Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Bez happy endu
Autor Wiadomość
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 13:21   Bez happy endu

Nie zaglądałam na forum przez ponad miesiąc. Chciałam mysleć pozytywnie, a tu niestety tyle historii o rozpadach, zdradach... Chciałam mieć nadzieję, że nasze małżeństwo - moje i Michała - da sie uratować.
Dziś weszłam na forum ponownie. Potrzebuję pomocy. Nie chce mi się żyć. Człowiek, którego kocham, z którym chciałam się zestarzeć, zranił mnie tak potwornie, że ta rana nie zagoi się nigdy. Przekreślił wszystko. 10 lat życia, 3 lata małżeństwa. Zbrukał nasze mieszkanie, swoją obraczkę. Złamał całkowicie przysięgę małżeńską.
5 maja mój mąż powiedział, że nie kocha mnie już jak żonę. Że kocha jak siostrę, pożąda, ale nie jest to, jego zdaniem, miłość małżeńska. Że uczucie się wypaliło. Ja je zabiłam swoim okropnym charakterem. Stwierdził, że na wszystko jest za późno. Ciągle mieszkał ze mną, spał w jednym łóżku, troszczył się o mnie, jeździł na wspólne weekendy. Ale każdego dnia ograniczał naszą bliskość budując kolejne mury.
Postanowiłam zacząć pracować nad sobą, chodzić do psychologa. Uczyłam się nie kontrolować Go, dawać mu swobodę i przestrzeń, ogrnaczać zaborczość, zazdrość. Wszystko czego kiedyś pragnął. Ale zaczęłam robić to też dla siebie. Chciałam znowu być radosną osobą, a nie wiecznie niezadowoloną zrzędą. Przeczytałam rózne książki o budownaiu relacji, m.in. te polecane na forum.
Mąż zaczął dostrzegać zmiany, ale ciągle powtarzał, że to już nie ma znaczenia. Że jest już za późno. Bo On już nie chce byc ze mną.
W międzyczasie w maju zaczął opowiadać o naszych problemach jakiejś koleżance z pracy. Zamknął się przed wszystkimi przyjaciółmi, rodzicami, a wolał wyzewnętrzniać jakiejś prawie nieznanej dotąd kobiecie. Pod koniec maja powiedział mi, że już z nią nie rozmawia.
Co 2-3 tygodnie regularnie mówił mi, że się wyprowadza, że nie może byc ze mną na siłę, że mnie rani, ale jeśli ze mną zostanie będzie do końca życia nieszczęśliwy, a w dodatku umrze za kilka lat na zawał lub raka ze stresu.
Gdy znowu powiedział to wszystko na początku lipca powiedziałam, żeby się wyprowadzał skoro tak tego pragnie. Że ja tego nie chcę, ale żeby robił jak uważa. On na to, że ciągle przez te dwa miesiące (maj, czerwiec) dawał nam szansę, nie wiem w jaki sposób, bo nie zrobił nic - czekał po prostu na wybuch uczucia.
W lipcu wyjechałam na tygodniowe rekolekcje ignacjańskie u OO. Jezuitów. Przed wyjazdem przeniósł się do salonu, znowu usłyszałam, że się wyprowadza, że w jego sercu "nie ma dla mnie za grosz uczuć". Gdy mnie nie było tęsknił, powiedział mi o tym parę dni temu, ucieszył się gdy wróciłam i miał nadzieję, że sie ułozy. SAMO. Gdy wróciłam po tygodniu nieobecności zachowywał się tak samo jak przed wyjazdem. Nie dał mi odczuć, że tęsknił, że się ucieszył. Potem stwierdził, że gdy trochę ze mną pobył to znowu zobaczył, że jednak nie możemy byc razem, że On ciągle się stresuje w mojej obecności - a ja nie robiłam nic co mogłoby go stresować. Po prostu stresowała Go moja osoba.
