Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak zdradzacz może naprawić krzywdę małżonkowi, dzieciom ?
Autor Wiadomość
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-29, 21:53   Jak zdradzacz może naprawić krzywdę małżonkowi, dzieciom ?

Na forum "wiara" znalazłam coś, co mnie zastanowiło:

3. Ostatnio zauważyłem, jakby zmianę nastawienia Kościoła wobec ludzi żyjących w związkach małżeńskich nie sakramentalnych. Między innymi na rekolekcjach parafialnych odbywały się nauki właśnie dla takich ludzi. Czy dalej Ci ludzie mają zakaz przyjmowania komunii? Czy nastąpiła ostatnio jakaś zmiana wobec tych osób i ich życia w Kościele? Czy jeżeli jedna ze stron jest ofiarą drugiej (np. mąż, który porzucił żonę, a ona niejako z konieczności wyszła za drugiego) jest traktowana tak samo jak każdy inny rozwodnik żyjący w związku cywilnym?

Odpowiedź:
. W Kościele w kwestii oceny sytuacji moralnej ludzi żyjących po rozwodzie w nowych związkach nic się nie zmieniło. Ciągle taka sytuacja jest oceniana jako trwanie w cudzołóstwie. Komunię takie osoby mogą przyjmować, jeśli zgodzi sie na to spowiednik. A może się zgodzić, jeśli roztropnie obiecają, ze będą żyli jak rat z siostrą. A dokładniej:

a/ została naprawiona krzywda w stosunku do współmałżonka i małżeństwa sakramentalnego oraz dzieci zrodzonych w tym małżeństwie;

b/ istnieje moralna pewność, że powstrzymanie się obydwu stron od współżycia seksualnego zostanie zachowane;

c/ zostanie usunięta możliwość zgorszenia.



Teraz zastanawiam się:

Co oznacza " została naprawiona krzywda... ?"
Jak w ogóle taką krzywdę można naprawić, czy zdradzanemu małżonkowi, czy to dziecku?
Każdy z nas tutaj wie co przeżywa, jakie myśli chodzą po głowie, jak trudno pogodzić się z odrzuceniem, zdradą, poczuciem krzywdy.

"jak brat z siostrą"
Hmm, - mój zdradzacz jest już niezbyt młody, więc i łatwo mu będzie żyć "jak brat z siostrą", zwłaszcza gdy choroby dopadną.
Czy wtedy już nie będzie żył w cudzołóstwie?
A przecież księdzu to on może powiedzieć cokolwiek, ba, sam może uwierzyć, że już sobie odpuściłam i już nie chcę jego powrotu. To i ksiądz, zupełnie nieświadomie może dać rozgrzeszenie i przyzwolenie na trwanie w tym związku.

"zostanie usunięta możliwość zgorszenia. "
Cóż to może oznaczać?

Czy ślub cywilny zawarty z kochanką juz usuwa zgorszenie?
A może proponowanym rozwiązaniem jest uzyskanie stwierdzenia nieważności małżeństwa? Tylko że dla mnie jest to nadużycie, ja uważam, że moje małżenstwo jest ważne i uświecone sakramentem, nie interesują mnie żadne naciągane wyroki.
Zresztą, czy stwierdzenie nieważności małżeństwa, uzyskane wbrew sumieniu jednemu z małżonków - rzeczywiście jest według Boskich przykazań?

Tak sobie myślę i ciekawam, co inni na ten temat mają do powiedzenia.

A pytanie jest tutaj:
http://zapytaj.wiara.pl/i...&art=1181401507
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-01, 08:15   

ELZD
Elu!

Dobrze ze znalazłaś ten temat. Te warunki jakie rozpatruje autor - to wymagania podobne do 5 warunków spowiedzi.

Trzy podane przez Ciebie są wypełnieniem - mocne postanowienie poprawy oraz zadośćuczynienie - na ile jest możliwe. Coś z zadosyćuczynienia zawsze jest możliwe.

