Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
jak dalej żyć?
Autor Wiadomość
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 10:30   

witam

tak na poczatku tez chcialam aby nikt nie wiedział :shock: , aby wiedziało jak najmniej osob, wstydziłam sie strasznie... uciekałam przed znajomymi... miałam nadziję, ze wszystko da sie jeszcze naprawoc, poskładac... pozniej stopniowo przestawałam to ukrywac, coraz smielej mowilam znajomym gdy pytali... nie da sie, po prostu nie da sie tego ukryc... doszło do mnie tez to, ze przeciez to nie ja go zostawiałam, ze to on zostawił mnie i dlateczego mam wstydzic sie całej sytuacji... oczywiscie jeszcze sa chwile kiedy jest trudno, kiedy spotykam znajomych, ktorych dawno nie widzialam, z ktorym nie mialam kontaktu... oj zycie...
 
     
Reniuszek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 11:02   

Witaj,

No tak, do mnie tez doszlo. ze " ze przeciez to nie ja go zostawiłam, ze to on zostawił mnie i dlaeczego mam wstydzic sie całej sytuacji... "

Tylko ten wstyd za siebie, ze nie podolalam..czemu ? nie wiem ... wstyd za siebie, ze to ja jestem jakas nie taka, nie-za-dobra, zeby mnie, moje uczucia uszanowac... niegodna uczuc...


Ale leci poczucie wartosci, co? Na leb- na szyje... pieknie...

Wiesz..to jest najgorsze, pewnie wiesz...

ten kawalek wiersza ze strony glownej mnie poruszyl do glebi...:
[...]
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu;
ono stało się nim.

Wlasnie, mysle, ze moj maz "odebral mi zycie" ktore po dlugim czasie samo0tnosci mialso sie stac wspolnym zyciem i to boli takie odebranie zycia za zycia, prawda?

Masz takie same odczucia Rzabo droga?

pozdrawiam cieplo
 
     
stefanka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 11:21   

oj, Dziewczyny, moje myśli przelewacie w swoich po prostu. ja mam cały czas wrażenie, ze jak nikt więcej się o tym nie dowie, to tak, jakby to sie nie stało. że to minie, jak zły sen, zniknie i bedzie dobrze, jak kiedyś.
a teraz znowu gonitwa myśli. miał do środy dać znać, kiedy sie wyprowadzi (oczywiście prosiłam, zeby został, gdy ja wrócę, ale zdecydował inaczej) nie odezwał się, dziś poprosiłam o jakąś odpowiedź, napisał, że nie miał kiedy mieszkania załatwiać. i ze przeprasza i że mu wstyd, że się nie odezwał w tej sprawie. a ja w tej naiwności znowu sobie kombinuję, ze może jednak jeszcze się waha...w tej rozpaczy to jestem w stanie wszystko sobie wmówić.
i tak myślę, ze może po prostu jutro wróce do naszego domu z kilkoma rzeczami z którymi wyszłam, posprzątam i tam będę. on pewnie i tak nie zmieni zdania i odejdzie, ale może... sama nie wiem, tak mnie naszło, ze może...wiem, zę chyba w weekend go nie będzie, bo coś mi wspominał o tym ostatnio. może jak wróci i ja będe w domu z tą głupią, ciepłą zupą, to drgnie...
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 11:57   

Reniuszku... tak mnie tez poruszył ten wiersz... kiedys nawet w mailu wysłalam go męzowi... oj tak, mam takie same odczycia.. boli, ze dał naszse i nadzije na szczesliwe zycie, na dom, rodzine i zabrał to wszystko choc przysiędał... boli... ale co zrobic... w moim zwiazku szanse powrotu zmalały niemal do zera... zostaje mi tylko pogodzic sie z tym ze jestem sama... ciezko... ale to niestety jest coraz bardziej realne... ale coz zrobic...
Stefanko poki masz siłe to walcz... ja tez probowałam gdy moj maz bywał jeszcze w domu... teraz to juz nie mozliwe, nie mieszka ze mna, mieszka w innnym miescie, nie mamy kontaktu...
 
     
Reniuszek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 12:00   

" ja mam cały czas wrażenie, ze jak nikt więcej się o tym nie dowie, to tak, jakby to sie nie stało. że to minie, jak zły sen, zniknie i bedzie dobrze, jak kiedyś."

Stefanko nasza, : tez tak mialam ..Rozumiem,ze ciagle liczysz na cos i nie chce Ci odbierac Nadziei, poki ja masz taka jaka jest, niech bedzie..i niech Ci daje sile.

