Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Poprostu chyba już skończyły mi się siły
Autor Wiadomość
wojtek05
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 10:27   Poprostu chyba już skończyły mi się siły

Dziś mieliśmy taką awanture że niewiem jak to opisać poprostu koszmar.Żona poprosiła dziś mnie wnocy żebym zajoł się dzieckiem zrobiłem to bo chciałem żeby pospała bo była 3rano dziecko ponownie wstało o 6rano powiedziałem zeby teraz ona zajeła się dzieckiem lecz odparła że ona pracuje i musi się wysypiać. Bardzo mnie to poruszyło i i powiedziałem że ja tez pracuje. Noi sie zaczeło, po 45min mówi mi że że teras moja kolej ok. lecz po 1h weszła moja córka starsza a żona jak nie zacznie się wyżywac na dziecku że musi spać to wkroczyłem i powiedziałem dosyć tego okropnego krzyku lecz jeszcze gożej było to powiedziałem że za chwike ją uspokoje bo tak okropnie nie można sie zachowywać. Na chwilę zapodła cisza lecz po chwili weszła do pokojudam gdzie ja byłem z dzidziusiem moja .Żona jak nie wiśni mi z nienacka do ucha że nieżyczy sobie żebym ja ją uspokajał i straszył dziecko za chwilę dostało takiego ataku płaczu że mi żel się zrobiło dziecka lech ona tak krzyczała okropnie i żeby mogła to by mnie udeżyła powiedziałem że jak się nie uspokoji to chyba ja ją udeże, to jakiś koszmar straszny koszmar.Postanowiliśmy że sie wyprowadzę do swojego mieszkania przed chwilą zadzwoniłem do lokatora który mieszka obecnie w nim żeby się wyprowadził jak naj szybciej. Choć i tak żona chce żebym teraz opuścił mieszkanie z moją córką.Troch jestem w kropce tu są święta ludzie przygotowują się do świąt a ja musze gdzieś zamieszkać choć na te 2tygodnie.Moja żona uważa że święta powinny być u ludzi tylko w sercu a anie na stole ja to rozumiem lecz sie nie zgodziłem z tym wczoraj bo świę ta narodzenia Pan to tak jakby to nam się z osobna narodziło dziecko i jeszcze więcej i powinniśmy ucztować i się radować żona powiedziała że jej wzupełności wystarczą kanapki i cherbata na wigilię i 1dzień świąt chociasz to ja bym to wszystko przygotował i przyżądził i przygotował to jej nie opchodziło tragedia poprostu tragedia choinki też nie życz bo to jest tradycja niewiernych i bałwochwalstwo. Przerosło mnie w zdłóż i w szeż nawet czuję że jak się wyniose to dziecko będzie szczęśliwsze to małe i to duże żona będzie szczęśliwsz i ja będę szczęśliwszy i zdrowszt bo dostałem ostatnio wżodów na żołądku i pszyjmuje leki . jak ktoś może to niech mi powie co mama dalej robić!!!
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 11:45   

Wojtku05, uspokój się. Zjedzcie coś dobrego i wyjdź z córką (albo z dziećmi?) na spacer, do kościoła lub po prostu na zakupy do supermarketu. Powolutku.
A później zastanów się, jakie są przyczyny Twoich problemów i jakie masz możliwości wyjścia.
Trzeba wrócić do poprzedniego małżeństwa. Może za szybko zacząłeś szukać nowej partnerki, gdy nie zakończyłeś jeszcze etapu żałoby po zmarłej, i Twoja obecna żona to czuje? Chodzisz po domu z tamtą w sercu, tulisz dziecko tamtej, opowiadasz o jej zaletach, a ta obecna czuje się jak popychadło: ma wstawać w nocy do dziecka, tyrać zawodowo, piec, sprzątać, gotować, organizować święta i baardzo się cieszyć. A może ją to przerosło? Może jej zachowanie to próba wołania do Ciebie o miłość, pomoc, ciepło? Może ona fizycznie jest tak zmęczona (małe dziecko + obowiązki domowe + praca zawodowa), że nie potrafi zrobić już ani kroku w Twoją stronę? A może psychicznie nie wytrzymuje życia z facetem, który nadal tkwi w swojej przeszłej miłości? Wierz mi, to bardzo trudne. Nie tylko dla Ciebie, dla niej też. Jeśli ona myśli, że kochasz ją mniej niż poprzednią, sama ta myśl może zrujnować małżeństwo.
Piszesz o awanturach. Ona krzyczy. A Ty? Czy powiedziałeś, że ją uderzysz, czy z pianą na ustach odwrzasnąłeś, że jej przy...?
Pytasz o radę. Jak można Ci radzić, kiedy właściwie nie wiadomo, czy chcesz ratować związek, bo kochasz żonę, czy po prostu jesteś wkurzony, że ta maszyna=baba się zepsuła i nie pracuje tak, jak Ty byś sobie tego życzył.
No, załóżmy, że kochasz. To nie pytaj, czy ona chce ubierać choinkę. Kup i ubierz z dzieckiem. Na święta też zrób zakupy sam, jakie chcesz. Barszcz w kartoniku i mrożone uszka, ryba z konserwy i makowiec z cukierni - mało ważne! Spowiedź, kolędy w wigilijny wieczór, Eucharystia - to są Święta.
Jeśli żona nalega, żebyś się wyprowadził, wynegocjuj, żeby to zrobić po świętach. Dajcie sobie jeszcze tych 10 dni! Jeśli potrafisz jeszcze być dla żony dobry, spróbuj teraz. Gdy ona krzyczy, zrób jak z małym dzieckiem: przytul, złap za ręce, obejmij i po prostu przytul. Gdy jest zła, weź ją za rękę, pogładź po policzku lub obejmij ramieniem. Amerykańscy terapeuci odkryli, że małżeństwa, które tak reagują w kryzysie, o wiele rzadziej mają poważne problemy i o wiele rzadziej się rozstają (że dotyk jest ważny w wychowaniu dzieci, to już wszyscy wiedzą).
A później zobaczycie. Może wystarczy inaczej podzielić obowiązki w domu lub skłonić żonę do wizyty u lekarza po środki na uspokojenie? Może rekolekcje małżeńskie albo terapia?
Wojtku, ta kobieta nie jest ideałem, ma wady, ale ma też i zalety. Spróbuj je zauważyć i docenić.. Przecież jesteście rodziną i macie tylko siebie.
Szczęśliwych Świąt, Wojtku!
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 12:15   