Parę dni po powrocie usłyszałam, że odchodzi. Główny powód - nie może być ze mną, bo się przy mnie stresuje. Inne powody: uczucie się wypaliło, już nigdy nie będzie szczęśliwy, nie może zostać ze mną na siłe, bo umrze.
Przez kolejne 2 tygodnie nie wyprowadził się, spał ze mną w jednym łóżku i zasypiał odwrócony do mnie twarzą.
Kilka razy pytałam Go czy jest ktoś inny w Jego życiu. Miałam poczucie winy, że kontroluję Go tymi pytaniami. Odpowiadał, że nie, że nie ma żadnej innej kobiety w Jego życiu. Żebym sobie nie wymyślała czegoś czego nie ma. Ostatni raz pytałam Go w poniedziałek.
W czwartek miałam nocować u przyjaciółki, która niestety już wcześniej przestała ufać mojemu mężowi. Powiedziała, że myślała o tym, aby sprawdzić czy On na pewno będzie sam. Też miałam taki mysli w ciągu dnia, ale zdecydowałam, że wolę nie popadać w paranoję i zaufać Mu. Niestety albo na szczęście mój mąż zadzwonił do mnie z pytaniem czy na pewno wrócę dopiero następnego dnia po pracy. To zasiało wielką nieufność w moim sercu. I zdecydowałam, że chcę sprawdzić co porabia, gdy mnie nie ma.
Gdy przyjechałyśmy nie było na parkingu naszego samochodu. Po pewnym czasie mój mąż przyjechał. Nie sam. Na moim miejscu siedziała inna kobieta. Wysiedli i pomaszerowali do naszego mieszkania. On dotknął jej ramienia. Weszli. On zaczął przygotowywać owoce, które ona kupiła, ona natomiast przeglądała się w lustrze. Potem zaczął zasłaniać żaluzje, czego prawie nigdy nie robi. Pobiegłam do mieszkania, które do niedawna było dla mnie wszystkim ze względu na to ile cudownych chwil w nim przeżylismy. Niestety nie miałam klucza do drzwi od klatki schodowej, musiałam wbić kod domofonu, a to jego dźwięk w mieszkaniu zasygnalizował mężowi, że ktoś idzie. Gdy wbiegłam na 1. piętro, drzwi były otwarte, a On stał już na klatce i z udawanym zdziwieniem patrzył, jak przeszukuję mieszkanie. Pytał o co mi chodzi, przecież tu nikogo nie ma. On po prostu kazał jej wyjść na klatkę. Wbiegłam na 5. piętro i tam sobie stała. Żałuję dziś, że nie spoliczkowałam tej ZDZIRY, LAFIRYNDY, SZMATY BEZ ZASAD WARTOŚCI SZACUNKU DLA BOGA MAŁŻEŃSTWA SAMEJ SIEBIE. Weszła do windy i odjechała, a ja wróciłam do domu. Mąż zaczął coś tłumaczyć, nawet nie pamiętam co, byłam w totalnym szoku. Wrzeszczałam na cały blok, że Go nie nawidzę, że jest zerem. Spoliczkowałam Go i kazałam się pakować. Nie mógł uwierzyć.
Okazało się, że spotyka się z nią od miesiąca. On nie chciał tego, ona również, ale tak wyszło, bo tak im się dobrze ze sobą rozmawiało, są tacy podobni, ona po 4 tygodniach rozumie go lepiej niż ja po 10 latach!!!!!!!! Zresztą nas już przeciez nic nie łączy. A mieszkał ze mną jeszcze dlatego, że nie chciał mnie krzywdzić swoją wyprowadzką. Ona jest z jego pracy, ma szacunek dla małżeństwa. I ona wcale nie chciała przychodzić do naszego mieszkania. Niestety nie widziałam, żeby ją ciągnął na łańcuchu! Dla niego ona jest normalną kobietą z zasadami. Nie takimi jak ja oczywiście, ale oni mają wspólne sobie zasady i wartości. Natomiast jeśli chodzi o mnie, to mój maż stwierdził, że ciężko jest być miom mężczyzną, ze względu na te zasady. Szkoda tylko, że nie zmęczył się nimi przed Ślubem!!!!
