Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Pomozcie mi prosze
Autor Wiadomość
marcinj
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 00:12   Pomozcie mi prosze

Witam serdecznie
Staralem sie napisac to w temacie pomoc psychologiczna, ale nie mialem dosc wystarczajacych uprawnien aby cokolwiek napisac, wiec pisze tutaj z nadzieja, ze ktos mnie "wyslucha" i odpowie.

Jestem w zwiazku malzenskim od prawie 3 lat, za 7 dni kolejna rocznica. Jest to zwiazek kochajacych sie dwojga osob, choc oboje mamy bardzo burzliwe temperamenty , z przewaga dla zony. To co teraz bede pisal jest moim spojrzeniem na zwiazek, byc moze innym niz mojej polowki, ale chcialbym to przedstawic tak, jak to postrzegam i czuje.

Pobralismy sie z milosci, takiej prawdziwej i codziennie nadal ja czuje. Zawsze uwazalem, ze milosc jest podstawa zwiazku, ta goraca i ta codzienna, no wlanie, dzien po dniu, zblizalismy sie do tej codziennej milosci, pomijajac ta czesc goracej milosci. Ja, jako mezczyzna, zawsze postrzegalem milosc, jako bardzo intymna rzecz, ktora jest zarezerwowana dla tych dwojga i tylko nich. Nierozerwalnie laczylem ja z intynmoscia, bliskoscia dwojga osob. Jest mi bardzo ciezko to mowic, ale moja zona stracila zupelnie pragnienie bliskosci mojej osoby. Przejawiajace sie pieszczota, namietnoscia, pragnieniem drugiej osoby. Jest mi bardzo trudno z tym zyc, ze swiadomoscia, ze moja zona mnie nie pragnie, nie potrzebuje. Probowalem rozmawiac z nia wielokrotnie, najpierw bardziej ogolnie, potem wprost mowiac o tym co czuje, jak sie z tym czuje i jakie emocje to wyzwala we mnie. Trwalo to bardzo dlugo, jak na mlody zwiazek, praktycznie od samego poczatku. Potem probowalem juz "krzyczec" mowiac wprost o tym jak sie czuje, co we mnie to wyzwala, ze to niszczy nas, niszczy nasza milosc. Byly obietnice, zobowiazania, "ciche codzienne wieczory". Bylo cokolwiek, tylko nie forma przytulenia i akceptacji. Zmienilo mnie to bardzo, nie moja milosc, ktora jest jeszcze wieksza (to wlasnie jest ta prawdziwa), ale postrzeganie innych kobiet, nie jako czlowieka, ale jako kobiety.
Boje sie tego, przez to w tej chwili nas zwiazek przezywa kryzys. Bedac pod wplywem alkoholu, wysylalem smsy nieprzyzwoite do jednej z naszych wspolnych znajomych. Strasznie sie tego brzydze. Zona moja przez to sie wyprowadzila ode mnie.
Naprawde jestem zalamany. Nie chcialem tego robic. Pod wplywem tego, ze zona mnie odrzuca zaczynam myslec, nie jako maz, ale jako napalony nastolatek. To we mnie siedzi juz bardzo dlugo, probowalem juz isc z zona do seksuologa, podsylalem jej rozne artykuly, chcialem isc do poradni, godzinami z nia rozmawialem, czulem sie, jakby moje slow auderzaly w niewidzialny mur. Dlaczego jest tak, ze moja wlasna zona mnie nie pragnie ? Przeciez intymnosc dwojga ludzi w malzenstwie jest czyms co tylko podsyca milosc. Czy ze mna jest cos nie tak, ze pragne tak bardzo mojej zony ?
W tej chwili nie wiem co mam robic, jestem zupelnie zalamany. Zona nie odzywa sie do mnie, unika mojego kontaktu. Jest ona dla mnie wszystkim, moja miloscia. Pomozcie mi prosze. Co mam zrobic, jak rozmawiac (choc pewnie uzylem juz wszystkich slow w tych wielogodzinnych rozmowach), jak jej powiedziec, ze jej zachowanie nas niszczy. Nie oczekuje wiele, oczekuje akceptacji w intymnosci.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 11:31   

