Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
kryzys i niepełnosprawność dziecka
Autor Wiadomość
robika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 17:48   kryzys i niepełnosprawność dziecka

Witajcie Kochani.
Zaczynam nowy temat,choć jest on powiązany z moim wcześniejszym tematem-,,jak wybaczyć...niby nic ,a jednak wiele...”,gdzie opisałam moje rozterki i częśc z Was juz dawno je zna...i moje podejscie do tego wszystkiego...

Rozmawiam z moim mężem,jak zadzwoni,czy jak sie odezwie na gadu gadu...choć myslałam,ze do świąt nie dam znaku zycia-nie wytrzymałam...ale jest tak sobie miedzy nami-rozmawiamy o tym, co znowu zrobił(ogłoszenie niemal matrymonialne w necie,internetowe znajomości mojego męza,meile od panienek) on uwaza ze nie powinno to mieć miejsca,ale z drugiej strony-zna granicę-jak mówi...i nie powinnam z pierdół robić afery...

Ale nie o tym dziś chciałam pisac....choć to ważne ,bo rzutuje na całe nasze małżeństwo odkąd zaszłam w długo oczekiwaną ciąże i wówczas odkryłam ,,lewe”znajomości mojego męża-a było to prawie 5lat temu...
Jak wiecie z moich wczesniejszych postów-mamy dziecko niepełnosprawne-ukochane,cudowne dziecko,ale niepełnosprawne...długo obwiniałam męża za to ze mały nie rozwija się tak jak rówiesnicy,bo to właśnie będąc w ciązy przezywałam koszmar-zdrady internetowej mojego męża...nie chce juz o tym pisać-długo płakałam,przezywałam i byłam w ciązy po długim oczekiwaniu,po poronieniu wcześniejszym ...koszmar...

Teraz juz nie obwiniam męża –staram sie nie mówić,ze dziecko jest ,,chore” przez niego,przez jego wariackie zachowanie w ciązy naszej...

I co robi mój mąż-rozmawiamy o dziecku...on próbuje mnie prowokować(wiem to)róznymi argumentami,ze jest pewna moja wina,ze dziecko nie rozwija się prawidłowo....ale też zaczyna obwiniac siebie...bo ja juz nie mówie nic na ten temat....

I zaczyna mnie martwić...(pomijając internetowe znajomosći)
Przytoczę Wam fragment (rozmawialismy na gadu o postepach naszego dziecka w rozwoju) –wypowiedzi mojego męża na ten temat:


,,człowiek się zmienia, jak widzi niepełnosprawnośc własnego dziecka i w dodatku tak naprawdę gówno może zrobić.
Coś trzeba robić-tak-ale
)
...
jeśli się nie zmieni coś na lepsze,jesli on(rozwój naszego dziecka) nie ruszy i to szybko,szybko
to zaczniemy się obwiniać, bo na razie on jest mały, ale to się szybko zmieni
będzie bardziej bolało- on i jego dolegliwość będzie zmieniać nas- obawiam się, że na
złe i tak nie jest dobrze...

wiem,że mój mąż przezywa,przezywam ja ...popatrzcie na nas z boku i powiedzcie ..co myslicie....ja po tym tekście męża całą noc spac nie mogłam....

w góle moj mąż mnie zaskakuje-przed wyjazdem zegnaliśmy sie w domu-tak ustalilismy,ale jeszcze bardziej o to prosił mnie mąż-nie chciał mnie widzieć na lotnisku...a teraz po kilku miesiącach dowiaduję sie,ze ma żal do mnie,ze nie byłam na pozegnaniu i dlatego na powitanie tez nie chce mnie widziec na lotnisku...mówi,ze jesli chcę go witac-to w domu..pokręcone to wszystko

pozdrawiam serdecznie!
 
     
żona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 18:30   

Cytat:
WITAMY W HOLANDII


Ten artykuł jest przetłumaczony z języka angielskiego z biuletynu Buck UP, Numer 33, Lipiec 2000 wydanego przez Międzynarodową Federację Wodogłowia i Rozszczepu Kręgosłupa (ifHSB).
W czasie otwarcia nowego biura "if" w Brukseli, Runa Schoyen - członek stowarzyszenia z Norwegii przeczytała takie krótkie opowiadanie.



Jestem często proszona o to, aby opisać przeżycia związane z wychowywaniem niepełnosprawnego dziecka - aby moc wyobrazić sobie jakie sa to uczucia. To jest tak:

Kiedy planuje sie mieć dziecko, to jest tak jakby sie planowało wspaniale wakacje do Włoch. Po miesiącach oczekiwania ten dzień nadchodzi. Samolot ląduje. Stewardesa przychodzi i mówi:

"Witamy w Holandii."

"W Holandii?" - pytasz.

"Jak to w Holandii? Ja miałam lecieć do Włoch! Ja powinnam być we Włoszech! Całe życie marzyłam o wyjeździe do Włoch!"