Na pewno doszło do zdrady emocjonalnej, jak sam powiedział zauroczył się i fizycznej - całowali się, chodzili za rękę, dotykał jej w różne miejsca, ale do seksu JESZCZE nie doszło. Mi 3 miesięce temu powiedział, że nie może całować się, chodzić za rękę i kochać bez miłości. A teraz dodał, że chyba się pomylił wystarczy zauroczenie i hormony...
Powiedział, że doszło do tego bo był taki samotny i potrzebował bliskości. Ja jakoś odpychana przez męża przez 3 miesiące nie znalazłam pocieszenia w ramionach innego faceta. On na to, że widocznie jestem silniejsza i mam wartości i zasady, a On nie. Zresztą dodał, że od kilku miesięcy on nie myśli racjonalnie. Kazałam Mu oddać obrączkę. Nie zdejmował jej nawet gdy dotykał tę zdzirę. O on to, że był dumny, że ją nosi. NIENORMALNY.
I teraz mój 31-letni mąż mieszka w akademiku. I teraz będzie się zastanawiał nad swoim życiem. I jeśli zmieni zdanie i będzie chciał być ze mną, to mnie poinformuje. Łaskawca. Jeśli zdecyduje się na samotność, to otworzy drzwi swego serca dla tej zdziruy. Ładna mi samotność.
A nie wyprowadził się wczesniej, bo nie znalazł mieszkania, a szukał podobno od lipca. Dziwne, bo w czasie wakacji w Warszawie jest mnóstwo mieszkań, zwłaszcza z jego pensją można coś znaleźć.
On wie, że dla mnie małżeństwo jest na całe życie. Że zawsze będzie mógł wrócić. To chyba nie jest dobre.
A ja jestem idiotką, bo w piątek rozmawaiałam z nim kilka razy, a właściwie wyrzucałam z siebie różne niezbyt ładne epitety pod jego adresem i tej zdziry. A wczorej wysłałam mu chyba ze 30 smsów niezbyt przyjemnej treści. A dzisiaj znów z nim rozmawiałam, pomimo tego, że obiecałam przyjaciołom, że nie będę do niego dzwonić. Niech ktoś mi zabierze telefon!!! Błagam.
Mój mąż stracił w mych oczach szacunek. Zbezcześcił nasze mieszkanie, obrączkę, złamał całą przysięgę. Ból jest tak olbrzymi, że nie życzę tego najgorszemu wrogowi. Nie wiem jak to przeżyję, choć wiem, że przeżyję.
Najgorsze jest to że ja ciągle mam nadzieję!!!!
Czy mam zerwać z nim kontakt całkowicie?
Czy nie wysyłać mu smsów, które pogłębiają w nim poczucie winy? Jej napisał, że teraz nie będzie się z nią spotykał, bo musi wszystko przemysleć. A ona okazała wspaniałomyślnie zrozumienie, nie miała żadnych pretensji. Jest super. A ja mam do niego mnóstwo pretensji, żalu...
Czy mam już w myślach układać sobie życie bez niego i po prostu Go olać?
Mam dopiero 27 lat i przeraza mnie myśl, że pół wieku mogę żyć jescze sama. Że nigdy nie będę miała dzieci. Że on tym wszystkim czym obdarzył mnie, obdarzy teraz tą zdzirę lub inną.
Wiem, że nie robię dobrze nazywając ją zdzirą, ale tak o niej myślę. A o mężu myślę tak , że tu nie napiszę, bo wykasują mi posta. I ciągle chciałabym być z tym człowiekiem bez zasad. Czy jestem nienormalna????????????????????????????
Proszę, pomóżcie.

