Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czego chce moj maz ... ???
Autor Wiadomość
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-03, 21:18   Czego chce moj maz ... ???

Moj maz juz miesiac nie mieszka z nami. Byly trudne chwile, byly lzy, dolki. Ale wiekszosc czasu spedzilam w dobrym samopoczuciu. Spokojna, dbajaca o siebie, nawet usmiechnieta ;-) On przychodzi czesto, czuje sie nadal, jak u siebie w domu (mnie to nie przeszkadza), nadal ma tu wszytskie swoje rzeczy.
Wczoraj spytal, czy mam jakies plany na swieta. Bo on zadnych nie ma. Ja tez powiedzialam, ze nie mam.
Bo sama jeszcze nie wiem, czy pojade do moich rodzicow do Polski. Nie moge myslec o wigilijnej kolacji z rodzina, o spiewaniu koled w kosciele przy blasku swiec, o patrzeniu na rodziny z dziecmi, nie moge o tym myslec, bo lzy juz teraz cisna sie same.
Moj maz w kolko powtarzal, ze on planow nie ma. Chce spedzic te swieta z nami? Nie spytalam. Ja nie chce takich swiat, kiedy on zniknie z komorka w lazience lub kiedy ona zadzwoni, a on sie zabierze i pojedzie do niej. ALe czemu pyta?
Ostatnio czesto mi powtarzal, w jakim pokoju mieszka, gdzie smierdzi, i ze nie mozna tam wytrzymac. Ciagle jakos zaczynal o tym, jak to mu zle. Ja nie odpowiadalam na to nic.
Zaczal tez mowic o dzierzawie restauracji (to bylo zawsze nasze marzenie) i opowiadal mi, ze znalazl ogloszenie i ze mozna by bylo zadzwonic. To moze takie blahostki. Ja jednak zaczynam sie zastanawiac, po co on mi to wszytsko mowi. Wiem, ze nadal jest ta druga kobieta. Nie omieszkam zajrzec do jego komorki, gdy jest ku temu okazja. I znajduje tam smsy do niej, ale wiem tez ze ja tez oklamuje; pisze np. ze usnal przy swoim synu i dlatego sie nie odezwal, a nigdy tu nie usnal. Ale w nastepnych juz zapewnia ja o swojej milosci.
Nie rozumiem tego wszytskiego. Nie wyobrazam sobie, zeby wrocil teraz, ten zaklamany, zdradzajacy. Ale czasem mam wrazenie, ze on mi to wszytsko mowi i czeka, zebym ja powiedziala "Wroc". Ze nie wie, jak ma on to powiedziec. Moze sie myle, nie wiem.
Tylko on jeszcze nie zrozumial, co zrobil, nie zrozumial, ze robi zle.
A jak ja mam sie zachowywac? Ja juz dzisiaj wiem, ze nie bede na niego czekac cale zycie. I boje sie tego, ze on moze kiedys bedzie chcial wrocic, a ja powiem "Nie". Teraz jeszcze chce, teraz jestem jeszcze w stanie walczyc. A co bedzie za pol roku? NIe wiem.
Dlatego zastanawiam, sie, co robic? Nadal byc twarda? (dobrze mi z tym, tzn. jestem spokojna, nie widze, jak znika z komorka, nie mysle, co robi, gdy mowi, ze pracuje wieczorem itd.) A tak na marginesie, to teraz o wiele mniej pracuje wieczorami, od czasu, jak tu nie mieszka, moze z 3 razy pracowal, przedtem co najmniej 3 razy w tygodniu! Jest prawie codziennie u nas, kladzie dzieci spac, siada ze mna, rozmawiamy i potem jedzie do siebie.

