Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Cierpliwość stała się moją zaletą,ale....
Autor Wiadomość
weronika
[Usunięty]

  Wysłany: 2007-08-17, 15:35   Cierpliwość stała się moją zaletą,ale....

Witam,muszę się wyżalić.
Chciałam już wczoraj,ale zbierałam myśli,myślałam i myślałam....i po dzisiejszym sms od mojego męża do mojego syna,zdecydowałam się napisać.
W środę dzwonił mąż do mnie ,i pytał kiedy wracam z działki.....wczoraj zjawił się u nas...nawet był z synem na szczepionce ,ponieważ ja byłam cały dzień w pracy,wpadłam na godzinkę tylko do domu,wtedy udało mi się z nim porozmawiać.Byłam po tej rozmowie bardzo zadowolona,przede wszystkim z tego,że rozmowa ta odbyła się w całkiem inny sposób,niż kiedyś,bo osiągnęłam to nad czym pracowałam prawie dwa lata....tzn osiągnęłam w pełni cierpliwość,spokój i opanowanie......a to wszystko zawdzięczam Wam,to dzięki Wam zmieniłam siebie,dziękuję Wam bardzo za to......no,ale teraz potrzebuję się trochę wyżalić.
Rozmawiałam z mężem na różne tematy....ja opanowana,cierpliwa....on krzykliwy,podniesiony ton,co drugie słowo to kur..,było parę razy tak,że mówiłam mu "uspokój się,nie krzycz".
Dzięki Wam i pani psycholog nauczyłam się również,rozpoznawać po trochu uczucia,myśli innej osoby,teraz bardziej obserwuję i słucham....właśnie wczoraj wsłuchiwałam się w męża słowa.
Szczęśliwy,to on nie jest,nawet mu to powiedziałam,ale on na to"że będzie szczęśliwy"....ma w sobie tyle złości,nienawiści,pogardy i on sam nie wie do kogo.
Mówił mi,że nic się nie zmieniłam,bo jestem pazerna na wszystko,mówił,że"gdyby nawet szmata wisiała już cała zakurzona,to ja i tak bym jej nikomu nie pożyczyłam",stwierdził tak po tym,jak nie chciałam mu pożyczyć ciśnieniomierza.....powiedziałam"tobie dam wszystko,bo to jest nasze,ale im nie dam nic,tu możesz korzystać ze wszystkiego,bo jest to również twoje,tam nie dam ci nic"....stwierdził,że jestem złośliwa
Próbowałam mu wytłumaczyć,na czym polega złośliwość,że ja do takich osób nie należę,ze myli pojęcia,bo jest tak nakierowany,jest zmanipulowany.......i nie rozumie tego,nawet mnie wysłuchiwał,bo wiedział,że mam rację,ale mi tego nigdy nie przyzna,zresztą wcale tego nie wymagam.
Widać ewidentnie,ze on nie chce zauważyć tego,co się we mnie zmieniło,bo wie,że się dużo zmieniło,ale woli się upierać przy swoim,że jestem złośliwa.....
Wróciłam nawet do tego,że mówił,że jego kochanka ma"inne wnętrze".....powiedziałam mu swoje zdanie na ten temat...,ale tylko mnie wysłuchał,nic nie odpowiedział....zresztą więcej mnie słuchał,a jak już coś powiedział,to w złości,nerwach,....
Mogłabym tak pisać i pisać.....chcę powiedzieć tylko tyle,że byłam z siebie bardzo zadowolona,byłam dumna z siebie,wcale nie myślałam,że to przemyśli,ale nie spodziewałam się,że napisze dzisiaj do syna takiego sms

synku tylko my bez mamy,bo już nigdy nie będzie tak ,jak kiedyś,ja teraz kocham tylko ciebie,więc tylko my możemy się razem gdzieś wybrać i nie namawiaj mnie więcej na takie wycieczki razem z mamą."

a syn tylko zapytał,czy pojedziemy do wesołego miasteczka,bo bardzo chciałby być z mamą i tatą.
Nie ukrywam,że zrobiło mi się przykro,a o dziecku nie wspomnę,jak to przeczytał,to spojrzał na mnie,zrobił minę,i zatrzymywał łzy,aby mu nie ciekły po policzkach.......co miałam zrobić,odpowiedziałam synkowi"synu,zrób,jak uważasz,ale nigdy nie odtrącaj w życiu nikogo,tak ,jak tata mnie odtrąca".
Co zdecyduje syn,nie wiem....
Martwi mnie to,że mąż gra na uczuciach syna,bo wie,że syn będzie badany przez sądowego psychologa,i zależy mu na tym,aby syn nie opowiadał,jak to on jest mocno związany,jak ze mną,tak i z ojcem.............
Może trochę chaotycznie napisałam,ale tak mi jakoś smutno,że nie potrafię się skupić,przepraszam,i pozdrawiam....ważne,że już mi trochę ulżyło...
 
