Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
I co teraz?
Autor Wiadomość
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 05:52   

Może to żle,może dobrze,ale wydaje mi się,że tak właśnie ma być,że mój syn na tyle już rozumuje,że on nie chce mieć nic wspólnego z kochanką mojego męża,mówi,że się jej brzydzi,że jej nienawidzi.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 06:17   

To normalna reakcja, choć chyba nie jest dobra...
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 11:43   

Dzisiaj porozmawiałam z mężempoważnie na temat tego co sie stalo w czwartek, unikał rozmowy na ten temat. Wysłałam mu sms że myslalam że to dla niego chociaz cos znaczyło odrazu do mnie zadzwonił rozmawialismy dobre 30 min tak jak kiedyś. Powiedział że to że "kochaliśmy się " nie znaczy że on zaraz wróci że nie żałuje tego co zrobilismy i nie ma żadnych wyrzutów sumienia w stosunku do niej i gdyby mógł zrobił by top jeszcze raz że było mu bardzo dobrze ze mną ale nie może mi powiedziec jeszce czy mnie kocha. Powiedzialam mu że teraz napewno jest szczęśliwy powiedzial tak jest bo ma wolnośc może wstać do pracy nie musi się niczym przejmować może wrócic z pracy kiedy tylko chce. On odszedł nie z powodu tej kobiety tylko z powodu obowiązków on nie dorósł do roli bycia ojcem i mężem ona jest bo nie miał gdzie mieszkać tak mi powiedzial. Powiedzial że do krakowa sie w końcu wyprowadza definitywnie na następny tydzień i że u niego w mieszkaniu palic siię nie będzie (mój synek ma uczulenie na dym papierosowy a ona pali). Powiedział tez że pary po takich przejściach sie przecież schodzą i albo są razem albo nie on to sam powiedział . Ale to żeby wrócił wymaga dużo czasu i cierpliwości z mojej strony i dużo modlitwy dużo. Najgorsze jest to że on z nią wyjeżdźa na ten długi weekend. Pocieszające jest to że zaczyna zuważać moje uczucia jak ja się z tym czuje że wogóle chciał ze mną rozmawiać. Znajoma mi powiedziała że jak ostanio tam u nich był to na mnie nigdy nie powiedział źle ale o niej źle się wyrażał. To powiedzcie dlaczego on jest z nią a nie zemną skoro on nie jest z nią szczęśliwy i nie mówi o niej dobrze ja już sama nie wiem?
 
     
Elaka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 11:56   

Madzia - diagnoza jedna: kryzys wieku sredniego połączony z kryzysem małżeńskim. U mnie jest tak samo, tyle że jeszcze nie mieszkamy osobno. Ale dwoje malutkich dzieci jest tylko na mojej głowie. Rano najważniejsze dla niego jest wstać, wyjść pobiegać i po biegach na 10 minut zostaje z nimi sam. To jest cała jego odpowiedzialność za dzieci. Wieczorami wraca jak już śpią. I mówi, że mu z tym dobrze. I widzę, że mu z tym dobrze. Inne kobiety to uzupełnienie, to efekt kryzysu, a nie przyczyna. Dlaczego dzisiejsi mężczyźni są tacy słabi i nieodpowiedzialni? Przecież marzyli o tych dzieciach, o tuptaniu malutkich nóżek - gdzie to się teraz podziało? Jedynie gdy wymuszę na nim pozostanie w domu z dziećmi, bo ja mam jakieś plany, to przychodzi i zostaje. :roll:
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 12:27   

masz racje że to jest kryzys wieku sredniego ale mam nadzieje że te kryzysy kiedys przechodzą.
 
     
Elaka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 12:29   

No pewnie.:))))))) Widziałaś kiedyś nastolatka wiecznie pozostającego w kryzysie wieku młodzieńczego?
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 12:33   

Dzięki za pocieszenie ale nie wiadomo czy akurat będzie chcial wrócić do nas i ile czasu mu to zajmie za misiąc kończy 30
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 12:37   

Ale mysle że jeżeli go pociągam i już sam nie wie co do mnie czuje to może też jest jakiś znak.
 
     
Elaka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 12:44   

O, to za wcześnie na kryzys wieku średniego. Mój ksiązkowo - ma 35 lat. Też tak myślę, że to jakiś znak u Ciebie. Ja nawet sobie pozapisywałam w kalendarzyku wszystkie takie oznaki niepewności mojego męża. Mówił tak samo. Może się odrodzi, ale nie wiem czy i kiedy, jeszcze nie teraz, za dużo złego się porobiło, i takie tam. Miotają się. Ktoś wcześniej w jakimś poście napisał, że miłość małżeńska tak łatwo nie wygasa, ale i nie tak łatwo ją odbudować. Może i dobrze, że odpoczywacie od siebie, a raczej on odpoczywa, bo Tobie to do szczęścia nie jest chyba potrzebne. U mnie nadchodzące lato też będzie okresem rozłąki - on ma pracę na wyjeździe, ja bede wyjeżdżać jak on bedzie wracał. Może to coś da. Chyba że tam odnajdzie "swoją bratnią duszę" - i takie ryzyko istnieje, nieprawdaż?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 12:53   

Madziu, mój mąż też ma 30 lat. Może to jest właśnie okres zawirowań. Może kiedy w listopadzie skończy 31, coś w jego myśleniu się zmiani. Do tego czasu chyba zapomnimy o sobie...
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 13:52   