Wojtek. Poruszyły mnie Twoje wypowiedzi, muszę odpisać, bo temat jest mi bliski. Mój ojciec ożenił się po raz drugi, ja byłam jedynaczką, tamta kobieta miała troje własnych dzieci.
Od początku było źle, my, dzieci byłyśmy podzielone: Twoje, moje. Żadnej miłości, żadnego porozumienia, ciągła manupulacja.
Wracając do Twojej sprawy: pomyśl, jak żona traktowała Twoją córkę przed pojawiem się maluszka? I jak córka traktowała Twoją partnerkę, później żonę? I jak Ty dzisiaj traktujesz córkę? Bo to by wiele tłumaczyło.
Wiesz, masz w domu dwie kobiety walczące o Ciebie, i nie jest ważne, że ta młodsza kobieta jest jeszcze dzieckiem. Każda z nich widzi w tej drugiej rywalkę, chce byś opowiedział się po jednej ze stron. I maluszek: Twoja żona poczuła się może zagrożona, może obawia się, że nie kochasz go dość mocno, że córka nadal będzie Twoim ukochanym dzieckiem.
A przecież dzieci teraz są wspólne, kobieta która wiąże się z mężczyzną posiadającym dziecko ma być dla tego dziecka matką, niezależnie od tego, ile ma własnych dzieci.
Twoja postawa jest chyba najważniejsza, nawet nie wiesz, jak ludzie ( żona, dziecko) potrafią manipulować. O tak, dzieci potrafią wykorzystywać swoją pozycję, walczyć o rodzica kosztem innych osób. Może Twoja córka nie pogodziła się, że teraz w Twoim życiu jest inna kobieta, przecież pamięta matkę, tęskni za nią, może ma żąl do Ciebie o drugą żonę, o maluszka?
Myślę, że potrzebna Wam jest szczera rozmowa, wyjaśnienie problemów i źródła wzajemnej niechęci.

Drugą sprawą, równie ważną, a może ważniejszą, jest Twoja porównywanie pierwszej i drugiej żony. Czy przypadkiem nie przesadzasz, nie porównujesz zbyt często na niekorzyść obecnej kobiety? Może mówisz o tym jaka tamta była wspaniała, niezastąpiona, kochana, może rozmawiałeś o tym z córką i żona to słyszała?
Często idealizujemy wspomnienia, osoby które odeszły z naszego życia, zapominamy o sprzeczkach, kłótniach, problemach które wtedy były.
Nie chciałabym być ciągle porównywana do kogoś innego, slyszczeć jaką była tamta i jak mi do niej daleko. Czy przypadkiem nie dajesz żonie do zrozumienia, że tamtej kobiecie "do pięt nie dorasta"?

Zastanawiające jest podejście Twojej partnerki do Świąt. Może u niej w domu nie było takiej tradycji, może święta to była okazja tylko do spotkań rodzinnych, spędzania czasu przy stole, libacji i awantur?
Wiesz coś na ten temat?
Bo dla mnie dziwnym jest, że ktoś może nie lubić Świąt, przecież to najpiękniejszy czas w ciągu roku.
Myślę, że coś się wydarzyło w życiu Twojej żony, i stąd taka wrogi czy obojętny stosunek do tego okresu.

I jeszcze: pisałeś, że szukałeś kogoś, kto zapełni pustkę w Twoim życiu. Tylko, czy szukałeś kobiety, którą będziesz kochał i która będzie Ciebie kochała, czy tylko opiekunki dla dziecka?

Pomyśl o tym wszystkim, może wspólnie przeczytajcie moje przemyślenia, a może wizyta w poradni małżenskiej?
Oboje macie problem, szkoda tylko, że dzieci na tym cierpią.
 
     
Agunia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 13:11   

Bardzo mądrze Elu napisałaś! podoba mi się!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9