Zgorszenie - np. jeśli osoba jest znana w danej parafii i wszyscy wiedzą ze żyje z drugą osobą to jej przystępowanie do sakramentów w tej parafii siałoby zgorszenie bo przecież nie da się wszystkim wytłumaczyć sytuacji.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-01, 15:24   

nie ma żadnego zadośćuczynienia dla mnie - jeśli mój mąż chce dalej życ w zwiazku z niesakramentalną . Podobnie jak nie ma takiej mozliwości wzgledem naszych dzieci - wedle mojej oceny .
Gdzieś słuchałam ,ze osoba porzucająca nie ma szans na to o czym piszesz Elu . Moze to raczej dotyczy osób porzuconych ? Moze to na nie kościół patrzy bardziej przychylnym okiem ?
Hmmm..................
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-03, 13:45   

Cytat:
nie ma żadnego zadośćuczynienia dla mnie - jeśli mój mąż chce dalej żyć w związku z niesakramentalną . Podobnie jak nie ma takiej możliwości względem naszych dzieci - wedle mojej oceny.


Anulo!

W rozumowaniu moralnym są rożne poziomy ogólności i szczegółowości. Zasada niższego rzędu nie może być sprzeczna z zasadą wyższego rzędu. To takie porządkujące przypomnienie logiczne.

To co napisałem iż jakieś zadosyćuczynienie jest możliwe nie oznacza iż całkowite zadośćuczynienie jest zawsze możliwe. Chociażby dlatego iż zadośćuczynieniem zawsze może być w życiu chrześcijanina modlitwa, post i jałmużna.

Anula przykładasz zasadę podaną przez teologa i sędziego do osobistej sytuacji a chyba nie doczytujesz się w niej normy jaka jest dla takich popapranych sytuacji w Kościele.

Temat jest sam w sobie trudny. Jednak nauczyłem się jednego warto zagłębiać się w to co proponuje Kościół bo jest to droga lepsza od innych.

[ Dodano: 2007-07-03, 13:57 ]
Ela napisała:
Czy ślub cywilny zawarty z kochanką już usuwa zgorszenie?

A może proponowanym rozwiązaniem jest uzyskanie stwierdzenia nieważności małżeństwa? Tylko że dla mnie jest to nadużycie, ja uważam, że moje małżeństwo jest ważne i uświęcone sakramentem, nie interesują mnie żadne naciągane wyroki.


Ślub z kochanką żonatego jest sam w sobie zgorszeniem i jednym z najcięższych grzechów przeciw małżeństwu sakramentalnemu.

Jeśli dobrze czytam ten tekst jaki podałaś to absolutnie nie chodzi o uzyskanie nieważności małżeństwa dla jakiś takich racji. Sytuacja opisuje tylko warunki - jakie musi spełnić osoba nie pozostająca w łączności z małżonkiem ( bo nie ma takiej możliwości), lub przyjmująca małżonka do wspólnego życia a sama będąca wolną - warunki aby mogła uczestniczyć w życiu sakramentalnym. To jest zupełnie co innego.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-03, 14:55   

Ks. Pawlukiewicz poruszał kiedyś ten temat. Wg. jego słów - osoba będąca w związku niesakramentalnym - cudzołożnym- doznająca nawrócenia, na pierwszym miejscu - (w tekście przytoczonym z portalu "wiara" - "naprawia wyrządzona krzywdę") wraca do męża, żony, jeśli to jest nie możliwe - żyje jak brat z siostrą z partnerem, jeśli to niemożliwe (krew nie woda) odseparowuje się.
Ważne, żeby umożliwić powrót (Nr. 1) a więc pełne zadośćuczynienie Bogu i bliźnim :->
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-03, 19:44   

MKJ - ja się tylko zastanawiam co może usunąć zgorszenie - wiem że tam nic nie ma o stwierdzeniu nieważności - to tylko moje rozmyślania. Dzisiaj modne jest takie wlaśnie rozwiązanie. I co gorsza - można uzyskać stwierdzenie nieważności nawet po trzydziestu latach małżenstwa. Czy to nie absurd? Pojawia się ktoś trzeci i nagle małżeństwo wedle kościoła przestaje być ważne. To nie są domysły - to fakt, ostatnio z takim przypadkiem się spotkałam.