Co Wy mi radzicie? Jak Wy to widzicie? Przestac byc twarda i zaprosic go na swieta, stawiajac warunki (bez komorki itd.), czy bez warunkow? Czy nie odzywac sie nic i czekac, az on cos zaproponuje?
Ja i tak do kazdej decyzji musze dojrzec - sama. Ale chcialabym uslyszec, jak Wy oceniacie to wszystko.
Dziekuje z gory za odpowiedzi :->
Pozdrawiam
Justyna
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-03, 22:18   

Justyno, moja propozycja dla Ciebie jest następująca:
Zrób trochę inaczej niż wszyscy ludzie na ziemi ;-)
Zaproś męża, zaproś go, ale nie na wigilię, lecz na pierwszy dzień świąt, czyli w Boże Narodzenie.
Dlaczego tak? Wiesz, trudno mi teraz to wytłumaczyć, ale najprościej będzie jak Ci napiszę, że wiem, co może się zdarzyć właśnie w Tym Dniu.
W Tym Dniu będzie Bóg Prawdziwie Obecny razem z Tobą.
Zaplanuj Dzień Bożego Narodzenia z mężem - nie poniesie Cię żadna emocja!
W Dniu Bozego Narodzenia święta Tereska (od Dzieciątka Jezus) nawróciła się - a wcześniej płakała za matką 10 lat.
10 lat nie mogła dojść do siebie. Jej mama zmarła, jak ona miała 4,5 roczku...
10 lat trwało jej przygnębienie i może bunt na Pana Boga, aż ... w Boże Narodzenie stał się cud z nią czy w niej - odzyskała w jednej chwili wszystko - całą nadzieję i całą ufność...

Boże Narodzenie jest Cudem dla nas i wtedy wiem, że dzieją się cuda. Dlatego mogę Ci proponować to, co napisałam, bo ufam Bogu.. może trochę jak Ta Mała Święta, która bardzo jest mi bliska...
pozdrawiam :-) Z BOGIEM!
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 11:59   

Dziekuje, Elzbieto! Wiesz, tylko trudno bedzie byc w Wigilie samej z dziecmi. To takie trudne, bo to pierwsze swieta, ktorych mielibysmy nie spedzic razem. To trudne, bo to pierwsze swieta, podczas ktorych on mnie nie przytuli, nie pocaluje przy skladaniu zyczen. To moze takie drobnostki, ale chyba wszyscy tu na tym forum wiedza, o czym mowie.
Jeszcze trzy tygodnie do swiat. Mam nadzieje, ze podejme wlasciwa decyzje.

Pozdrawiam
Justyna
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 12:49   

Justyno Święta Bożego Narodzenia są najpiękniejszym wydarzeniem w życiu chrześcijan . W dniu tym ludzie są sobie najbliżsi jest taka niewidzialna moc , która ludzi scala. Nawet obcym nie odmawia się miejsca przy stole. Ten DZIEŃ przyjmuje się z „miłością w sercu”.


Moja rada: zaproś męża na wigilię postaraj się aby ta wigilia była najpiękniejszym wydarzeniem w Waszym życiu. Zadbaj o wszystko. Ty masz być spokojna i radosna.
Po wigilii jak dzieci pójdą spać zaproś męża do stołu i w ciszy z nim posiedź potem powiedz mu , że zależy Ci na tym aby Wasze dzieci miały pełną rodzinę.
Myślę , że spokojna rozmowa może zdziałać wiele nawet możesz zasiać ziarenko do zgody i do opamiętania męża.

Małe dzieci nie potrafią powiedzieć jak bardzo są smutne, ukrywają głęboko w serduszku niesamowity ból one czują , że z rodzicami jest źle. Duże dzieci walczą z chorą sytuacją chcą pomóc aby rodzice byli razem, nieraz im to nie wychodzi ale bardzo się starają . W sercu też mają smutek , żal i ogromne rozdarcie bo kochają jednakowo i ojca i matkę.

Gdy rodzice myślą tylko o sobie i rozgrywają coraz to inne podchody aby się rozejść zapominają co czują w tym czasie ich dzieci.
Rodzic krzywdzący krzywdzi nie tylko małżonka ale także własne dzieci , które też cierpią i nie potrafią tego zrozumieć.

Zdradzany rodzic myśli tylko o swojej krzywdzie o swojej godności i o swoim bólu zapomina , że rodzina to nie tylko "mąż i żona" rodzina to też i dzieci i dziadkowie i rodzeństwo. Wszystkich boli gdy dzieje się źle.

Dla dzieci trzeba zrobić wszystko aby były szczęśliwe.

Ja widzę światełko w tunelu tym światełkiem są pytania Twojego męża - wykorzystaj sytuację aby zbliżyć się ponownie do człowieka, który jest ojcem Twoich dzieci. Zrób to jak nie chcesz dla siebie - DLA DZIECI.