[ Dodano: 2007-08-12, 14:41 ]
A gdy byłam na rekolekcjach i tęsknił za mną, to cieszył się z tego, bo myślał, że to mu pomoże zakończyć zaczynający się związek z tamtą kobietą. Ale jak przyznał nie udało mu się. A z tego wniosek, że połączyło ich cos wartościowego. A ja jestem pomyłką. I ona podobno nieczego nie oczekiwała. Czyli spotykała się z nim dla zabawy?
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 14:06   

Chmurka, bardzo mi przykro... Nie wiem co napisać... Odłuż telefon na bok... Nie odzywaj się do niego. Płacz, krzycz, biegaj w koło domu... Wyładuj tą energię.... Ale nie na naim- bo to nic nie da...

Chmurka napisał/a:
I ciągle chciałabym być z tym człowiekiem bez zasad. Czy jestem nienormalna????????????????????????????


Jesteś jak najbardziej NORMALNA ;-) Na pewno w Twoim mężu jest wiele pozytywnych cech... wiele dobroci... i pewnie je zauważasz, a tak postępuje prawdziwy katolik... Niedawno usłyszałam takie zdanie: "Jeśli nie widzisz w ludziach dobra zacznij się nawracać"
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 14:22   

Chmurko, Lodzia ma rację - nie wyładowuj złości na nim. to nic nie da. poza argumetnem dla niego - że jednak on ma rację, bo ty jesteś taka zła.
Daj mu spokój. to jedyne co możesz zrobić. do niczego go nie możesz zmusić. bycie z drugim człowiekiem to DECYZJA WOLI a nie decyzja uczuć. jest szansa, że twój mąż dojrzeje i to zrozumie.
Ale Ty się teraz powinnaś delikatnie usunąć. I czekać...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 14:24   

Chmurko, rozumiem Ciebie... Wyładowałaś swoją złość - chyba każda z nas ma to za sobą. Powiem więcej - miałaś do tego prawo. Ale rzeczywiście - nic to nie da. Bo słowa wypowiedziane są słowami wypowiedzianymi. I jak Lodzia Ci radzi - wyrzuć telefon. Najlepiej byłoby zamilknąć, nie odzywać się. Wiem, to trudne, sama tego nie potrafię. Już przez trzy tygodnie nie napisałam ani jednego sms-a do męża. To osiągniecie. Ale pewnie w końcu się przełamię, bo usłyszeć od niego choć jedno słowo, to takie wspaniałe. Ale i boli, bardzo boli - kiedy się wie, że te słowa nic nie znaczą, do niczego nie prowadzą.

Twoja złość jest zrozumiała, bo kochasz. Od miłości do nienawiści jest tak blisko. Ktoś, kto był , jest dla Ciebie wszystkim, nagle zaczyna postępować jak ostatni łajdak. Ból, żal, smutek i złość mieszają się razem.

Ale nadzieja, Chmurko, jest. Jak nie na powrót męża, to choć na uspokojenie się, na normalne zyvcie. Ja ją wciąż mam. Mój mąż już nie powróci - jak powiedziała jego kochanka - na 100%. Ale nadzieję mam - na to, że będę potrafiła zaakceptować rzeczywistość.

Chmurko, życzę Ci spokoju. I nie wybiegaj za bardzo myślami w przyszłość. To tylko Bóg wie, co będzie.
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 14:59   

Tylko jak mam żyć z tym obrazem przed oczami jak mój mąż, dla którego przez ponad 9 lat byłam jedyną, najwspanialszą, najcudowniejszą kobietą, dotyka czule po ramieniu inną? Jak mam żyć z tym, że zaprosił ją 2 razy do naszego mieszkania, naszego domu, do którego zawsze wracaliśmy z taką radością? Jak mam żyć z obrazem, że dotykał inną, mając na palcu obrączkę, która zawsze była dla niego symbolem naszej jedności? Jak mam żyć z tym, że po naszym osiedlu łaził z nią za rękę, że całował ją w tych miejscach, w których wcześniej był ze mną? Że siedziała na moim miejscu w samochodzie? Po prostu to wszystko co ze mną przeżył nie miało dla niego znaczenia. Zbrukał to wszystko. I nadal zamierza nosić obraczkę.
A gdy wczoraj przyjechał po część swoich rzeczy i zapakowałam mu poduszkę-serduszko z wyszytym przeze mnie napisem "Kocham Cię", to powiedział: "Ale to jest nasza poduszka, niech może zostanie w naszym domu". Więc mu odpowiedziałam, że jak sprowadzał tu lafiryndę to nie myślał o tym, że to jest NASZ DOM. I że przez zdradę stracił prawa do tego domu. Że teraz to jest mój dom.
Od kilku godzin zastanawiam się czy dobrze zrobiłam wyrzucając go z mieszkania.
Jak mam Go traktować?
Nie odzywać się wcale? Ale ja mam mu tyle do powiedzenia...
Czy powinnam poinformować Go, że jestem w stanie mu wybaczyć? Nie wiem czy już mu wybaczyłam. Chyba nie. Dla mnie wybaczenie to proces.
Dziś gdy z Nim rozmawiałam powiedział, że jeśli chciałby :cry: wrócić to musiałby wiedzieć, że ja mu wybaczę i będę umiała z tym żyć. Czy to nie jest już stawianie przez niego warunków?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 15:09   

