Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Koniec ? jak odczytac.. kobiete
Autor Wiadomość
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-27, 12:27   

popieram Mirelka... wszak... "kochaj bliźniego swego jak siebie samego"
 
     
orky
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-27, 12:46   

Hey Becia :)

Wiesz... masz racje. Wlasnie ja do niej wyslalem maila.. ze wspomnieniami.. z problemami zyciowymi.. napisalem jej przyklady.. I powiem tak.. duzo stracila tak robiac.. i to bardzo duzo.. w sumie nie jedna osoba znajaca mnie oraz ja.. powiedziala.. ze ja sobie nie zasluzylem na takie traktowanie.. ze jestem bardzo wartosciowym czlowiekiem. Ja zawsze powiedzialem dziekuje, przepraszam, poprosze... znalazlem chwile czasu aby pomuc innym.. moze dlatego rowniez zostalem ratownikiem. Nie jestem pustym czlowiekiem zawsze sie nowych rzeczy uczylem.. ktore mi pozniej w zyciu pomagaly. Ale jedno.. mam duze serce.. ale na szczescie mam twardy tylek.. w ktory nie raz zostalem skopany. Jade do UK .. dla siebie i dla syna.
Duzo osob mowi mi ze nie zdecydowalo by sie na taki krok.. ale wierze w siebie.. i w swoja milosc do syna.
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-27, 13:12   

orky, Twoje posty sa pełne spokoju i opanowania, więc wnioskuje, że Ty cały taki jesteś... i to jest Twój As... (jak można to tak nazwać) :mrgreen:
Po prostu wiesz że dasz sobie radę, że żyjesz dla siebie... Myślisz i sercem i rozumem. Bardzo podoba mi sie takie podejście. Zdajesz sobie sprawę z tego, że sytuacja jest trudna, a z drugiej strony nie przekreślasz niczego "czarnymi myślami". Tak trzymaj. chyba to właściwa droga...
Pozdrawiam
 
     
orky
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-27, 23:14   

Zauwazylem ze kontakt mailowy sie polepszyl.. ale trescia tych maili sa "czy mogbys cos przywiezc" i "jak mam to zrobic.. to sobie sama zrobie"

Mysle ze moze i to dobry znak.. choc z 2giej strony.. widze ze probuje sie trochu ona odemnie oduzaleznic.. i sama chce robic.. wiec to chyba troche ucieczka.. odemnie..

Oczywiscie powiedzialem jej ze jej to przywioze co chce... powiedzialem ze nie ma problemu.

Pozyjemy zobaczymy.. chcialbym miec sprawe z tym wszystkim klarowna.. czlowiek ma czasem myslenie.. czy to dobry znak.. czy tez zly.. i jak sie zachowac.
 
     
anna30
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-28, 11:05   

My byliśmy w podobnej sytuacji. Najpierw wyjechałam sama, potem dojechał mąż z dzieckiem. Ale po prawie roku pobytu razem kazałam mu wracać do Polski. I tak mieszkałam sama, moja mama zajmowała się dzieckiem (trochę w Polsce,trochę tu). Fakt poznałam kogoś,ale to się skończyło zanim mąż wrócił do Polski.
Teraz jesteśmy znów razem. Jest dobrze. Owszem są trudne momenty, ale jakoś trzeba przez to przejść.
Pamiętaj, tu życie nie jest łatwe. Nie mówię o stronie finansowej, ale emocjonalej. Przeprowadzka do innego kraju jest zawsze stresem, nawet jak zna się język i nie jedzie się w ciemno. Tu jest się zawsze samotnym, odizolowanym od ludzi, daleko od rodziny. Znam ludzi, którzy tego nie wytrzymali i wrócili, znam też takich, których małżeństwa znalazły się w kryzysie.
Jest to duża zmiana w Waszym życiu, więc nic dziwnego, że odbija się to na Waszym małżeństwie.
Powodzenia.
 
     
orky
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-28, 18:23   

Anna30 :)

A mozesz na forum opisac.. jakie mialas zachowania.. jak to wszystko wygladalo.. mysle ze to sie przyda nie jednej osobie..