Ale byla zmiana planu lotu. Samolot wylądował w Holandii i tu musisz zostać. Najważniejsze, ze nie zabrano cię do jakiegoś okropnego, brudnego miejsca, pełnego zaraz, głodu i chorób. To jest po prostu inne miejsce. Musisz kupić nowy przewodnik. Musisz nauczyć sie nowego języka. I spotkasz wiele osób, których gdzie indziej byś nie spotkała.

To jest po prostu inne miejsce. Jest powolniejsze. Mniej rzucające sie w oczy niż Włochy. Po jakimś czasie, kiedy złapiesz oddech i rozejrzysz sie dookoła, zauważysz ze Holandia ma piękne wiatraki, Holandia ma tulipany. Holandia ma nawet Rembrandty.

Ale każdy, kogo znasz, jest "zajęty" wyjazdami do Włoch, i wszyscy chwalą się, jak wspaniale spędzili czas we Włoszech. I do końca życia Ty będziesz mówić: "Tak, ja tam miałam pojechać; ja tak planowałam."

Ale jeżeli spędzisz cale swoje życie, użalając się, że nie pojechałaś do Włoch, nie będziesz mieć czasu, aby docenić piękno i osobliwości Holandii.

Emily Pearl Kingsley
Tłumaczyła: Kalina
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 19:19   

To dziecko jest. Nie da sie go wyrzucić do kontenera na śmieci. Teraz oboje macie zająć się przede wszystkim nim. Nie można przewidywać, że będzie z Wami coraz gorzej. Wy macie stawić czoła teraźniejszości, a przyszłośc sama nadejdzie. Ważna jest rehabilitacja dziecka, zajęcie się nim, a nie roztrząsanie, kto jest winny. To rzeczywiście do niczego nie prowadzi.
 
     
robika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 21:07   

wanboma
czekalismy wieeeeeeeeeeeele lat na nasze dziecko lecząc sie to w Poznaniu,to w Warszawie...wiele lat...co przeżywalismy wtedy -tylko ten zrozumie,co sam miał problem z poczęciem dziecka...
dziś jest to dziecko dla nas największym Skarbem...jestem mu poświecona bez reszty,a odkąd jestem sama(4miesiace) spedzam z nim wszystkie doby-dla siebie mam czas wieczorem, kiedy spi,czy po południu chwile...rehabilituję go cały czas-od wyjazdu męza załatwiłam sama bardzo wiele,aby pomóc dziecku w rozwoju-ćwiczenia,rehabilitacje,wyjazdy(zaczełam nawet prowadzić auto po 7 latach przerwy i strachu przed kierownicą)wcześniej rehabilitowalismy w mniejszym stopniu,choc cały czas

kiedy mąż powiedział mi ,ze musi wyjechać na pół roku poczułam sie jakby nas opuszczał po raz kolejny(pierwszy raz ,gdy byłam w ciązy 5lat temu)
być może ta sytuacja go przerosla,miał dość mnie i dziecka chorego non stop...ale ja zostałam sama i choć teraz bywa,ze jest mi okrutnie cięzko idę do przodu...
dziekuje Bogu,ze mam Was...dziękuje Bogu,dziękuję Wam-pomagacie mi bardzo!
mam Przyjacólkę,ale obecnie mieszka daleko ode mnie i naprawdę nie mam z kim pogadać tak uczciwie,jak Wami...

wanboma-ja nie przewidywałam,ze bedzie z nami coraz gorzej-to mąż mi takie teksty ostatnio wysłał....sam szaleje w necie(wiem-nie mam do tego wracać,próbuję to oddać Bogu...)...a tu jeszcze teksty tego typu...

ja już nie roztrzasam -kto jest winny-roztrząsałam-owszem,ale ,,leczę "sie z tego cały czas,słucham rekolekcji w necie,pilnuję się,gdy mąż mnie prowokuje-gdzie lezy wina i co mozna było zrobić w minionych latach,a czego nie zrobilismy,aby dziecku wcześniej pomóc(od ukończenia roczku mały jest rehabilitowany-wcześniej lekarz nie widział potrzeby,później dziecko dostało lek na 2 lata,co się z czasem okazało ,ze może niepotrzebnie-bo ten lek opóźnia rozwój-tu jest cała historia...wróciłam do pracy,była niania,o to też mnie teraz mąż obwinia,ze nie miałam pracować-choć włąściwie od urodzenia tylko ja się zajmuję dzieckiem-teraz na 1000% tylko ja i rehabilitanci)

cała historia...

[ Dodano: 2007-12-12, 22:13 ]
Beatko-dziękuje CI bardzo za artykuł-popłakałam sobie przy nim-jest piekny i prawdziwy...

zrozumiałam,jak wiele mi dało i daje niepełnosprawnośc mojego dzieciątka,choć z całego serca zyczę Mu i modlę się o jego zdrowie!

-jak wielu dobrych ludzi poznałam podczas rehabilitacji...jak wiele tragedii ludzkich widziałam i ludzi,którzy mają siłę mimo wszystko żyć dalej i iść do przodu

dziękuję
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 23:45   

Zona.
To jest piękne, takie mądre. I prawdziwe.
Przyszło mi do głowy pytanie "gdzie ja wylądowałam?"
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 10