Gdzieś czytalam że wiek 30 to jest tak u niektórych jak 40 że to nie jest zależne do końca od wieku.
Elu tak rozłąka albo wzmocni uczucie które niby zanika ale było prawdziwe albo je ugasi . Ale ja myśle że po takich kryzysach wzwiazku może być tylko lepiej jeżeli oczywiście zdradzacz poczuje że chce wrócić. Mysle że ta "separacja" dobrze wam zrobi że spojrzy na to z innej perspektywy bez nacisków bez wpływów a co postanowi to tylko Bóg wie . mysle że będzie dobrze zobaczysz. marzenia sie spełniają a wiara je umacnia.
Wanboma twój mąz chyba żeczywiście przechodzi ten kryzys bo niedość że ma dużo mlodszą od siebie to jeszcze nieźle rozrabia a zaczeło się to u nioego jak skończył 30 tak czekaj cierpliwie a zaniedługo klapki mu spadna z oczu zobaczysz. miłośc góry przenosi pamietaj.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 14:21   

Moj ma 35 lat, malzenstwem jestesmy 12, i nigdy bym nie pomyslala........
Zapamietalam zdanie napisane w Dobsonie: daj milosci wolnosc, jak wroci to Twoje, jak nie wroci Twoje nigdy nie bylo (czy cos w tym stylu),
a wiecie co mowil mi moj maz, ze zaczelo mu brakowac ciepla rodzinnego, mysle, ze waszym predzej czy pozniej tez zacznie tego brakowac, zatesknia.
Wszystko ma swoj czas, pewnie kazda rozlaka rowniez skonczy sie w swoim czasie.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 16:23   

Elaka napisał/a:
No pewnie.:))))))) Widziałaś kiedyś nastolatka wiecznie pozostającego w kryzysie wieku młodzieńczego?


Elaka, to Ci co dchodzą od żon... oni weszli w małżeństwo nie wychodząc z wieku młodzieńczego...
/obym się myliła/
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 16:34   

Mój mąż chyba chciałby ciepła rodzinnego, ale nie ze mną i córką, tylko z tą dziewczyną. Wydaje mu się, że znalazł ideał i zacznie wszystko od nowa. Ale ja czekam. Nie wiem, czy na krzywdzie innych uda mu się to zbudować.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-14, 16:50   

Wanboma, jednak... przeczytaj tu. Są czasem krzywdy inne.
6. Dwa rodzaje cierpienia

Rozeznając naszą sytuację skrzywdzenia, powinniśmy wyróżnić dwa rodzaje cierpienia, dwa rodzaje "krzyża".

Jedno z nich jest "słuszne", ponieważ stanowi owoc naszych grzechów (por. Łk 23,41). W takim cierpieniu odbieramy jedynie uzasadnioną "karę" za nasze uczynki. Tego cierpienia nie możemy traktować jako "krzyża", który zsyła nam Jezus. Kiedy cierpimy z powodu naszych konkretnych grzechów, wówczas Bóg zaprasza nas do wyzwolenia się zarówno z grzechu, jak i cierpienia, które on rodzi. Doświadczając cierpienia, powinniśmy wejść w badanie naszego sumienia, pytając o związek przeżywanego cierpienia z grzechem: z grzesznym sposobem myślenia, reagowania, a zwłaszcza z grzesznymi postawami, przyzwyczajeniami, czynami. Kiedy cierpimy z powodu działania pod wpływem pychy, kompleksów niższości, lekkomyślności życiowej, uraz, gniewu, zazdrości, rozżalenia, buntu wobec ludzi i Boga, wówczas wezwani jesteśmy najpierw do nawrócenia wewnętrznego. Powinniśmy uznać cierpienia wypływające z naszego grzesznego postępowania za gorzki owoc naszego własnego działania, z którego Chrystus pragnie nas uwolnić.

Są jednak w naszym życiu cierpienia, które nie są związane w żaden sposób z naszą winą i grzechem. Są to cierpienia, które - podobnie jak w życiu Jezusa - zostają dopuszczone przez Boga. Jezus cierpi wielką krzywdę od ludzi, choć sam nic złego nie uczynił. Krzywda, którą wyrządzają nam ludzie, jest naszym prawdziwym krzyżem, na podobieństwo krzyża Jezusa. Ten rodzaj cierpienia jest wezwaniem nie tyle do nawrócenia, ile raczej do zjednoczenia z Jezusem i naśladowania Go w cierpieniu i krzyżu.

Cierpienie przyjęte w duchu upodabniania się do Jezusa traci swą niszczącą moc. Kiedy ofiarujemy Jezusowi doznane krzywdy, On przyjmuje je na siebie i czyni je znakiem miłości Ojca do nas. Cierpienie przyjęte z Jezusem, przez Jezusa i dla Jezusa staje się dla nas miejscem zbawienia siebie i innych. Tak przeżywane cierpienie staje się źródłem radości, pokoju i pocieszenia. Apostołowie biczowani z rozkazu Sanhedrynu cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa (Dz 5,41). Cierpienie przyjęte z rąk Jezusa i dla Jezusa jest drogą do pełni życia - do zmartwychwstania. W ten sposób nasza więź z Chrystusem i nasza miłość do braci oczyszcza się i dojrzewa.

---------------------------
http://mateusz.pl/ksiazki/ja-bkrp/ja-bkrp_06.htm

Wanboma,... jak czekasz, to sobie "w międzyczasie" (!...) poczytaj
/mojego ulubionego jezuitę/ ks.Józefa Augustyna /współczesny żyjący/, on nie św.Augustyn.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8