Ja sie tak zastanawiam.. bo moja Elka.. jak nas chwalila.. jako dwa dozarte leby.. zadowolona z nas byla.. my z niej.. nie jest to ogolnie zla kobieta.. a teraz zmienila sie w demona.. wiem ze tez maja wplyw inne osoby na to.. np. tesciowa.. mimo ze nam pomagala.. to jak sie pojawial problem.. to mowila rozejdzcie sie.. duzo jednak wychowanie w rodzinie daje w kosc.. podobnie jak ludzie z zewnatrz.. a szczegolnie Ci ktorzy maja za soba rok zwiazku.. czy nawet mniej lub wogole.. oni maja najwiecej do powiedzenia.. A inni.. tak z 30 letnim stazem malzenskim zupelnie inaczej mi podpowiadaja.. tylko ja sie nie sugeruje innymi.. a jak sugeruje to tym co uwazam za dobre.. bo ludzie to ludzie..
 
     
anna30
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-28, 18:49   

Trochę pisałam w dziale Odbudowa związku....
 
     
orky
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-29, 10:14   

Wyslalem dzisiaj smsa do niej.

Ja: Kochasz mnie ?
Ja: Bo ja Ciebie bardzo i Kamisia
Ona: Nie kocham cie
Ja: Masz kogos juz w sercu swym ?
Ona: Za wczesnie zeby juz kogos do serca pakowac...
Ja: Rozumiem. Szkoda. Myslalem ze ty bedziesz ktora przejdzie ze mna przez trudnosci zycia. Jedyna.. dla ktorej walczyc i zyc.

Mam jasnosc sytuacji...
Wiec trzeba wziac tobolek zycia.. syna za reke.. i ruszac dalej.. pokazac.. uczyc.. przekazywac swoja madrosc.. dac milosc.. byc.. sluchac.. pomuc w razie potrzeby synowi i innym potrzebujacym. Damy rade! Tylko serce dla innych i madrosc postrzegania swiata wskaze wlasciwa droge i da sile w trudnych sytuacjach.

Teraz zrywam wogole kontakt.. jak bedzie jej zalezalo.. to sie sama odezwie.
Znam siebie.. znam swoja wewnetrzna wartosc dobrego czlowieka.. nie chce sie juz ponizac. Tylko czyny.. potwierdzaja wartosc czlowieka.. slowa potrafia byc puste...
Jesli ona tego nie widzi.. to znaczy ze jest pusta kobieta... egoistka.. i nie warto byc z takim czlowiekiem. Ale jak juz pisalem.. duzo ucza rodzice.. przekazuja.. reszty czlowiek uczy sie w zyciu.. Wiec bede syna uczyl wartosci rodziny.. milosci.. pomocy blizniemu. To ja jestem jego autorytetem.
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-29, 10:29   

orky napisał/a:
jak bedzie jej zalezalo.. to sie sama odezwie.

popieram
 
     
anna30
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-29, 10:32   

Dużo w Tobie goryczy, żalu, ale to chyba normalne. Daj jej czas. Zajmij się sobą, skoncentruj na relacji z dzieckiem. Ale jeszcze nie jest powiedziane, że to koniec. A może to tylko kryzys? Jeśli działa pod wpływem emocji, to one kiedyś opadną. Prawdopodobnie jest w takim stanie, że nie warto z nią dyskutować, ani nic tłumaczyć. Musi - trochę, jak osoba uzależniona - osiągnąć swoje dno, moment, kiedy człowiek dostrzega, co zrobił.
I pewnie musi doświadczyć bolesnej samotności, kiedy zrozumie, że znajomi, przyjaciele czy może nawet kochanek, nie dadzą jej takiego poczucia bezpieczeństa jak rodzina.
 