Ja nieraz przeżyłam smutne wigilię ( też i z komórką i z sms ) ale w tym dniu starałam się z całych sił być opanowaną i radosną aby moje dzieci były szczęśliwe.

Z perspektywy czasu muszę Ci powiedzieć , że pan Bóg czuwał nad moją Rodziną.


Pozdrawiam cieplutko
Ada
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 14:02   

Tak, Ado, masz racje. Dziekuje za te slowa. Dla moich dzieci zrobie wszystko. A mojego meza nadal kocham i tak bardzo bym chciala, zeby wrocil.
Staralismy sie, zeby dzieci nic nie uslyszaly, zeby nic nie zauwazyly, ale najwidoczniej sie nie udalo.
Czy moj maz sie nawroci? Czy on sie obudzi?
Mysle o swietach caly czas i co raz bardziej dojrzewam do decyzji, ze chce je spedzic z nim. Przede wszystkim dla dzieci.

Pozdrawiam
Justyna
 
     
stefanka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 14:56   

Justynko, to chyba bardzo dobry znak, ze mąż tak dopytuje o Twoje plany na święta. widać, ze zależy mu na tym wspólnym czasie. myslę, ze powinnaś to wykorzystać, zeby znów sie zbliżyć. to taka wspaniała okazja.wiele oddałabym, zeby i mój tego chciał...dzieci tego nie sprawią, bo ich nie mamy, może zatęsknić tylko za mną, ale nie tęskni... jak to możliwe, że chociaz tak niedawno byliśmy najbliższymi sobie ludźmi, on traktuje mnie jak obcą, jakbym nie istniała. zniknąła z mojego życia tak po prostu, zdecydował. jakie to straszne i dziwne. zapomniał...tak szybko...
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 15:03   

Justynko,
a ja bym chyba zwyczajnie zapytała męża jak On chce spędzić te święta... dałabym Mu szansę na to, żeby powiedział czego pragnie. Może nie mieć planów, ale może ma pragnienia, tylko boi sie o nich powiedzieć... sama nie wiem.
Jeśli powie, że chciałby być z Wami, to wtedy Ty powinnaś powiedzieć o swoich obawach... o kontaktach przez telefon z tamtą kobietą, o możliwości pojechania do Niej, o tym wszystkim, co Cię niepokoi...
Bardzo bym chciała, żeby Wam się udało, najpierw spędzić razem te święta, a potem odbudować Małżeństwo...
Powodzenia Justynko, jesteś w mojej modlitwie.
Pozdrawiam
Kasia
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 16:23   

Dziekuje dziewczyny za cieple slowa, za odpowiedzi!
Porozmawiam z nim o swietach, zobaczymy, co powie. Ale tak, wlasnie o to kontaktowanie z nia mi chodzi. Czy bedzie umial sie wylaczyc na pare dni i nie pisac do niej? Ach, zobaczymy.
Jakos wszytsko sie teraz nawarstwilo, dzieci mi choruja od dwoch tygodni, moja mama dzwoni co chwile i dopytuje sie o swieta (czy moj maz z nami przyjedzie), opowiada mi, ze nie moze spac, bo o nas mysli itd. A ja egoistycznie moze podchodze - ale nie chce/nie mam sily nikogo pocieszac. Ja sie czuje dobrze i mowie to moim rodzicom. Moja mama jednak nie rozumie tego, ze ona nie moze w tej sytuacji nic zrobic, i ze ja juz tez wszystko zrobilam. Ona by chciala z nim rozmawiac, zmusic go do powrotu. I tlumacze, ze nie, ze on sam musi do tego dojsc. Znam go i wiem, ze rozmowa teraz nic nie da. Nie mam sily juz jej tego tlumaczyc. Ja wiem, ze sie martwia, a ja ich kocham ogromnie i wiem, jak im ciezko. Gdybym tylko mogla, zaoszczedzilabym im tego bolu. Ale stalo sie.
Ja jestem zdania, ze to sa MOJE decyzje, decyzje dobre dla mnie, dla dzieci (dla dzieci dlatego, bo gdy jeszcze z nami mieszkal, ja bylam znerwicowana, niecierpliwa, a teraz jestem spokojna, a on i tak prawie codziennie bywa, zajmuje sie dziecmi). Ja nie moge i nie chce robic tak, jak by tego oczekiwali ode mnie inni ludzie. A poza tym, to nie ja opuscilam, tylko ja zostalam opuszczona.
Sorry, ze tak wplatalam ten watek jeszcze tutaj, ale tak jakos sie nazbieralo. Moze zagmatwane to co nie co.
Chcialabym, zebysmy wszyscy odnalezli nasze szczescie w te swieta, zeby wydarzyly sie cuda, zeby nasze domy wypelnione byly miloscia i smiechem.
Moze chociaz u niektorych z nas sie to spelni...

