Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Dalam z siebie wszystko! I... przegralam...
Autor Wiadomość
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 18:06   

Ja z Bogiem rozmawiam, prosze. Czemu nie umiem sie Mu po prostu oddac?
Wieczor sie zrobil. Bol powrocil. Nie ma meza mojego przy mnie. Lzy same kapia. Nie moge ich powstrzymac. I modle sie i prosze. I wiem, ja chce po ludzku, a Bog chce inaczej. Wiem, ze to Jego wola, a nie moja. To wszystko wiem, a nie umiem tego wprowadzic w zycie.
Wiem, ze z Nim nie bede plakac. Jesli oddam sie Jemu,nie bede cierpiec. Dlaczego nie umiem?
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 18:58   

Justynko

wirtualnie mocno, mocno, bardzo mocno przytulam Ciebie do swojego serca.

Tak bardzo mi Ciebie zal.

Wiem co teraz czujesz i jak bardzo mocno cierpisz.

Twoje serduszko krwawi , jesteś pełna rozpaczy a na dodatek samotna w swoim bólu.
Ta tęsknota i ta ogromna niemoc w tej chwili w Twoim życiu ma przeogromne rozmiary.

Obiecuje Ci, że przyjdzie taka chwila , że poczujesz ulgę ale na to potrzeba c z a s u.

W tej chwili płacz w ten sposób pozwalasz bólowi dać ujście.

Przyjdzie moment, że poczujesz ulgę.

Moja rada: podziel się swoim smutkiem z przyjaciółką albo z kimś bliskim z rodziny komu ufasz to przynosi kolosalną ulgę. Gdy z siebie wyrzucisz ten ból poczujesz sie o wiele lżej.

Jesteś wspaniała kobietą z Twoich postów widać, że jesteś wrażliwa i mądra i że potrafisz prawdziwie kochać.

Jeżeli pisane Ci jest życie z Twoim mężem to wróci do Ciebie i będziecie szczęśliwi. Niezbadane są wyroki Boskie.

Pozdrawiam cieplutko

Ada
 
     
basia_priv
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 19:16   

"on ma problem sam ze sobą'"
Justynko od chwili Waszych zaślubin nie ma już "ON" czy "JA" jesteśmy "MY"
To nie tak, że jeden z małżonków ma problemy a drugi udaje, że ich nie widzi, albo jeszcze gorzej "wścieka" się z tego powodu na niego.
Jeśli żona albo mąż ma problemy gdzie ma z nimi pójść i u kogo szukać zrozumienia?
Jeśli mam podjąć jakąś decyzję, która mnie dotyczy (a to już w małżeństwie nie tylko moja sprawa) z kim mam o tym porozmawiać?
Jeśli mam coś do załatwienia kogo w pierwszym rzędzie mam poinformować i prosić o pomoc?
Czesto nie rozumiemy samych siebie, a wydaje nam się, że o innych wszystko dokładnie wiemy i oczekujemy by wszyscy nas rozumieli.
Szukamy woli Boga a zapominamy o tej Jego zasadniczej woli wobec nas, gdy połączył nas w sakramencie małżeństwa.
Pamiętam Jutynko w modlitwie.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 19:51   

Justynko....ten czas osobny....samotny i Tobie jest dany ! Może masz się wypłakać na ramieniu Pana a nie męża ?? Może ten czas...ten wieczór na rozmowę z Bogiem a nie z mężem ?? A może dzisiaj masz sie do Jezusa przytulic a nie do męża ??
Nie zmarnuj tego czasu....nie roztrwoń....to czas dla Ciebie ! Wycisz i uspokój emocje.....spojrzyj na obrazek z Jezusem....albo Jego Matki....rozmawiaj z Nimi....załatwiaj swoje sprawy. Szukaj sojuszników w świętych......To czas także dla Ciebie !! Przytulam najmocniej i jestem z Tobą !! EL.
 
     
rbk
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 20:38   

Kochana,
Wiem co czujesz. Ja tez jestem sama. 7 dzien. Wyprowadzil sie 1 listopada. Po roku kryzysu..... Tak bardzo cierpie.
A on...... Przyszedl dzisiaj po dziecko. Byl oschly, obojetny.
Boze jak to bardzo boli..........
Kiedy przestanie bolec.... Czy wogole przestanie......
Jestem na skraju......
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 21:46   

EL. napisał/a:
Justynko....ten czas osobny....samotny i Tobie jest dany ! Może masz się wypłakać na ramieniu Pana a nie męża ?? Może ten czas...ten wieczór na rozmowę z Bogiem a nie z mężem ?? A może dzisiaj masz sie do Jezusa przytulic a nie do męża ?

