Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
I co teraz?
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 16:51   

więc może Twoja krzywda jest tą drugą krzywdą, potrzebną....
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 18:15   

Elu, jeśli czytałaś moje posty - moje cierpienie jest akurat tym pierwszym - ja "płacę" za grzechy - tego akurat jestem pewna. Dlatego mam nadzieję, że mąż powróci. Ja, niestety, pierwsza zawiniłam, ale on nie dał mi szansy na naprawę. To, co on robi, to konsekwencja mojego działania, mojego grzechu. Teraz dopiero czuję to, co on czuł. Cierpiał bardzo, gdy ja "upajałam się" życiem. Tylko że ja nie złożyłam pozwu, on być może jeszcze nie, ale myślę, że to kwestia czasu. Choć ja też już miałam pozew napisany. Kiedy wcześniej mąż się wyprowadził, napisałam pozew i powiedziałam mu, że wyślę. Chciałam w ten sposób zobaczyć, czy on będzie walczył, czy nie, chciałam go sprowokować do powrotu. Ale nigdy go nie wysłałam. Teraz widzę, jak to musiało go boleć. Jeszcze niedawno powiedział mi, kiedy mówił o rozwodzie, a ja prosiłam, by nie składał:"Teraz wiesz, co czułem". Pytałam go wówczas, dlaczego wtedy nie walczył, nie prosił, bym tego nie robiła. Ale ja to wiem. Miał na tyle godności, że nie chciał prosić, dał mi wolny wybór. Mój mąż to mądry człowiek. Dlatego go szanuję. Dlatego znoszę swoją pokutę. I dlatego jestem pewna, że moje cierpienie jest po to, bym zrozumiała, bym wreszcie dorosła. Wydaje mi się, że mój rozwój już nastąpił, ale może to jeszcze za mało.
Przed chwilą był mąż - przywiózł pieniądze. Był bardzo krótko - pobawił się z córką i pojechał. Ale ja jestem z siebie dumna - rozmawiałam z nim normalnie, spokojnie. Poczułam się tak, jakby on z nami mieszkał. On też był taki spokojny. Dzięki Bogu, nic nie mówił o rozwodzie, ani o naszych sprawach. I dobrze, to dodaje mi nadziei. I nawet spojrzał na mnie, kiedy do niego mówiłam. Zawsze kryje wzrok.
Nie wiem, czy kiedyś wróci - chcę tego bardzo. Ale jestem z siebie dumna, z tego, że pojęłam sens swego cierpienia i że je znoszę. Gdyby Bóg nie zesłał mi cierpienia, byłabym uboga w sensie wiary, dlatego dziękuję Mu za nie.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 18:27   

...i w tym momencie: jeśli Twoja miłość jest cierpieniem /a jest/ jest już tym drugim...
/bo w pewnym momencie już nie cierpisz za grzechy, tylko dla oczyszczenia/
tak to odbieram i czuję po przeczytaniu o Twoim życiu
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 18:36   

"Utrata rozsądku w grzechu polega między innymi na tym, iż człowiek będąc głęboko wierzącym, zapomina o najprostszych i jednocześnie najbardziej podstawowych prawdach wiary: o tym, że jego życie wyszło od Boga i do Niego zmierza, iż jesteśmy przed Bogiem odpowiedzialni, że On wszystko widzi itp. Ponieważ człowiek sam nie potrafi zdystansować się od swojego grzechu, dlatego dla odzyskania rozsądku przez grzesznika, potrzebne jest Boże wezwanie, Boże napomnienie" - takie słowa ks. Augustyna właśnie przeczytałam. I to jest to, co ja teraz przechodzę.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 18:41   

"Grzech rani Boga, gdyż rani samego grzesznika, którego Bóg kocha miłością nieskończoną. Wiele naszych cierpień fizycznych, psychicznych i duchowych jest owocem życia w namiętnościach, w grzechach." - i jeszcze to.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 19:09   

Wanboma kazdy z nas jest grzesznikiem, nie mozliwe zeby Bog zsylal tyle cierpienia za Twe grzeczy, ja tez jestem grzesznikiem i to wielkim, Bog jest Milosierny, czytalam o tym ostatnio, ze Bog czesto jawi sie Nam jako Ktos bardzo surowy i krytyczny, a jest przeciez pelen Milosierdzia, wybacza Nam w sakramencie pokuty, Ty sie nawrocilas jak piszesz, i zrozumialas, teraz laska uzdrowienia musi dotknac Twego meza, i to juz sprawa walki Dobra ze Zlem jaka sie dokonuje pewnie w jego sercu.
Wydaje mi sie, ze zbyt wiele i za duzo sobie wyrzucasz, czy jest taka Twa wina ktora by usprawiedliwila zdrade, uwierz mi, nie ma!
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 19:17   

Mnie maz wyrzucal wiele moich win, moze niewiele, a "tylko" 2 czy 3- smieszne to, ale prawdziwe- z powodu ktorych mnie zdradzil, oto co mowi ks. J Augustyn na to:
Wytykanie ludziom ich winy jest znakiem, że nie przyjęliśmy jeszcze pełnej odpowiedzialności za nasze życie. Jeżeli ktoś z nas jest nieszczęśliwy, to przede wszystkim nie dlatego, iż został skrzywdzony, ale dlatego, iż nie chciał wziąć pełnej odpowiedzialności za takie życie - takie, jakie ono jest w danej chwili, niezależnie od zranień, krzywd i ciężkich warunków, w jakich żyliśmy i żyjemy.
Warto sobie te slowa wbic do glowy, wyryc w sercu, i pozbyc sie roli ofiary, w koncu sobie tez trzeba wybaczyc wszystko, aby potrafic wybaczyc drugiemu czlowiekowi.
 