Pozdrawiam
Justyna
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 18:27   

Justynko,
masz rację, to są Twoje decyzje. Myślę, że dobrze robisz nie pozwalając mamie na ingerencję. Domyślam się, że Ją to boli, ale musi zrozumieć, że to jest Twoje życie. I że przymuszanie Twojego męża do powrotu nic nie da... On musi sam chcieć wrócić... dopiero wtedy prawdziwie wróci. Ty to wiesz i tego się trzymaj. Nie patrz na to, czego oczekują od Ciebie inni ludzie, patrz tylko w swoje serce i tego serca słuchaj.
Życzę zdrowia dla dzieciaczków i Tobie pokoju w sercu.
Kasia
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-05, 21:17   

Rozmawialam z moim mezem o swietach. Chce je spedzic z nami. Postawilam dwa warunki: nocuje u nas i wylacza komorke. Zgodzil sie.
Jak to bedzie wygladac w praktyce, hmmm... zobaczymy.

Szczerze? Robie to tylko dla dzieci. A dla siebie tylko dlatego, zeby nie jechac do Polski i nie spotkac calej rodziny. Nie mam sily ani ochoty na pytania, odpowiedzi, "dobre" rady, uzalanie sie itd.

Zobaczymy, jak to wsyzstko bedzie wygladac. Dzisiaj jestem w takim jakims dziwnym stanie (samopoczucie ok), ze nie chce na niego patrzec, rzygam jego klamstwami, jego brakiem szacunku, nie mam ochoty na jego towarzystwo. Jak mysle o jego zaklamaniu, to chcialabym nim poszarpac, nakrzyczec mu w twarz, ze o wszystkim wiem, zeby spojrzal w lustro, zeby w koncu zaczal mnie szanowac, bo ja jestem o krok od tego, zeby zrezygnowac, wyznaczyc mu godziny widzen z dziecmi i zaczac przygotowywac przeprowadzke do Polski.
Co ten czlowiek robi ze swoim zyciem??? Dlaczego?

Moja glowa za mala, by to pojac. A moze odpowiedz jest bardzo prosta? Glupota...

Justyna
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-07, 22:03   

Justynko

targają Tobą emocję i nawet gdy już sobie wybaczycie nadal będą długo dawały znać o sobie - przeczytałam dawno temu kiedy byłam w takim samym stanie jak Ty o zdradzie niesamowitą ilość książek.
Dowiedziałam sie z nich, ze każde małżeństwo można uratować gdy się w odpowiednim czasie wkroczy z "ratunkiem".
Najważniejsze trzeba działać a nie reagować.

Gdy wiara i świętość związku małżeńskiego zostały zdradzone poprzez akt niewierności, bardzo trudno jest je odzyskać. Niektórym nie udaje się to nigdy.

Moje zwierzenia z przed 3 lat z blogu:
"Za każdym razem, gdy wychodzi sam, zastanawiam się, czy zdradza mnie znów czy nie. Najgorsze chyba jest to, że radość i spontaniczność, która była między nami, całkowicie zanikły. Choć nadal jesteśmy razem i prawdopodobnie tak zostanie, nigdy już nie będzie tak samo"

Większość kobiet mówi to samo. Gdy zostały zdradzone, nigdy już nie jest tak samo, niezależnie od tego ile razy winny przeprosi. Układy nie mogą być takie, jak dawniej, ponieważ pamięć o zdradzie nie ustąpi nigdy. Jednocześnie jednak możliwe jest, by wzbogacić się poprzez wyzwanie, jakim jest zdrada dla małżeństwa i powrócić do wzajemnej miłości i zaufania. Potrzeba tylko przebaczenia.