Marcin, dobrze, że jesteś. DZISIAJ jest czas na to, żebyś wydobył z siebie z Bożą pomocą silnego mężczyznę, ochroniarza swojej żony, żebyś za jakiś (??JAKI??) czas zadziwił swoją żonę, ba! -żeby to ona sama się zadziwiła, jaki skarb ma w postaci MarcinaJ. Na razie króciutko piszę, zapewniając Cię o naszej modlitwie za Wasze małżeństwo.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 11:50   

Marcin J
Bardzo się cieszę ,że napisałeś...
Uzasadnię Ci dlaczego...
Kocham swojego męża, daję mi podobne znaki ,że coś z moim jak by to powiedziec...okazywaniem "czułości" jest coś nie tak...Ja sama odczuwam dyskomfort, choc wcale nie wydają mi się "wyblakłe" moje oznaki "czułości". Moje są inne niż jego...Myślę sobie ,ze ma to ogromny związek z oczekiwaniami wobec siebie.
Wiem tylko...jako kobieta, że im bardziej mąż podkreśla ten problem , tym większa jest presja...Nie wiem jak u Ciebie wyglądają rozmowy na ten temat... ale dojrzała rozmowa w tym temacie jest na prawdę trudna...Zawsze trzeba miec na uwadze dobro drugiego człowieka, wolnosc...nawet tutaj w tej sferze...myślę nawet ,że tym bardziej...
Szukam oczywiście rozwiązań...na pewno je znajde :mrgreen:

Pozdrawiam serdecznie:)
 
     
marcinj
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 12:13   

Mirello
Zdaje sobie sprawe, ze natura kobiety i mezczyzny, szczegolnie polaczenie fizycznosci i psychiki jest zupelnie rozna. Rozmowy z moja zona byly bardzo szczere, staralem sie mowic wszystko co czuje, co mi sprawia problem, jak to na mnie oddzialuje, nie ogolnie, ale szczegolowo. Wyjasnialem jak ja to postrzegam, w jaki sposob to odbieram, oczekiwalem tego samego ze strony mojej zony. Jest mi bardzo trudno, bo czesto slyszalem odpowiedzi "Nie wiem", na pytanie "Dlaczego tak jest ?" . Staralem sie szukac zrodel w psychice, zdrowiu fizycznym. Nie wywieralem zadnej presji, nie stawialem zadnych przeszkod do przeskoczenia, dawalem inicjatywe mojej zonie jesli chodzi o decyzje czego w danym momencie pragnie. Szukalem zrodel w Biblii aby dac jej do zrozumienia, ze to jest piekne i wspaniale, jesli milosc jest zrodlem pragnienia. Czesto ulegalem jej odmowom, co z perspektywy czasu wydaje mi sie bledem, moze moglem byc bardziej stanowczy, badz od razu dawac do zrozumienia jak sie czuje zle i parszywie. W rozmowach z moja zona nie uzywalem jakis metafor, przenosni, mowilem prosto, aby byc naprawde zrozumianym. Nie unikalem tego tematu. Zwracalem sie do mojej zony, ze to nas niszczy, ze brak intymnosci w zwiazku ten zwiazek wysusza. Czesto mojej zonie ulegalem, spelnialem jej pragnienia dotyczace swiata zewnetrznego, czy to drobne rzeczy, ubrania, upominki, podroze. Z perspektywy czasu wydaje mi sie, ze zona zaczela mnie postrzegac jako jednostke zalezna od niej. Nigdy nie bylo miedzy nami klotni o nic wiecej, tylko wlasnie o sfere intymna. Fakt, ze ona wplywa na calosc naszego wspolnego zycia, czasem odburkiwanie czy sztuczna nienawisc w oczach, ale to nie ma znaczenia.
Tylko, ze teraz nie dosc, ze nie potrafilem przez moja slowa zmienic jej postrzegania i postepowania wobec mnie, to jeszcze przez moje postepowanie ona zupelnie sie oddalila. Bardzo mi zalezy, zeby ona porozmawiala z kims obok nas na ten temat, nie ze mna.
A Ty Mirello prosze porozmawiaj ze swoim mezem, naprawde szczerze, a przede wszystkim nie zamykaj sie na niego, tak jak zamknela sie moja zona na mnie :(
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 12:26   