     
irina67
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-17, 16:13   Patowa sytuacja

Droga Weroniko,
zazdroszczę ci tej cierpliwości. Ja niestety jej nie mam- może za krótko jestem tu z Wami i mało się nauczyłam. Mam nieco inny problem, bo chciałabym,aby mój mąż wyprowadził się z domu. Jak go nie ma jest cicho i znośnie. Jak przychodzi są awantury, wyzwiska i krzyki. Jeszcze kilka tygodni temu obiecał, że się wyprowadzi. Teraz niestety zmienił zdanie, a to za namową swojej mamuśki, która uświadomiła mu ( wiem, bo mi to też wykrzyczała), że wszystko czego się dorobiliśmy jest jego większym nakładem finansowym, bo więcej zarabiał. Wiem, że tak było, bo ja pracuję w budżetówce, ale czy nic się więcej nie liczy???
Nie wyobrażam sobie życia, gdzie on będzie przychodził jak do hotelu! To nie będzie życie. Wiem też, że jeśli zwrócę się do sądu z pozwem, to otrzymam tylko rozwód( zdrada jest bardzo ważnym argumantem do otrzymania rozwodu), a mieszkanie zostanie podzielone na każdego z nas. To nie bedzie żadne wyjście z sytuacji!!! Co robić??? Pomóżcie, proszę.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-17, 16:36   

Weroniko No, jestem z Ciebie dumna. Już kiedyś Ci pisałam, że Twoje posty- te wcześniejsze są tak różne od tych obecnych. To wspaniałe, co osiągnęłaś. Do takiego stanu właśnie dążę. I muszę przyznać, że w tej chwili moje rozmowy z mężem, jeśli takowe są, też już wyglądają inaczej. Potrafię spokojnie powiedzieć to, co mam do powiedzenia. Ale nadal mam świadomość, jakby on puszczał koło uszu to, co mówię. Na zasadzie: Ty mów, co chcesz, a ja swoje wiem... No, ale trudno. Martwi mnie, że Twój mąż tak ingeruje w życie Waszego syna i uświadamia go o tym, jak to nie kocha mamy... Chyba wie, że to Ciebie bardzo boli.

Twój mąż jest chory - czuć to na kilometr. Rozpaczliwie szuka szczęścia, nie wiedząc, że ma je pod bokiem. Może kiedyś zrozumie...

Irinoczy Twój mąż nadal kontaktuje się z tą kobietą? Chciałoby się powiedzieć:Przebacz mu, ale on chyba się w ogóle nie upokorzył. To go może spytaj, jak on sobie wyobraża dalsze życie. Nie sądzę, aby mu było z tym dobrze. Czy Ty naprawdę chcesz rozwodu? Przecież to żadne rozwiązanie.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-17, 17:10   

Dzięki,sama jestem z siebie dumna ;-) .
Tylko to dziecko,cierpi i to bardzo,a mąż ma ubaw z tego,cieszy się,że syn cierpi,manipuluje jego uczuciami w perfidny sposób,gra jego emocjami...........a to biedne dziecko jest w rozterce.Teraz poszedł na dwór,ale za nim poszedł tłumaczyłam mu,rozmawiałam z nim na ten temat.....wiem,że cierpi i to bardzo,bo chce i z tatą i ze mną......nawet mu powiedziałam o tym .......spojrzał tylko na mnie ze łzami w oczach i nic nie odpowiedział.
Myślę,że jak przyjdzie ,to najlepszym rozwiązaniem będzie,jak mu powiem,że ma iść z tatą,że wiem,że tego chce,że będzie szczęśliwy......niech nie myśli o tym,że mnie tam nie będzie....cholera łzy mi znów lecą,jak to piszę,....dlaczego tak musi być...panie mój gdzie jesteś.
 
