Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Terapia małżeńska w czasie i po kryzysie.
Autor Wiadomość
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-30, 18:24   

Konrad.
Na pewno warto ratować ten związek.Mam wrażenie , że są to zwykłe problemy kryzysu jaki występuje nierzadko - właśnie w rok czy dwa po ślubie. Te trudności wynikają najczęściej z docierania się temperamentów i charakterów, ze ścierania się osobowości , które nie chcą się do siebie naciągnąć , spowodowane są też oczywiście ulatnianiem się złudzeń. Polecam lekturkę - Denis Sonnet "Aby małżeństwo mogło się powieść ". Mam wrażenie ,ze terapia nie jest tu koniecznością, ale to tylko moje wrażenie.

Misia.
Ja bym w tej sytuacji- jeszcze nie ryzykowała wyprowadzki. Czasem pomaga- a czasem nie.Zgaduj zgadula - gdzie złota kula. Powroty są bardzo trudne. Spróbuj inaczej. Najlepiej by było doprowadzić do szczerej i otwartej rozmowy- choć mam świadomość , że nie zawsze jest to możliwe. Ja podejrzewam , że macie problemy z komunikacją - stąd ta niechęć do siebie , brak porozumienia, złość. Może zacznij zmianę od siebie. Przemilcz wiele słów, zadbaj bardziej o siebie. Poczytaj troszkę lektur o różnicach między kobietami , a mężczyznami. Być może zauważysz to co ja - że nasze zachowania i reakcje to normalka - bo różni nas płeć.
 
     
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 09:46   

Kochani, wlasnie wczoraj kolejny raz probowalam porozmawiac o nas z mezem. Oczywiscie rozmowa skonczyla sie milczeniem bo znow mi zagrozil, ze mi przylozy (oczywiscie uzyl duzo mocniejszych slow). Maz ciagle mi powtarza, ze nie chce mnie sluchac, albo chce z nim byc albo nie. Przez dwa lata ja wysluchiwalam tego co on mial na moj temat do powiedzenia, tzn. tylko wyzwiska odnosnie mojego pochodzenia, sytuacji rodzinnej (tata jest alkoholikiem), upokorzenia nawet w obecnosci innych ludzi. Juz dwa razy zdobyl sie na odwage aby mnie uderzyc (raz w domu moich rodzicow). Widze, ze on ma jakis problem i nie potrafi sobie z nim poradzic, a jako mezczyzna przeciez nie moze byc miekki. Dramat zaczal sie stosunkowo niedawno, odkad moj maz zaczal o naszych problemach opowiadac swoim rodzicom. Oni od tego momentu strasznie mi dokuczaja i tak naprawde to oni tocza walke o przetrwanie naszego malzenstwa a nie moj maz. Juz wiele przykrych slow pod moim adresem uslyszalam z ich ust i dluzej nie potrafie tego sluchac. Oni caly czas dyktuja synowi jak powinien sie zachowac w danej sytuacji i co powiedziec. On jest jak choragiewka na wietrze, gdzie rodzice dmuchna tam on leci. Dla mnie to jest bardzo trudna sytuacja, poniewaz od 5 lat mieszkamy w Paryzu i jego rodzice sa blisko nas. Do tej pory moj maz nie podjal jeszcze zadnej samodzielnej decyzji, wszystko robi pod przewodnictwem rodzicow i po uprzedniej konsultacji z nimi. Teraz doszedl jeszcze nowy problem, poniewaz ja od sierpnia pracuje w biurze firmy budowlanej, znam biegle jezyk francuski i nie pytam ich o zdanie przy podejmowaniu jakich kolwiek decyzji. Tesciowie nie moga sabie poradzic z tym, ze stalam sie niezalezna i nie moga mi narzucac wlasnej woli. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzic, bo do tej pory siedzialam w kacie i plakalam, wiec bylam szanowana przez nich i maz byl zadowolony, ze mu sluze. Teraz zaczelam czegos od siebie wymagac i postanowilam wyjsc z tego kokonu, a to niespodobalo sie ani mezowi , ani jego rodzicom.
Prosze pomozcie mi, tocze wewnetrzna walke z sama soba i nie mam juz sil. Staram sie usmiechac i nie pokazywac bolu na zewnatrz, ale to jest naprawde trudne. Mam tylko nadzieje, ze Bog mnie slyszy i doczekam dnia kiedy wskaze mi wlasciwa droge.
 