Tak właśnie Jest.
Jezus jest za mało przytulany przez ludzi...
Nie widzi się Jezusa ofiary - Jego Miłości Ukrzyżowanej...
Jego Krwi i Potu, Jego Świętego Ubiczowanego Ciała (5480 zadanych ran...)
Dlatego Justynko, rbk... wiecie, w kościele jest takie pojęcie "wynagrodzić".
Katolicy, wierzący, wszyscy wrażliwi muszą Panu Bogu wynagrodzić (w sensie być wdzięcznym) Jego Dar, może źle piszę wynagrodzić, ale na pewno... muszą Ukochać Jezusa całym sercem, a wtedy nastanie miłość we wszystkich rodzinach. Wtedy, kiedy ujrzymy wszyscy Pana Ukochanego, którego Krew spływała za nas, dla nas...
Ukochać Jezusa, potem człowieka...

Z Panem..
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 00:14   

Dziekuje Wam za cieple slowa! To tak dobrze wiedziec, ze jestescie, ze wiecie, jak mi pomoc. Basiu, ja nadal mysle o nim i omnie w kategoriach "MY". Tylko on mnie nei chce do siebie dopuscic. Ja chce mu pomoc, ale on tego nie chce, albo nie umie przyjac tej pomocy. Chcialabym umiec skupic sie teraz tylko na sobie, na sobie z Jezusem. A ciezko jest. Staram sie. Prosze sw. Rite o wsparcie. Nie powinnam, a juz rozmyslam, co bedzie jutro, czy przyjdzie, jak bedzie itd.
Mam wspaniale przyjaciolki, pomagaja mi na kazdym kroku. Maja dla mnei zawsze czas. Sa niezastapione.
Ja nadal jakos nie "pojelam" tego, ze on sie wyprowadzil na zawsze. My nie dalismy sobie jakiegos czasu. On sie wyprowadzil. I przeraza mnie to, ze to moze byc ostateczne.

Sciskam Was wszystkich!
Justyna
 
     
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 07:28   

Justynko- tak bardzo sie za Ciebie modlę! mam nadzieje ze juz niedlugo bedziesz w jedności z mężem,
Sw Rita pomogla mnie i wielu moim znajomym- bede propagowac jej kult całe moje zycie, wierze ze pomoze i Wam

ściska m serdecznie
wiem jak bardzo cierpisz kochana
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 10:48   

Justyno.............jestes raczej dorosłą kobietą..........wypada i powinno się mieć trochę stanowczości,troche konsekwencji.

Piszesz:"Ja nadal jakos nie "pojelam" tego, ze on sie wyprowadzil na zawsze. My nie dalismy sobie jakiegos czasu. On sie wyprowadzil. I przeraza mnie to, ze to moze byc ostateczne"

On nie wyprowadziłe się bo tak mu sęe spodobało albo przywidziało..........on się wyprowadził bo podjełaś kolejną decyzję jako "JA" w imieniu "MY" to Ty kazałaś mu sie wyprowadzić.Basia_priv opisała to w sposób bardzo wyrazisty.
Dzięki Ci Basiu_priv za tego posta-otworzyłaś zaciętą szufladę w mojej głowie.Dzięki.
Piszesz:
"Ja z Bogiem rozmawiam, prosze."

Rozmawiasz,prosisz..........jak? to prośba czy roszczenie?

" Czemu nie umiem sie Mu po prostu oddac? "

Nałogom mówi sie w takim wypadku ze to pycha góruje nad pokorą.Najpierw kazałaś mu sie wyprowadzić a potem żal do Pana Boga że on sie wyprowadził .Pan Bóg uszanował Twoja decyzję ............

"Wieczor sie zrobil. Bol powrocil. Nie ma meza mojego przy mnie. Lzy same kapia. Nie moge ich powstrzymac."

