Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć
Autor Wiadomość
gosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-17, 23:21   Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć

bardzo długo nie pisałam bo chciałam pozbierać myśli które czym bliżej końca tym bardziej dziwne. Z dniem kiedy wyszłam za mąż moje zycie przewróciło się do góry nogami. 14 miesięcy nie jestem już z Pawłem może to dużo nie dużo nie wiem na początku walczyłam jednak to na nic prosiłam błagałam jednak w styczniu Paweł złożył pozew do sadu na pierwszą rozprawę nie przyjechał potem na drugiej kiedy chciałam z nim porozmawiać powiedział że nie mamy o czym rozmawiać a ja chciałam byśmy sie ze spokojem rozeszli ja nic od niego nie chce on odemnie też więc żebyśmy sie rozstali jeśli Bóg tak chce ale na próżno nie wysłuchał mnie. po rozprawie jest już 50 dni i nie mamy koleinej jednak Paweł złożył sprawę do sądu kościelnego w pozwie oczernia mnie odpisałam na jego list i czekam.
Zastanawiam sie gdzie ludzie maja tyle siły by walczyć, ja bardzo chciałabym by było już po wszystkim bym przestała myśleć co będzie jak będzie w sądzie. Chciałabym byśmy spotkając się na ulicy czasem porozmawiali a nie patrzyli na siebie jak na wrogów. Nie powiem że nie tęsknie za nim jednak wiem że to nie ma już sensu że nie będziemy już razem. Na dodatek zrobiłąm coś z powodu czego mam wyrzuty sumienia jest moim mężem a nie jesteśmy razem gdzie jest sens tego czy mają 23 lata mam przekreślić swoją prywatność bo Paeweł nie chce być ze mną. Na dodatek człowiek którego kochałam który będąc ze mną nie miał nigdy czasu a teraz kiedy wracam z pracy i pojade na cpn on tam jest siedzi w knajpce z kolegami czy to wogóle ma sens???? Chciałabym obdarzyć kogoś miłością i poczuć tą miłość. Przestać być więźniem własnej siebie. Dlaczego mężczyzna jest łatwiej??
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 07:53   

Gosiu, każdy z nas zadaje sobie pytanie DLACZEGO. Myślę jednak, ze nie ma konkretnej odpowiedzi. Podobnie jak nie potrafimy wytłumaczyć dlaczego się zakochujemy w danej osobie. Po prostu tak się dzieje. Kocha się za nic..A przestaje się kochac...chyba też bez powodu. Bo jeśli się kocha, to wszelkie powody można przezwyciężyć (to akurat nie moje słowa ;-) ) Jesteś bardzo młodziutką kobietką. Powinnaś zacząć patrzeć przed siebie. Nie odwracaj się już. Wczoraj mój bliski kolega powiedział mi : Masz jedno życie, pamietaj o tym. Musisz być szczęśliwa. Może sama, może z kimś innym. Nie da się żyć z kimś na siłe...
Pozdrawiam.
 
     
JAPI
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 07:59   Re: Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć

Gosiu -co masz na myśli pisząc "mężczyzną jest łatwiej" ?
Chodzi Ci ogólnie o kryzysy ? Bo jeżeli tak to odpowiem Ci że NIE JEST ŁATWIEJ. ja bardzo, bardzo przeżywam swój kryzys i męczę się tak samo jak większość z nas.
Łatwiej to jest nie mężczyźnie czy kobiecie ale stronie która odchodzi. Przynajmniej na początku. Jest obojętna do nas, cieszy się nowym radosnym życiem. A później zazwyczaj to mija i zaczynają się wyrzuty sumienia i "wycie w duszy". Co ja zrobiłem/zrobiła ??? A często ta strona odchodząca od początku oszukuje siebie i otoczenie że jak odejdzie to będzie miała lepiej. Wmawia sobie jak to źle ma teraz i jak różowo będzie po odejściu. Tworzy sobie fikcyjną wizję świetlanej przyszłości którą później weryfikuje rzeczywistość...
Każdemu jest trudno, nikomu nie jest łatwiej...
Trzymaj się, pozdrawiam cieplutko
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 08:01   

JAPI napisał/a:
A później zazwyczaj to mija i zaczynają się wyrzuty sumienia i "wycie w duszy".


A skąd Ty, Japi to wiesz? I jeśli mają wyrzuty sumienia, to czemu z tym nic nie robią, czemu nie wracają?
 
     
ĆMA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 08:31   

o właśnie wanboma

czemu bo tak narawde toim tylko trochęgłupio z tego powodu i tyle,gdyby chcieli wracać do nas zrobili by wiele a tym czasem bawią się w najlepsze
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 09:18   

Mają poczucie winy, jest im faktycznie głupio, ale nie kchają i to jest pewne. Gdyby kochali mieliby chęci naprawy tego związku. Gdyby stwerdzili, że zrobili błąd odchodząc też staraliby się naprawic te związki. A jak widać takich chęci w naszych mężach nie ma za grosz. Wniosek: brak miłości i prowadzenie szczęśliwszego życia po odejściu. A z takim człowiekiem, kóremu jest lepiej bz nas niż z nami nie ma co budować życia. To domek z kart, wcześiej czy później sie rozsypie.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 09:23   

Agatko, bingo!!!