     
Mila
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 19:24   

Często w waszych wypowiedziach wyczuwa się niecierpliwość : czy wróci, kiedy wróci, czy ma świadomość, że skrzywdził, że cierpię ja czy też cierpią dzieci. Otóż moje drogie dziewczyny zdradzacz nie ma świadomości że skrzywdził żonę i dzieci. Myśli tylko i wyłącznie o sobie. Uważa, że ma prawo do "szczęścia". A najbardziej by się rozgrzeszył gdyby zdradzona też poszukała sobie nowego partnera. Czy kiedyś zrozumie co zrobił? Tak, na pewno, ale dopóki będzie mu się układało z kochanką, zdrowie dopisze, bądźcie pewne, że nawet nie pomyśli o rodzinie i będzie robił wszystko by o niej zapomnieć z nieodwiedzaniem dzieci włącznie. Co może zmienić takiego delikwenta?
1.cud (niestety, rzadko się zdarza)
2.osobiste cierpienie- to tak, może zmusić do myślenia, ale na to moje kochane czasem trzeba czekać bardzo długo, a nawet można się nie doczekać. To jest moje zdanie, ale oczywiście można się ze mną nie zgadzać.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 19:46   

A ja bym sie zgodzila co do tego "rozgrzeszenia", kilka razy slyszalam slowa " i na pewno ulozysz sobie zycie (...) znajdziesz kogos", bleeeee......to mnie tylko irytowalo.....
- nie wiem, czy cud sie czesto czy rzadko zdarza, ale jestem potwierdzeniem, ze sie zdarza :-)
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 19:57   

Tosiu, mój mąż też mówił, że sobie będę mogła stosować swoje nowe podejście do życia, ale nie z nim. Dał mi pełne przyzwolenie na układanie życia po swojemu - on robi, co chce i ja mogę robić, co chcę.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 20:33   

wanboma napisał/a:
Elu, jeśli czytałaś moje posty - moje cierpienie jest akurat tym pierwszym - ja "płacę" za grzechy - tego akurat jestem pewna


Nie wiem, czy akurat można to tak ująć. Przecież cierpi razem z Tobą córeczka, a jej cierpienie niewątpliwie nie jest cierpieniem za swoje grzechy, bo ona jeszcze nie popełnia grzechów.
...więc może jednak nie cierpisz za swoje grzechy.
Dowiesz się, ale to będzie już w Niebie... :)
Modlę się za Ciebie! Bądź silna, pozdrawiam.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 20:44   

Dzięki Elu. Tak już jest, że dzieci cierpią za grzechy swoich rodziców....
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 22:27   

Wanboma, gdyby dzieci cierpiały za grzechy rodziców, nie byłoby Świętych w Niebie, a oni mieli rodziców-ludzi!
Wanboma, dzięki Tobie Twoja córcia NIE MUSI cierpieć za grzechy rodziców.
Wiesz jak? Naucz ją żyć z Bogiem, z dobrym Ojcem. /Bóg jest Ojcem, a Ojciec wie najlepiej co potrzeba, zwłaszcza taki Ojciec-wszechwiedzący/
Już Ci kiedyś pisałam ujrzysz cuda, zaufaj w to, co piszę.
U j r z y s z CUDA.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-15, 22:24   

Cuda widzę. już cudem jest, że trwam, choć wydawało mi się to przedtem niemożliwe. staram się, aby, mimo wszystko, moja córka nie czuła braku ojca, ale czuje i to bardzo. Kiedy tatuś przyjeżdża, przylepia się do niego, a kiedy wychodzi, wyje z rozpaczy. czy mam jemu w ogóle zakazać tych wizyt? Może wówczas by dziecko zapomniało. Ona z taką zaciekłością broni taty, nie pozwala, by coś złego na niego powiedzieć. Co robić? Jak dać jej szczęście?
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-20, 18:26   

Chciałam cos napisać odnośnie tego że kochalam się z mężem. Niekórzy mnir tu skrytykowali i mieli racje a niektórzy pochwalili moje postępowanie i też mieli racje. Na dzień dzisiejszy wiem że drugi raz tego nie zrobie bez jakich kolwiek kroków naprzód ze strony męża ale z drugiej strony tak jak napisal Tadeusz mój mąz stal się bardziej otwarty dzisiaj pierwszy raz mi powiedział ze tęskni za dziećmi nie tylko za starszym ale też za mnalutkim a w niedziele byliśmy wszyscy razem na spacerku.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8