"zadośćuczynieniem zawsze może być w życiu chrześcijanina modlitwa, post i jałmużna.
Tak, to można zawsze i wciąż. A jak łatwo się rozgrzeszyć wtedy, a i innych oszukać swoją modlitwą, jałmużną i postem. Jakież to wygodne.
Zastanawiam się, czy takie właśnie rady są udzielane na katechezach dla niesakramentalnych? Bo duszpasterstwo dla nich rozwija się w błyskawicznym tempie. Szkoda że o nas kościół tak nie dba jak o nich.
Ale rozumiem " nie zdrowi potrzebują lekarza.... '
Można więc nas zostawić samym sobie - niech się tacy jak my modlą w intencjach zdradzaczy. A zdradzacze podejmując posty zupełnie dobrze sobie żyją pod życzliwym patronatem księży zatroskanych o zbłąkane duszyczki.

[ Dodano: 2007-07-03, 20:48 ]
Kasiu, jeżeli żyją jak brat z siostrą - to i tak nie jest według mnie w porządku - że mają przyzwolenie kościoła, nawet na takie niepełne życie.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-04, 12:39   

Dziwne, fakt. Bo jak będą mieli po 70-80 lub więcej lat, dostana rozgrzeszenie i w tym wieku to juz nietrudno zyc jak brat z siostrą:)

Albo zona/mąz umrze i moga spokojnie zawzrec związek małżeński w kościele :)
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-06, 00:09   

"elzd1":
MKJ - ja się tylko zastanawiam co może usunąć zgorszenie - wiem że tam nic nie ma o stwierdzeniu nieważności - to tylko moje rozmyślania.

Elu! Gdybyśmy byli prawdziwie chrześcijanami, którzy wiedzą iż wszyscy jesteśmy grzesznikami i nie topimy się w grzechu tylko dziki łasce Krzyża Jezusa, to nie byłoby w ogóle problemu zgorszenia. Bo tak naprawdę chrześcijanin nie gorszy się z grzechów a za łaską Jezusa unika grzechu i zdobywa zasługę na życie wieczne.

To co wyżej jest tylko wstępem do opisania jakieś sytuacji praktycznej aby zrozumieć to wymaganie unikania zgorszenia. Ale następnym, razem


elzd1:
Dzisiaj modne jest takie właśnie rozwiązanie. I co gorsza - można uzyskać stwierdzenie nieważności nawet po trzydziestu latach małżeństwa. Czy to nie absurd? Pojawia się ktoś trzeci i nagle małżeństwo wedle kościoła przestaje być ważne. To nie są domysły - to fakt, ostatnio z takim przypadkiem się spotkałam.

Elu! Logicznie to nie jest absurd. Powodem też wcale nie musi być trzecia osoba, ale i taka racja nie jest nielogiczna. Chociaż doskonale rozumiem Twoje odczucia.

Ela:
"zadośćuczynieniem zawsze może być w życiu chrześcijanina modlitwa, post i jałmużna.
Tak, to można zawsze i wciąż. A jak łatwo się rozgrzeszyć wtedy, a i innych oszukać swoją modlitwą, jałmużną i postem. Jakież to wygodne.
Elu! "Modlitwa, post i jałmużna" to nie są rozgrzeszeniem, ale błaganiem o łaskę metanoi serca ( całkowitej przemiany - aby zdradzacz żałował i zadośćuczynił iz jest zdradzaczem). Te trzy formy ascetyczne czyli przednie uczynki prowadzą do doskonałego żalu. Sama się zastanów Elu czy modlitwa jałmużna i posty oszukiwane są przednimi uczynkami i lub rozgrzeszeniem.

A w ogóle najlepiej sprobować za zdradzacza a nie dla siebie modlitwę jałmużnę i post i przekonać się na własnej skórze czy to takie jest wygodne.


Ela:
Zastanawiam się, czy takie właśnie rady są udzielane na katechezach dla niesakramentalnych? Bo duszpasterstwo dla nich rozwija się w błyskawicznym tempie. Szkoda że o nas kościół tak nie dba jak o nich.
Ale rozumiem " nie zdrowi potrzebują lekarza.... '
Można więc nas zostawić samym sobie - niech się tacy jak my modlą w intencjach zdradzaczy. A zdradzacze podejmując posty zupełnie dobrze sobie żyją pod życzliwym patronatem księży zatroskanych o zbłąkane duszyczki.

