Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Dlaczego?
Autor Wiadomość
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 17:40   

Wan. Co się stało?
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 19:42   

EL, my swieta spedzamy razem. On chcial je spedzic z nami. Ja wychodze z zalozenia, ze kochanka go w swieta nie chciala (ale to tylko moje przypuszczenia). Coz, mamy dwojke dzieci i chce, zeby dla nich te swieta byly takie jak kazdego roku. Ja sama jeszcze nie wiem, jak sie zachowam. Tak jak pisalam, moj stosunek do niego oziebl nieco.
Zobaczymy. Juz od kilku osob slyszalam , ze powinnam z nim w swieta porozmawiac. Tylko czy to cos da? Nie bardzo w to wierze.
Spedzamy swieta razem, a ja potem zmykam do moich rodzicow.

A co bedzie dalej? Nie wiem. Pomalu staje mi sie to obojetne.
Moze przyjdzie znowu czas, kiedy bede chciala, ale na razie ...

Justyna
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 19:55   

Elzd, długo by opowiadać - ktoś chciał dobrze, ale zburzył mój spokój. W wyniku tego, obiecałam mężowi, że już nigdy się do niego nie odezwę ani się z nim nie spotkam.
 
     
Bea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 19:57   

ja nie wiem czy spędzę te święta z mężem.Ja poprostu nie mam już sił.Ni eumiem już chyba sama się okłamywać-bo wiem,że mój mąż spotyka się nadal z kimś.
W moim przypadku kryzys trwa już bardzo długo.Były różne święta-długo chciałam żyć nadziejami i sama siebie okłamywałam,byłam poprostu zawsze przy moim mężu. Tego roku chyba nie potrafię.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 19:57   

Z kim? Z mężem?
Bo jeśli chodzi o kogoś innego, cóż mąz ma do Twoich znajomości? Ma swoje, a od Ciebie mu z daleka.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 20:17   

Nie, nie - obiecałam, że nigdy nie spotkam się z mężem. A kochanka dodała, abym się od nich od...., póki jest dobra. Nie chcę ich znać.
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 00:49   

Wan, co za bzdury gadasz! Obiecałaś mężowi? Dziewczyno, przecież JEMU obiecałaś coś już dawno, i to bardziej wiążąco, zresztą z wzajemnością!!! Jesteś zdenerwowana, ale przecież sama wiesz, że to bzdury. I dlaczego ciągle pozwalasz obcym ludziom na ingerencję w swoje życie?! Dlaczego pozwalasz, aby jakaś baba decydowała o tym, jaki masz mieć humor?
Wan, to akurat jest bardzo proste. Słowa są jak igiełki, maleńkie, ostre, mogą ranić do krwi i wbijać się prosto w serce, sprawiając, że mamy wrażenie, iż umieramy. Ale mają piękną właściwość: docierają tylko do tego, kto ich słucha, fizycznie słucha (no: =czyta).
Więc po pierwsze - nie pozwalaj, aby takie słowa padały w Twojej obecności. Nie szukaj okazji, w których mogłabyś zostać nimi ugodzona.
A po drugie - jeśli już w takiej sytuacji się znalazłaś, broń się! Też powiedz coś takiego, co podziała na drugą stronę, coś, co ją powstrzyma. Wierz mi, Twoje słowa i gesty mogą mieć większą siłę, niż słowa i zachowania kochanki. Ona też się boi, czuje się zagrożona przez samo Twoje istnienienie, zagrożona Twoją obrączką, tym wszystkim, co przeżyłaś z mężem. Skoro ona żąda, żebyś się od nich od..., to znaczy, że ciągle pamięta o Twojej obecności, czuje Twój oddech na swoich plecach, denerwuje się, obawia, nie jest niczego pewna itd. Nawet gdy jesteś daleko i nie mówisz NIC, ona to czuje, bo weszła w taki związek. I to jest jakiś rodzaj sprawiedliwości na tym świecie.