Moze sie nie wyprowadzi i oby tak bylo, moze nie bedzie mial gdzie, moe nie bedzie mial ochoty, moze Twoja ciepla zupa i dobre checi i usmiech i cala ciepla Ty zatrzymaja go, natchna na nowo, a przynajmniej dadza do myslenia, zastanowia, co moze stracic ....

Tego Ci zycze, probuj Stefanko, poki mozesz, poki masz te Nadzieje, ktora Cie prowadzi .

Bog na pewno jest z Toba i z nim, jest z wami i nie opusci was, niezaleznie od tego co sami zdecydujecie i jak bardzo sie jeszcze poranicie. (oby w ogole ;-)

Jestes cala w emocjach, to cieszysz sie to przeraza cie perspektywa, ze moze byc po Twojej mysli

Wroc jutro do domu, gdzie jeszcze sa jego rzeczy, posprzataj, ugotuj super zupe i BADZ SOBA ;-) do konca, ufajac, ze BOG wie lepiej co dla Ciebie dobre.

Milego bycia soba
pzdr.
 
     
stefanka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 12:17   

dzieki Dziewczynki. proszę módlcie sie za mnie, żebym wytrzymala, jakby nie było. tak chyba zrobię, prześpię się jeszcze z tematem, ale skoro on nie robi żadnych kroków, ja muszę je robić, moze jeszcze zawalczę, najwyżej przegram, ale próbuję. ten wiersz przeczytałam już pierwszego dnia, gdy tu trafiłam. łzy lały się wtedy strumieniami, ale zrozumiałam, ze trafiłam w dobre miejsce dla siebie. Bóg mnie tu skierował i skierował mnie znów do siebie.
pamietam o Was w modlitwie.
 
     
Marcin108
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 12:19   

Droga Stefanko - ja moge tylko powiedzieć co myśle z męskiego punktu widzenia. Jeżeli chcesz żeby mąż miałwątpliwości co do swoich decyzji musisz po prostu kolokwialnie mówiąć go "poszczuc". Po prostu pokazać że jesteś kobietą wartościową,. niezastapioną. Skoro się z Tobą ożenił to na pewno tak jest. Zagubiliście się w tym głupim życiu i teraz pora się odnaleźć. Niestety skoro sama mówisz że pchnęłaś go w ta pracę to nie możesz mieć pretensji o to że się w niej zagubił. To ty musisz wziąć ciężar pielęgnacji związku i spróbować rozpalić w nim tak chęc. Związek polega na ty ze jak jedno ciągnie w dółto drugie musi ciagnąć na powierzchnie do góry i zawsze jest ta sinusoida. Sztuka pokory sztuka zaspakajania potrzeb partnera czasem bez przywiązania uwagi do własnych zachcianek (podkreślam CZEASEM). Po prostu świat dzisiaj tak biegnie że ludzie muszą zająć się profesjonalnie pielegnacją zwiazku żeby w tej machinie nie zaginął. Muszą dobrze zaplanować wolny czas zeby go spedzic razem i w dobrej atmosferze, muszą dbać o wizerunek w oczach partnera po prostu muszą wlozyc wiecej pracy.
I takie zadanie stoi przed tobą tylko teraz pytanie czy sie tego podejmiesz. Pokaż mu jaką super kobiete zostawia. Muszisz nabrac pewnosci siebie i sie wyprostowac bo do szarych biednych myszek uzalających sie nad soba (nie mowie ze tak robisz) mężczyżnom nie chce sie wracac. Pokaz ze masz kregoslub ze stoisz twardo na nogach i jestes tak mocna ze utrzyamsz was oboje jak on upada. Męzczyźni są słabi to wy kobiety pomimo trudow pracy jestescie ozdobą związku dbacie o atmosfere o swoj wyglad o wyglad domu, mężczyzn to przerasta wiem po sobie. To wy jesteście mistrzyniami wieloboju i robcie to najlepiej jak potraficie a mezczyzna mimo ze na pozor tego nei zauwaza to przyjdzie kiedys taki czas ze usiadzie i pomysli "nigdzie bym bez niej nie doszedl" i mysle ze to piekna nagroda za taki wysilek. I pamiętaj za sukcesem mezczyzny ZAWSZE stoi mądra kobieta.
Zycze Ci powodzenia i powiem zebys sie nie sugerowala obecnym stanem meza. Nie mart sie pracuj nad soba bez wzgledu czy wroci czy nie. Pracuj nad soba ciezka droga przed Toba ale Twoj wysilek bedzie zauwazony przez meza predzej czy pozniej zapeniam Ciebie.
Wie4sz co mąż lubi i zacznij to robic neistety ten okres twojego zycia to gra uwodzenie pokazywanie plusow zalet jakbys chciala go poderwać na nowo.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 12:32   

