Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
jak myślicie?
Autor Wiadomość
s-a-m-o-t-n-a
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-27, 16:54   jak myślicie?

Mam wreszcie Dobsona. Dostałam go wczoraj i juz prawie kończę czytać. Teraz dopiero widzę ile błędów narobiłam. Te błędy zaczęłam poprawiać jak już Was znalazłam, inne teraz na bieżąco. Czy coś wyjdzie z tego? Mam nadzieję, że tak, modlę się o to codziennie.

Tak jak pisałam wcześniej, jest u nas różnie. Mąż wspomina o wyprowadzce, czasem się pyta czy ja chcę aby on się wyprowadził. Ja już nie płaczę na te jego słowa, powiedziałam mu, że zna moje zdanie, że ja wolę aby został, abyśmy próbowali to naprawić, ale niech robi co chce, jest dorosły i musi sam zadecydować co ma zrobić.

Zauważyłam, że trochę zaczęły męża irytować moje nagłe wyjścia, telefony, smsy do późna w nocy (od znajomych). Pytał się juz kilka razy czy kogoś mam, gdzie byłam itd. Mówię mu, że sam zażądał swobody i mi się nie zwierza co robi, więc ja też nie muszę. Mąż jest typem strasznego zazdrośnika, jest bardzo zaborczy i widzę, że to go wkurza. Zresztą ostatnio sama podjęłam rozmowę, że gdybym zaczęła się teraz z kimś spotykać, czy byłby zazdrosny i przyznał, że tak.
Ale z drugiej strony boję się, że On może sobie faktycznie coś wyobrażać, że ja mam kogoś i na zasadzie rewanżu spotykać się ze swoją kochanicą, nawet jeśli wcześniej zastanawiał się nad zerwaniem.

W ostatnią niedzielę kochałam się ze swoim mężem. Wcześniej powiedziałam mu, że nie będę tego robić i byłam konsekwentna, ale no nie do końca mi się udało. :( Qrcze, nie żałuję bo było cudownie, ale dałam mu do zrozumienia, że to ja mam ochotę bo tak sama zadecydowałam a nie tak, że robię to bo On tak chce. No i w poniedziałek Mąż sam zaczął podejmować decyzje co dalej. Najpierw stwierdził, że powinien się jednak wyprowadzić. Podjęłam rozmowę pod względem organizacyjnym naszego codziennego życia. Wydaję mi się, że trochę się zdziwił, że tak na chłodno zaczynam analizować, jak to będzie. Powiedziałam mu, że jeśli się nie zdecyduje do świąt, to oczywiście święta i sylwestra spędzamy osobno, żeby nie myślał, że będzie wskakiwać i wyskakiwać z mojego życia kiedy mu się podoba. Kiedy zapytał, czy będzie mógł wogóle wrócić, powiedziałam, że nie wiem jak będę oceniać nasz związek za jakiś tam czas, być może spotkam kogoś na mojej drodze więc pewności na 100% mu nie mogę dać. Pod wieczór Mąż stwierdził, że chce być ze mną, że chce spróbować i pytał się mnie jak to będzie. I wiecie co? Nie rzuciłam mu się na szyję, tylko chłodno wyciągnęłam kolejny warunek, że absolutnie nie zgadzam się na jego kontakty z tą dziewczyną i obowiązkowo terapia dla nas. Mąż myśli narazie o terapii indywidualnej, zalecanej przez terapeutę gdzie byliśmy. Powiedział, że zobaczy, przemyśli i wtedy jeszcze zadecyduje. Więc znowu w stanie zawieszenia...

A dziś od rana mijaliśmy się. Mąż szedł na popołudnie do pracy i chyba myślał, że będziemy ten czas do jego pracyb razem spędzać w domu. Ale najpierw wypadła mi niespodziewanie wizyta u lekarza, później miałam wizytę u fryzjera, o której nie powiedziałam Mężowi (specjalnie się tak umówiłam). Wpadłam więc tylko na chwilę do domu po wizycie u lekarza, pokręciłam się przez 3 minuty, stanęłam przed Mężem i powiedziałm, żeby wreszcie zdecydował co dalej, jak nie chce być ze mną to może faktycznie niech się wyprowadzi, dałam Mężowi buziaka, i poleciałam. Dopytywał się jeszcze gdzie pędze, oczywiście mu nie powiedziałam. I znowu widziałam, że się wkurzył, że nie wie dokąd idę.

