Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Niech mi ktos powie ze to sie uda........... ;(
Autor Wiadomość
ronin
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 14:58   Niech mi ktos powie ze to sie uda........... ;(

Jestesmy okolo 7 miesiecy po slubie... W sumie to razem jakies 6 lat. Rok przed slubem wyjechalem do Anglii. Postanowilismy sie pobrac. Po slubie czekalem na Zone 4 miesiace az wreszci dolaczyla do mnie i zamieszkalismy razem (pierwszy raz). Wydawalo nam sie ze wszystko dokladnie przemyslelismy. Byl jeden z najpiekniejszych dni w naszym zyciu i tego nie negujemy. Po zamieszkaniu razem wkradl sie marazm. Zona znalazla prace i poznala nowych ludzi. Nim sie opamietalem pojawil sie on. Facet ktory jest zupelnym przeciwienstwem faceta na ktorego zwrocilaby uwage moja Zona uwiodl ja. 23 grudnia powiedziala mi ze zdradzila mnie z nim ;((( Mowi ze mnie Kocha i ze "chyba sie w nim zakochala lub zauroczyla". Przezywam to okrutnie. Moja milosc do niej jest tak wielka ze jestem gotow dac nam kolejna szanse. Ona sama nie wie czego chce. Oboje chcemy tego samego - szczescia (bez wzgledu na to czy razem czy osobno). Postanowilismy sie rozstac na jakis czas. Zona wynajmnie pokoj i przemysli pewne rzeczy. Sama mowi ze nie wie dlaczego tak zrobila. Twierdzi ze ten facet cos dla niej znaczy. Sam nie wiem gdzie sie podziala nasza milosc i czy to mozliwe zeby w tak krotkim czasie sie gdzies rozplynela. Zauwazam tez wlasne bledy. Chce sie zmienic dla niej i potrafie to zrobic nie rezygnujac z wlasnego szczescia. Chcialbym aby nam sie udalo i naprawde gleboko w to wierze...
Ostatnio zmieniony przez ronin 2007-12-27, 15:09, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 15:04   

Ronin - nowy świat, nowi ludzie - być może to wszystko urzekło Twoją żonę, omamiło. Ten mężczyzna to tez składnik tej nowej rzeczywistości. Wg mnie ona się w tym zagubiła.
Ale jestes tam i Ty. Myślę, że kiedy emocje opadną, Twoja żona uświadomi, co zrobiła.

Twoja rola polega teraz chyba na tym, żebys był gdzies cały czas obok niej, nie nachalnie, ale zawsze gdzieś obok...
 
     
ronin
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 15:18   

Powiedzialem Zonie, ze nie zrezygnuje z niej i bede walczyl o nia ze wszystkich sil. Wiem ze byla szczesliwa i wiem ze nadal moze byc jesli oboje bedziemy tego chcieli.
Staram sie szukac pomocy gdziekolwiek jest szansa na jej otrzymanie bo samemu moge sobie nie dac z tym rady ;( Duzo z nia rozmawiam i widze jaka jest zagubiona. Ja zreszta tez. Staram sie uzmyslowic jej pewne rzeczy na ktore wydaje sie byc calkowicie slepa. Dostaje od niego smsy, w ciagu dwoch dni o tresci ze mu okradli mieszkanie, a traz ze jego matka jest w szpitalu... nie wiem zupelnie co o tym myslec. Nie jestem tez bez serca, a nawet mysle ze mam je za duze i dlatego cos rozrywa mnie od srodka... ;(
 
     
Sunniva
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 16:08   

Niestety jestem w identycznej sytuacji z tą "drobna" różnicą że zona wyprowadziła sie do niego z krakowa do warszawy po 3 tygodniach znajomości i 1 spotkaniu w hotelu wiec ja raczej z każdym dniem trace tą iskierke nadzieji. Świeta i Nowy Rok spedzają razem w Paryzu.
Mnie powiadomiła tylko przez telefon że chce uniewaznic slub koscielny i szybko wziąśc rozwód aby go uszczęsliwic na odchodnym stwierdziła mi prosto w oczy że czuje jedynie do mnie uczucie przyjaźni a do niego sama nie wie co ale wiecej niż do mnie:(
 
     
ronin
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 17:07   

Naprawde przykro mi to slyszec. "Przyjaciel" mojej Zony ma 21 lat i jest Anglikiem. Moja A. ma 25, ja 29. Trzeba zauwazyc ze Ci "przyjaciele" to nie nasze glowne problemy, ale jedne z glownych. Oni poprostu wykorzystali zagubienie naszych Ukochanych. Smutne to wszytko strasznie. Mam nadzieje, ze przetrwacie to wszystko. Pozostaje nam jedynie czekac i wspierac sie nawzajem...
 
