcekP
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-16, 00:10   Re: kryzys małżenski

dalila9 napisał/a:
Ja nie mam zamiaru się za niego modlić,chce żeby spotkała go za to kara.Czuje do niego obrzydzenie,żal,nienawiść,ale mam chwile ,że płacze dlaczego to zrobił.Nie moge zrozumieć że jest slepy na wszystko,że jego małolata jest ważniejsza od dziecka.

Jezus mówi: ,,Błogosławcie i módlcie się za swoich prześladowców''. Nie jest to proste - ale uwierz mi możliwe (na prawdę płynące z serca) - wiem z autopsji. A od wymierzania wszelakich kar jest jeden - WSZECHMOGĄCY!!!!! Uwierz w to mocno a zmieni się Twoje spojrzenie na świat.
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-16, 07:32   kryzys małżenski

Dziękuję wam za wsparcie.Piszecie o tym wszystkim tak spokojnie ,ja jestem za nerwowa,ale nie zawsze tak było.To mój slub był początkiem konca mojego poukładanego zycia.Chodziłam wczesniej do koscioła,nie przeklinałam ,nie martiłam się na zapas,a terz jestem kłębkiem nerwów.Chodze naburmuszona i nic mnie nie cieszy.Wiem powinnam marwic się o córke,pomóc jej w chorobiem i tak robie.Bardzo ja kocham,tylko że leczenie tego mutyzmu tak długo trwa,a mój były opowiada że zrobiłam z dziecka dałna.Jak on tak może,jakim prawem,przecierz tak choroba jest wrodzona po nim.
Ostatnio zmieniony przez dalila9 2007-02-19, 21:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-18, 20:31   

Dalilo, odpisałam na Twój post, ale niestety coś mi go pożarło. Na szczęście inni odpowiedzieli Ci, to co chciałam napisać: pasujesz do nas.
A ja jeszcze rozwinę "niestety psaujesz do nas".

"Ja tak nie potrafie mówić o Bogu,nie mam takiej wiary w modlitwy.Ja nawet niewiem czy umie się tak głęboko modlić."
Każdy z nas przezywał w mniejszym lub większym stopniu, obok kryzysu małżeńskiego, kryzys wiary.

"Od trzech miesięcy nie daje mi nawet grosza."
Z tym musisz sama sobie poradzić i zdecydować, czy oddajesz sprawę do komornika czy nie.

"Ja nie mam zamiaru się za niego modlić,chce żeby spotkała go za to kara."

Nie musisz się za niego modlić. A to że chciałabyś, aby spotkała go kara=pragnienie zadośuczynienia=poczucie sprawiedliwości. I niestety takie uczucia też są normalne w tej nienormalnej sytuacji.

"Czuje do niego obrzydzenie,żal,nienawiść,ale mam chwile ,że płacze dlaczego to zrobił.Nie moge zrozumieć że jest slepy na wszystko,że jego małolata jest ważniejsza od dziecka."
Przykro mi Dalilo, ale to też jest normalne w tej nienormalnej sytuacji. Większość z nas to miała. Takie uczucia wracają, ale z czasem są coraz mniej intwensywne. Po roku czasu miotania się, pojawiło się u mnie coś w rodzaju politowania dla eksia i myslę, że po pewnym czasie przerodzi się to we współczucie, a potem być może uda mi się wybaczyć. Według mojego spowiednika zrobiłam ogromny postęp, bo pojawiła się we mnie chęć przebaczenia. Pamiętaj o jednym, że rzeczywiście prawdą jest, iż negatywne uczucia mają destruktywną moc i niszczą... nas samych, a nie zdradzaczy.

"Piszecie o tym wszystkim tak spokojnie"
Bo przeszliśmy przez te same uczucia, co Ty. Część z nas uporała się w jakimś tam stopniu z negatywnymi uczuciami, ale pytanie "dlaczego on tak" zrobił, jeszcze pewnie przez jakiś czas będzie się plątało po głowie.