Pisałem Ci już wyżej: podjęcie okreslonej decyzji to również i świadomość konsekwencji tej decyzji..........jest decyzja są konsekwencje.................

"I modle sie i prosze. I wiem, ja chce po ludzku, a Bog chce inaczej. Wiem, ze to Jego wola, a nie moja."

Często modlitwy i prośby są tak egoistyczne że chyba nie kierowane do Boga.
Kiedys opowiadał mi ktos o pewnych prośbach,zanoszonych modłach do Boga w intencji ukarania sąsiadki czy kuzunki.W końcu ta pani poszłą z tym problemem do swojego proboszcza mówiąć: chce postawić w kościele świeczkę .Jak jest to prawdą o co posądzam tę kuzynke czy sąsiadkę to zanim świeczka sie wypali to ona zachoruje lub umrze.
Ksiądz-mądry facet- nie chciał sie zgodzic na te zabobony.w końcu nie mając wyjścia powiedział:ale czy pani wie o tym że jak to posądzenie będzie nieprawdziwe to zachoruje lub umrze nie sąsiadkla czy kuzynka ale pani?Delikwentka szybko zmieniła decyzję. Ot.............takie modły i intencje tez są.I ta pani prawie że złożeczyła że Bóg nie słucha jej modlitw.........................

"To wszystko wiem, a nie umiem tego wprowadzic w zycie. "

Tak.............chciałabym miec i męża i jednocześnie każąć mu sie wyprowadzić...........

"Wiem, ze z Nim nie bede plakac. Jesli oddam sie Jemu,nie bede cierpiec. Dlaczego nie umiem?"

A może dlatego ze to Ty chcesz rządzić?To Ty chcesz tak ustwiać świat abys to Ty była reżyserem,scenarzysta i aktorami ?????
Chciejstwo ,samo chciejstwo nie załatwi niczego.
Może to co napisałem nie jest za miłe Justyno..............ale nie przyłączę sie do uzalających sie nad Toba .....sory...........
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 12:36   

Wiesz, nalogu, potrafisz zdolowac nawet najbardziej wytrwalych. Nie uwazam, zeby ktokolwiek sie tu nade mna uzalal. Odpowiadaja mi ludzie, ktorzy cierpieli, badz cierpia, tak jak ja. Ja nie chce od nikogo litosci. Chce wiedziec, ze nie jestem sama. A wszystkie te posty o tym swiadcza. Dlaczego krytykujesz moje cierpienie i lzy. Pisalam juz, ze to moj maz od dwoch miesiecy powtarzal, ze nei chce, ze nie kocha, ze sie wyprowadzi. Nadzsedl moment, ze nie moglam juz tego zniesc. Kiedy juz nie mialam sily. Nie oznacza to wcale, ze przestzalam go kochac, ze przekreslilam nasze malzenstwo. On sie wyprowadzil i jest pusto. Tak wlasnie jest i o tym pisze, i stokrotnie dziekuje ze kazda odpowiedz. Bo te odpowiedzi podtrzymuja mnie na duchu. Tak, jak rozmawiam z moimi przyjaciolkami godzinami. I czy to, ze kazalam mu sie wyprowadzic oznacza, ze moja przyjaciolka ma sie ode mnie w tym ciezkim czasie odwrocic, bo ja sama tego chcialam? Nie! One jeszcze bardziej, jeszcze intensywniej sa ze mna, bo widza, jak bardzo ich teraz potrzebuje. Ja wiedzialam juz przed jego wyprowadzka, ze nie bede z tego powodu tryskala szczesciem. I tak, ja chce, zeby wrocil, czy to zle? I modle sie, najlepiej jak umiem, moze kuleja moje modlitwy jeszcze. I przyznaje, ze nie umiem jeszcze calkowicie oddac sie Bogu. Przyznaje sie do tego. Probuje.
I ja nie mam zalu do Pana Boga o nic. Bez Boga nie przetrwalabym jednego dnia. Ja sie modle do Boga o nawrocenie mojego meza, modle sie o uzdrowienie naszego malzenstwa. Modle sie o spokoj. A zalu to ja nie mam do nikogo. Decyzje podjelam ja, choc moj maz ja podjal o wiele wczesniej.
Dziekuje, ze odpisujesz Nalogu. Tylko prosze, nie nazywaj tych wszystkich wspanialych ludzi, ktorzy mi odpisuja, uzalajacymi sie nade mna. Bo oni daja mi sile, czasem wskazuja, jak sie modlic, oni wiedza to moze lepiej i chca swoje doswiadczenie przekazac mnie.