     
pestka10
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-17, 20:31   

Weroniko ignorancja Twojej osoby w obecności syna, bo sms jak rozmowa ukazuje to samo oblicze czyli nieodpowiedzialność i niski poziom intelektualny Twojego męża. Szkoda że nie stać go na pewne wyizolowanie dziecka z waszych spraw, jest tyle pięknych słów, aby powiedzieć nie raniąc dlaczego nie możecie iść razem. Wiem że nie unikniona jest pełna izolacja dzieci, bo są kartą przetargową. Dzieci są najbardziej pokrzywdzone, zagubione i narażone na manipulacje a jeszcze tak mało widziały. Jesteś mądrą osobą więc zrób ten lepszy krok - wiem że je robisz ale powiedz dziecku. Kochanie idź z tatą sam - ja jestem bardzo zajęta faceci fajniej bawią się sami w wesołym miasteczku, bo przy mnie tato będzie się krępował i nie pojedzie z Tobą np. karuzelą itp. Na pewno będziecie się świetnie bawić, a Ty w tym czasie masz jakąś prace do zrobienia - pokaż klasę.
Ułatwisz dziecku podjęcie decyzji bo synowi na pewno brakuje ojca dlatego ubiega się o to wesołe miasteczko, ale też nie chciałby ranić Ciebie, lub liczy, że potrafi Was razem połączyć chociażby na chwilę nie odbieraj mu takiego myślenia.
Myślę, że nie ma dobrej rady, gdy chodzi o uczucia dzieci i niczym nie da się zastąpić prawdziwej rodziny, ale dobro dziecka jest ważne dlatego prawdziwe kocham wymaga poświęcenia i na ogół od tej osoby która jest pokrzywdzona. Należy wierzyć, iż to nasze poświęcenie nie będzie na darmo! Zaufajmy, że dając i pokazując dobro zasłużymy na szacunek tych - których teraz nie zauważamy pogrążeni kłopotami i bólem.

Pozdrawiam - życzę Ci dalszej cierpliwości i spokoju wewnętrznego gdyż tak wiele dobra spowodować może w naszym zyciu. A wiara dopełni reszty.
 
     
Alda
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-17, 20:37   

Mój mąż ostatnio powiedział naszemu 2-letniemu synowi, że mama jest zła.
A synek mi to później powtórzył. Przykro mi było strasznie.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-18, 05:55   

Dziękuję Wam dziewczyny z całego serca.
Pestko droga,masz wiele racji w tym,co do mnie napisałaś,masz dobre serce.
Syn wieczorem napisał do męża tak "tato chciałem razem z mamą i tobą spędzić czas,ale w takim wypadku,jadę z mamą i babcią"( moją teściową).
Rozmawiałam z nim dużo na ten temat,dziewczyny mój syn ma 13,5 lat,rozumie już wiele rzeczy,ja nie mogę,nie potrafię nie mówić mu prawdy,zawsze go tego uczyłam(mówić prawdę,nie kłamać).Syn mnie się pytał",mamuś co mam zrobić,co ty byś zrobiła"....widziałam i czułam,jak cierpi.....powiedziałam prawdę....."synku to twoja decyzja,wiem,że chcesz jechać z tatą i ze mną,ale tata ma inne zdanie,wiem,że nie powinien cię stawiać w takiej sytuacji,dobrzy ojcowie,tak nie postępują,rodziny się nie rozdziela,ale nic na to nie poradzę,to decyzja taty,wiem,że cierpisz,i wiem ile krzywdy ci zadaje....,ale pamiętaj on jest dobrym człowiekiem,tylko zmanipulowanym przez inne osoby,osoby,które tak postępują ze swoim dzieckiem(on wie,że chodziło mi o kochankę i jej dziecko)....."Nie potrafiłam mu tego nie powiedzieć,pytał i prosił o pomoc...wiem,że nie chciał mnie jeszcze bardziej skrzywdzić.....ale wiem również,że woli jechać ze mną,bo ja zawsze z nim pożartuję,powygłupiam......a ojciec...zimny,lodowaty,zero uśmiechu na twarzy.......a nigdy taki nie był,syn to wie,wie,jak było w domu,jak był tata,szaleli,wygłupiali się,wymyślali różne rzeczy.....teraz jest inaczej,mój mąż jest twardy,oschły,po prostu sztuczny....Decyzja,którą podjął mój syn,było decyzją jego,tak zadecydował i cieszy się z niej,już wczoraj robił plany,gdzie,na jakie,i z kim pojedzie....
Mąż zachował się okrutnie,napisałam do niego"że manipuluje uczuciami syna,niszczy jego emocje,doprowadza do podejmowania trudnych decyzji,że cieszy się z jego łez i cierpienia,a to dlatego,że w tamtym domu uczucia dzieci się nie liczą,tam w perfidny i wredny sposób pokazuje się,że dziecko jest nikim"...........,mąż wzoruje się na tamtym postępowaniu.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 17:59   

Dziecko jest lojalne w stosunku do rodzica z którym mieszka. Widząc cierpienie matki/ojca postąpi tak jak postapił Twój syn Weroniko. Był lojalny w stosunku do Ciebie - jednoczesnie chcąc bardzo byc z ojcem.