Dostałam od niego smsa z pracy, pytał się czy tęsknię, nazwał mnie "Kochanie". Napisałam mu, ze czy tęsknię czy nie to moja słodka tajemnica.

No a teraz ma przerwę i mogę się założyć, że te 30 minut wolnego czasu spędza ze swoją kochanicą, która regularnie go wtedy odwiedza :(
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-02, 21:18   

s-a-m-o-t-n-a napisał/a:
No a teraz ma przerwę i mogę się założyć, że te 30 minut wolnego czasu spędza ze swoją kochanicą, która regularnie go wtedy odwiedza :(
To chyba tylko Twoje domysły, czy wiesz że tak jest.
Nie czytałam Dobsona, ale jeśli widzisz dobre rezultaty to stosuj je ;-) oby tylko nie przesadzić w drugą stronę. Mam nadzieję, że wszystko między Wami ułoży się dobrze i będziecie razem szczęśliwi, mąż podejmie właściwe decyzje i będzie je stosował.
 
     
s-a-m-o-t-n-a
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 19:09   

Niestety, to nie moje domysły. Bardzo bym chciała, ale właśnie wpadłam na przerwę do mojego Męża ze świeżutkimi bułeczkami i ciepłą herbatką w termosie no i ją zastałam. Uciekała aż się kurzyło, no ale znowu między nami zrobiło się źle....

Przeglądam forum codziennie i już chciałam napisać dobre wieści co u mnie, ale bałam się zapeszyć i jak się okazało słusznie. A było przez parę dni wspaniale. Mąż 6 dni temu podjął niby ostateczną decyzję, stwierdził że chce być ze mną, że skończy z tą dziewczyną. Wysłał przy mnie smsa do niej, że to koniec. Zrobił nam niespodziankę i w niedzielę zabrał nas na wycieczkę. Pojawił się pierwszy sms, że mnie kocha, potem powiedział to w domu, przytulając się mocno do mnie. Ja trzymałam język za zębami, nie pytałam się o nią, o to co było itd. Poprosiłam tylko o szczerość, że jeśli ona przyjdzie do niego lub napisze to żeby mi powiedział. Mąż rozpozął terapię, pojawiło się dużo czułości, pocałunków itd. Powoli zaczynałam wierzyć, że może nam się udać, że Mąż jest szczery w tym co teraz robi i mówi. No i dzisiaj wszystko znowu się rozsypało. Mąż tłumaczy, że to ona do niego pisze, że ona nalegała na to spotkanie dzisiaj, że nie chciał mnie denerwować, że chce być ze mną, że podjął taką decyzję i jest to szczere. Ale to już 3 raz kiedy mnie tak przekonuje i mam szczerze już dosyć tej mojej naiwności. Poprosiłam żeby się wyprowadził, stwierdził, że nie zrobi tego, że chce mieszkać ze mną. Tłumaczył, że ona ma jakieś problemy i chciał jej pomóc, ale dlaczego skoro kilka dni wcześniej obiecał, że nie zrobi nic przeciwko mnie, że nie będzie się z nią spotykał aby mnie nie ranić? No i poza tym obiecał poinformować mnie, jeśli ona będzie do niego pisać lub przychodzić. Dopiero dziś po fakcie łaskawie się przyznał, że ona wysłała mu kilkadziesiąt smsów! Uważam, że jeśli by nic nie miał na sumieniu to powiedziałby mi o tym skoro tak obiecał. Ja już mu nie wierzę, ile razy można zaufać? Ile razy można być oszukanym?
Byłam tak wściekła, że poszłam do jej rodziców, zresztą tak się kiedyś umówiliśmy z Mężem jak mówił, że juz z tym skończył. Dzisiaj jak mu to powiedziałam, że pójdę zagroził nagle, że jeśli to zrobię to z nami koniec. Odparłam, że i tak już koniec skoro tak postępuje. Ci rodzice, Oni wiedzą o wszystkim i podobno byli zbulwersowani związkiem swojej córki z moim Mężem. Mimo tego nie wypisali jej z zajęć u mojego Męża. Chciałam porozmawiać o tym co się dzieje, aby może wpłynęli jakoś na swoja córkę i wiecie co, nawet mi drzwi nie otworzyli. A byli na 100% bo sprawdzilam. Może już im się spodobał ten związek? Może to już toleruja?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8