Wiem, co mówię, bo ostatnio miałam okazję do "kontaktu" z przyjaciółką męża i jej ślubnym. Napisali do mnie list. Wan, ohydny list, ale jakże równocześnie piękny! Ja od ponad dwóch lat ogryzałam paznokcie z bólu i popłakiwałam w poduszkę - tak cicho, żeby nikt nie usłyszał, ani dzieci, ani rodzice, ani przyjaciele, a oni...
...oni rzucili się na mnie z pretensjami, że przeze mnie cierpią! Na drugiej pólkuli, w Irlandii, cierpią ludzie, których nie znam, z którymi na dobrą sprawę nigdy nie rozmawiałam, z którymi nie łączą mnie żadne układy środowiskowe ani towarzystkie, którym przecież nie mogę zaszkodzić np. plotkami ani w żaden inny sposób.
Dlaczego cierpią? Bo:
-zawsze dotąd pisaliśmy do siebie z mężem setki smsów
-on żadnych kontaktów ze mną nie chciał, bo pragnął się ode mnie uwolnić, a ja mu nie daję spokoju ani wolności
-dotąd byliśmy sobie z mężem wierni i on za mnie ręczył
-jestem wykształcona
-moje dzieci bardzo dobrze się uczą
-mąż wysyłał pieniądze na rodzinę
-chciałam sobie kupić nowy rower, choć przecież mam stary
-byłam na wyprawie rowerowej na Morawach
-planuję jechać na Camino
ergo
-burzę ich spokój (mój mąż się przed nimi chował, gdy do mnie dzwonił, gdy ja dzwoniłam do niego, a oni byli w pobliżu - wyłączał komórkę)
-narażam na skandal (ludzie plotkują o tej kobiecie, więc to pewnie ja za tym stoję)
-denerwuję (a to chcę przyjechać do męża, a to straszę go separacją i wyda się, z jakiego powodu)
-oczerniam i szkaluję (bezprawnie otworzyli mój list do męża, przeczytali wniosek o separację, w którym wskazuję adres jego zamieszkania - u nich)
-narażam na koszty i wysiłki (no bo jeśli powołam ich na świadków w sądzie, będą w kłopocie)
-chcę sobie dobrze i lekko żyć, a męża trzymać na smyczy, choć MA PRAWO do zabawy, bo WSZYSCY TAK ROBIĄ. Tylko ja nie pozwalam - wariatka!
Widzisz, jak to wygląda z drugiej strony? Facet grozi mi, że jeśli się od nich nie odczepię, wytoczy mi sprawę w sądzie cywilnym. A ja przecież NIE ZAMIENIŁAM ANI Z NIMI, ANI O NICH Z NIKIM SŁOWA!!! Rozmawiałam tylko z Wami na forum, z mężem i z księdzem. Wstydziłabym się nawet wspomnieć komuś, jakich przyjaciół znalazł sobie mój małżonek i jak bardzo staram się pracować nad utrzymaniem się w życiu tego zdradzacza i nielojalnego łajdaka.
Wan, zło jest agresywne. Schizofrenicznie przewrotne. To, co ja uważałam za swoje zalety, w oczach tamtych ludzi stanowi wady. Myślę, że z Tobą może być podobnie: masz więcej atutów, niż ta druga: jesteś wykształcona, ładna, uczciwa, wrażliwa, masz ślub kościelny i dziecko. Ty wiesz, jakie to jest zagrożenie dla Twoich wrogów?

Oni sobie żyją pod jednym dachem, a ja ich niepokoję, włażę w ich życie i burzę spokój, bo cywam tysiące kilometrów dalej... To co dopiero Ty, w tym samym mieście, na sąsiedniej ulicy, wśród wspólnych znajomych. Ech, Wan, jesteśmy jak zadry w sumieniu zdradzaczy, wrzody, które nie dają się wyciąć. Mam nadzieję, że długo będziemy się im śnić po nocach.
Tak woła krzywda, nawet gdy Ty nic nie powiesz.
Wstań i głowa do góry.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 06:43   

Dzięki, Mona. Ja wiem, że jestem tym przysłowiowym wrzodem na....Wiem, że przez samo swoje istnienie drażnię ich. Jest coś w tym, co piszesz - kochanka poprosiła, abym zniknęła z jej życia....Śmieszne....
Ech, nie mam zamiaru teraz przeżywać tego koszmaru. Okres świąt będzie dla mnie czasem myślenia o narodzeniu Pańskim, na pewno nie zepsuję tego, nie chcę.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 08:44   

Elzd, WCALE nie będzie mężom lepiej z kochankami !! I nie mów tak, bo tylko te kochanki wywyższasz !! Jak może komuś być dobrze, kiedy w okresie świąt przychodzi zaduma nad bliskimi...przyjdą i Twojemu myśli o Was i podsumuje sobie ostatni rok....czy było Mu tak naprawde super z kochanką?? Nie wierzę, żeby Go sumienie nie ruszyło....nie wierzę, że ta pani to Anioł !
A jeszcze bym Mu się...i wszystkim mężom przypomniała....piekna kartką świąteczną od zony i dzieci !!