Pozdrawiam
 
     
irlandka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 09:32   

A nam się udało!!! Wam też tego życzę.
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 09:36   

Ale co Wam się udało? Napisz coś więcej.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 09:36   

Rzeczywiście są ludzie, którzy nie kochają, bo nie umieją kochać.
Nie dostali miłości, w ogóle nie wiedzą co to miłość, bo nie dostali miłości.

"Ten daje, który otrzymuje".

O tym się nie mówi, bo skoro my umiemy kochać, myślimy, że wszyscy to potrafią (potrafią kochać).
I teraz ... nasza miłość (skoro "umiemy kochać"), sprawdza się właśnie wtedy - w stosunku do tych, którzy "mniej kochają lub.. nie kochają (bo nie umieją)".

Wtedy nasza miłość przechodzi egzamin z miłości.
"Kiedy Pan przyjdzie sądzić
nasze czyny i naszą marność,
damy kłosy, a On spali plewy, oddzieli ziarno
Będzie sądzić z miłości, tej najprostszej i tej niełatwej
sądzić tylko z miłości,
to aż nadto, aż nadto."

To była piosenka, bardzo ładna...
:-)

Pan będzie sądzić z naszej miłości. Czy my kochaliśmy, czy umieliśmy kochać tych, którzy nie umieli nas kochać.
My też się uczymy, ale oni to jeszcze nie trafili w ogóle do tej Szkoły.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 10:07   

Facet, który żyje w związku niesakramentalnym jest przekonany, że potrafi kochać, bo przecież odczuwa miłość do niesakramentalnej i potrafi zrobić wszystko - włącznie ze zniszczeniem relacji ojciec-dzieci - aby tylko zadowolić swoją niesakramentalną, ba a nawet podejmuje działania ku większemu przypodobaniu się jej. Od czasu do czasu rzeczywiście ma jakieś tam wyrzuty sumienia. Z czasem jednak coraz mniejsze i mniejsze. Niesakramentalna docenia te jego starania, więc są szczęśliwi. Nie ma co liczyć, że coś się zmieni dopóki miłość do niej "kwitnie".
Zgadzam się ze zdaniem tych, którzy twierdzą, że jeśli facet-zdradzacz naprawdę kocha swą sakramentalną, potrafi zrobić wszystko, żeby odbudować swe małżeństwo. I potrafi okazać skruchę, i mieć siłę, wytrwałość... No i wcześniej, czy później uda mu się przekonać nawet mocno skrzywdzoną sakramentalną. Natomiasy, jeśli ma tylko wyrzuty sumienia, a brak miłości, to z tego nic nie będzie. I tyle.
Wniosek dla sakramentalnej: głową muru nie przebijesz...
Pozdrawiam
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 10:29   

Dokładnie tak, glową muru nie przebijesz, więc po co spalać się na tym co niemożliwe? Dlaczego chcemy tak zrobić? Po co tak strasznie upieramy się przy tym? Przecież to, żeby z większości naszych małąeństw odrodziły sie cudowne, szczęśliwe związki ma tak samo wysokie prawdopodobieństwo jak to, że mój pies owczarek zamieni sie w jamnika. A jakoś nie chodze za nim krok w krok i nie prosżę: Zamień sie w jamnika, bo ja tak chcę. Przecież to bez sensu. Nie będę się cały czas zastanwaiała nad tym będąc menedżerem dlaczego nie zostalam neurochirurgiem i że to takie straszne. Nie jestm nim i tyle, choć może bym i wolała. Trzeba postarać się zapomnieć i już. A najlepiej jak najszybciej doprowadzić wszystkie sprawy do końca, żeby zacząć żyć w pełni swoim życiem i zacząć je z Bożą pomocą odbudowywać. Pozdrawiam
 
     
irlandka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 10:31   

A nam się udało wyjść z kryzysu i odbudować nasze małżeństwo po kryzysie. Nie było łatwo, ale kto powiedział, ze ma być.
 
     
gosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 10:35   

Dziękuje wam za te słowa. mam dzisiaj ciężki dzień nie wiem dlaczego ale uważałam że sobie radze nie chce się odwracać ale nie wiem po prostu głos tam gdzieś z głębi serca nie daje mi spokoju i wiecie co chce to stłumić ale się nie udaje tłumacze sobie że skoro mnie zranił złożył pozew w którym chce zrobić ze mnie wariatke potem pozew do kurii a ja wciąż o nim myśle czy to nie jest dziwne a może tzn że ja go bardzo kocham a on nigdy tak naprawde mnie nie kochał.

Pozdrawiam i ściskam

[ Dodano: 2007-06-18, 10:37 ]
Irlandko piszesz bardo ogólnikowo może napisz coś więcej.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 10:40   

Ola2 napisał/a:
Wniosek dla sakramentalnej: głową muru nie przebijesz...

Olu2, zacznij modlić się za męża "błogosławię ci mężu w tym co robisz".
W sobotę dane mi było usłyszeć świadectwo nawrócenia osoby, która zagrzęzła w grzechach i nieczystości, a za którą właśnie tak modliła się jej najbliższa osoba, która kochała ją.
Stały się rzeczy niebywałe.
Cud nawrócenia.
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2007-06-18, 10:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8