Chmurko, to ciesz się, że nosi obrączkę - mój też nosi, ale nie slubną, złotą, tylko srebrną - od niej.
Dobrze, że powiedziałaś ostro NIE. On musi wiedzieć, że źle postąpił. Myślę jednak, że będzie dobrze. Tylko Ty musisz dojść do siebie. Przebaczenie to proces - tak. Dobrze, że to rozumiesz.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 15:44   

Chnurko bardzo mi przykro, to musialo byc i jest okropne.
Nie dzwon do niego Chnurko, bo to Ty potrzebujesz spokoju. Pomysl tez o tym, ze najwazniejsza jest Twoja decyzja teraz , a nie jego, a zebys mogla podjac decyzje to musisz sie uspokoic, pobyc sama. Zacznij myslec o sobie ,a nie o nim


_zosia_
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 16:08   

Zosiu, ja chyba już podjęłam decyzję. Chciałabym być z Nim mimo tej ogromnej krzywdy jaką mi wyrządził. Ale to on powiedział mi, że jak zmieni zdanie, to mnie poinformuje. To on nadal nie chce być ze mną. Znowu zaczęłam zyć nadzieją. Nie chce tej nadziei, żyłam nią przez ostatnie 3 miesiące. A on zamiast zblizać się do mnie zaczął mnie zdradzać, bo przecież dla niego nasze małżeństwo było skończone, gdy zaczął randki. Nie chcę juz złudzeń.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 16:43   

chumrko wycisz sie... postaraj sie pomodlic, poczytaj Pismo Swięte, forum, towszystko uspokaja i pomaga spojrzecna pewne sprawy z dystanesem... wiem, ze to trudne... chciałoby sie krzyczec" przeciez Cie kocham, wybaczam, opamietaj sie i wracaj" ja juz to przerabialam, krzyczałam, błagalam, prosilam , na siłe chcialam zatrzymac i nic... zero szacunku, same odtracenia... wiem, ze wybaczyc mozna wszystko, wiem tez, ze jesli sie kocha to nie ma rzeczy niemozliwych, ale daj soebie troszke czasu, ochłon... pomodl sie i wyciesz...
będe z Toba myslami w modliwie
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 18:37   

Chmurko spróbuj się wyciszyć. Ale pamiętaj . To mąż szukał pretekstu w waszym związku od kilku miesięcy, to On zaprzyjaźnił się z kobietą, On zaciągał żaluzje ..............więc nie On powinien stawiać warunki tylko TY. TY , jak każdy człowiek popełniałaś błędy ale podjęłaś REALNE I KONKRETNE działania w celu polepszenia małżeństwa. Strasznie mi przykro, że mąż zbrukał świętość małżeństwa. Dobrze, że mąż został sam - ma czas na przemyślenia i dokonanie wyboru, nie miej wyrzutów sumienia, że Go wyprosiłaś. To mąż powinien mieć wyrzuty sumienia za swoją zdradę. :-( :-( :-(
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 19:00   

Zdaniem mojego męża, nasze małżeństwo już nie istniało gdy zaczął spotykać się z inną. Mówił, że przecież mnie o tym informował, że dla niego nie ma juz nas. A ciągle ze mną mieszkał i spał w jednym łóżku, bo ja chciałam, a on nie chciał mnie krzywdzić. Dziekuję za jego poświęcenie. I jego zdaniem relacja z tą panienką nie wpłynęła na jego stosunek do mnie. Zamiast ze mną wolał budować coś z kimś innym. Po prostu moja wizja miłości i małżeństwa nie pokrywa się z jego. Szkoda, że wczesniej tego nie zauważyłam. Ale wcześniej powtarzał, że jestem na całe życie. Skąd miałam wiedzieć, że dla niego miłość opiera się na uczuciu, na zakochaniu. W marcu minęło mu zakochanie i fascynacja, więc w lipcu znalazł zauroczenie gdzieś indziej. Ale przecięż nas już nie było. A ciągle nosił obraczkę i teraz też zamierza nosić. Nie pojmuję.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 19:08   