"Ja jestem za nerwowa,ale nie zawsze tak było."
Z tego, co opisałaś, nic dziwnego, że stałaś się nerwowa. Przecież nie od spokojnego, poukładanego życia taka się stałaś. Ludzie z powodu mniejszych problemów niż Twoje popadają w deprseję i rozlatują się na kawałki. A Ty? Ty jeszcze działasz, zajmujesz się chorą córką. Twoje dziecko ma szczęście. Mimo że ojciec nie daje mu wsparcia, to ma odpowiedzialną matkę. Wiesz, co się dzieje z rodzinami w obliczu takich kryzysów, jak jedno z rodziców nie okaże się tym bardziej zrównoważonym emocjonalnie, odpowiedzialnym? Same tragedie. Obserwuję i wyciągam wnioski. Jeżeli przynajmniej jedno z rodziców zatroszczy się troskliwie o dzieci, mają one ogromną szansę wyrosnąć na porządnych ludzi. Ty swojemu dziecku dajesz bezpieczeństwo i miłość, poprzez swą troskliwość. Możesz się nie raz wściekać, nie mieć sił, ale dasz radę mimo wściekłości, mimo zmęczenia, bo nie jesteś egoistką.
Pozdrawiam
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-19, 21:25   kryzys małżenski

Ja sama daje sobie rade,co sobie zaplanuje to poprostu to robie,tylko długi i nieprzyjemności zostały i myślę,że jeszcze długoooooo.......nie będę się mogła uwolnić od tego.Pomogłam byłemu spłacić długi i wzięłam na siebie pożyczki,ale od obiecał że też mi pomoże je spłacać,i na tym sie zakończyło.Wiem byłam głupia,ale było minęło.Myślałam że się zmieni.Ale on bez kłopotów i długów nie potrafi żyć jak każdy człowiek bez powietrza.Czy on się zmieni dla tej nowej skoro nikt nigdy nie miał na niego wpływu nawet rodzice i rodzenstwo?
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-20, 16:03   

Cieszę się, że dajesz radę. Mnie też dobrze idzie.
U mnie też zostały długi i nieprzyjemności, ale i tak to nic, co mnie czeka w najbliższej przyszłości. Będę musiała spłacić ex - a to porwa jakieś 20 lat. A niestety facet nie garnie się do płacenia alimentów. Nie chciałabym iść do komornika, ale boję się, że wkrótce będę zmuszona. Nie pociągnę kredytu bankowego na spłatę, kiedy on nie będzie płacił alimentów.
Nie myśl, że tylko Ty spłacałaś długi - ja również. Myślałam, że też coś zrozumie i guzik z pętelką. Ja spłacałam, a on się bawił w tym czasie.

"Ale on bez kłopotów i długów nie potrafi żyć jak każdy człowiek bez powietrza."
Mój też nie potrafi, właśnie narobił następnych. Wprawdzie bezpośrednio mnie to już nie dotyczy, ale pośrednio tak - będzie chciał "wyciągnąć" jak najwięcej od byłej żony i dzieci, a facet nie ma skrupułów.

"Czy on się zmieni dla tej nowej skoro nikt nigdy nie miał na niego wpływu nawet rodzice i rodzenstwo?"
Jakoś mi się nie chce w to wierzyć, że się zmieni nawet dla tej innej.
Jedni mówią, że dorosły czlowiek nie zmienia już swego charakteru, osobowości, zachowanie może trochę tak. Drudzy - ze pod wpływem traumatycznych przeżyć można się zmienić. Jakoś wygląda, że mój tych traumatycznych chyba nie miał, a jeśli jakoweś miał, to się objawiło w tym, że dawne drobne wady wybujały mu się nadmiernie.
Dalilo, ja mam dość. Pasuję, odpoczywam. Przestałam się interesować życiem mojego męża. Mam swoje życie i wiele obowiązków. Nie mam czasu na wieczne rozdzieranie szat. Życie się toczy do przodu, a ja z nim i już nieczęsto spoglądam w przeszłość.
A że jeszcze będę ponosić konsekwencje kryzysu. No cóż - najdroższe są lekcje w szkole życia.
Pozdrawiam
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-21, 07:14   kryzys małżenski