Pozdrawiam
Justyna
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 14:53   

Justynko, pamiętam o Tobie :-)
Ufam Bogu, że przeprowadzi Cię przez to trudne doświadczenie. On nie powoli Ci zginąć.
Wiem, że to może być trudne, ale uśmiechnij się, chociaż na chwilkę - ja też się do Ciebie uśmiecham :-D
Pozdrawiam serdcznie.
Kasia
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 15:01   

Nałogu....pozwól Justynie sie wypłakać, wyrzucić ten żal, ból.... czyż nie jest tak, że łzy oczyszczają.......
im predzej się oczyści, tym prędzej uzyska spokój.
Przecież ona jest i była świadoma swojej decyzji , była świadoma równiez konsekwencji,
teraz jedynie musi sę oswoić z sytuacją, aby wejść w kolejny etap.
Niektórzy trwają tygodniami, miesiacami w takim stanie, a przeciez to jej drugi czy trzeci dzień.
Wie do kogo sie zwrócic, robi to, próbuje..........a że troszkę sie niecierpliwi.....chyba kazdy z nas miewa takie chwile.
Kiedy już sie oswoi, wypłacze,w ciszy i spokoju zapewne usłyszy "ten głos"....co dalej.

Justynko....nie zmarnuj tylko tego czasu,wyrzuć czym prędzej te emocje i ...........Ty już wiesz ;-)

lena
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 15:42   

Justynko - wypłacz się - to charakterystyczne dla tego etapu. To konsekwencje twardej, dojrzałej, mądrej miłości. Czujesz ból, jak ojciec, który czekał na marnotrawnego syna. Ojciec z przypowieści jednak nie szukał syna, ale dał mu wolność, choć też cierpiał. Ty też dałaś wolnośc mężowi. Teraz cierpisz - ale nie może być inaczej. Cierpisz, ale czekasz.
Czy Twój mąż dozna tego, co syn marnotrawny - oby. Ty nie możesz w to ingerować. W jego duszy, jestem pewna, tez coś się dzieje. Jakie wnioski wyciągnie? To się okaże.

Ty masz w tej chwili zając się sobą - własnym rozwojem. Przemyśl, czy aby nie za bardzo jesteś uzależniona od niego emocjonalnie i co może być tego przyczyną. Kto może tu być potencjalną ofiarą - czy on Cię od siebie tak uzależnił, czy Ty chciałaś, aby on był do Ciebie zbyt przywiązany.

Być może mylę się, co do osądu Twojej sytuacji, ale piszę też trochę o swoim problemie, co nie znaczy, że Ty masz taki sam, ale może coś z tych przemyśleń wyciągniesz dla siebie.

Trzymaj się Justynko, wiem, co czujesz.
 
     
basia_priv
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 19:03   

Bywa różnie - zależy co i jak do kogo trafia.
Justynka chce się wypłakać... Coś zrobiła... Nie chciała... Teraz może by chciała... Chce się oddać Bogu, ale coś nie wychodzi.... O coś Go prosi... Szuka po omacku - ale szuka... Nie wie od czego zacząć i jak - ale chce...
Żeńska strona stara się ją rozumieć, przytulić...
Nałog postawił sprawę po męsku-:) i muszę wam powiedzieć, że np kiedyś gdy miałam poważny kryzys duchowy (odchodziłam od wiary), to akurat wtedy nie pomagały mi żadne "przytulania", "głaskania", "pociechy". Wtedy właśnie pomogło mi twarde i po męsku potraktowanie sprawy. Bardzo mi wtedy ten człowiek pomógł, często go wspominam i modlę się za niego,bo już nie żyje.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 19:48   

Basiu :)
U mnie identycznie było...
Cieszę się ,że tak właśnie było , "bez głaskania..."
pozdrawiam:)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9