Marcinie ładnie to napisałes... och żeby jeszcze dało sie tak łatwo wcielic w zycie... chciałabym bardzo... wiem, ze kazdza z nas kobiet, pomimi tego ze została skrzywdzona ma chęc i siłe walczyc... chyba tu jestesmy troche silniejsze od facetów ( sorki panowie, jesli uraziłam..., nie mówie o wyjatkach, tylko o ogole)...
zycie... kiedy tak patrzę na siebie sprzed kilku miesięcy, na dziewczynę, ktora wciąz wyła w kacie, zamykała sie przed swiatem... dzisiaj widzę, jak powoli zaczynam sie prostoac, zaczynam zyc dla siebie... ( dołyyy dopadjaja oczywiscie), ale juz nie każdego dnia... jest jakby spokojniej, ciszej, łatwiej...
tylko niektóre chwile, moementy bywaja bardziej bolesne...
 
     
stefanka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 12:42   

dzięki Marcin za męskie podejście do tematu. tego mi brakowało, bo trudno wymagać od ojca i brata, zeby trzeźwo sporzeli na sytuację i mi ją klarowali po męsku, skoro ktoś wyrwał córce i siostrze serce. a poza nim jakoś z żadnym facetem się tym nie dzieliłam, a oni najchętniej by go łamali na kole. hmmm...
potrzebne mi było usłyszeć głos faceta. wezme Twoje rady do siebie z całą pewnością. po pierwszym okresie totalnej żałoby staram się stanać na nogi i życ jakoś godnie, mimo tego co mnie spotkało. to co piszesz włąsnie, podczas tych rzadkich spotkań staram się go uwodzić głosem, wyglądem, uśmiechem. póki co, nie działa. boję się, że zadziała, ale nie w mojej osobie, że pozna jakąs kobietę, tylko czekającą na mojego najdroższego:( staram się strasznie, chcę budowac ten dom na nowo, zrozumiałam swoje błędy, nabrałam dystansu do tego okropnego okresu w naszym życiu i wiem, ze dam radę błędy naprawić. zrozumiałam, co jest dla mnie ważne, najważniejsze.tylko on nie chce dać mi tej szansy. boję się, ze już jej nie dostanę. chcę stworzyć to na nowo, bez wracania do złych chwil, bez wypominania, chcę tylko dostać ta szansę. tak się boję życia bez niego. on był moim powietrzem...
 
     
Reniuszek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 12:43   

Wlasnie, ladnie to brzmi, Maricn, bardzo ladnie,
takie meskie spojrzenie oj ptrzebne nam odrzuconym kobitkom, potrzebne jak mleko niemowlakowi i jak wieszak plaszczowi ;-)

Stefance na czasie, moze pomoze, czemu nie? Ona jest zdaje sie na poczatku, Rzaba przy koncu, ja gdzies posrodku , to mamy oglady rozne ;-) . Ja mam dosc dosc zbiezny z Rzaba.

Mysle, ze w pewnym momencie sie wyczerpuja kobiece pomysly, walecznosc, checi i motywacje, po prostu ... tak juz jest , taka jest kondycja czlowieka, wytrzymalosc ma kres ..
Ale kobieta silna jest i po przeplakani w kacie, po wyjacoi z cienia obwiniania siebie za swoje i nieswoje bledy i zale, wychodzi do zycia, czego przykladme chlubnym Rzaba to obecna

I jeszcze jedni, slowa ktore miod na serce leja w twoim wykonaniu ;-) ,
cytuje:
To wy jesteście mistrzyniami wieloboju i robcie to najlepiej jak potraficie a mezczyzna mimo ze na pozor tego nei zauwaza to przyjdzie kiedys taki czas ze usiadzie i pomysli "nigdzie bym bez niej nie doszedl" i mysle ze to piekna nagroda za taki wysilek.

Bogu dziekuje za Twoj list i Ciebie
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 13:35   

Marcin, ja tez dziekje, za meskie spojrzenie :-)
Ja juz sie "wyprostowalam", czuje sie kobieta! znowu! I to nie z powodu jakiegos mezczyzny. Tylko to tak samo przyszlo. Nie umiem wytlumaczyc.
A mnie wlasnie tez moj tata wylozyl, co powinnam robic: zadbac o siebie, pomyslec o sobie, nie plakac, jak maz przyjdzie, tylko byc usmiechnieta, spokojna. Jak na razie udaje mi sie to wszystko wcielac w zycie.
A czy moj maz to zauwazyl? Nie wiem...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8