Ja podałam mojego do komornika,nawet jeszcze o ty nie wie.W tym miesiącu nie dał mi ani grosza.Długi też ma nowe,i teraz napewno cierpi bo nie ma kto mu pomóc,ale to już nie moja sprawa.Mam zamiar mu umilić życie ekspresowo,a nie jak on mnie 7 lat.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-21, 08:42   

Dalilo, masz prawo do tego, żeby upominać się o pieniądze dla dziecka, aby zapewnić mu w miarę normalne życie.

Niepokoją mnie Twoje słowa: "Mam zamiar mu umilić życie ekspresowo,a nie jak on mnie 7 lat."

To, co robisz, nie może wypływać z chęci zemsty. To jest bardzo niebezpieczne, nie dla Twojego męża, ale dla Ciebie i Twojej córki. Wystrzegaj się tego. Masz prawo walczyć o swoje, ale nie rób tego pod wpływem złych, niszczących emocji. Takie paskudne emocje prowadzą do rozgoryczenia, zgorzknienia, traci się sens życia, gubi radość.
Ponieważ takie odczucia bardzo mi doskwierały i widziałam jak one niszczą moją psychikę, skupiłam się właśnie na nich. Zaczęłam od tego, że przestałam się nakręcać, a komunikaty ustne i pisemne do męża - mocno cenzurowałam, żeby były neutralne uczuciowo. Facet zdecydowanie się "wyciszył" i przestał głupoty wygadywać, a przez to ja też przestałam się nakręcać.
Robię swoje i tyle. Wiem, że mam doczynienia z patologicznym kłamcą, oszustem, więc unikam go w takim samym stopniu, jakbym unikała takich osób - obcych osób.

Dalilo, nie daj się nakręcać, ale rób swoje.
Pozdrawiam cieplutko
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-21, 15:57   kryzys małżenski

DROGA OLU 2

Nie ma się czym niepokoić,ja wszystko sprawdzam czy jest zgodne z prawem i walcze o swoje.Najlepsze w tym wszystkim jest to,że mój były poprostu nie ma o tym pojęcia,jak i o innych rzeczach.Zawsze mnie okłamywał prosto w oczy,za plecami i mozna powiedzieć,że z każdej strony.Smiał się za moimi plecami ze mnie i w duszy.Zemsta na nim daje mi wiare w siebie,dowartościowuje mnie.Jak zakończe sprawy to odczuje ulge i będe wiedziała,że skoro dałam sobie rade z kłamca to z resztą życia też sobie dam rade.Wierze w to ,że przyjdzie dzien ,że on zapuka do moich drzwi i przeprosi mnie za wszystko i bedzie chciał wrócić,ale ja mimo uczuć do niego jakie jeszcze w sobie mam,nie przyjme go,bo to by oznaczało,że się poddałam.Jeszcze jedno mam zamiar iść w niedziele do Kościoła razem z moją córką,dawno tam nie byłam.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-22, 00:11   

"Nie ma się czym niepokoić,ja wszystko sprawdzam czy jest zgodne z prawem i walcze o swoje."
BRAWO! Masz prawo to robić.

"Najlepsze w tym wszystkim jest to,że mój były poprostu nie ma o tym pojęcia,jak i o innych rzeczach."
I nie musi. U mnie to tak idiotycznie poszło. Nie wiedział tylko o złożeniu o alimentach, a jego zemsta za to, co zrobiłam to awantury, agresja słowna, złożenie pozwu najpierw o rozwód, a potem o rozdzielność. Teraz... najczęściej informuję o tym, co zamierzam. Nie chcę zakłócać spokoju dzieciom. Mnie takie wyładowanie pomogłoby na chwilę, ale odchorowałabym to później z dziećmi, a facet dostałby "pożywkę" dla pokręconego umysłu. Wolę błogi spokój. Szkoda mojej cennej energii, którą mogę spożytkować w bardziej konstruktywny sposób.