Elu! Nie wiesz czy zdradzacze dobrze sobie żyją czy tylko takie sprawiają pozory. Ksiądz Jan o nas przecież dba z całym oddaniem, nieprawdaż?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-06, 17:02   

MKJ napisał/a:
Ksiądz Jan o nas przecież dba z całym oddaniem, nieprawdaż?

Właśnie... mam wrażenie, że tylko jeden ksiądz Jan...
Zdecydowanie za mało, jak na całą Polskę.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-06, 20:54   

Ksiądz Jan ma jeszcze inne zajęcia, nie tylko zajmowanie się naszą grupą i raczej nie ogarnie wszystkich, nawet tych z najbliższej okolicy. A potrzeby są ogromne.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-07, 19:43   

Cytat:
nie ma żadnego zadośćuczynienia dla mnie - jeśli mój mąż chce dalej żyć w związku z niesakramentalną . Podobnie jak nie ma takiej możliwości względem naszych dzieci - wedle mojej oceny.


Anulo!

W rozumowaniu moralnym są rożne poziomy ogólności i szczegółowości. Zasada niższego rzędu nie może być sprzeczna z zasadą wyższego rzędu. To takie porządkujące przypomnienie logiczne.

To co napisałem iż jakieś zadosyćuczynienie jest możliwe nie oznacza iż całkowite zadośćuczynienie jest zawsze możliwe. Chociażby dlatego iż zadośćuczynieniem zawsze może być w życiu chrześcijanina modlitwa, post i jałmużna.

Anula przykładasz zasadę podaną przez teologa i sędziego do osobistej sytuacji a chyba nie doczytujesz się w niej normy jaka jest dla takich popapranych sytuacji w Kościele.


MKJ - odpowedź moją odniosłam do tego co poniżej :

Komunię takie osoby mogą przyjmować, jeśli zgodzi sie na to spowiednik. A może się zgodzić, jeśli roztropnie obiecają, ze będą żyli jak rat z siostrą. A dokładniej:

a/ została naprawiona krzywda w stosunku do współmałżonka i małżeństwa sakramentalnego oraz dzieci zrodzonych w tym małżeństwie;


Wg mnie jeśli mąz mój pozostaje w zwiazku niesakramentalnym - ja żyje i trwam , dzieci nasze żyją - to po prostu mój mąż nie moze inaczej naprawić krzywd nam wyrządzonych jak tylko wrócić i pragnąc odbudowy naszego małzeństwa .
Nic innego nie jest MI w stanie wynagrodzić tej krzywdy której doznałam .
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-07, 21:31   

Anula napisał/a:
mój mąż nie moze inaczej naprawić krzywd nam wyrządzonych jak tylko wrócić i pragnąc odbudowy naszego małzeństwa .
Nic innego nie jest MI w stanie wynagrodzić tej krzywdy której doznałam .

Być może kiedyś nie będziesz czuła krzywdy od męża i nie będziesz potrzebowała wynagrodzenia jej przez niego.
Jest taki stan, kiedy zgoda na pewne sytuacje, które nie chcą się "rozwiązać" po naszemu - powierzone CAŁKOWICIE (ODDANE CAŁKOWICIE) Bogu, stają się uświęcone.
Kiedy przestaniesz po ludzku pragnąć czegokolwiek dla siebie (naprawienia krzywdy wyrządzonej przez człowieka).
Anulko, Bóg wynagradza właśnie w ten sposób - SOBĄ. W sytuacjach kiedy po ludzku nie da się nic zrobić, Bóg daje Siebie Całkowicie. Przestajesz chcieć czegokolwiek od ludzi, bo dostajesz od Boga, to co potrzebujesz i tysiąckrotnie więcej.
Może to mistyka, ale ta mistyka jest całkiem realna, bo nazywa się Miłość do nieprzyjaciół.
Tylko w chrześcijaństwie o niej się mówi..., nawołuje, prosi się o nią.
"Miłujcie waszych nieprzyjaciół"
To możliwe, lecz bardzo trudne, ale warto zabiegać o taką miłość.