Identycznie mój - przecież gdy ją poznał, nas już nie było, ale codziennie przyjeżdżał do domu, kładł się do łóżka, a ja prałam, sprzątałam i gotowałam. I nic mi nie powiedział, że kogos ma, bo i po co? Ja stanowiłam obsługę hotelu, w którym nocował.
 
     
justysia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 19:52   

Chmurko,każda z nas tak działa w złości .Zawsze sobie sobie powtarzałm ,że nie zaczepię żadnej nowej koleżanki ..ale impusywnie znowu wchodziałm na jego gg ,brałam jego telefon i czytałam smsy..a gdy dowiadywał się o tym to straszna awantura z rękoczynami....I to ja miałam si e czuć winna ,że nie daje mu wolności.On zawsze im wypisywał ,że się rozwodzi .Mi mówił ,że nie może ze mną wytrzymać i zmarnowałam mu życie...To ich obrona ...atakują by uspokoić swoje sumienie.Ale Chmurko ,zdradę można wybaczyć....mój mąż noigdy nie zabiegał o wybaczenie ,a ja mu wybaczałam choć mu na tym nie zależało...Więc to Ty stawiaj warunki,niech on błaga Cię o wybaczenie!Daj mu czas by mógł przemyśleć wszystko..Jesteś niecierpliwa,bo chciałabyś ,żeby to zrobił teraz ...Ja byłąm niecierpliwa i nie stawiałam warunków,i on nadal czuje sie górą,i nie zauwaza swoich błędów,jestem na straconej pozycji.Myślę jednak ,że Twój mąz wszystko przemyśli,jeśli zobaczy ,że uspokoiłaś się i czekasz spokojnie...emocje miną,wyciszysz się ...i inaczej zaczniesz myśleć.Czekaj na znak od niego ....
 
     
Alda
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-12, 20:08   

Chmurko nie możesz absolutnie się poniżać. Ty nie zrobiłaś nic złego to on żle postępuje. Jeżeli zależy mu na tobie to zrozumie swój błąd i wszystko naprawi. Jeżeli jego zamiary są inne ........ to nie pomogą twoje błagania, smsy, telefony - to może go tylko utwierdzić w jego decyzji.
Wycisz się, czekaj w spokoju. To nie ty masz cierpieć, tylko on. To on ma ponieść konsekwencje swojego czynu. Nic mu nie ułatwiaj.
 
     
JAPI
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-13, 07:47   

Chmurko Kochana
Jestem z Tobą i najlepiej wiem co czujesz. ja dowiedziałem się tego samego (a właściwie to czegoś 100 razy gorszego) - kilka dni temu. Do dzisiaj jestem na prochach i też zastanawiam się co robić, też rozmyślam jak można mając święty krążek na ręku - dotykać kogoś innego.
Różnica między nami jest taka że to ja zostaję wyrzucony z domu i dodatkowo odcięty od mojego ukochanego Synka.
Chmurko - chyba faktycznie musimy wyrzucić te telefony i zacząć żyć na nowo. I wiem że to ciężkie. Ja też wciąz niezmiernie kocham moją Żonę mimo grzechów które czyniła i ciągle czyni...
I proszę Cię nie mów o samotności przez 50 lat. Jesteś bardzo młodą dziewczyną i jeżeli nawet Ci się nie ułoży - zobaczysz, wspomnisz moje słowa - znajdziesz sobie kogoś innego i będziesz z nim szczęśliwsza niż kiedykolwiek...
Oczywiście wiem że nie chcesz szukać nikogo innego, bo kochasz męża, poza tym - wszyscy chcemy być w tym jednym sakramentalnym związku. Wiem, sam o tym myślę. I też nie wiem czy do końca życia nie będę w samotności chodził z moją obrączką na ręku. Bo przecież Małżeństwo trwa dopóki śmierć nas nie rozłączy...
Trzymaj się Chmurko, pomodlę się za CIebie...
I pamiętaj że zauroczenie mija - może Twój Mąż się nagle opamięta...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10