Wan...piekny list napisała do Ciebie Micszpak ! Nie daj się Wan..nie daj sie zepchnąć na margines !Jesteś WAZNA, ważna dla siebie, dziecka, środowiska i rodziny ! A Twój mąz i jego pani są tak dręczeni przez wyrzuty sumienia, że Cię atakują. Nie daj się...nie słuchaj..bądź ponad to. Głowa do góry Wan !!! Całuję !! EL.
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 12:50   

Wan, wiem, że w tym, co piszę, coś jest, bo przerabiam to na własnej skórze! "Przyjaciele" mojego męża też zarządzili wszystkim: że mam mieszkać w Polsce, nie kontaktować się z mężem, nie odwiedzać go, nie mówić z nim na JEJ temat, a w końcu w ogóle to samo, co i Ty: mam się... "trzymać trzy kroki w bok" (!), czyli się od... no, zniknąć. Bo jeżeli nie, to wytoczą mi proces cywilny (czyli jeszcze groźby).
Dotąd jedziemy na jednym wózku. Ale Ty OBIECAŁAŚ mężowi, że się z nim nie spotkasz. A ja OBIECAŁAM tym ludziom, że zawsze już będę z nimi, jeśli wytoczą mi sprawę - będę z nimi na rozprawach, w pismach adwokatów; złożę doniesienie do prokuratora o naruszenie przez nich tajemnicy korespondencji, groźby i szantaż; jeśli przegram proces cywilny - będę składać apelację, jeździć do Irlandii, powoływać świadków; jeśli wygram - zażądam jakiejś kwoty na bezdomnych w Irlandii i adnotacji w prasie o naszej historii, ku przestrodze innych... Napisałam im też, że cieszę się, że czują się zagrożeni, chociaż do tej pory właśnie trzymałam się od nich daleko. I w ogóle - cieszę się, że się ze mną skontaktowali, bo to w końcu znaczy jedno: wreszcie zdali sobie sprawę, że ja istnieję. I że jeśli jeszcze mają mi coś do powiedzenia - proszę bardzo, jestem otwarta na rozmowę i zawsze odpowiadam na listy (które są zresztą najlepszymi dowodami dla ewentualnego sądu).
Wiem, że ci ludzie boją się skandalu i straty pieniędzy, więc myślę, że póki co nie będą mnie zaczepiać.
A mężowi współczuję takiego towarzystwa. Teraz biedak nie ma gdzie podziać się na święta i przyjeżdża do nas. Nie żeby z nimi skończył, co to, to nie. Życzenia imieninowe i świąteczne im powysyłał, czeka na telefony i smsy od nich, do mnie ma pretensje, że tak bardzo ich zdenerwowałam swoją pisaniną, ale nie jest już wściekły, że wtrącam się w jego życie. Zapytał, czy może przyjechać na święta. Bo jeżeli się nie zgodzę - uszanuje to. I napomknął, że był u spowiedzi.
Gdyby nie to, że rok temu też zaczął powrót do mnie od spowiedzi i pielgrzymki, pewnie uwierzyłabym, że ma się ku lepszemu.
Niestety, tym razem to ja nie jestem gotowa na to "lepsze".
Wan, jesteśmy jak dwie złote rybki złowione w tę samą zdradliwą sieć. Nikt nie oczekuje od nas, że damy mu swoje skarby. Ty cierpisz potulnie, ja próbuję przegryzać parciane oka - obie z tym samym skutkiem :-/ .

A tymczasem
...noc zapala gwiazdeczki,
słychać dzwonki u sanek,
jedzie, pędzi do ciebie
biały śnieżny bałwanek.

Jutro zabaw nas czeka
całe mnóstwo, bez liku,
i Mikołaj nam przywiózł
prezenciki w koszyku...

[ Dodano: 2007-12-19, 13:58 ]
Święta :-D
Prezenciki :-D
Już ćwiczę (jednym palcem, ale czysto - jak to z nut! - :-P ) kolędy na pianinie :-D
Pa!
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-20, 17:25   

Mam dosc jego klamstw!!!!!! Mam dosc tego zaklamania!!!! Opanowal klamanie do perfekcji, tyle, ze on mysli, ze ja mu wierze w te bajki! Nie chce go juz! Nie chce go widziec, bo na wymioty mi sie zbiera, jak widze takich zaklamanych ludzi. Nie jestesmy razem, wyprowadzil sie - po co dalej kalmie! Juz tak sie przyzwyczail do tych lgarstw, ze nie umie przestac??? Wyc mi sie chce ze wscieklosci, wydarlabym sie najchetniej!!! Jestem taka wsciekla! Klamie! Klamie! Klamie! Kazde zdanie to klamstwo!!!
Patrze na niego oczywiscie przez to, jaki jest dla dzieci. I owszem jak juz tu jest, to jest super tatus. Ale przychodzi tylko, kiedy ma na to ochote. A jak kochanka ma akurat czas, lub knajpa wazniejsza, to informuje, ze "pracuje"!!! "Dzieci sa dla mnie najwazniejsze w zyciu, one sa wszystkim co mam" - puste slowa! To pokaz to do cholery, ze sa dla ciebie najwazniejsze!!!!!!!! Pokaz, jak ci na nich zalezy!!! Bo jak na razie, to nic nie wygra z jego egoizmem i zapatrzeniem w siebie i wlasnym zadowoleniem. Spoliczkowalabym go najchetniej! (nigdy jeszcze czegos takiego nie robilam, wiec nie wiem, czy dobrze by mi wyszlo, a szanse bym miala pewnie tylko jedna).
Oj, musialam dac upust mojej wscieklosci.
Czy ktos zna ten rodzaj zaklamanego zdradzacza - czy oni wszycy tacy sa? Czy tylko mnie sie taki trafil?