     
orky
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-29, 10:59   

anna30

Wiesz jak jest w Uk. Ona mieszka tam z innymi... mysli ze jej beda wszyscy na okolo pomagac.. ze bedzie pracowac.. i dzieckiem sie zajmowac... ze inni pomoga.. i owszem.. pomoga ale koledzy.. znajomi.. sa do czasu.. nawet jej siostra ktora tam jest.. wystawi tylek do niej.. bo bylo wiele razy tak. Niech jeszcze miesiac zyje swoboda.. a jak zrobi cos nie rozsadnego.. to sama siebie zniszczy.. ale i tez moze zniszczyc synowi..
Powiem Ci anna30 ze jezeli chodzi o zycie ktore nas tutaj w polsce otaczalo.. to bardzo podobnie jak w twoim przypadku.. ona nie docenia.. ze ja pracuje.. mysle.. zeby nam ten byt lepszy zapewnic.. czasem czlowiek wiele nie przemyslanych bledow popelnil.. ale je na szczescie zauwazyl.. i tak jak ktos to pisal w innym poscie.. noz tych bledow trzeba tepic.. poprzez zauwazenie zrodla tych bledow.

Wiem ze szkoda by bylo.. tej rodziny.. nigdy nie byla idealna.. ale duzo bledow bylo popelnionych.. duzo tez szczesliwych.. bledy sklejaja zwiazek.. bardziej niz szczesliwe chwile.. bo wiemy wtedy jak zachowa sie ta 2 osoba. I to chyba buduje te poczucie bezpieczenstwa w rodzinie. Ja jestem czlowiekiem troche slabym psychicznie.. i czlowiek czesto w te doly wpadal.. ale jakos pozniej wychodzilem z tego obronna reka.. mysle ze jej styl podejscia do zycia powinien sie bardzo zmienic.. wtedy o wiele lzej bylo by mi ...
Zobaczymy co czas przyniesie.. teraz cos nowego we mnie peklo.. i czuj sie lepiej.. wiem ze musze zamienic sie w wiatr.. i gnac do przodu. Bo stanie w miejscu i cofanie sie w przeszlosc nie pomaga.. a wrecz szkodzi..

Powiedzcie mi jeszcze.. co moze poczuc kobieta jesli jej napisalem takie zdanie:

"Rozumiem. Szkoda. Myslalem ze ty bedziesz ktora przejdzie ze mna przez trudnosci zycia. Jedyna.. dla ktorej walczyc i zyc"


Pakuje sie.. wywoze dzisiaj swoje rzeczy od niej z domu.. przyjedzie po syna.. to zobaczy taka pustke w mieszkaniu..

Prosila mnie.. abym wzial ze soba malakser.. jak myslicie.. wziac to jej..? Bo w sumie mysle czemu nie.. ale z 2giej strony.. powinna liczyc na siebie teraz.
 
     
anna30
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-29, 11:49   

A może poczuła wolność? To, że można pozwolić sobie na rzeczy, których w Polsce nie mogliśmy mieć? Przecież gdybyśmy w Polsce mieli dobrą pracę i żyli w dobrobycie, to nie przyjeżdżalibyśmy tutaj.
A może poczucie anonimowości, dystans, jaki dzieli od rodziny powoduje rozluźnienie obyczajów, większą swobodę itp.
Przyczyn jest wiele, ale trudno byłoby Ci teraz znaleźć odpowiedź, dlaczego tak się stało. Po prostu zajmij się sobą. Pokaż jej, że nadal potrafisz cieszyć się życiem. I kto wie, może zrozumie.
 
     
orky
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-29, 11:59   

anna30

Oj pewnie ze poczula wolnosc.. ostanio miesiac temu jak tutaj przyjechala to zachowywala sie jak nastolatka.. i jeszcze jej to czy tamto nie pasuje.. normalnie jak gwiazda.. nie poznalem kobiety wogole.. jak zwariowana angielka.. chodzila.. i co to ona nie jest.. w sumie to juz wczesniej bylo.. bo jak oboje w marcu przyjechalismy na urodziny syna.. to juz to miala.. tylko ja moze inaczej do tego podchodzilem.
Wiem ze napewno obowiazek zajecia sie synem.. jak przyjedzie.. powinien ostudzic jej lekkosc... zycia. Ona wie ze ja tam jade.. ale mysli ze inni jej beda pomagac.. no ciekaw jestem jak to sobie rozplanowala... ale dobrze niech podejmuje decyzje.. jak bedzie sie cos zlego dzialo.. to wtedy bede ratowal.. mysle ze ona wie.. ze jade tam by zadbac o ich bezpieczenstwo.. choc sam nie bede mial latwo.