     
Konrad
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 12:20   

Beato,

Dziękuje za ciepłe słowa. Wczoraj wieczorem po powrocie do domu odbyła się długa rozmowa - jeszcze potrafimy ją prowadzić w miarę normalny sposób. Powiedziałem mojej żonie co mi przeszkadza i czego oczekuje od niej. Oczywiście nie obyło się bez słów krytyki. Najgorsze jest to, że moja żona zawsze wskazuje, że winnym jestem Ja. Oczywiście w takim przypadku ja staram się wskazać, że tak do końca nie jest. Moja słowa jednak odbierane są z agresją- znów siebie wybielasz - tak mówi moja żona. Dziś słońce wyszło za chmur mam nadzieje, że będzie świecić dłużej parę dni jak to miało miejsce do tej pory. Książkę właśnie kupiłem :)

Misia

Nie jestem może terapeutą ale jedna rzecz nie jest dla mnie akceptowalna - bicie kobiety. Moja żona czasami w ferworze walki łapie mnie za tzw. szmaty ale moja ręka jeszcze nigdy się podniosła - i mam nadzieje, że tak zostanie.
Cieszę się, że stałaś się niezależna !!!! To jest pierwszy krok do pokazania - NIE JESTEM GĄSKĄ ! To co ja bym zrobił:
- fryzjer
- kosmetyczka
- kupno fajnego ciucha

Niech widzi ci traci - jako face powiem, że to dla nas ważne. Może trzeba mu otworzyć oczy !
 
     
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 14:15   

Konrad, wielkie dzieki za te cieple slowa. Wlasnie niedawno zmienilam zupelnie swoj wyglad, obcielam na krotko wlosy schudlam chyba ze 4 kilo i nigdy nie zapominam o makijazu. Wszyscy wokol mnie juz dostrzegli te zmiane, oczywiscie sa nia zachwyceni i mowia, ze super wygladam. Ja zrobilam to dla samej siebie, dla lepszego samopoczucia, a jak odbiera to moj maz???
Ja wciaz sadze ze nie szata zdobi czlowieka, ale skoro Ty jako mezczyzna mowisz mi, ze w zyciu taka zmiana jest potrzebna to bardzo Ci za to dziekuje. Ja tak bardzo go kocham, ze jestem w stanie naciagnac na siebie zwykly worek jesli mu na tym zalezy, ale moja obecna praca i kontakty z innymi ludzmi mi na to nie pozwalaja.
Mam taki metlki w glowie, czy powinnam z czegos zrezygnowac? A moze cos udowodnic? Czy w nieskonczonosc milczec i czekac az sytuacja sama sie wylkaruje? Jesli w ogole sie wyklaruje. Boze miej mnie w swojej opiece.
 
     
Konrad
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-02, 13:04   

hmmm wiesz Misia, u facetow jest tak: na poczatku sa zachwyceniu swoja kobieta, pozniej jakos mniej bo maja ja kazdego dnia. I tu jest rola kobiety - oczywiscie to jest moje zdanie - zmienic cos, wyglad np: jak ma proste wslony to zrobic loki, zmienic cieple dresy do snu na seksowna bielizne, jak nie gotowala - zrobic dobra kolacje w weekend ze swiecami. Co to da.... a w oczach faceta pojawia sie inna kobieta, zaczyna go fascynowac, a on jak to facet - musza ja zdobyc na nowo.
Oczywiscie bym nie był posadzony o jednostronnosc to samo dotyczy facetow. Nie bral kobiety do teatru - niech ja zaskoczy i w niedziele wreczy jej bilety, nie daje kwiatow ? zawsze mozna zrobic to poczta kwiatowa np. do pracy !

oczywiscie przykladow tu mamy wiele, chce pokazac tylko ze nie ma nic gorszego niz monotonia w zwiazku i zyciu.

Więc GRATULACJE za wprowadzenie zmian !!! i oczywiscie za ODWAGE.
 
     
marta o.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-10, 17:27   

Piszęodnośnie terapii małzeńskiej. Ciekawa rzecz, ale psychologowie orzekli, że na razie ja i mój mąż potrzebujemy oddzielnych terapii indywidualnych a dopiero potem małżeńskiej. Dlaczego? Czy ktoś tak miał?
 