Justyna
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-20, 18:15   

Justyna1 napisał/a:
Czy ktos zna ten rodzaj zaklamanego zdradzacza - czy oni wszycy tacy sa? Czy tylko mnie sie taki trafil?


Justynko, ja znam. U mnie jest identycznie. Ojcostwo mojego zdradzacza polega jedynie na wielkich słowach. W przeciągu ostatnich dwóch tygodni spedzil z tym swoim ukochanym synem jakąś godzinę może (kilka spotkań, ale zawsze były to wizyty po coś - po jakieś dokumenty, po przesyłkę itd. ). Z tego, co piszesz, wynika, że Twój mąz widuje się z dziećmi znacznie częściej.
Kiedy wpada na te kilka minut dziwi się, że Mikołaj np. je sam widelcem, albo, że potrafi już wejść na kanapę...A wczoraj zadzwonił z pytaniem, co mu kupić pod choinkę, zeby się przydało - bo on nie wie....
Generalnie jest tak, jak piszesz - zero odpowiedzialności, zero obowiazków. Oznajmił mi ostatnio, ze w sopbotę 29 wyjeżdża na sylwestra w góry, bo bardzo potrzebuje odpocząć. 29 akurat ja mam spotkanie klasowe z LO - prosiłam, by zajął się dzieckiem - oczywiście wyleciało mu to z głowy. Ale nic, "przecież mama może się nim zająć". Po czym zadał mi rozwalające pytanie - " A co bedzie z małym w sylwestra?? " Tzn co ja z nim zrobię, no bo jego to przecież zupełnie nie interesuje.

Ciekawe jak to jest tak wypisać się z rodziny? I dlaczego własciwie mam respektować jakiekolwiek jego
zachcianki, np by wziąść Mika na wigilię do ojca? Na codzień ma dziecko gdzieś, nic go nie obchodzi - a jak mu się zachce od święta z nim poprzebywać, to chylcie czoła i róbcie wszystko, by mu to umożliwić.

Mój mąż nawet z pierwszych urodzin dziecka wyszedł wcześniej, niż ostatni goście. Kolega do niego zadzwonił i poszedł "na dwór" :shock:
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-20, 18:46   

Mój mąż to tez kłamca - łże w żywe oczy! Tez twierdzi, że kocha dziecko nad zycie. Nawet powiedział, że kiedy słyszy płaczące dziecko, to mysli, że córka go potrzebuje. Prawda, że piękne słowa? Szkoda tylko, że w tej swojej miłości juz 1,5 miesiaca dziecka nie widział. I jakoś nie czuje, że córka go potrzebuje... Rozumiem, ma kogo innego na głowie...
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-20, 18:46   

Oj tak, Mikula... Moj maz jest u nas czesto. Ale mam wrazenie, ze jest cialem, a nie duchem.
I te klamstwa!!! Doprowadzaja mnie do szalu!!! Bo tu nie chodzi o mnie i o niego, tylko o dwojek naszych dzieci!
Moj tez sie ciagle pytal, co kupimy dzieciom pod choinke, jak powiedzialam, zeby on moze raz cos wymsylil, to powiedzial "Ale ty sie lepiej znasz". I ja tez ciagle uwracalam o tych prezentach, bo myslalam, ze sie w koncu wezmie w garsc i sam zadecyduje. Ale nie!!! No wiec wsiadlam w auto, pojechalam, kupilam. A gdy nastepnego dnia spytal, co z prezentami, odpowiedzielam zimno "Juz kupilam".
Juz nic nie chce od niego! I tak jest wszystko na mojej glowie. Nie bede sie na niego ogladac. Mam nadzieje tylko ze sie uspokoje troche do swiat, bo spedzamy je razem.

Pozdrawiam
Justyna
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-20, 19:27   

Justyno, koniecznie zajrzyj tu:
zbroja

z tym, że fragment Pisma Świętego polecam dużo dłuższy, czyli:

"Zachęta do walki duchowej

10 W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. 11 Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. 12 Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich3. 13 Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. 14 Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość4, 15 a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju5. 16 W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. 17 Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże 6 - 18 wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście za wszystkich świętych 19"


Ef 6,10-19
Pan Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem.
trudno "walczyć" z zakusami złego ducha nie znając wroga (zły duch jest niewidzialny, są "jedynie" jego siły, które czuć)
i trudno walczyć nie znając broni - broni do własnej obrony

Zachęcam Cię do poczytania j/w link - zbroja

pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10