"Zemsta na nim daje mi wiare w siebie,dowartościowuje mnie."
Nie szukaj zemsty, tylko sprawiedliwości. Zemsta Cię zniszczy, nie da Ci upragnionego spokoju. Załatw sprawy do końca, tak żeby było Tobie i dziecku dobrze - skup się na sprawach, a nie na facecie. Faceta sobie odpuść.

"Jak zakończe sprawy to odczuje ulge i będe wiedziała,że skoro dałam sobie rade z kłamca to z resztą życia też sobie dam rade."
Nie odczujesz ulgi na długo, potem wrócą wątpliwości. Ty już sobie dajesz radę! Po co Ci taki sposób dowartościowania - poprzez byłego męża?

"Wierze w to ,że przyjdzie dzien ,że on zapuka do moich drzwi i przeprosi mnie za wszystko i bedzie chciał wrócić,ale ja mimo uczuć do niego jakie jeszcze w sobie mam,nie przyjme go,bo to by oznaczało,że się poddałam."

Może się wszystko wydarzyć i może się nic nie wydarzyć, bo zycie pisze lepsze scenariusze niż my. Niczego z góry nie przekreślaj i niczego z góry nie przyjmuj za pewnik.

Spokój Dalilo, za wszelką cenę musisz odzyskać spokój i równowagę emocjonalną, wtedy działaj.

Trzymaj się, dziewczyno! Jak będziesz chciała pogadać, napisz do mnie na prive.
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 17:01   kryzys małżenski

Mila wiesz co tak sobie analizuje przypowieść,którą napisałaś i to ma jakis sens.W przypadku mojego byłego to się sprawdza.On wiecznie jest niezadowolony,ale nie raz sprawia takie wrazenie jakby był zadowolony.To taki dziwny typ człowieka.On ma tak zawsze,w ciagu dnia ma tyle samo z górki jak i pod górke,i tak jest codziennie.Gdzie sie nie pojawi tam zawsze są jakieś kłopoty.Ja to juz niewiem czy on to robi swiadomie,czy nie.Moze jest tak ,że on chciałby pewne rzeczy zrobić ale mu to nigdy nie wychodzi i później zaczyna kłamać.Jego nie jest nikt i nic wstanie zmienic,żadna sytuacja.On jest jak z kamienia.W miejscu gdzie narobi problemów,później omija z daleka.Byłam z nim kiedyś u psychologa i na terapiohipnozie.Po terapii było dobrze 3-4 dni .Tak sie bałam tej jego odmiany,że czekałam kiedy wybuchnie.No i się doczekałam.Miał nie kłamać-a kłamie ,miał byc rodzinny,uczuciowy,kochający mnie,dziecko-znudziło go.A teraz mi mówi że ma nową dziewczyne i nową rodzine.Przeciez on nawet nie wie co to znaczy.Kiedy on zrozumie swoje postepowanie.Już dwa tygodnie dziecko go nie widziało i nawet nie dzwoni.

[ Dodano: 2007-02-25, 19:38 ]
Miałam sen.Przyszedł do mnie mój były ze swoją nową dziewczyną.Ona czuła się jak u siebie,ale mój były kiepsko wyglądał i był przygnebiony bo myslał,że w nowym związku będzie inaczej.Ona zas nie zwracała na niego uwagi.On stał oparty o ściane.Jednak odjechali razem,ale nie jego samochodem tylko zostali przywiezieni.W samochodzie siedziała jakaś kobieta i wyglądała na jej matke i jakaś dziewczyna,a z tego co wiem ona ma siostre.Później miałam dalszy ciąg snu, ale to było z innej beczki ;ja i mój były znowu bylismy razem.Co to znaczy?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8