Wtedy człowiek nie musi mi wynagradzać krzywdy, bo Bóg to robi.


Nawet jest Prawda wiary: "Bóg za złe karze, a za dobre wynagradza"
Trzeba czekać na wynagrodzenie naszej krzywdy przez Boga, nie wtrącając się Mu do pierwszej części ("za złe karze" - więc my już nie musimy karać ludzi niczym, tylko zaufać Sędziemu Sprawiedliwemu "Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym")
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-07, 22:17   

Elu - być moze nie będe czula . Teraz miewam takie chwile ...
Bóg sobą mi wynagrodził bardzo wiele . Jestem świadoma ( przynajmniej tak mi sie zdaje ) celu w jakim spotkał mnie ten kryzys ...

Jesli chodzi o zadośćuczynienie ze strony męża względem mnie - to jest to o czym pisałam powyżej . Bóg przecież nie chce by mój maż żył w niesakramentalnym zwiazku i by jakakolwiek inna rzecz - na ten czas - była dla mnie zadośćuczynieniem , prawda ? Przecież nasz zwiazek wcąż trwa ... Zerwanie z cudzołóstwem - to pierwsze , które powinien zrobić mój mąż by móc przystępowac do komunii ...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-07, 22:43   

Elżbieta

"Być może kiedyś nie będziesz czuła krzywdy od męża i nie będziesz potrzebowała wynagrodzenia jej przez niego. "
No, ja zawsze będę czuła się skrzywdzona, niezależnie od tego, jak się życie potoczy. Może wybaczę, może zrozumiem, jak wybaczyłam wiele swoim rodzicom, innym ludziom którzy przewinęli się przez moje życie, ale krzywdy nie da się zapomnieć.

- wyrządzona krzywda zawsze boli a zranienie zostaje zranieniem i tego nic nie zmieni. Owszem, można się przyzwyczaić, nauczyć z tym żyć, nawet starać się wybaczyć - ale poczucie skrzywdzenia pozostaje zawsze. Można wypierać, zakopywać głęboko, ale ono pozostaje w człowieku. Zwłaszcza, jeżeli krzywdziciel nie chce, nie może - ani naprawić, ani chociaż przestać dalej krzywdzić. I dopóki żyje taki z kimś innym - nie ma mowy o naprawieniu krzywd czy nawet o pełnym żalu krzywdziciela. Nawet jeżeli żyje jak brat z siostrą - ale nadal tak żyje.
Boli, czy to jest zwiazek sakramentalny, czy cywilny - człowiek zostaje potraktowany jak bezużyteczny przedmiot, który można odstawić gdy już się znudzi. Boli zarówno dorosłego jak i skrzywdzone kiedyś dziecko.
Zranienie zawsze o sobie przypomina, nawet złamana kiedyś w dzieciństwie noga, już dawno zagojona, potrafi dokuczyć.

"To co napisałem iż jakieś zadosyćuczynienie jest możliwe nie oznacza iż całkowite zadośćuczynienie jest zawsze możliwe. Chociażby dlatego iż zadośćuczynieniem zawsze może być w życiu chrześcijanina modlitwa, post i jałmużna. "
Zerwanie złego związku, życie w pojedynkę - bo naprawienie małżenstwa nie zawsze jest możliwe, bo skrzywdzony człowiek ma prawo już na to nie mieć ochoty - życie w pojedynkę - jest sposobem na zadośćuczynienie czy wyrażenie skruchy.
Duszpasterstwo niesakramentalnych utwierdza mnie w tym, że wystarczy by tacy: modlili się, pościli, dawali jałmużnę, jakkolwiek jest to rozumiane i realizowane w życiu. I w myśl tego - oni spełniają prawie wszystkie warunki, z wyjątkiem zerwania cudzołożnego związku. Gdzie tu może być mowa o pełnym zerwaniu z grzechem?
Kogo można oszukać takimi uczynkami? Chyba tylko ludzi, Boga raczej nie. Dla mnie nie ma żadnego usprawiedliwienia dla cudzołożnych związków - i nikt mi nie wmówi że takowego nie można zerwać.
No, nie można, jeżeli się nie chce. Tłumaczenia o wielkiej, nadzwyczajnej miłości, którą się spotkało kilka lat za późno - to usprawiedliwienie grzechu. A jeżeli tak łatwo można uzyskać ziemskie rozgrzeszenie - wedle tego co napisałaś, po cóż więc oni mieliby się cokolwiek naprawiać?