Ja bardzo cieszę się, że mąż delikatnie "wspomina"i to jest dla mnie wystarczający sygnał,że jest "pole do zagospodarowania"... Jednak chciałabym...bardzo, żebyśmy spojrzeli na siebie w takiej zaleznosci----> on jest dla mnie darem, ona jest dla mnie darem. Nie chce ,żeby pojawiało sie w tym "ego". Tylko tyle...
...ale ciagle szukam....

http://www.szansaspotkania.net/
taka ciekawa stronka:)
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 13:29   

w tym przypadku sprawdza się powiedzenie, że mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus. Błędem jest porównywanie potrzeb mężczyzn i kobiet. Zwyczajnie są one różne. W tym jednak przypadku, gdzie brak jest chęci na zbliżenia to nie jest normalne. Marcinie wydaje mi sie, że Twoja żona może miec jakieś urazy psychiczne albo zwyczajnie bardzo niskie libido. zalecam szczerą rozmowe o Twoich potrzebach i wizytę u lekarza psychologa oraz seksuolga. Najważniejsze w tej chwili to zdiagnozowanie źródła problemu a potem ewentualne leczenie. Chcę podreslić, że w małżeństwo mogą być roznice charakterów sekualnych, któras ze stron może być zwyczajnie zmęczona itd. Ale nienormalną jest sytuacja w której jedna ze stron permanentnie odrzuca drugą.
 
     
marcinj
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 13:49   

Strasznie sie czuje, jako mezczyzna odrzucany wciaz przez swoja wlasne zone. Kocham ja i walcze o nas caly czas. Wczesniejj bylo zupelnie inaczej, ale zdaje sobie sprawe, ze to sie zmienia. Ja nie oczekuje zbyt wiele, naprawde, czasem tylko zwyklego dluzszego pocalunku. Wiele razy w mojej glowie przychodzilo pytanie "dlaczego?" Czytalem, ze wiele par malzenskich przechodzi podobne problemy, choc nie az tak silne, ze calkowite odrzucenie. Czesto w zastepstwie dochodzilo do skoku w bok. Ale ja kocham moja zone, wiec chce o nas walczyc caly czas i nigdy bym tego nie zrobil. Czuje sie strasznie bo nie wiem, czy ona mnie rozumie, mowi, ze tak, ale czy naprawde rozumie. Jej odmowy swiadcza o tym jednak, ze nie do konca. W tej chwili to walcze, aby znow pojawila sie w drzwiach, ale juz tylko milczeniem.... bo naprawde nie mam juz sil i jest mi bardzo ciezko. :cry:
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 14:48   

Witam! Mam podobny problem. Niestety u mnie sprawa jest ewidenta. Żona zdradziła, odeszła do innego. Ja wyciągnąłem rękę. Wróciła z dziecmi. Od miesiąca jest w domu. Niestety znowu się oddala. Bardzo pomógł mi tekst umieszczony na tej stronie - listy Agnieszki do Ojca J.Salija.
Przy okazji ciekawy jest fragment z PnP 2.7 - "Zaklinam was, córki jerozolimskie, na gazele, na łanie pól: Nie budźcie ze snu, nie rozbudzajcie ukochanej, póki nie zechce sama."
Ciężko to przejśc, ale widzę, że im bardziej chcę się do niej zbliżyc tym bardziej ona się oddala.
Wytrzymaj to jakoś i nie narzucaj się jej. Ona sama musi na nowo Ciebie zauważyc i wyciągnąc rękę.
Niestety rozmowy z moją żoną przynoszą odwrotny skutek. Może potrzeba czasu.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w walce o Wasze małżeństwo.
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 19:27   