Jeżeli Justyno stres jest nie do zniesienia, postaraj się rozpocząć intensywny program ćwiczeń fizycznych. Regularne ćwiczenia mogą praktycznie wyeliminować nieprzyjemne skutki stresu z Twego życia: jako korzystny efekt uboczny poprawia to również Twoją ogólną kondycję zdrowotną . Ja dużo ćwiczę : chodzę na gimnastykę i na basen.

Stań twarzą w twarz z sytuacją i rozwiązuj problem w taki sposób, do jakiego jesteś zdolna. Może to oznaczać, że będziesz musiała przez jakiś czas uczestniczyć w terapii ze swym mężem, abyście oboje mogli stopniowo stworzyć lepszy związek. Z drugiej strony może to oznaczać, że będziesz musiała opuścić męża - albo na krótki czas, albo na dobre.
W każdym razie powinnaś zawsze działać zdecydowanie, a nie jedynie czekać i codziennie wić się z bólu. Pamiętaj: DZIAŁAJ, A NIE REAGUJ!

Wiem, ze kochasz ale miłość Twoja musi być mądrą miłością.
Postaraj się do świąt i przez okres świąt pokazać mu "ciepło i miłość Waszej Rodziny" bez narzucania mu swojej osoby a zobaczysz dobre efekty.

Pozdrawiam
Ada
 
     
Bietka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-08, 12:42   Re: Czego chce moj maz ... ???

Justyna1 napisał/a:



Co Wy mi radzicie? Jak Wy to widzicie? Przestac byc twarda i zaprosic go na swieta, stawiajac warunki (bez komorki itd.), czy bez warunkow? Czy nie odzywac sie nic i czekac, az on cos zaproponuje?

Justyna


Ja bym zaprosiła. Przecież dążymy do odbudowania małżeństwa, może to będzie pierwszy krok ku lepszemu.
 
     
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-09, 05:27   

Justyna- dobrze robisz ze zaprosiłaś go na Wigilię, przeciez bedzie talerz dla wędrowca na Twoim stole,

, nie chciałabys chyba zeby Wigilię spędził u niej

i dla dzieci Wigilia z Tatą musi być- jeśli on chce to tym bardziej
a warunki jakie mu postawiłas dobre, zadna komorka niech Wam we wspolnym świetowaniu nie przeszkadza
mam nadzieje ze wiele dobrego to przyniesie
caluje
a.
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-10, 08:37   

Też uważam, że dobrze z tymi świetami.... że tak własnie razem ;-)
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-10, 14:36   

Dziekuje dziewczyny ;-) Swieta jako-tako zaplanowane, zobaczymy, jak to bedzie wszystko wygladac.

On dopytuje sie o prezenty dla dzieci, co im kupimy itd.

Ada, staram mu sie pokazywac cieplo i milosc naszej rodziny, a swojej osoby nie narzucam, ale czy on to widzi? Czy to dla niego jeszcze wazne?
Ja nawet nie chce sobie robic zadnych nadziei, ale cieszy mnie, jak prawie codziennie jest, ze rozmawiamy normalnie ze soba (a moze powinnam unikac go i wtedy by mnie zauwazyl?). Dla mnie to bardzo wazne, ze umiemy ze soba rozmawiac, ze umiemy sie razem smiac. ALe dla niego moze przez to sie nic nie zmienilo? I mysli, ze dalej jest wszystko ok i nie ma sie co starac? Pytanie, czy w ogole chce sie starac. Jak na razie chyba nie. Czasem mysle, ze powinnam "wziac go na dystans", jak przychodzi, wyjsc do drugiego pokoju i dac mu do zrozumienia, ze przychodzi do dzieci, a nie do mnie. Ale on wita sie z dziecmi i zaraz przychodzi do mnie o zaczyna rozmowe. Kladzie dzieci spac i znowu siada ze mna. Oj, sama nie wiem, po co tu to pisze. Tylko tak jakos naszly mnie teraz te przemyslenia i nagle znalazly sie tutaj :->

Pozdrawiam
Justyna
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9