A ogolnie zaczelo sie to od 15 maja.. jak zaczela mi mowic ze mnie nie kocha itt. Do tego czasu bylo ok. byly plany mojego powrotu do uk.. wziecia syna.. 22 maja tutaj przyjechala.. jezdzilismy calymi dniami na wycieczki z synem.. jej stosunek do tego sie nie zmienil.. to to duzo widzialem w niej niezaleznosci.. wolnosci.. bezstroski.. narzekania.. zauroczenia tamtejszym stylem zycia. I po przyjezdzie do anglii.. wlasnie mi napisala takiego maila jak na poczatku tego tematu podalem. Oczywiscie przez ten caly czas jak byla w polsce... siedziala u mamy z dzieckiem.. nie mieszkalismy razem.


30 czerwca

Dzisiaj jej wysłałem maila ze zdjeciami z dzisiejszej wycieczki. Wysłalem sms ze takiego maila wyslalem. W mailu opisalem co robilismy. Poprosilem też o to zeby odpisala czy jej sie zdjecia podobaja. I nic zero odpowiedzi. Ja gdybym otrzymal zdjecia syna.. to szybko bym komputer wlaczyl.. zeby je przegladnac. A ona.. pewnie sie bawi na dyskotece badz na imprezie... lub z nowym przyjacielem. Dla mnie nie jest to normalne.. ale sama tego chciala. 0 ze mna kontaktu. Bede zimny dla niej. Jak bedziemy rozmawiac to konkretnie... tylko o synu.. i ewentualnych sprawach domowych. Jutro.. jak wyjade do anglii.. wyjde z tego mieszkania.. to zamkniecie tych drzwi.. bedzie zamknieciem pewnego rozdzialu w ksiazce zycia. Musze odrzyć.. bawic sie... a nie wiecznie zamartwiać bo w przeciwnym razie sam siebie zniszcze.

[ Dodano: 2007-07-03, 10:05 ]
Dojechalem dzisiaj na miejsce.. dalem jej te przedmioty o ktore prosila abym jej przywiozl.
Spotkalismy sie.. i bez zbednych slow .. bylo czesc.. bylo dziekuje.. i tak poprostu poszedlem.. ona byla taka normalna.. zadowolona z zycia.
Wydaje mi sie ze zyje beztroska zycia.. ze tak jej dobrze.. 0 obowiazkow.. 0 zmartwien. Za miesiac syna bierze do siebie.

Ciekaw jestem na 100% sie rozeszlismy... czy to ona ma chwilowe.. ze zyje ze znajomymi..imprezy.. piwko... sielanka. Ale ze nie chce rodziny miec swojej.. ? A gdzie przebywanie z kims najblizszym..spanie z kims.. kochanie sie.. robienie posilkow.. wspolne jedzenie.. wspolne problemy.
Takie to dla mnie bardzo dziwne jest..

Napisalem jej maila.. ze to ostatni.. przypomnialem jej pare wspolnych chwil.. napisalem ze chce wspolnie spedzac czas.. mieszkac.. spac .. kochac.. miec kogos przy sobie..

I napisalem ze poniewaz jest to ostatni mail.. to nie bede z nia juz rozmawial.. pisal.. i nie chce sie tez spotykac na ulicy.. bo cierpie.
Ze w takim razie bede szukal osoby ktora bedzie chciala ze mna spedzac czas.. ten dobry i ten zly.. bo jak mozna tak sobie zyc beztrosko i samemu.

Ona i tak mi powiedziala ze mnie nie kocha.. ze to bylo przyzwyczajenie sie do mnie tylko.. to co mam zrobic.. czlowiek nie jest stworzony do zycia w samotnosci.

Dziwie sie.. ze 6 lat spedzonych razem.. dobre i zle chwile.. i dla niej nic nie znacza.. poprostu pomiedzy nami pustka.. ktora ona sobie czyms wypelnia.

Teraz sie zajme swoimi sprawami.. bo musze sobie jakis tutaj byt ulozyc. Ciezko bo ciezko czlowiekowi tak samemu zyc.. ale narazie to nie mam nic innego do roboty.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9