Ja po takim sms od męża do syna a mając takie a nie inne doświadczenie zrobiłabym tak jak pisała Pestka.

Wrecz namówiłabym syna do wyjścia z ojcem. A czas pokazałby czy ojcem jest/będzie tylko z nazwy...
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 20:46   

Ok.........ja zrobiłam tak....syn był ze mną i teściową...........był taki szczęśliwy,o ojcu nawet nie wspomniał..........wróciliśmy do domu,za dwa dni zadzwonił ojciec,nawet nie zapytał syna o to,jak mu sie podobało...........
Ja syna do niczego nie namawiam.....już nie,namawiałam przez półtora roku.......gdy przestałam,stan psychiczny syna poprawił się o 180 stopni,pozdrawiam
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 05:57   

To ok:) Ty jestes matką:)

A ojciec? Jak pisałam wyżej...
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 06:10   

A ojciec?........hmhmhmhm
Ojciec robi na złość,widać to ewidentnie,nie robi tego z miłości do syna,robi to po to,żeby zniszczyć go jeszcze bardziej psychicznie,żeby na nowo zaburzyć jego emocje...........nie udało mu się w inny sposób..........to teraz łapie się innej strony............i myśli sobie"a nuż się uda"............ale ja już nie pozwolę na to,aby znów się śmiał i kpił z niego,jak to kiedyś miało miejsce,mówił wtedy"niech chodzi z tą łebą do psychologa".............oj nie,nie już na to nie pozwolę.........już nie raz pisałam,że każdy przypadek ma w sobie trochę "indywidualności".,pozdrawiam.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 07:46   

A "tatulo" za kilka lub kilkanascie lat otworzy oczeta i zdziwi sie, ze tak naprawde nie ma syna, ze syn lub corka nie chca go znac. Coz pracowali "tatulowie" nad tym konsekwentnie.

_zosia_
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 08:12   

_zosia_ napisał/a:
A "tatulo" za kilka lub kilkanascie lat otworzy oczeta i zdziwi sie, ze tak naprawde nie ma syna, ze syn lub corka nie chca go znac. Coz pracowali "tatulowie" nad tym konsekwentnie.


Mój mąż powiedział mi, że nasz syn będzie za kilka lat miał pretensje nie do niego, a do mnie - to dlatego, że nie zgadzam się na to, by teraz, po tym wszystkim z nami mieszkał. Nie dociera do niego, że powołał to maleństwo na świat żyjac w kłamstwie. Nie rozumie, że bawił się moim i jego zdrowiem/życiem - co byłoby gdybym dowiedziała się o kochance w ciąży..? Mówi, że wcale nie niszczy mu świata..
Weroniko, mam podobne odczucia, co Ty. Łatwiej byłoby mi podnieść się z tych ruin, gdyby nie fakt, że Mikołaj stracił coś, co jest w życiu dziecka najważniejsze - pełną rodzinę. W zasadzie mój syn nie miał tego nigdy...

Wymiarem jego miłości ojcowskiej jest to, ze dwa dni temu zrobił sobie tatuaż - całe przedramie w napisie - Mikołaj.....
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 12:27   

Tak,tak rozumiem to doskonale.....mój mąż też nie potrafi tego pojąć(ale tłumaczę sobie to tym,że jest nakierowywany przez kochankę,bo tamte dziecko potrafi,bo jest inaczej wychowany...i w ogóle),że tak się zachowuje,odbiera to nasz syn,i też cały czas mówi,uważa,że to moja wina,i ciągle mi mówi,że syn mi jeszcze w życiu za to zapłaci....zapłaci za to,że dziecko było w takim złym stanie psychicznym,że to moja wina........,bo to ja powinnam mu wytłumaczyć,że tata mnie nie chce.............szkoda gadać.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-28, 05:39   

Kobiety, a czego oczekiwać? Nie obrażając mężczyzn, od dawien dawna my siedziałysmy z dziecmi i pilnowałysmy ogniska domowego, a nasi meżczyźni szli wojować i polowac na mamuty. :mrgreen: I piękny tego przykład męża Mikuli on swoją miłość pokazał w inny sposób - ma tatuaż:)i myslę jednak tak naprawdę, ze kocha syna mimo wszystko...

Pozdrawiam:)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9