MKJ
"A w ogóle najlepiej sprobować za zdradzacza a nie dla siebie modlitwę jałmużnę i post i przekonać się na własnej skórze czy to takie jest wygodne. "
Różnie można to rozumieć: nie zjeść mięsa w piątek, pomodlić się raz w tygodniu i rzucić jakiś grosz człowiekowi na schodach kościoła. Warunki spełnione, prawda?
Nie mnie oceniać, słaba jestem i grzeszna, ale wiele zrozumiałam ostatnio. Ale znam ludzi, którzy są dobrzy z natury, nikomu krzywdy nie robią, nawet wierzą w Boga, zachowują piątkowe posty, ale "tylko" nie uznają Koscioła i "nie wierzą w księży'.
Zawsze miałam wrażenie, że coś jest nie tak. I zastanawiam się teraz, przecież w sumie to dobrzy ludzie, krzywdy nikomu nie robią, może nawet są silniejsi wiarą ode mnie?

Elżbieta:
""Bóg za złe karze, a za dobre wynagradza"
To we mnie jest więcej zła, niż w ludziach, o których pisałam. Bo nie zgadzam się na moją i dziecka krzywdę? Bo chcę, żeby "szanowny" zaczął żyć inaczej i wcale nie życzę mu szczęścia w tym nowym związku? Bo mam żal i złość, zarówno do niego jak i tej kobiety?
Wspaniała perspektywa dla mnie. :cry:

Znam przypadki, gdy żonaty człowiek, czasami już będący ojcem poznaje inną kobietę. I wtedy zaczyna mówić, że został "zmuszony" do małżenstwa, bo chociażby ciąża dziewczyny, ślub wcześniej niż planowano. Ale teraz to on już rozumie na czym polega małżeństwo, teraźniejsza decyzja jest świadoma i dojrzała. Cóż wtedy robi? Oczywiście, szuka możliwości "załatwienia" sprawy. I udaje mu się - bo był "nie w pełni dojrzały do zawarcia małżeństwa".
Niby zgodnie z prawem kościelnym, może przystąpić ponownie do sakramentu małżeństwa. Ba, znów staje się godnym do tego, by w pełni korzystać z wszelkich sakramentów.
Tylko, gdzie tu może być naprawienie krzywdy dla jego żony i dzieci? Gdzie zadośćuczynienie? Co czuje jego już nie żona, która nawet teoretycznie ma prawo układać sobie życie na nowo, ale nie chce, bo dla niej małżenstwo było ważne? Co czują dzieci, którym tatuś czy mamusia mówi, że w zasadzie, to teraz są ważne te nowe dzieci, bo one są malutkie, a przecież "Ty jesteś już duży i tatusia nie potrzebujesz"? Albo i gorzej " byłeś przypadkowym dzieckiem".
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-09, 15:12   

Anula!

Dobrze rozumiem co napisałaś o krzywdzie której zadośćuczynić mąż nie może. Po prostu to dla nikogo z nas dla żadnego człowieka jest niemożliwe. I rzeczywiście Twoja uwaga pod moim adresem jest uzasadniona bo nie odpowiedziałem ściśle do zapisów do których się odnosiłaś.

I WTEDY SZUKAMY BOGA BO STOIMY PRZED ścianą niemoznosci.

Z czasem odkrywamy tę tajemnice miłości nieprzyjaciół o której przepięknie napisała Elżbieta a cóż ja mógłbym do tego dodać?!!!!

Gdy miłujemy nieprzyjaciół krzyż staje się chwalebny. Bo miłujemy jak Chrystus na Krzyżu.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9