Moim zdaniem Twoja żona ma problem , jest oziębła i jeśli zależy Jej na małżeństwie powinna pójść do lekarza . Czy Twoja żona mówi o uczuciach ? Okazuje Ci miłość ? Są ludzie, którzy mają problemy z rozpoznawaniem uczuć, jakby "nie czują" na przykład miłości , namiętności , nie mają pragnień . Może to ten problem ? Piszę tak, bo widzę, że to nie jest typowa różnica temperamentów mężczyzny i kobiety.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 19:42   

odkurzyłam...
http://www.szansaspotkania.net/index.php?page=1990
Warte uwagi:)
Pozdrawiam:)
 
     
marcinj
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-30, 19:48   

Moja zona okazuje mi milosc. Czuje to, czesto pojawia(lo) sie slowo "Kocham Cie
". Czesto widze w jej oczach milosc. Choc czasem moze to jest tak, ze chce to zobaczyc bardzo. Brakuje tak bardzo mi potrzebnych rozmow o uczuciach. Czasem moze tak bardzo pragne jakiegos "znaku" milosci, ze o to prosze. Do tej chwili bagatelizowalem to, zrzucajac zawsze to na kark charakteru zony, jej sposobu postrzegania i zwyklego braku takiej potrzeby. Zawsze mysle o niej jak o swoim najblizszym przyjacielu i tak czuje, ze oprocz milosci miedzy nami jest tez przyjazn. Jednak mimo tego zawalila sie plaszczyzna intymnosci, przytulen, "tych spojrzen", pocalunkow, dlaczego ? Nie umiem odpowiedz na to pytanie. Oczywiscie roznica temperamentow mezczyzny i kobiety jest, ale ja juz dawno to wiedzialem. Intymnosc to tez zwykly dotyk i przytulenie do siebie, to tez pocalunek. Przez btak tego wszystkiego i ogromne poczucie odrzucenia i nieakceptacji zagubilem sie w tym wszystkim. A ja tak bardzo wierze w prawdziwa milosc, miedzy ludzmi, miedzy moja zona, a mna.

[ Dodano: 2007-10-30, 20:48 ]
Moja zona okazuje mi milosc. Czuje to, czesto pojawia(lo) sie slowo "Kocham Cie
". Czesto widze w jej oczach milosc. Choc czasem moze to jest tak, ze chce to zobaczyc bardzo. Brakuje tak bardzo mi potrzebnych rozmow o uczuciach. Czasem moze tak bardzo pragne jakiegos "znaku" milosci, ze o to prosze. Do tej chwili bagatelizowalem to, zrzucajac zawsze to na kark charakteru zony, jej sposobu postrzegania i zwyklego braku takiej potrzeby. Zawsze mysle o niej jak o swoim najblizszym przyjacielu i tak czuje, ze oprocz milosci miedzy nami jest tez przyjazn. Jednak mimo tego zawalila sie plaszczyzna intymnosci, przytulen, "tych spojrzen", pocalunkow, dlaczego ? Nie umiem odpowiedz na to pytanie. Oczywiscie roznica temperamentow mezczyzny i kobiety jest, ale ja juz dawno to wiedzialem. Intymnosc to tez zwykly dotyk i przytulenie do siebie, to tez pocalunek. Przez btak tego wszystkiego i ogromne poczucie odrzucenia i nieakceptacji zagubilem sie w tym wszystkim. A ja tak bardzo wierze w prawdziwa milosc, miedzy ludzmi, miedzy moja zona, a mna.

[ Dodano: 2007-10-31, 01:15 ]
Dziekuje bardzo za slowa. Dzisiaj rozmawialem z zona... Jeszcze nie ujrzalem jej w drzwiach naszego domu, ale mam nadzieje, ze praca nasza wspolna da ogromne efekty. Wyciagnela dzisiaj do mnie dlon, .. to tak duzo znaczy... w sercu robi sie cieplo i rodzi sie nadzieja....
Mirello ! Dziekuje za info !!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9