     
Grażynka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-10, 18:31   

Bywa tak dość często. U mnie mąż wymagał oddzielnej. Nic z tego nie wyszło, ale to już inna bajka...
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-16, 13:55   

Jestem mężatką już 8lat.Mam pięcioletnią córkę,która jest chora na mutyzm,ale od trzech lat jestem po rozwodzie.Pisze w ten sposób bo bo mimo że jesteśmy po rozwodzie to mieszkamy razem,u moich rodziców.Wyszłam za mąż za kłamce.Wcześniej o tym nie wiedziałam ,chodziłam z nim rok,potem ślub,ale wszystko było z miłości,a nie z przymusu.Wszystko wyszło po ślubie.Okazało się że u nich wszyscy kłamią.Myślałam że się zmieni,tłumaczyłam,płakałam.Co ja mam zrobić,czy jest jakieś lekarstwo,sposób na kłamce.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-16, 15:40   

Na patologicznego kłamcę, niestety, nie ma lekarstwa. Też miałam męża patologicznego kłamcę i też jestem po rozwodzie. Przeczytałam masę książek i na to nie ma lekarstwa. No bo ile razy można doprowadzać do knfrontacji? Albo trzeba polubić albo zwiwać przed takimi ludźmi.
Pozdrawiam
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-16, 19:35   kryzys małżenski

A jak teraz jest między twoim byłym męzem a tobą.Kontaktujecie się ze sobą.On ma nową rodzinę,a u ciebie jak jest.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-19, 12:12   

Kontakty bardzo sporadyczne. Prawie zero rozmów. Ja informuję go o korespondencji, a on nie o alimentach. Płaci mniej niż połowę mniej więcej 2 tyg. po terminie. Obecnie nie interesuję się eksiem i tak naprawdę to nie wiem, co u niego.
Na razie chyba nie jest w oficjalnym związku, ale dalej ponoć mocno wspiera kochnkę/koleżankę. Od dzieci i mnie trzyma się z daleka. Nie pomaga, nie przychodzi, nie dzwoni. Ja także nie dzwonię, nie dążę do kontaktu - wręcz przeciwnie.
Wszelkie próby zbliżenia go do dzieci i dzieci do niego spełzły na niczym, więc te sprawy zostawiłam w spokoju.
Pozdrawiam

P.S. Więcej napisałam w odpowiedzi na Twój list.

[ Dodano: 2007-01-19, 14:17 ]
Dalilo9, odpisałam na prive. Moja odpowiedź jeszcze tkwi w skrzynce wiadomości do wysłania, a więc jej jeszcze nie otrzymałaś. Spróbuj się wylogować i zalogować jeszcze raz może wiadomość wreszcie polezie do Ciebie.
Pozdrawiam
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-22, 21:49   kryzys małżenski

Tamto już przeczytałam ,znalazłam jakoś.Wielkie dzięki.
 
     
mark1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-24, 00:54   

Przemiłe koleżanki!!!
Moja żona znalazła sposób na kłamce, notorycznego i niedoścignionego fałszywca, zakłamanego typa z pod ciemnej gwiazdy, ta kobieta o niezwykłej sile po prostu modliła sie o prawde, o to aby ją zobaczyć iusłyszeć, otrzymała to o co prosiłą!!! Czasem jednak prawda taka boli tak mocno, że nie mozemy je po ludzku znieść, przerasta nasze mozliwości emocjonalne, tu znowu potrzebna jest modlitwa i ciągły związek z Bogiem dawcą Prawdy, jedynej Prawdy!

Człowiek, który swego czasu budził się i zasypiał z kłamstwem na ustach, a który dziś walczy z uporem i determinacją o Prawde właśnie, nosi moje imię i nazwisko!
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-24, 08:14   

Jednym słowem Mark1 "Prawda nas wyzwoli, ale nikt nie powiedział, że Prawda nie boli"..
Mark, dzięki za świadectwo.
Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem, i Bramą do Boga.
Ważne, aby o tym zawsze pamiętać i nigdy nie odłączać się od Chrystusa !
 