     
Sunniva
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 17:19   

Dokladnie Przyjaciel mojej zony jest tez młodzszy 3 lata żona ma 25 on 22 ale najbardziej bolesne to jest to że przełozyła 3 tyg. znajomosci z nim internetowej nad 10 lat zwiazku.
Nie bede oszukiwał że mielismy swoje problemy ale nie było to nic w rodzaju przemocy ,alkocholizmu itp.
Teraz sam nie wiem czy walczyc o Nią czy czekac biernie na dalszy rozwój sytuacji czy.......

P.S.Żona rzuciła nie tylko mnie ale prace studia i swoja rodzine spakowała sie i na drugi dzien On po nia przyjechał i pojechali do Niego do Warszawy i z tego co nadal twierdzi to jest decyzja ostateczna i przy nim chce układac sobie dalsze zycie dla mnie w nim nie ma miejsca
 
     
ronin
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 17:32   

Jestem pewin, ze nasze Zony sa calkowicie zaslepione i pozostaje nam tylko czekac az to wszystko minie. Nie mozemy tez zapominac o sobie bo zycie plynie dalej. Moja Zona czesto mowi ze "jestem dla niej za dobry", ale jak mozna byc zly dla kogos kogo sie Kocha nade wszystko???
 
     
Sunniva
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 18:45   

Czekac tylko na co otrzezwienie przebudzenie sie że cos tutaj nie tak??
A co potem przebaczyc mozna mozna sie starac nie wypominac tego ale czy człowiek z czyms takim w pamiecie jest wstanie zyc normalnie z drugą osoba bo ja teraz bardzo pragne aby wróciła do mnie ale ............własnie ale jak to bedzie jak wróci napewno nic juz w naszym zyciu i naszych rodzin nie bedzie takie samo jak było o ile wróci i o ile nie bedzie juz zapóźno na powrót bo ja niechce byc do końca zycia sie łudzic i umrzec samotnie i wkocu kogos rowniez poznam ale do tej pory bede zyc "złudzeniami" że to mnie tak naprawde pragnie a on to tylko chwilowa słabośc
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 19:01   

Czemu Wy myślicie, co będzie, czy będziecie potrafili wybaczyć? Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - na dzień dzisiejszy jest tak czy inaczej - i tej rzeczywistości trzeba stawić czoła. Czyli - normalnie żyć, uczyć się żyć bez żony, bez męża. Co jutrzejszy dzień przyniesie - to wielka niewiadoma.

Mnie ten kryzys nauczył, aby niczego nie planowac, nie wybiegac zbytnio w przyszłość. To pozwala realniej spojrzeć na rzeczywistość i robić to, co w danym momencie robic należy.
 
     
Sunniva
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 19:46   

a ile Ci to zajeło bo zona sie wyprowadziła odemnie 14 dni temu i dla mnie to swieża sprawa szczegulnie że tuz przed swietami
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 20:06   

Oj, niestety, dużo mi to zajęło. Mój mąż od trzech lat jest z kochanką. Najpierw pewna byłam, że u mnie to nie potrwa tyle, co u ludzi na forum, że mąz zaraz wróci. Teraz jestem pewna, że mąż nie wróci. Mam jeden z najdłuższych staży tu, na forum, a jeszcze do siebie nie doszłam.

Ale kilku rzeczy się nauczyłam - właśnie przede wszystkim, by zyć rzeczywistością. Od urodzenia miałam bardzo bogaty świat wyobraźni - tu wszystko mogło się zdarzyć - przenosiłam to na rzeczywistość. A tu klapa... Moja wyobraźnia, marzenia, plany - to wszystko diabli wzięli. Nie powiem, że jest mi z tym dobrze, zrobiłam sie mało romatyczna i mniej wrażliwa na niektóre sprawy, ale zyc jest łatwiej.

Dzielę się tym, czego się nauczyłam, choc zdaję sobie sprawę, że do pewnych rzeczy trzeba czasu, trzeba dojść. Ja na tym etapie klęczałam przed mężem na kolanach z bukietem kwiatów w ręku - szkoda, że wtedy nie byłam na forum, może ktos by mi powiedział, że robię z siebie szmatę.
 
     
ronin
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 20:19   

Sunniva napisał/a:
własnie ale jak to bedzie jak wróci napewno nic juz w naszym zyciu i naszych rodzin nie bedzie takie samo


Ja tez tego nie wiem. Oczywiscie ze nic nie bedzie takie samo. Wierze w to ze bedzie jeszcze lepiej, a to co sie stalo otworzy nam tylko oczy na pewne rzeczy i wstrzasnie nami na tyle mocno, ze bedzie cudownie. Przynajmniej w to wierze bardzo mocno i o to bede walczyl...

I tak jak pisze Wanboma, napewno te sytuacje nas czegosc naucza... nie moze byc innaczej...
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-27, 21:24   

Nie robiłas z siebie szmaty. Nawet tak o sobie nie myśl!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9