     
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-26, 11:20   

Wracam do Was po dosc dlugiej przerwie. Z internetu korzystam tylko w pracy wiec nie moge pisac kiedy chce, tylko wtedy, kiedy moge. Dlatego moje posty nie sa regularne i pisze o swoim zyciu pod roznymi "tytulami". Mam jednak nadzieje, ze stali rozmowcy tego forum przypominaja sobie moja historie i znaja tresc poprzednich postow. Od ostatniej mojej wypowiedzi wiele sie wydazylo. Chcialabym wszystko Wam opisac, ale nie moge sobie na to pozwolic. Przedstawie Wam w kilku zdaniach obecna sytuacje. Otoz po bolu i rozterkach serca zwiazanych z odejsciem meza nastapila wielka radosc. Wrocil po 3 tygodniowej nieobecnosci i znow tworzylismy szczesliwa rodzine. Bylo to w pieknym okresie, bo tuz przed swietami Bozego Narodzenia. Wszyscy bylismy spokojni, radosni i spragnieni milosci. Zebyscie widzieli zachowanie naszego synka na widok taty. Nie odstepowal go na krok, zsypywal pocalunkami i ciagle chcial przytulac. To byl taki piekny widok, tyle milosci i czulosci w meskim wykonaniu. Maz plakal ze szczescia... Te chwile nie trwaly jednak dlugo, bo zaledwie tydzien. Swieta spedzilismy razem i byly one dla nas bardzo wazne, poniewaz pierwszy raz organizowalismy je u nas. Wigilia byla taka piekna, przyjechali moi rodzice z Polski i zaprosilismy tesciow. Nikt nie wracal do starych ran i wszyscy cieszyli sie chwila. Taka sielanka trwala do Sylwestra. Wtedy to maz powiedzial mi, ze jestesmy zaproszeni na urodziny corki jego kuzynki. Dlugo zastanawialam sie nad pojsciem poniewaz nie czuje sie zbyt dobrze w tym gronie rodziny, ale o tym musialabym napisac kolejny post. Tam panuje wielka patologia i ja nie jestem lubiana poniewaz wyrozniam sie w "tlumie". Kiedys nawet jedna z cioc chciala mnie pobic - "poniewaz ja jestem wyksztalcona i dobrze ulozona i pewnie nie rozumiem co to znaczy niezdana matura, nieslubne dzieci, itd..."
Jednak zdecydowalam sie pojsc, bo chcialam kazda chwile spedzac z mezem. Wczesniej uzgodnilismy, ze pojedziemy tam tylko na 2 - 3 godziny a potem wracamy do domu swietowac zakonczenie starego Roku i powitanie Nowego w gronie mojej rodziny, tzn. rodzice i siostra. Wszystko jednak potoczylo sie inaczej, maz przebywajac w gronie wlasnej rodziny zupelnie zapomnial o otaczajacej go rzeczywistosci. Nie chcial juz ze mna i z dzieckiem wrocic do domu, postanowil Sylwestra spedzic ze swoimi rodzicami i reszta rodziny. Od tamtego wieczoru znow wszystko sie popsulo. Moi rodzice nie wytrzymali napiecia i przestali sie do niego odzywac. Za kilka dni dni powstal konflikt miedzy moja mama a mezem i on znow wyprowadzil sie do swoich rodzicow. Moja mama powiedziela mi, ze bardzo chcialaby by nam pomoc ale nie moze dluzej trwac w takiej atmosferze i chce wracac do domu. Przede mna pojawil sie kolejny problem - brak opieki do dziecka i brak pieniedzy na nianie. Postanowilam wiec powaznie porozmawiac z mezm i raz na zawsze skonczyc z ta dzicinada. Tej rozmowie przysluchiwal sie jego tata a moj tesc. Zapytalam wprost: jak widzi nasze dalsze zycie? Czy ja mam dalej radzic sobie sama z problemami a on bedzie pod skrzydelkiem swojej mamy czy wraca do domu i jest mezem i ojcem na jakiego przystalo. Odpowiedzial, ze nie wroci dopoki beda tam moi rodzice. Moja decyzja byla szybka: jesli znajdziesz nianie do dziecka moi rodzice odjezdzaja. I tak sie stalo, wszystko w przeciagu kilku dni. Moi rodzice odjechali do Polski, synek ma nowa opiekunke a my jestesmy razem. Tylko to wszystko jest takie sztuczne, smiejemy sie, zartujemy, jemy wspolne posilki, ale ja wciaz czuje, ze cos nad nami wisi. Rozmawiamy ze soba na bardzo lekkie tematy, typu jak minal dzien. Wyczuwalny jest dystans miedzy nami oraz i brak pelnej szczerosci i zaufania.
Tak bardzo chcialabym o tym wszystkim zapomniec i zyc tak jak kiedys. To bardzo trudne dla mnie, ale staram sie nad soba panowac. Pomaga mi w tym krucjata w obronie malzenstw sakramentalnych, ktora traktuje jako szczegolny prezent jaki dostalam od Was - ludzi zwyczajnych jak jak i borykajacych sie z tymi samymi problemami. Odmawiam ja codziennie, wyciszam sie i cierpliwie czekam. Ufam Milosiernemu, ze kiedys moj szept do niego dotrze i bedzie wysluchany.
Jednoczesnie modle sie za Was i dziekuje Panu, ze postawil Was na mojej drodze.
Pozrdawiam goraco i prosze o modlitwe.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 8